Włodzimierz Kamecki to alkoholik, który wyszedł z nałogu i chce pomagać innym.
Weszłam na salę, gdzie siedziało kilkanaście osób, i zgodnie ze zwyczajem poprosiłam o przedstawienie się. Usłyszałam: "Na imię mam Kazik, jestem alkoholikiem", "Jestem Kaśka, mam męża alkoholika". Ludzie wyglądający miło, inteligentnie, dobrze ubrani, na oko zdrowi i przytomni, w pierwszych słowach przyznają się do ponurej, wstydliwej przeszłości.
Od nich uczyłam się nie tylko wiedzy o alkoholizmie, lecz przede wszystkim optymizmu i nadziei, samozaparcia i szlachetnego uporu w przezwyciężaniu własnych ograniczeń, wyzwalania się z obciążeń przeszłości, brania swojego życia we własne ręce. Ale też bliskości z innymi ludźmi, tolerancji, troski, dawania i otrzymywania wsparcia. Takiego braterstwa, jak wśród alkoholików zmierzających do trzeźwości, nie spotkałam w żadnym innym środowisku.
Anna Dodziuk
Chorobę alkoholową poznałem z każdej strony. Na dobre zacząłem pić w wieku dwudziestu lat i stopniowo pogrążałem się w uzależnienie. Kolejne lata były coraz gorsze , coraz częściej sięgałem po alkohol. Wtedy mówiłem sam do siebie, że ja już muszę pić. I tak do trzydziestego drugiego roku życia. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z grupą trzeźwych alkoholików. Nowo powstały Klub Abstynenta w Radzyniu Podlaskim, moim rodzinnym mieście, i grupa Anonimowych Alkoholików, którą założyliśmy, były chyba ostatnią deską ratunku. Wtedy zacząłem trzeźwieć.
Myślę, że takie pokazanie siebie - w niemalże każdej fazie picia i trzeźwienia - może pomóc innym uzależnionym, i tym wciąż jeszcze samobójczo pijącym, i tym, którzy wybrali trzeźwe życie. Ale przede wszystkim chciałbym, żeby dzięki tej książce ludzie, którzy mają nikłe pojęcie o naszej chorobie, mogli lepiej zrozumieć alkoholizm i alkoholików.
Włodzimierz Kamecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz