Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Raymond Carver


To pisarz głęboki, mądry, a przy tym przyjazny czytelnikowi. Patronem pierwszych jego opowiadań był Hemingway, z czasem ważniejszy stawał się Czechow.
Raymond Carver (1938–1988), jeden z najważniejszych pisarzy amerykańskich drugiej połowy XX wieku, nie miał dotąd szczęścia w Polsce. Pewnie dlatego, że ten mistrz opowiadania nie napisał żadnej powieści. Do tej pory znaliśmy go jedynie z pośmiertnego wyboru "Na skróty", przetłumaczonego na fali sukcesu głośnej ekranizacji Roberta Altmana (Złote Lwy na festiwalu w Wenecji ex aequo z „Niebieskim" Kieślowskiego).
Teraz Świat Literacki wydał jeden z najważniejszych tomów Carvera – "O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości?" – oraz wznowił "Na skróty" w nowym przekładzie. Dzięki temu możemy się przekonać, ile traciliśmy nie znając tego pisarza – głębokiego, mądrego, mówiącego o sprawach ważnych, a przy tym przyjaznego czytelnikowi. „Lubię opowiadania – twierdził – bo da się je napisać i przeczytać za jednym zamachem".

Dziecko prowincji
Genealogia opowiadań Carvera – do którego nie do końca słusznie przylgnęła etykietka „minimalisty" – jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Jego biografia to opowieść o sile talentu, która jest w stanie przezwyciężyć życiowe ograniczenia i społeczne bariery; opowieść pozbawiona, niestety, happy endu.
Urodzony w miasteczku Clatskanie w Oregonie, syn pracownika tartaku i ekspedientki, był typowym dzieckiem amerykańskiej prowincji. Gdy miał kilkanaście lat, wydawało się, że pójdzie w ślady ojca i zostanie robotnikiem. W wieku 19 lat poślubił swą 16-letnią dziewczynę. Potem ruszył w świat, nieoczekiwanie zapisał się na kurs pisania kreatywnego prowadzony przez Johna Gardnera i zdobył wykształcenie uniwersyteckie. Zaczynał jak jego ojciec – w tartaku, potem pracował między innymi jako dozorca w szpitalu, redaktor podręczników, w końcu jako wykładowca uniwersytecki. Za ten zadziwiający awans społeczny zapłacił alkoholizmem, a za alkoholizm – rozpadem pierwszego małżeństwa. A gdy udało mu się wyjść na prostą – pokonać chorobę alkoholową, stworzyć nową, szczęśliwą rodzinę (z poetką Tess Galagher), zdobyć prestiż, nagrody i pieniądze – zachorował na raka płuc, wobec którego lekarze byli bezradni.
Przez ostatnich jedenaście lat życia był niepijącym alkoholikiem; w sporej mierze za sprawą Anonimowych Alkoholików albo dzięki miłości Tess (bardzo możliwe, że potrzebne było jedno i drugie).
Zanim podjął próby leczenia (na początku lat siedemdziesiątych) przez dekadę, może przez półtorej – poza zwykłymi zajęciami: zarabianie pieniędzy, małżeństwo, wychowywanie dzieci – trochę usiłował pisać, ale przez większość czasu – i skutecznie – starał się nie trzeźwieć. W zimowym semestrze 1973 roku, kiedy razem z Johnem Cheeverem prowadzili zajęcia Iowa Writers’ Workshop, sam Carver skonstatował, że więcej piją niż uczą, a jeśli chodzi o pisanie, to nie piszą wcale.
Zmarł w wieku pięćdziesięciu lat.

Taki życiorys kazałby oczekiwać utworów ze społecznym zacięciem albo jakiejś odmiany prozy alkoholowej, albo nihilistycznego portretu Ameryki. Proza Carvera pozornie spełnia te oczekiwania – ciężko w niej znaleźć opowiadanie, w którym nie pojawiałaby się butelka whisky, a jej typowi bohaterowie to domokrążcy, robotnicy albo sprzedawcy. Carvera nie interesowało jednak moralizowanie, krytyka społeczna ani tym bardziej tworzenie mitologii alkoholowej. Budowane przez niego światy są na pierwszy rzut całkowicie nieprzenikalne, a działaniami postaci kierują niejasne motywy. Nie oznacza to jednak, że Carver rezygnuje z modernistycznej głębi na rzecz behawiorystycznej obserwacji. Od tego, co opisane, ważniejsze jest dla niego to, co między słowami. Głębi nie ma, ale domaga się rekonstrukcji – przez czytelnika, który, sprowokowany wysyłanymi przez pisarza dwuznacznymi sygnałami, zostaje zmuszony do zajrzenia w dusze bohaterów.

Śladem Czechowa
Proza Carvera przeszła poważną ewolucję – początkowo oszczędna aż do granicy czytelności (w dużej mierze za sprawą redaktorskiej opieki Gordona Lisha z magazynu „Esquire", który z ołówkiem w ręku kastrował opowiadania ze wszystkiego, co wydawało mu się zbędne), z czasem wzbogacała się o więcej szczegółów, a także rodzaj czułości względem bohaterów. O ile za patrona pierwszych utworów należy uznać Hemingwaya, o tyle z czasem coraz ważniejszy stawał się dla Carvera Czechow. Precz ze słowotokiem na tematy polityczne, ekonomiczne czy społeczne, liczy się zwięzłość, obiektywizm, prawda w opisie ludzi i przedmiotów, śmiałość, oryginalność, a najważniejsza jest serdeczność w podejściu do bohaterów – ten zbiór zasad sformułowany przez Czechowa w jednym z listów przyjął Carver za swój, a w swym ostatnim utworze – opowiadaniu „Errand" („Sprawa do załatwienia") – oddał zaskakujący hołd autorowi „Nieciekawej historii", zajmując się jego ostatnimi godzinami.

"O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości?" i "Na skróty" świetnie ilustrują tę ewolucję. Opowiadania takie jak „Kąpiel" (o małżeństwie, którego syn zostaje potrącony przez samochód i zapada w śpiączkę), „Tyle wody koło domu" (o grupie kolegów, którzy w trakcie weekendowego wypadu na ryby znajdują w wodzie zwłoki młodej dziewczyny, ale zamiast od razu wezwać policję, czekają do końca weekendu, nie chcąc przerywać zabawy) czy najbardziej drastyczne „Powiedz paniom, że jedziemy" (którego bohater w trakcie przejażdżki samochodowej nieoczekiwanie morduje przygodnie poznaną kobietę) pojawiają się w obydwu tomach w radykalnie odmiennych wersjach, często nawet pod różnymi tytułami. W pierwszym – w wersji skrajnie oszczędnej, zimnej, na pozór kompletnie wypranej z emocji; w drugim – z bardziej rozbudowanym portretem świata amerykańskich przedmieść i nieoczekiwanymi akcentami nadziei.

Zacinający się mechanizm
W centrum zainteresowania Carvera znajdują się relacje międzyludzkie i właśnie w ich obserwowaniu zdobył się Carver na największą przenikliwość. Przechodząc do porządku dziennego nad pochodzeniem swych bohaterów, szuka w ich duszach tego, czego nie da się w prosty sposób wytłumaczyć ich życiową kondycją, stereotypowo pojętymi rolami społecznymi i seksualnymi. Opowiadania Carvera – ucznia Hemingwaya – dają się czytać również jako polemika ze stereotypowymi wyobrażeniami o męskości. Role płciowe zostają w nich rozmyte, mężczyźni często użalają się nad sobą, są słabi i niezdolni do podjęcia decyzji, kobiety aktywne i zdeterminowane. Carverowi nie chodzi jednak o proste odwrócenie ról czy o fascynację momentami seksualnej transgresji, raczej o niezgodę na redukcję człowieka do jednego wymiaru, na czynienie z wielowymiarowych „ludzi" jednowymiarowych „bohaterów". Najdalej poszedł w opowiadaniu „Zdjęcie", w którym płeć narratora, a zarazem bohatera, w ogóle nie została określona (zabieg niemożliwy do oddania w polskim tłumaczeniu).
Zimny, beznamiętny narrator-sprawozdawca opowiada o świecie ludzkim tak, jakby był on światem zwierzęcym rządzonym deterministycznymi prawami. Ale opisywany przez niego mechanizm co i rusz się zacina, ujawniając coś, czego nie da się opisać przy pomocy żadnego prawa, coś zaskakującego i niewytłumaczalnego. To coś przybiera różne postacie – nudy, smutku, poczucia niespełnienia, którego nie da się zagłuszyć materialnym ani seksualnym zaspokojeniem, poczucia, że niedobrze nam w naszej skórze, że moglibyśmy być kimś zupełnie innym. To coś bywa zbrodnią, ale również poczuciem winy albo nieoczekiwanym gestem międzyludzkiego porozumienia. Nie bardzo wiadomo, jak nazwać czy wytłumaczyć ten negatywny na ogół moment, ale to właśnie on decyduje o głębi ludzkiego doświadczenia.

***
Zmysł obserwacji, wrażliwość na szczegół, skrótowość, wieloznaczność, poszukiwanie tego, co jednostkowe i wyjątkowe, a nie powszechne i typowe, ewokowanie tego, co trudno uchwytne, ciągłe zstępowanie w głąb ludzkiego doświadczenia, wychodzenie poza – w warsztacie Carvera, mistrza realistycznej prozy, nietrudno dostrzec poetycki temperament. Bo Carver, autor kilku tomów wierszy, był chyba jednak przede wszystkim poetą.
Miarą otwartości pisarza z małego miasteczka w Oregonie niech będzie fakt, że w swym ostatnim tomie poetyckim, przygotowanym tuż przed śmiercią, obok własnych utworów i wypisów z Czechowa, zamieścił również wiersz Miłosza „Powrót do Krakowa w roku 1980": „Mija mnie garbus ze swoim wewnętrznym lamentem / I dama, tłusty obraz siedmiu grzechów głównych. / Czyli trwa ziemia, każdą drobną sprawą / I żywotami nie do odwrócenia".

źródło: Tygodnik Powszechny

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz