Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

“Twarda miłość” - jak pomóc alkoholikowi?


“W społeczeństwie funkcjonuje takie myślenie, że leczenie alkoholizmu jest bezsensowne, że to niczego nie daje. To jest efekt lat minionych, kiedy tego leczenia praktycznie nie było – zamykano ludzi na trzy miesiące w jakiś ośrodkach, czy wysyłano do przymusowej pracy, zaszywano esperal, a chorzy po chwili wracali do picia…”

- Pani Jekyll rozmawia z dr Bohdanem Woronowiczem, autorytetem w dziedzinie przeciwdziałanie alkoholizmowi i narkomani, psychiatrą i doświadczonym terapeutą uzależnień.

Więcej: Jak radzić sobie z uzaleznieniem?
Co robić gdy ktoś bliski pije za dużo?


Pani Jekyll: Problem alkoholizmu przestał być już tematem tabu. Coraz częściej mówi się o objawach i skutkach nadużywania alkoholu. Jak można walczyć z uzależnieniem?

dr n. med. Bohdan Woronowicz: Zacznijmy od tego, że z uzależnieniem się nie walczy! To podstawowy błąd. Uzależnienie jest chorobą – nie „walczyć”, tylko „leczyć”!

P.J.: Zacznijmy od początku… W przygotowanych przez Pana testach pozwalających ocenić stopień uzależnienia od alkoholu pojawiają się pytania – czy kiedykolwiek miałeś kaca, czy kiedykolwiek „urwał ci się film”… Czy fakt, że na któreś z tych pytań odpowiemy twierdząco, oznacza, że mamy problem z uzależnieniem od alkoholu?

B.W.: Na pytania te trzeba patrzeć w zestawie, bo wyizolowanie tylko jednego pytania nic nie daje, nie jest żadnym wskaźnikiem. Ale jeśli spojrzymy na pełen zestaw odpowiedzi, pojawi nam się jakiś obraz, będzie nad czym się zastanowić.

P.J.: Kiedy powinna się zapalić „czerwona lampka”. Czy picie codziennie jednego piwa, to już alkoholizm?

B.W.: Kryteria uzależnienia są jasno określone. Stawiając diagnozę trzeba się dowiedzieć co ten człowiek odczuwa, jak wygląda jego picie, jak wygląda kontrolowanie tego picia. Ważne jest, jak wygląda to zarówno pod względem ilości, jak i częstotliwości, czy rodzaju sytuacji, w których pojawia się alkohol. Trzeba zobaczyć jak wyglądają okresy kiedy człowiek ten próbuje przestać pić. Jak to się odbija na jego zainteresowaniach, spędzaniu czasu wolnego, sytuacji zawodowej, ekonomicznej, psychicznej i w końcu zdrowiu. Dopiero jak to wszystko się pozbiera, można powiedzieć czy to jest już uzależnienie, czy tylko jakaś jego wstępna faza. Czy organizm jest już fizycznie uzależniony od alkoholu, czy to jest dopiero faza zależności psychicznej, od którego wszystko się zaczyna…

Każde uzależnienie zaczyna się od uzależnienia psychicznego. Opiera się to na tym, że po zażyciu jakiejś substancji, odczuwasz przyjemność. Zaczynasz to powtarzać, szukać okazji do powtórzenia przyjemności, i wtedy zaczyna to pociągać za sobą pewnego rodzaju kłopoty. W pewnym momencie dochodzą objawy uzależnienia fizycznego… I tyle…

P.J.: Jeśli widzimy, że z bliską nam osoba dzieje się coś niepokojącego, ale fizycznie nie odczuwa jeszcze dolegliwości i konsekwencji picia, co możemy zrobić żeby jej pomóc?

B.W.: Trzeba jej pomóc zobaczyć co się z nią naprawdę dzieje. Pomóc, w tym żeby ponosiła konsekwencje swojego picia. Nie sprzątać po niej, nie załatwiać za nią spraw. Jeśli zacieramy za osoba pijącą ślady jej nałogu, skąd ona ma wiedzieć, że nie zrobiła tego czy tamtego, bo piła!

P.J.: Trudno jest ignorować poniewierające się po domu puste butelki, czy ponowne wezwania do zapłaty mandatu – przecież to uniemożliwimy normalne funkcjonowanie pozostałych członków rodziny…

B.W.: Trzeba wybierać. Albo pozwolimy chorobie się rozwijać, albo zaczniemy działać.
Oczywiście trzeba się starać aby jak najbardziej chronić siebie i najbliższych. Trzeba działać tak, aby to osoba, która pije ponosiła główny ciężar konsekwencji swojego nałogu.

P.J.: Rozmawiam z Panem 15 minut i w tym czasie odebrał Pan dwa telefony. Dzwoni zaniepokojony członek rodziny, widzi że dziej się coś niepokojącego, ale nie wie co robić.Co Pan mu mówi?

B.W.: Powinien się „leczyć”… Terapia potrzebuje zarówno osoba uzależniona jak i współuzależniona. Jeżeli zachowanie kogoś bliskiego rani moje uczucia to jedyne co mogę zrobić to pracować nad sobą. Są programy dla osób współuzależnionych, gdzie można nauczyć się określić swoje miejsce, swoją rolę. Dowiedzieć się, które zachowania mają sens, a które wręcz przeciwnie pomagają uzależnionemu pozostawać w nałogu. To daje trochę wewnętrznego spokoju, a co najważniejsze jeśli zmieniając swoje zachowanie możesz pośrednio pomóc osobie uzależnionej. Pozwolić odczuć konsekwencje picia. Ja znam całą masę takich przypadków, że leczenie zaczynało się właśnie od leczenia osoby współuzależnionej
Żona – bo to ona zazwyczaj jest tą stroną współuzależnioną – zamieniała sposób zachowania wobec bliskiej osoby i pośrednio wymuszała na niej walkę z piciem. Odbierała komfort picia – po prostu.

P.J.: W kulturze funkcjonuje wciąż stereotyp kobiety-opiekunki, do której nie pasuje „zostawienie” męża, czy innej bliskiej osoby ”na pastwę nałogu…” Dla większości osób wspieranie przez pewnego rodzaju „odrzucenie” wydaje się niezrozumiałe…

B.W.: Jakie odrzucenie?!

P.J.: W polskiej tradycji kobieta powinna nakarmić, posprzątać, uprać… A nie zostawić puste butelki, żeby „pokazać” pijakowi ile wypił…

B.W.: Bliscy zawsze mają wybór. Mogą dalej cierpieć, i to jest wybór kobiety, jeśli chce dalej obrywać po głowie. Jeśli mamusia lubi być bita przez synka i nic z tym nie robi… Nie zgłasza przestępstwa na policje, nie szuka pomocy u organizacji, które mogłyby jej pomóc. Człowiek ma zawsze wybór. A taka głupio pojęta solidarność rodzinna, do niczego dobrego nie prowadzi. Bo rodzina powinna sobie wzajemnie pomagać, ale wtedy kiedy funkcjonuje normalnie. A kiedy ktoś stale niszczy tą rodzinę, psuje wszystko co jest i nie ponosi żadnych konsekwencji? Jeśli mimo wszystko dalej pozwalamy mu to robić to po prostu pozwalać mu dalej brnąć w chorobę…

P.J.: Pijącego męża zawsze można zostawić, ale dużo trudniej poradzić sobie z alkoholizmem dziecka…

B.W.: To jest tragedia. Matki robią wszystko żeby ci synowie się wykończyli… Do matki nie dociera, że można narazić ich 45 letniego synusia na skutki jego zachowania, a tym samym robią bardzo dużo złego. Niestety rozsądne matki, takie, które współpracują z nami, żeby pomóc swoim synom, ja spotykam niezmiernie rzadko…

P.J.:Czyli znów wracamy do syndromu „zupki na kaca”?

B.W.: Chodzi już nawet nie o to… Jest tak, że żona stawia jakieś warunki, a synuś wtedy ucieka do mamusi. Pewne rzeczy zawali – mamusia naprawia, rozpuści pieniądze – mamusia mu daje, zadłuży się – mamusia spłaci… Po prostu mamusie nie pozwalają ponosić konsekwencji. I on po prostu wie, że może na mamusi wymusić pewne rzeczy, że wcale nie musi swojego postępowania zmieniać.

P.J.: A czy widzi Pan poprawę świadomości? Czy matki obecnych nastolatków, czy też młode żony potrafią odciąć się od stereotypów…

B.W.: Nie wiem… Na pewno zmieniają swoje postępowanie te matki, które korzystają z pomocy poradni współuzależnień, uczestniczą w programie Alanoan, w grupach samopomocowych, uczą się właściwego postępowania, właściwego stosunku do nałogu.

P.J.: Czy jest różnica między chorobą alkoholową mężczyzny a kobiety?


B.W.: Są pewne drobne różnice, ale leczenie wygląda praktycznie tak samo. Poza pewnymi zajęciami podczas terapii, które powinny być oddzielne. Kobiety niechętnie mówią o różnych, ważnych dla nich sprawach w obecności mężczyzn.

P.J.: Istnieje opinia, że kobiety łatwiej się uzależniają. Z drugiej strony, wydaje mi się, że kobiety mają więcej kotwic, które trzymają je przy normalnym życiu - rodzina, dzieci, wnuki…


B.W.: A to często jest problem! Bo jak kobieta zostaje alkoholiczką, to mąż najczęściej ją zostawia. W odróżnieniu od żon alkoholików – kobieta trzyma się pijącego mężczyzny rękami i nogami… I ma siłę, żeby go ratować i o niego walczyć… Jak facet pije – to jest normalne, a jak kobieta pije to jest… No – nie chciałbym tu używać brzydkich słów, ale odbiór społeczny jest niestety taki.

P.J.: Większość ludzi boi się radykalnych zmian – mają nadzieję, że problem sam się rozwiąże, że to nie czas na terapię w zamkniętym ośrodku. Człowiek zgłaszając się na leczenie musi zostawić swoje stare życie i przyzwyczajenia i zaakceptować reguły, które narzuca ośrodek. Nagle styka się z innymi uzależnionymi ludźmi i musi stawić czoła stanowi do jakiego się doprowadził… To jest szok zarówno dla niego, jaki i rodziny.

B.W.: Uzależnienie jest niezależne od nas, ale wychodzenie z choroby jest zależne. Jeśli ktoś nie chce się leczyć – niech pije dalej…

P.J.: Czyli czasami, żeby się odbić, trzeba osiągnąć przysłowiowe dno? Nie ma innej drogi?

B.W.: Każdy dochodzi do tej decyzji indywidualnie… Postawa rodziny może pomóc, ale nie można nikogo zmusić do terapii. Czasami mówię rodzicom: niech idzie na detoks do szpitala psychiatrycznego do Drewnicy. Może to już czas, żeby zobaczył do czego go to doprowadziło… Może po takim doświadczeniu, po to by już tam nie wrócić, postanowi podjąć leczenie. To może być taki pewien wstrząs…
P.J.: Młodzi ludzie częściej niż “tradycyjną czystą” wybierają piwo, wino czy kolorowe drinki. Czy zmienia się model polskiego alkoholizmu. Czy rodzaj spożywanego alkoholu ma w ogóle jakieś znaczenie?

B.W.: Kiedyś wódka stanowiła prawie 70 procent spożywanego alkoholu. W tej chwili pije się tyle samo wódki, co piwa i zdecydowanie mniej wina.

P.J.: Czy to coś zmienia?

B.W.: Wiadomo, że pijąc lekkie alkohole wszelkie zmiany są rozłożone w czasie. Nie ma tak silnego zatrucia, człowiek, musi wypić dużo więcej… W tej chwili narasta niebezpieczeństwo, wynikające z pojawienia się na rynku 5 procentowych słodkich alkoholi przeznaczonych dla dzieci czy młodzieży. Są to słodkie napoje: wino, likier czy piwo zmieszane ze smacznym napojem, cydr czyli jabłeczniki czyli 4 – 6 procentowe napoje z fermentacji moszczu jabłkowego. Produkty te sprzedaje się w atrakcyjnych kolorowych opakowaniach. Nowością jest alkohol w tubkach, czy nawet żelu. Można też rozpuścić sobie alkohol z tabletki. Wielkie koncerny robią wszystko, aby zachęcić do alkoholu i robić na tym pieniądze.

Branża alkoholowa dysponuje ogromnymi środkami. W promowanie piwa angażują się znane twarze – aktorzy, sportowcy… Są to częsta idole młodych ludzi. Ludzi ci, nie widzą problemu, nie czują odpowiedzialności, że reklamując piwo pośrednio promują alkoholizm.

P.J.: Kampanie antynikotynowe mogą liczyć na wsparcie finansowe firm produkujących leki wspomagające rzucanie palenia. Na jakie wsparcie mogą liczyć ludzie mówiący o uzależnieniu od alkoholu?

B.W.: W całym kraju działa instytucja rządowa - PARPA – Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, ale w większości fundusze wykładane są przez samorządy. Ustawa z 82 roku o wychowaniu w trzeźwości i jej późniejsza nowelizacja zobligowała organy samorządowe do zaangażowania się tą problematykę…

P.J.: Czy myśli Pan, że seriale, czy programy takie jak „Rozmowy w toku” mogą zmienić świadomość Polaków?

B.W.: Pokazywanie w filmie ludzi pijących zazwyczaj odnosi odwrotny skutek i sprzyja budowaniu szkodliwych mitologii. Na seriale szkoda mi czasu, a programy typu „tok show” nastawione są raczej na sensację. Nie ma konsultacji ze specjalistami. Nikt się nie zastanawia jak poza skandalem, pokazać prawdę i wskazać ludziom jak można im pomóc. Ale gdyby znalazł się dobry scenariusz? Warto byłoby pokazać ludziom, że można sobie poradzić z nałogiem, wyjść z uzależnienia, dać nadzieję.

Ludzie w większości nie wierzą ze można poradzić sobie z alkoholizmem. Warto pokazywać osoby które poradziły sobie z tym problemem. Na szczęście teraz jest już coraz więcej osób, które w otwarty sposób mówią – jestem alkoholikiem, ale nie pije od 5 czy więcej lat. Generalnie w społeczeństwie funkcjonuje takie myślenie, że leczenie alkoholizmu jest bezsensowne, że to niczego nie daje. To jest efekt lat minionych, kiedy tego leczenia praktycznie nie było – zamykano ludzi na trzy miesiące w jakiś ośrodkach, czy wysyłano do przymusowej pracy, zaszywano esperal, a chorzy po chwili wracali do picia.

P.J.: Czyli skuteczna walka z alkoholizmem…

B.W.: Nie! Jeszcze raz powtarzam - nie ma „walki z alkoholizmem” – jest pomaganie alkoholikom, leczenie alkoholizmu, rozwiązywanie problemów alkoholowych. To bardzo ważne…

P.J.: A co dla Pana jest najważniejsze, o czym wciąż mówi się za mało?

B.W.: Trzeba głośno mówić, że alkoholizm, jest chorobą. Choroba niezawinioną. Chorobą, którą można zatrzymać! A najlepszą metodą, którą można stosować, jest tak zwana „twarda miłość”. Polega to na tym, że ja cię kocham, ale nie pozwalam żeby twój nałóg zaburzał moje życie. Musisz ponosić konsekwencje swoich czynów i decyzji.

P.J.: Duży nacisk położył Pan na słowo „niezawiniona” — jak to „niezawiniona”?

B.W.: Człowiek nie ponosi winny za to, że zachorował, ale jest odpowiedzialny za to czy się będzie leczył. Za to czy będzie zdrowiał czy nie. I jeśli tego nie robi, to jest to tylko jego wina.

źródło: Pani Jekyll / Panna Hyde

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz