Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Dla mnie bomba Jerzego Dobrowolskiego Roman Dziewoński




Kup teraz


Biografia Jerzego Dobrowolskiego pióra Romana Dziewońskiego powinna być Biblią dla wszystkich kabareciarzy. Szczególnie uważnie powinni zagłębić się w jej lekturze wszyscy ci nadużywający tego miana, w przerwach między reklamami na Polsacie, gnębiący ludzkość swym chamstwem, brakiem pomysłów i nieuleczalną głupotą. Dwójkowi wyjadacze, troglodyci rozrywki wyznający zasadę „debile dla debili byle by płacili".

Być może nic by nie zrozumieli, może jednak chociaż część zrezygnowałaby z kaleczenia zawodu.

Niestety.

To tylko pobożne życzenia. Upadek sztuki kabaretowej, zejście jej na psy jest faktem, który Dobrowolski wieszczył wiele lat temu. W powszechnej świadomości Jerzy Dobrowolski zapisał się jako wesołek i cwaniak z kilku epizodów filmowych. Mało kto pamięta o nim jako autorze, reżyserze, kabareciarzu. Właściwie nikt poza grupą przyjaciół. Młynarski, Tym, Turek, Kowalewski wystawiają mu świadectwo niezwykle. Dobrowolski wyłania się z ich słów jako guru, demiurg, niekwestionowany przywódca, mistrz, nauczyciel.

Cała książka byłaby właściwie zbiorem anegdot, cytatów, zabawnych zdarzeń i historii. Byłaby gdyby nie cień, rysa na kryształowym obrazie artysty, która niczym kamień doczepiony do nogi pociągnęła go na dno. Dobrowolski alkoholik też jest fascynujący. Dlaczego pił? Nikt do końca nie wiedział. Nadwrażliwiec, słabość charakteru czy coś innego. Wstrząsający obraz dopełniają wspomnienia córek i żony.

Stańczyk PRL-u, łowca absurdów, źle ubrany z wiecznie niezadowoloną miną, pewnie nie zaprosili by go do Tańca z Gwiazdami, nie śpiewałby w sobotę o dwudziestej na Słonecznym kanale. Gdyby żył byłby antycelebrytą. Tępiłby cichopkowo-ibiszowe szaleństwo z całą bezwzględnością.

Życiorys niemal kombatancki. Syn Władysława Dobrowolskiego, brązowego medalisty w szermierce na igrzyskach olimpijskich w 1932 r, konspirator, łącznik w powstaniu, więzień w obozie przejściowym.

Sam o sobie mówił, że najlepiej jego życiowe szczęście ilustruje "Rejs" Piwowskiego. Grając kolegę Kaowca pojawił się tam tylko na samym początku, aby następnie zniknąć do końca filmu.

Szydził ze wszystkiego i wszystkich o sobie nie zapominając.

Dziewoński zebrał wypowiedzi przyjaciół Dobrowolskiego, ale nie umiał ich odpowiednio przyciąć. Krytykuje różne osoby - np. "słynną szalejącą towarzyszkę sekretarz" z warszawskiej PWST z czasów stalinowskich - ale nie podaje ich nazwisk. Czytając to, myślałem chwilami, że w wydawnictwie LTW z Łomianek nie ma redaktorów. Jak mawiał Dobrowolski: "Niestety, niestety, niestety".

Trzeba jednak przyznać, że zdarzają się tu też fragmenty przejmujące. Jak rozmowa dwóch córek Dobrowolskiego - Dominiki i Oli - o alkoholizmie ojca i o tym, że, odpowiadając na ich listy z kolonii, wyliczał najpierw błędy ortograficzne, które w nich zrobiły. Albo wspomnienie żony Dobrowolskiego, aktorki Jolanty Zykun, która wychodząc kiedyś na spektakl, powiedziała: "Jeżeli wrócę i będziesz pijany, to cię zabiję". A potem było: "Otwieram drzwi i już czuję. Jurek śpi, jak zawsze na boczku, na poduszeczce. Na drugiej położył nóż". Dziewoński przygotowuje do wydania "Wspomnienia moich pamiętników" Dobrowolskiego. To świetna wiadomość

Niestety, niestety, niestety. Nie ma go już dwadzieścia dwa lata i jak twierdzą zgodnie pytani, nie udało się nikomu go zastąpić.

Roman Dziewoński, Dla mnie bomba Jerzego Dobrowolskiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz