Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„ Możliwe, że najlepsze dla mnie jest to, abym pamiętał, że moja pogoda ducha jest odwrotnie proporcjonalna do moich oczekiwań. Czym wyższe są moje oczekiwania, co powinna robić Max i inni ludzie, tym niższa jest moja pogoda ducha. Czuję wzrost pogody ducha wówczas, gdy, oddalę moje oczekiwania od innych ludzi. Ale jeśli moje „racje” stają się najważniejsze - to zmniejsza się moja pogoda ducha. Ja muszę odrzucić moje „racje” jak również moje oczekiwania wobec innych, pytając siebie: „czy to naprawdę takie ważne? Czy to takie ważne jest w porównaniu z moją pogodą ducha i emocjonalną trzeźwością?” Jeśli położę nacisk na pogodę ducha i trzeźwość, niż na cokolwiek innego, wtedy czuję, że doświadczam pogody ducha. Chociażby w tym czasie - tylko dzisiaj, w tej godzinie, a nawet w tej minucie.
Akceptacja jest kluczem mojego związku z Bogiem. Nie siedzę bezczynnie i nie czekam na Boga, aby mi wskazał cel lub powiedział co mam robić. Wprost przeciwnie. Robię to, co jest do zrobienia przede mną , a rezultat zostawiam Jemu - Bogu. Jakkolwiek się stanie - to jest Boska Wola Dla Mnie.
Muszę skoncentrować mój magiczny, uzależniony umysł na mojej akceptacji , a nie na oczekiwaniach - gdyż pogoda ducha jest wprost proporcjonalna do mojej akceptacji. Jeśli to pamiętam, widzę, że nigdy nie było mi lepiej. Dzięki Bogu za AA.!”
Anonimowi Alkoholicy oryg, str 452
- Od czego zależy moja Pogoda Ducha ?
- Skąd wiem co mogę zmienić, a czego nie mogę?
- Czego oczekuję od mojej Mocy Wyższej?
- Czego oczekuje moja Moc Wyższa ode mnie?
- Jaki wpływ ma codzienne wykonywanie decyzji z Kroku Trzeciego na moje życie?
Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.
To ty sam decydujesz czy należysz do AA
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„To ty sam decydujesz czy należysz do AA. Ty sam możesz się zgłosić do nas i nikt nie ma prawa Cię odrzucić. Nieważne kim jesteś i jak nisko upadłeś…Tak wiec stajesz się członkiem dokładnie w chwili, gdy zadeklarujesz chęć przynależności.”
12x12, str 139
- Czy jest jakiś rodzaj alkoholika, którego nie chcesz widzieć na „Twoim” mityngu AA ze względu na rasę, płeć, orientację seksualną, wygląd, wiek, zachowanie, inne choroby – np. psychiczne, liczbę zapić ?
- Na 99% polskich, zamkniętych mityngów AA zadawane jest pytanie o abstynencję poniżej 30 dni. Czy uważasz , że jest to zgodne z 3. tradycją? Jaki jest Twoim zdaniem skutek zadawania takiego pytania dla alkoholika, który zapił i zastanawia się, czy wrócić na mityngi? Albo wrócił i nie miał odwagi na pierwszym po zapiciu mityngu się przyznać?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„To ty sam decydujesz czy należysz do AA. Ty sam możesz się zgłosić do nas i nikt nie ma prawa Cię odrzucić. Nieważne kim jesteś i jak nisko upadłeś…Tak wiec stajesz się członkiem dokładnie w chwili, gdy zadeklarujesz chęć przynależności.”
12x12, str 139
- Czy jest jakiś rodzaj alkoholika, którego nie chcesz widzieć na „Twoim” mityngu AA ze względu na rasę, płeć, orientację seksualną, wygląd, wiek, zachowanie, inne choroby – np. psychiczne, liczbę zapić ?
- Na 99% polskich, zamkniętych mityngów AA zadawane jest pytanie o abstynencję poniżej 30 dni. Czy uważasz , że jest to zgodne z 3. tradycją? Jaki jest Twoim zdaniem skutek zadawania takiego pytania dla alkoholika, który zapił i zastanawia się, czy wrócić na mityngi? Albo wrócił i nie miał odwagi na pierwszym po zapiciu mityngu się przyznać?
Co zmieniam?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Jednego dnia w AA powiedziano mi, że szkła w okularach mam odwrotne – widzę odwrotnie. Zrozumiałem, że słowa „odwagi aby zmieniać” – w Modlitwie o Pogodę Ducha – mówią, aby zmieniać siebie, nie małżeństwo i zaakceptować Max, taką jaka jest. AA dało mi nowe okulary. I znów mogę się skoncentrować na jej dobrych stronach i zaletach i przyglądać się jakiego znaczenia dla mnie nabierają.
To samo robię z mityngami AA. Im więcej koncentruje się na złych stronach – za późno zaczynają, za długie piciorysy, palenie papierosów – mityng jest fatalny. Ale kiedy skupiam się i próbuję coś od siebie dodać do mityngu, zamiast tylko brać i kiedy dostrzegam jego dobre strony, a nie złe – mityngi są coraz lepsze. Zauważyłem, iż kiedy koncentruje uwagę na problemie, problem powiększa się, jeśli koncentruje się nad odpowiedzią, rozwiązaniem – odpowiedz / rozwiązanie przychodzi łatwiej "
Wielka Księga - Anonimowi Alkoholicy oryginał. Str 452
- Co staram się głównie zmieniać - świat czy siebie?
- Na której stronie życia koncentruję się podczas powszedniego dnia – na jasnej czy ciemnej?
- Po co mi była negatywne percepcja kiedyś? Po co mi jest teraz?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Jednego dnia w AA powiedziano mi, że szkła w okularach mam odwrotne – widzę odwrotnie. Zrozumiałem, że słowa „odwagi aby zmieniać” – w Modlitwie o Pogodę Ducha – mówią, aby zmieniać siebie, nie małżeństwo i zaakceptować Max, taką jaka jest. AA dało mi nowe okulary. I znów mogę się skoncentrować na jej dobrych stronach i zaletach i przyglądać się jakiego znaczenia dla mnie nabierają.
To samo robię z mityngami AA. Im więcej koncentruje się na złych stronach – za późno zaczynają, za długie piciorysy, palenie papierosów – mityng jest fatalny. Ale kiedy skupiam się i próbuję coś od siebie dodać do mityngu, zamiast tylko brać i kiedy dostrzegam jego dobre strony, a nie złe – mityngi są coraz lepsze. Zauważyłem, iż kiedy koncentruje uwagę na problemie, problem powiększa się, jeśli koncentruje się nad odpowiedzią, rozwiązaniem – odpowiedz / rozwiązanie przychodzi łatwiej "
Wielka Księga - Anonimowi Alkoholicy oryginał. Str 452
- Co staram się głównie zmieniać - świat czy siebie?
- Na której stronie życia koncentruję się podczas powszedniego dnia – na jasnej czy ciemnej?
- Po co mi była negatywne percepcja kiedyś? Po co mi jest teraz?
Sam nigdy nie wytrzeźwieję
Z Waldemarem Krajewskim, terapeutą uzależnień, rozmawia Józef Augustyn SJ
Od wielu lat pomaga Pan ludziom uzależnionym, między innymi od alkoholu. Czym różni się od alkoholizmu tak zwane zwykłe pijaństwo?
Krótko można ująć to tak: pijak pije, bo lubi, alkoholik, bo musi. Pijak ma ochotę napić się w towarzystwie, alkoholik musi się napić - w towarzystwie lub bez - by zmienić swój stan emocjonalny, by uciec od emocji i uczuć, z którymi sobie nie radzi. Granica między pijaństwem a alkoholizmem jest jednak bardzo cienka, wręcz niewidoczna. Tak naprawdę trudno powiedzieć, kiedy pijak staje się alkoholikiem, kiedy przekracza tę granicę. To sprawa bardzo indywidualna i u każdego wygląda inaczej. Najlepiej więc w ogóle nie pić.
To bardzo wymagające postawienie sprawy. Kiedy na pewno mamy do czynienia z chorobą alkoholową?
Jest wiele jej symptomów. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na sposób picia, na przykład łapczywość w piciu alkoholu, ponaglanie w towarzystwie, by rozlać następną "kolejkę", wypijanie dużych ilości alkoholu, duża tolerancja na alkohol.
Dlaczego alkohol jest "zły"?
Alkohol nie podlega ocenie moralnej, jest obojętny. Dla niektórych wypicie lampki wina jest czymś naturalnym, dla innych to wkroczenie na drogę uzależnienia. Alkohol jest natomiast szkodliwy. Szkodzi przede wszystkim naszemu zdrowiu. Często jest przyczyną cukrzycy, powoduje wylewy, zawały... Skrzywia też ludzkie myślenie. Człowiek przestaje być sobą. Alkohol zmienia ludzkie emocje. Stajemy się agresywni, co w skrajnych przypadkach prowadzi do przemocy i patologii. Bardzo często przestępstwa popełniane są pod wpływem alkoholu. Alkohol niszczy również świat ludzkich uczuć. Niejako je "zamraża". Nie potrafimy wówczas kochać, nie potrafimy przebaczać, niczego nie czujemy, wszystko wkoło staje się obojętne. Niszczymy przez to nasze rodziny i w ogóle relacje międzyludzkie.
Alkohol to także zniewolenie duchowe, które oddziela nas od Boga. Pochłania nasz świat moralny i duchowy, świat naszych wartości. Odchodzimy od Boga, ponieważ boimy się Jego kary, nie wierzymy w Jego miłość i przebaczenie.
Dlaczego ludzie nadużywają alkoholu?
Ponieważ nie akceptują siebie i swojego życia. Jak mówiłem, nie potrafią w dojrzały sposób radzić sobie z emocjami i uciekają w iluzję. Uciekają od cierpienia w świat, który wydaje się im lepszy niż rzeczywistość. Alkohol staje się na przykład ucieczką przed samotnością. Teraz, kiedy otworzyły się granice państw, coraz więcej mówi się na temat picia Polaków chociażby w Wielkiej Brytanii. Mąż wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu pracy. Styka się tam z inną rzeczywistością, nie potrafi sobie z nią poradzić, tęskni za domem i zaczyna pić. Kobieta zostaje w kraju sama i pije, bo czuje się samotna.
Nadużywanie alkoholu to także kwestia pewnych wzorców wyniesionych z domu rodzinnego. Jeżeli w domu alkohol jest "celebrowany" przy okazji wszystkich rodzinnych uroczystości i świąt, staje się to sygnałem dla najmłodszych, że jest ważny. I dzieci później powielają te wzorce w swoim dorosłym życiu. Młodzież sięga po alkohol także dlatego, że chce naśladować dorosłych. Nadużywaniu alkoholu sprzyja też tak zwana kultura picia, która ostatnimi czasy zmieniła się w Polsce. Można powiedzieć, że tworzy się kultura "picia na co dzień". Pijemy coraz więcej już nie tylko z okazji świąt, ale także w dzień powszedni - w ogródkach piwnych, podczas grillowania, na różnych festynach... Alkohol pojawia się praktycznie wszędzie.
Czy kobiety i mężczyźni piją z tych samych powodów?
Myślę, że kierują nimi te same motywy. Można natomiast zwrócić uwagę na sposób picia. Mężczyźni piją w towarzystwie, niejako na zewnątrz, kobiety - w samotności, skrycie, wstydząc się tego z racji swojej kobiecości. Picie kobiet jest bowiem społecznie bardziej napiętnowane. Zauważmy, że kiedy ulicą idzie pijany mężczyzna, praktycznie nie zwracamy na niego uwagi. Pijana kobieta rzuca się w oczy, bulwersuje.
Powiedział Pan, że dla jednych lampka wina jest czymś naturalnym, dla innych może to być początek uzależnienia. Od czego to zależy?
Od wielu czynników. Skłonności do uzależnień można odziedziczyć po którymś z rodziców. Chorobie alkoholowej sprzyja też wczesna inicjacja alkoholowa. Dzieci dwunasto-, trzynastoletnie, które sięgają po alkohol, bardzo szybko - w ciągu zaledwie kilku miesięcy - mogą się uzależnić. Nie radzą sobie z emocjami, nie potrafią dojrzewać w sposób naturalny i skracają sobie drogę. Inaczej wygląda to u dwudziestolatków. Ci już bardziej potrafią radzić sobie z emocjami, co nie znaczy, że są wolni od uzależnień.
Mówił Pan też o "kulturze picia". Rzeczywiście w ciągu ostatnich dziesięcioleci zmieniła się. Inaczej przecież piło się w naszym kraju w czasach komunizmu.
W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych w Polsce, czy w ogóle w krajach bloku wschodniego, spożywano przede wszystkim tak zwany mocny alkohol - wódkę.
Rozmawiałem kiedyś z Rosjanką, która studiowała za czasów Breżniewa. Opowiadała, że picie na studiach było "chlebem powszednim". Ludzie nie widzieli dla siebie perspektyw i topili tę beznadzieję w alkoholu.
W Rosji nadal wódkę pije się jak oranżadę, szklankami. Jest to zarówno spadek po komunizmie, jak też szukanie zapomnienia w beznadziejnej sytuacji społecznej. Komuna rozpijała naród, bo uzależnionymi łatwiej manipulować. Jako młody chłopak miałem praktyki zawodowe w różnych miejscach i doświadczyłem tego. Alkohol rozdawano w zakładach pracy przy okazji różnych uroczystości. W kopalniach na Barbórkę każdy górnik otrzymywał pół litra. Wódkę pili wszyscy - od dyrektora po szeregowego pracownika.
Dziś to się zmienia i na wzór Zachodu więcej pije się u nas piwa, wina i tak zwanych drinków. Drinkując, można wypić nawet dwie butelki dziennie, nie mając świadomości picia. Kiedyś panowie siadali do "flaszki" ze słoikiem ogórków i to było konkretne picie. Teraz sączy się alkohol niejednokrotnie przez cały dzień, nigdy nie jest się trzeźwym, a jednocześnie ma się błędne przekonanie, że się nie pije, bo przecież drinki to nie czysta wódka. Kobiety spotykają się, zamawiają kolorowe alkohole, ale przecież "nie piją wódy jak chłopy", więc wszystko jest w prządku. Tylko że te drinki czynią w organizmie takie samo spustoszenie jak czysty alkohol. Dlatego ta zmiana kultury picia jest bardzo niebezpieczna, bo picie staje się niejawne, zakamuflowane.
W ten sposób piją też dzieci i młodzież. Zaczynają w wieku dwunastu, trzynastu czy czternastu lat od piwa i nie mają świadomości, że - jak wspomniałem - wystarczy kilka miesięcy, by się uzależnić. Alkohol to dla nich środek do bycia dorosłym. Dzieci naśladują rodziców i wychowawców. Klimat alkoholowy otoczenia sprawia, że niejako przyzwyczajane są do alkoholu. Drogą do tego oswajania z alkoholem jest chociażby "szampan bezalkoholowy" czy "piwo bezalkoholowe". Przyznam, że to mnie przeraża, bo nie powinno być czegoś takiego jak szampan czy piwo dla dzieci. Kto to wymyślił i po co? Po to, by nas jak najszybciej wprowadzić w świat alkoholu. To tylko kwestia czasu, kiedy dziecko, które na sylwestra pije szampana bezalkoholowego, sięgnie po ten z procentami. W każdym razie bardzo szybko będzie chciało to zrobić. Jest w tym coś diabelskiego.
Za przemysłem alkoholowym stoją wielkie pieniądze.
I dlatego producentom zależy, by coraz więcej osób i coraz wcześniej sięgało po alkohol.
Jaka jest skala picia w Polsce?
W roku 2010 według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych statystycznie na jednego Polaka, bez względu na wiek, przypadało ponad dziewięć litrów czystego spirytusu plus trzydzieści procent alkoholu nierejestrowanego, bez banderoli, czyli na przykład przywiezionego zza granicy lub wyprodukowanego w warunkach domowych samodzielnie. W ciągu pięciu ostatnich lat ilość spożywanego alkoholu na jedną osobę wzrosła bodajże o trzy litry. To bardzo dużo, a tendencja ta jest, niestety, wzrostowa.
A to sprzyja zagrożeniom chorobą alkoholową - chorobą, która jest demokratyczna, nie wybiera swoich ofiar. Dotyczy ona wszystkich grup społecznych: młodych i starych, wykształconych i niewykształconych, świeckich i zakonnych, biednych i bogatych, tych na stanowiskach i prostych robotników.
Ile jest osób uzależnionych w Polsce?
Dokładnych statystyk nie znam. Mówi się o dwóch milionach. Ta liczba dotyczy jednak tylko osób zarejestrowanych. Tymczasem trzeba by wziąć pod uwagę także ludzi uzależnionych, którzy nie chcą się leczyć, więc nie podlegają też rejestracji.
Osoba zarejestrowana jest uznawana za alkoholika do końca życia?
Alkoholikiem jest się do końca życia: albo czynnym, albo trzeźwym. To choroba nieuleczalna i często śmiertelna. Nie ma znaczenia, jak długo jest się trzeźwym. Bywa, że po dwudziestu, trzydziestu latach abstynencji ktoś sięga po kieliszek i następuje nawrót choroby.
Co ma zrobić żona, której mąż pije?
Przede wszystkim ważne jest dostrzeżenie choroby, poznanie jej i zmierzenie się z nią. Im wcześniej, tym lepiej. Najpierw trzeba się nauczyć stwarzania mężowi dyskomfortu picia.
To znaczy?
Po pierwsze, nie kupować alkoholu i nie trzymać go w domu, jeśli oczywiście zależy to od żony. Po drugie, nie tolerować alkoholu i picia męża. Jeśli pije, to niech sobie sam gotuje, pierze i prasuje. Jeśli to nie pomoże, prosić, żeby zaczął się leczyć. Niestety, prośby zazwyczaj są mało skuteczne, ale warto próbować. W zaawansowanym stadium choroby trzeba zwrócić się o pomoc do instytucji państwowych - przychodni odwykowych i sądu - o zastosowanie przymusu leczenia.
I trzeba chronić siebie i dzieci. Dzieci w przypadku choroby alkoholowej ojca są bardzo zagrożone przemocą. Kościół dopuszcza nawet separację małżonków ze względu na picie jednego z nich. Kobieta ma obowiązek chronić siebie i dzieci, a nie trwać w toksycznym związku. Czasem warto nawet wyprowadzić się z domu, by mąż poczuł konsekwencje swojego picia. Być może wówczas się zreflektuje i zacznie się leczyć.
Bardzo radykalnie stawia Pan sprawę.
Uzależnionemu picie musi stwarzać coraz więcej problemów. To on musi poczuć konsekwencje swojego picia, a nie jego rodzina. Mądra miłość współmałżonka może mu w tym pomóc - w dojściu do granic cierpienia. Alkoholik musi jak najszybciej sięgnąć dna. Wówczas jest szansa, że się z tego dna podniesie. Znam wiele przypadków, kiedy kobieta podjęła tak radykalne kroki, by ratować męża alkoholika: przestała mu gotować, prać, chronić go przed skutkami picia, w końcu wyprowadziła się z domu. Nieraz to pomaga. Mężczyzna zostaje sam, dochodzi do dna swojej psychicznej i moralnej nędzy i podnosi się.
Taka mądra miłość jest jednak trudna. Nie zawsze też te radykalne środki są skuteczne. Znam także przypadki, kiedy żona wyprowadziła się z domu, zabrała dzieci, a mąż został sam i zapił się na śmierć. Nie ma więc reguły i zawsze jest to sprawa indywidualna.
Co powinien robić mąż, kiedy pije żona?
To samo: prosić, perswadować, przekonywać do leczenia, wspierać. Dla mężczyzny jest to bardzo trudne i, niestety, wielu tego nie potrafi. Dziewięćdziesiąt procent żon zostaje z mężami alkoholikami, a dziewięćdziesiąt procent mężów odchodzi od pijącej żony. To oczywiście może okazać się dla kobiety impulsem do zmiany, ale może też ją pogrążyć. Dlatego ważne, by mężczyźni w takiej sytuacji okazywali swoim żonom cierpliwość i miłość. Choroba alkoholowa to choroba uczuć. Często źródłem problemów staje się brak miłości właśnie. Najlepszą terapią jest więc terapia miłości.
Alkoholicy, których wspierają najbliżsi, mają dla kogo wyzdrowieć. Trudno natomiast pomóc pijącym osobom samotnym. Samotność w takim przypadku jest bardzo niszcząca: ludzie się izolują od bliskich i przyjaciół, popadają w choroby psychiczne, bywa, że popełniają samobójstwo. Ciężko znaleźć im motywację do trzeźwienia, a to właśnie jest podstawa. Nie jest problemem, jak mam wyjść z alkoholizmu, bo sposobów na trzeźwienie jest wiele. Gorzej jest ze znalezieniem motywacji - dlaczego mam być trzeźwy. I tu ważny jest drugi człowiek. Mam koleżankę, alkoholiczkę, która w swoim świadectwie zawsze powtarzała: "Sama mogłam pić, sama nigdy nie wytrzeźwieję".
Wybór środków pomocy i podjęcie decyzji przez współmałżonka jest bardzo trudne i wymaga głębokiego namysłu oraz modlitwy. Ważne jednak, by starać się tworzyć ów dyskomfort picia.
Od czego zaczyna się proces leczenia?
Podstawowy krok to uznanie, że jest się chorym i że zostało się pokonanym przez alkohol. Pierwszy krok Anonimowych Alkoholików to uznanie swojej bezsilności wobec choroby. Zresztą jest to fundamentalne w przypadku każdego uzależnienia.
Zrobienie tego kroku nie jest jednak łatwe.
To prawda. Im więcej dana osoba ma tak zwanej wiedzy ogólnej, im bardziej jest wykształcona, tym trudniej uznać jej swoje uzależnienie. Trudno pomóc prawnikom, ludziom świata kultury i biznesu, osobom na stanowiskach, ponieważ mają bardzo rozbudowane ego, wręcz "napompowane". Tymczasem, by uznać swoją chorobę, trzeba pokonać swoje "ja", trzeba przyznać, że zostało się pokonanym przez alkohol. Może najtrudniej przychodzi to księżom, zakonnikom, lekarzom, bo to oni - jak się im wydaje - pomagają i uzdrawiają innych. Jak więc uznać, że samemu potrzebuje się radykalnej pomocy? A właśnie dopiero, kiedy uznamy naszą bezsilność, można iść dalej.
Jaki jest kolejny krok na drodze do trzeźwości?
Kolejny krok to szukanie pomocy. To, że jestem bezsilny, nie znaczy, że jestem bezradny. Mogę zwrócić się o pomoc do kogoś, kto jest silniejszy ode mnie - do drugiego człowieka, do Boga.
W procesie leczenia ważne jest także poznanie choroby alkoholowej i mechanizmów jej działania. Trzeba ją rozbroić jak granat, rozłożyć na czynniki pierwsze. Alkoholik musi wiedzieć, że jego choroba dotyczy przede wszystkim sfery uczuć. Musi na nowo odkryć swoje "zamrożone" - jak mówiłem - uczucia: nazwać je po imieniu, dowiedzieć się, co je wyzwala, a w perspektywie przejąć nad nimi kontrolę. To oczywiście wymaga czasu i terapii.
W procesie trzeźwienia kolejny istotny krok to nawrócenie, powrót do Boga. Trzeba zrobić rachunek sumienia, uznać swój grzech, pojednać się z Bogiem i bliźnimi, przeprosić, samemu przebaczyć i zadośćuczynić. Alkoholik musi zmienić swój dotychczasowy sposób postępowania. Bez tego nadal będzie myślał po staremu, w dalszym ciągu nie będzie sobie radził z emocjami, a to będzie prowadzić do agresji, manipulowania bliskimi i kontrolowania innych.
Alkoholik abstynent może być gorszy od alkoholika pijącego.
Oczywiście, ponieważ wydaje mu się, że skoro nie pije, to wszystko jest w porządku. Znam takie przypadki, że żona odeszła od męża alkoholika właśnie wtedy, gdy przestał pić. Dlaczego? Bo nie dało się z nim żyć. Nic nie robił z sobą i ze swoim życiem. Przestaje pić, ale dalej ma mentalność alkoholika. W jego świecie psychicznym nic się nie zmienia. Wzrasta w nim tylko poczucie żalu: "Dlaczego mnie nie kochają? Przecież przestałem pić", a brakuje skruchy, pokory, świadomości wyrządzonych krzywd i zadośćuczynienia. Bez zmiany postawy każda droga to droga na skróty, która w większości przypadków prowadzi z powrotem do picia.
Pomaga Pan ludziom uzależnionym, stosując wypracowaną przez siebie metodę.
Kiedyś słyszałem, że ta terapia jest dobra, która jest skuteczna. I to moim zdaniem jest bardzo prawdziwe, ponieważ nie ma jednej terapii dla wszystkich, takiej, która w każdym przypadku będzie skuteczna. Wychodzenie z uzależnień to droga indywidualna. Trzeba poznać pewne mechanizmy funkcjonujące w przypadku danej osoby. Moja metoda poznania ich to agroterapia.
Dlaczego "agro"?
Ponieważ osoby uzależnione często wstydzą się iść do ośrodka odwykowego. Chciałyby coś ze sobą zrobić, ale boją się instytucji i zdemaskowania. Czasami po prostu trzeba je pchnąć, sprowokować do leczenia. Przyjeżdżają do mnie na wypoczynek agroturystyczny, a nie na odwyk. Kiedy więc jadą do mnie, mogą w swoim środowisku o tym otwarcie mówić: "Jadę wypocząć".
To bardzo miłosierne. W ten sposób na początku leczenia pozwala się im na pewien unik.
Najważniejsze, by przyniosło to oczekiwane rezultaty. Bo kiedy ktoś przyjedzie na wypoczynek, przy okazji dowie się czegoś o swojej chorobie. Kilkudniowy pobyt u mnie oczywiście nie uleczy, ale może pomóc oswoić się z sytuacją. Często po takim właśnie "oswojeniu" uzależnieni idą na leczenie. Ostatnio była u mnie kobieta, która od trzydziestu lat piła. Wyjechała zapłakana, ale szczęśliwa. Uświadomiła sobie, że jest alkoholiczką, i teraz chodzi na terapię w poradni odwykowej.
Osoby uzależnione, które przyjeżdżają do mnie, uczą się także, jak radzić sobie ze swoją chorobą od strony praktycznej, jak z nią żyć na co dzień. Mieszkają u mnie, pomagają w gotowaniu, sprzątają, codziennie chodzą ze mną do kościoła. Takie kontakty sprzyjają poznaniu i komunikacji. A jednocześnie każdego dnia rozmawiam i pracuję z daną osobą zgodnie z dwunastoma krokami Anonimowych Alkoholików, tyle że nie w grupie, a indywidualnie.
W procesie terapii ważne jest uwzględnienie człowieka jako całości. Uzależnienie dotyka bowiem wszystkich jego sfer. Fizycznej, bo uzależnione jest ciało; psychicznej, bo zmianie ulegają emocje; w sferze społecznej uzależnienie wpływa na relacje z innymi ludźmi, a w sferze duchowej na wartości. I właśnie te cztery płaszczyzny trzeba uzdrowić: w sferze fizycznej przez całkowitą abstynencję, w sferze psychicznej przez uporządkowanie emocji, w sferze społecznej przez uzdrowienie relacji, a w sferze duchowej przez nawrócenie.
Agroterapię prowadzi Pan w górach u siebie w domu?
Tak. Osoby, które przyjeżdżają na agroterapię, mieszkają ze mną i z moją rodziną. W takich domowych warunkach czują się bardziej swobodnie, łatwiej też "rozbrajać" ich mechanizmy obronne. Poza tym czują atmosferę domową, a to pomaga im wejść w świat swoich "zamrożonych" uczuć.
Nie ma tej szpitalnej aury białych kafelków.
Jest za to kominek i rodzinne ciepło. W takich warunkach ludzie szybko się otwierają. Nieraz sami są zdziwieni, że tak szybko.
Ile osób może Pan jednorazowo przyjąć?
Jedną, najwyżej dwie. To terapia indywidualna, wymagająca czasu. Ludzie przyjeżdżają do mnie ze swoim problemem i chcą czuć, że ten problem jest dla mnie ważny, że poświęcam im czas. U źródeł ich uzależnień jest przecież brak miłości, akceptacji i zainteresowania. Jeśli więc okaże się im zainteresowanie, troskę i miłość, odzyskują swoją godność i znajdują motywację do wychodzenia z uzależnienia.
Czy pomaga Pan tylko uzależnionym od alkoholu?
Nie. Ostatnio coraz częściej przyjeżdżają do mnie osoby uzależnione od jedzenia i seksu. Muszę przyznać, że skala tych uzależnień jest zatrważająco duża, natomiast nie ma w społeczeństwie świadomość tego problemu. O tym dopiero zaczyna się mówić.
Jak odnajduje się w tym Pańska rodzina?
Swoją działalność prowadzę już od dwudziestu lat. Żona pomaga mi i wspiera mnie. Razem organizujemy też rekolekcje w ośrodkach odwykowych czy prelekcje na temat trzeźwości dla młodzieży. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwa lata szukałem kogoś, kto razem ze mną chciałby mówić w ośrodkach odwykowych o Jezusie. Pierwsze rekolekcje odbyły się w 1995 roku, w Gorzycach na Śląsku, gdzie do dziś są regularnie organizowane co dwa miesiące. Rekolekcje prowadzimy też w innych miastach: w Krakowie, w Łomży, w Suwałkach.
A Państwa dzieci?
Mamy dwóch synów: dwudziestodwuletniego i piętnastoletniego. Synowie wychowali się w tym, więc dla nich w agroterapii nie ma niczego dziwnego. Myślę, że dzięki temu są bardziej wrażliwi na cierpienie drugiego człowieka. Starszy syn studiuje nawet resocjalizację. W przyszłości chce moją działalność kontynuować i rozwijać.
Jest Pan bardzo zaangażowany w pomoc osobom uzależnionym: okazuje im Pan wiele troski, czasu, serca. Spontanicznie rodzi się pytanie o powody tego zaangażowania.
Ja sam jestem osobą uzależnioną. Jestem alkoholikiem. W zeszłym roku minęło dwadzieścia lat, odkąd zaczął się mój proces trzeźwienia. Bo to jest proces, który nadal trwa. Sam więc to przeżyłem - przeżywam i wiem, jak cierpi osoba uzależniona. To jest moje główne źródło wiedzy o alkoholizmie i metodach leczenia.
Nie chcę się usprawiedliwiać, bo przeszłość mnie nie tłumaczy, ale daje mi głębokie zrozumienie siebie. Gdy miałem trzynaście lat, mój ojciec pił z moim trenerem, a ja piłem z moimi kolegami, naśladując dorosłych. W siedemnastym roku życia byłem już alkoholikiem. Dzisiaj nie mam żalu do nikogo, ale wiem, jak ważna jest odpowiedzialność rodziców i wychowawców. Moi synowie nie piją. Celowo to podkreślam, aby pokazać, jak istotne jest środowisko rodzinne w wychowaniu dzieci.
Pan mówi: "Jestem alkoholikiem", choć już od dwudziestu lat nie pije. W grupach Anonimowych Alkoholików jej członkowie także w ten sposób się przedstawiają. Skąd zwyczaj tego nieustannego przypominania światu o tym? Czy to jest potrzebne?
Światu może nie, ale sobie tak. Światu nie muszę o tym przypominać i mówię o swoim uzależnieniu, tylko jeśli potrzebne jest moje świadectwo. Natomiast sobie muszę to powtarzać codziennie, bo muszę nieustannie o mojej chorobie pamiętać. Wspominałem już wcześniej, że alkoholikiem jest się do końca życia. Nie piję dwadzieścia lat, ale tak naprawdę jeden kieliszek dzieli mnie od tego, który dopiero wchodzi na drogę abstynencji. Dlatego codziennie sięgam po Dwadzieścia cztery godziny. To książeczka, w której zawarte są myśli na każdy dzień dla trzeźwiejących alkoholików.
Jezus powiedział do paralityka: Wstań, weź swoje nosze i chodź (J 5, 8). Dla mnie tymi noszami jest choroba alkoholowa. To, co mogło być moim przekleństwem, stało się błogosławieństwem, bo kiedy wszedłem na drogę trzeźwości, wszedłem też na drogę rozwoju duchowego. W 1994 roku pierwszy raz przyjechałem na rekolekcje ignacjańskie do Czechowic-Dziedzic, by bliżej poznać świat modlitwy. Miałem za sobą trzy lata trzeźwości, ale moje życie modlitewne i sfera duchowa były zaniedbane. I tak zaczęło się moje nawrócenie. Za to dziękuję Panu Bogu.
Nie napawa mnie dumą to, co robiłem w przeszłości, ale nie wstydzę się tego, kim jestem, bo dzięki temu także pomagam innym.
Jest Panu łatwiej pomagać, bo z autopsji zna Pan mechanizmy obronne stosowane przez uzależnionych.
Trudno oszukać trzeźwiejącego alkoholika. Ja po prostu widzę pewne chwyty już "na dzień dobry": magiczne zapewnienia, obietnice bez pokrycia, zaprzeczenia. W przeszłości robiłem to samo. Widzę także, kiedy u osoby uzależnionej proces trzeźwienia się zatrzymuje. Ktoś w dalszym ciągu nie pije, ale jest to już tylko abstynencja, a nie trzeźwość. Brakuje zmiany mentalności i postawy życiowej. Jako terapeuta, ale też jako właśnie alkoholik Waldek, rozpoznaję tych, którzy trzeźwieją, i tych, którzy są abstynentami. Tylko że bycie abstynentem to za mało.
Nie wierzy Pan w prawdziwe wyjście z uzależnienia bez zmiany życia.
Bez tego człowiek z jednego uzależnienia popada w inne. To mechanizm kompensacji. Alkoholik przestaje pić, ale staje się pracoholikiem, seksoholikiem, uzależnionym od Internetu, jedzenia czy czegokolwiek innego. Jest więc abstynentem, ale nie jest trzeźwy. Trzeźwość to głębsza świadomość siebie, przemiana życia i wartości. To po prostu nawrócenie.
źródło: Opoka - "Laboratorium wiary i kultury"
Od wielu lat pomaga Pan ludziom uzależnionym, między innymi od alkoholu. Czym różni się od alkoholizmu tak zwane zwykłe pijaństwo?
Krótko można ująć to tak: pijak pije, bo lubi, alkoholik, bo musi. Pijak ma ochotę napić się w towarzystwie, alkoholik musi się napić - w towarzystwie lub bez - by zmienić swój stan emocjonalny, by uciec od emocji i uczuć, z którymi sobie nie radzi. Granica między pijaństwem a alkoholizmem jest jednak bardzo cienka, wręcz niewidoczna. Tak naprawdę trudno powiedzieć, kiedy pijak staje się alkoholikiem, kiedy przekracza tę granicę. To sprawa bardzo indywidualna i u każdego wygląda inaczej. Najlepiej więc w ogóle nie pić.
To bardzo wymagające postawienie sprawy. Kiedy na pewno mamy do czynienia z chorobą alkoholową?
Jest wiele jej symptomów. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na sposób picia, na przykład łapczywość w piciu alkoholu, ponaglanie w towarzystwie, by rozlać następną "kolejkę", wypijanie dużych ilości alkoholu, duża tolerancja na alkohol.
Dlaczego alkohol jest "zły"?
Alkohol nie podlega ocenie moralnej, jest obojętny. Dla niektórych wypicie lampki wina jest czymś naturalnym, dla innych to wkroczenie na drogę uzależnienia. Alkohol jest natomiast szkodliwy. Szkodzi przede wszystkim naszemu zdrowiu. Często jest przyczyną cukrzycy, powoduje wylewy, zawały... Skrzywia też ludzkie myślenie. Człowiek przestaje być sobą. Alkohol zmienia ludzkie emocje. Stajemy się agresywni, co w skrajnych przypadkach prowadzi do przemocy i patologii. Bardzo często przestępstwa popełniane są pod wpływem alkoholu. Alkohol niszczy również świat ludzkich uczuć. Niejako je "zamraża". Nie potrafimy wówczas kochać, nie potrafimy przebaczać, niczego nie czujemy, wszystko wkoło staje się obojętne. Niszczymy przez to nasze rodziny i w ogóle relacje międzyludzkie.
Alkohol to także zniewolenie duchowe, które oddziela nas od Boga. Pochłania nasz świat moralny i duchowy, świat naszych wartości. Odchodzimy od Boga, ponieważ boimy się Jego kary, nie wierzymy w Jego miłość i przebaczenie.
Dlaczego ludzie nadużywają alkoholu?
Ponieważ nie akceptują siebie i swojego życia. Jak mówiłem, nie potrafią w dojrzały sposób radzić sobie z emocjami i uciekają w iluzję. Uciekają od cierpienia w świat, który wydaje się im lepszy niż rzeczywistość. Alkohol staje się na przykład ucieczką przed samotnością. Teraz, kiedy otworzyły się granice państw, coraz więcej mówi się na temat picia Polaków chociażby w Wielkiej Brytanii. Mąż wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu pracy. Styka się tam z inną rzeczywistością, nie potrafi sobie z nią poradzić, tęskni za domem i zaczyna pić. Kobieta zostaje w kraju sama i pije, bo czuje się samotna.
Nadużywanie alkoholu to także kwestia pewnych wzorców wyniesionych z domu rodzinnego. Jeżeli w domu alkohol jest "celebrowany" przy okazji wszystkich rodzinnych uroczystości i świąt, staje się to sygnałem dla najmłodszych, że jest ważny. I dzieci później powielają te wzorce w swoim dorosłym życiu. Młodzież sięga po alkohol także dlatego, że chce naśladować dorosłych. Nadużywaniu alkoholu sprzyja też tak zwana kultura picia, która ostatnimi czasy zmieniła się w Polsce. Można powiedzieć, że tworzy się kultura "picia na co dzień". Pijemy coraz więcej już nie tylko z okazji świąt, ale także w dzień powszedni - w ogródkach piwnych, podczas grillowania, na różnych festynach... Alkohol pojawia się praktycznie wszędzie.
Czy kobiety i mężczyźni piją z tych samych powodów?
Myślę, że kierują nimi te same motywy. Można natomiast zwrócić uwagę na sposób picia. Mężczyźni piją w towarzystwie, niejako na zewnątrz, kobiety - w samotności, skrycie, wstydząc się tego z racji swojej kobiecości. Picie kobiet jest bowiem społecznie bardziej napiętnowane. Zauważmy, że kiedy ulicą idzie pijany mężczyzna, praktycznie nie zwracamy na niego uwagi. Pijana kobieta rzuca się w oczy, bulwersuje.
Powiedział Pan, że dla jednych lampka wina jest czymś naturalnym, dla innych może to być początek uzależnienia. Od czego to zależy?
Od wielu czynników. Skłonności do uzależnień można odziedziczyć po którymś z rodziców. Chorobie alkoholowej sprzyja też wczesna inicjacja alkoholowa. Dzieci dwunasto-, trzynastoletnie, które sięgają po alkohol, bardzo szybko - w ciągu zaledwie kilku miesięcy - mogą się uzależnić. Nie radzą sobie z emocjami, nie potrafią dojrzewać w sposób naturalny i skracają sobie drogę. Inaczej wygląda to u dwudziestolatków. Ci już bardziej potrafią radzić sobie z emocjami, co nie znaczy, że są wolni od uzależnień.
Mówił Pan też o "kulturze picia". Rzeczywiście w ciągu ostatnich dziesięcioleci zmieniła się. Inaczej przecież piło się w naszym kraju w czasach komunizmu.
W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych w Polsce, czy w ogóle w krajach bloku wschodniego, spożywano przede wszystkim tak zwany mocny alkohol - wódkę.
Rozmawiałem kiedyś z Rosjanką, która studiowała za czasów Breżniewa. Opowiadała, że picie na studiach było "chlebem powszednim". Ludzie nie widzieli dla siebie perspektyw i topili tę beznadzieję w alkoholu.
W Rosji nadal wódkę pije się jak oranżadę, szklankami. Jest to zarówno spadek po komunizmie, jak też szukanie zapomnienia w beznadziejnej sytuacji społecznej. Komuna rozpijała naród, bo uzależnionymi łatwiej manipulować. Jako młody chłopak miałem praktyki zawodowe w różnych miejscach i doświadczyłem tego. Alkohol rozdawano w zakładach pracy przy okazji różnych uroczystości. W kopalniach na Barbórkę każdy górnik otrzymywał pół litra. Wódkę pili wszyscy - od dyrektora po szeregowego pracownika.
Dziś to się zmienia i na wzór Zachodu więcej pije się u nas piwa, wina i tak zwanych drinków. Drinkując, można wypić nawet dwie butelki dziennie, nie mając świadomości picia. Kiedyś panowie siadali do "flaszki" ze słoikiem ogórków i to było konkretne picie. Teraz sączy się alkohol niejednokrotnie przez cały dzień, nigdy nie jest się trzeźwym, a jednocześnie ma się błędne przekonanie, że się nie pije, bo przecież drinki to nie czysta wódka. Kobiety spotykają się, zamawiają kolorowe alkohole, ale przecież "nie piją wódy jak chłopy", więc wszystko jest w prządku. Tylko że te drinki czynią w organizmie takie samo spustoszenie jak czysty alkohol. Dlatego ta zmiana kultury picia jest bardzo niebezpieczna, bo picie staje się niejawne, zakamuflowane.
W ten sposób piją też dzieci i młodzież. Zaczynają w wieku dwunastu, trzynastu czy czternastu lat od piwa i nie mają świadomości, że - jak wspomniałem - wystarczy kilka miesięcy, by się uzależnić. Alkohol to dla nich środek do bycia dorosłym. Dzieci naśladują rodziców i wychowawców. Klimat alkoholowy otoczenia sprawia, że niejako przyzwyczajane są do alkoholu. Drogą do tego oswajania z alkoholem jest chociażby "szampan bezalkoholowy" czy "piwo bezalkoholowe". Przyznam, że to mnie przeraża, bo nie powinno być czegoś takiego jak szampan czy piwo dla dzieci. Kto to wymyślił i po co? Po to, by nas jak najszybciej wprowadzić w świat alkoholu. To tylko kwestia czasu, kiedy dziecko, które na sylwestra pije szampana bezalkoholowego, sięgnie po ten z procentami. W każdym razie bardzo szybko będzie chciało to zrobić. Jest w tym coś diabelskiego.
Za przemysłem alkoholowym stoją wielkie pieniądze.
I dlatego producentom zależy, by coraz więcej osób i coraz wcześniej sięgało po alkohol.
Jaka jest skala picia w Polsce?
W roku 2010 według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych statystycznie na jednego Polaka, bez względu na wiek, przypadało ponad dziewięć litrów czystego spirytusu plus trzydzieści procent alkoholu nierejestrowanego, bez banderoli, czyli na przykład przywiezionego zza granicy lub wyprodukowanego w warunkach domowych samodzielnie. W ciągu pięciu ostatnich lat ilość spożywanego alkoholu na jedną osobę wzrosła bodajże o trzy litry. To bardzo dużo, a tendencja ta jest, niestety, wzrostowa.
A to sprzyja zagrożeniom chorobą alkoholową - chorobą, która jest demokratyczna, nie wybiera swoich ofiar. Dotyczy ona wszystkich grup społecznych: młodych i starych, wykształconych i niewykształconych, świeckich i zakonnych, biednych i bogatych, tych na stanowiskach i prostych robotników.
Ile jest osób uzależnionych w Polsce?
Dokładnych statystyk nie znam. Mówi się o dwóch milionach. Ta liczba dotyczy jednak tylko osób zarejestrowanych. Tymczasem trzeba by wziąć pod uwagę także ludzi uzależnionych, którzy nie chcą się leczyć, więc nie podlegają też rejestracji.
Osoba zarejestrowana jest uznawana za alkoholika do końca życia?
Alkoholikiem jest się do końca życia: albo czynnym, albo trzeźwym. To choroba nieuleczalna i często śmiertelna. Nie ma znaczenia, jak długo jest się trzeźwym. Bywa, że po dwudziestu, trzydziestu latach abstynencji ktoś sięga po kieliszek i następuje nawrót choroby.
Co ma zrobić żona, której mąż pije?
Przede wszystkim ważne jest dostrzeżenie choroby, poznanie jej i zmierzenie się z nią. Im wcześniej, tym lepiej. Najpierw trzeba się nauczyć stwarzania mężowi dyskomfortu picia.
To znaczy?
Po pierwsze, nie kupować alkoholu i nie trzymać go w domu, jeśli oczywiście zależy to od żony. Po drugie, nie tolerować alkoholu i picia męża. Jeśli pije, to niech sobie sam gotuje, pierze i prasuje. Jeśli to nie pomoże, prosić, żeby zaczął się leczyć. Niestety, prośby zazwyczaj są mało skuteczne, ale warto próbować. W zaawansowanym stadium choroby trzeba zwrócić się o pomoc do instytucji państwowych - przychodni odwykowych i sądu - o zastosowanie przymusu leczenia.
I trzeba chronić siebie i dzieci. Dzieci w przypadku choroby alkoholowej ojca są bardzo zagrożone przemocą. Kościół dopuszcza nawet separację małżonków ze względu na picie jednego z nich. Kobieta ma obowiązek chronić siebie i dzieci, a nie trwać w toksycznym związku. Czasem warto nawet wyprowadzić się z domu, by mąż poczuł konsekwencje swojego picia. Być może wówczas się zreflektuje i zacznie się leczyć.
Bardzo radykalnie stawia Pan sprawę.
Uzależnionemu picie musi stwarzać coraz więcej problemów. To on musi poczuć konsekwencje swojego picia, a nie jego rodzina. Mądra miłość współmałżonka może mu w tym pomóc - w dojściu do granic cierpienia. Alkoholik musi jak najszybciej sięgnąć dna. Wówczas jest szansa, że się z tego dna podniesie. Znam wiele przypadków, kiedy kobieta podjęła tak radykalne kroki, by ratować męża alkoholika: przestała mu gotować, prać, chronić go przed skutkami picia, w końcu wyprowadziła się z domu. Nieraz to pomaga. Mężczyzna zostaje sam, dochodzi do dna swojej psychicznej i moralnej nędzy i podnosi się.
Taka mądra miłość jest jednak trudna. Nie zawsze też te radykalne środki są skuteczne. Znam także przypadki, kiedy żona wyprowadziła się z domu, zabrała dzieci, a mąż został sam i zapił się na śmierć. Nie ma więc reguły i zawsze jest to sprawa indywidualna.
Co powinien robić mąż, kiedy pije żona?
To samo: prosić, perswadować, przekonywać do leczenia, wspierać. Dla mężczyzny jest to bardzo trudne i, niestety, wielu tego nie potrafi. Dziewięćdziesiąt procent żon zostaje z mężami alkoholikami, a dziewięćdziesiąt procent mężów odchodzi od pijącej żony. To oczywiście może okazać się dla kobiety impulsem do zmiany, ale może też ją pogrążyć. Dlatego ważne, by mężczyźni w takiej sytuacji okazywali swoim żonom cierpliwość i miłość. Choroba alkoholowa to choroba uczuć. Często źródłem problemów staje się brak miłości właśnie. Najlepszą terapią jest więc terapia miłości.
Alkoholicy, których wspierają najbliżsi, mają dla kogo wyzdrowieć. Trudno natomiast pomóc pijącym osobom samotnym. Samotność w takim przypadku jest bardzo niszcząca: ludzie się izolują od bliskich i przyjaciół, popadają w choroby psychiczne, bywa, że popełniają samobójstwo. Ciężko znaleźć im motywację do trzeźwienia, a to właśnie jest podstawa. Nie jest problemem, jak mam wyjść z alkoholizmu, bo sposobów na trzeźwienie jest wiele. Gorzej jest ze znalezieniem motywacji - dlaczego mam być trzeźwy. I tu ważny jest drugi człowiek. Mam koleżankę, alkoholiczkę, która w swoim świadectwie zawsze powtarzała: "Sama mogłam pić, sama nigdy nie wytrzeźwieję".
Wybór środków pomocy i podjęcie decyzji przez współmałżonka jest bardzo trudne i wymaga głębokiego namysłu oraz modlitwy. Ważne jednak, by starać się tworzyć ów dyskomfort picia.
Od czego zaczyna się proces leczenia?
Podstawowy krok to uznanie, że jest się chorym i że zostało się pokonanym przez alkohol. Pierwszy krok Anonimowych Alkoholików to uznanie swojej bezsilności wobec choroby. Zresztą jest to fundamentalne w przypadku każdego uzależnienia.
Zrobienie tego kroku nie jest jednak łatwe.
To prawda. Im więcej dana osoba ma tak zwanej wiedzy ogólnej, im bardziej jest wykształcona, tym trudniej uznać jej swoje uzależnienie. Trudno pomóc prawnikom, ludziom świata kultury i biznesu, osobom na stanowiskach, ponieważ mają bardzo rozbudowane ego, wręcz "napompowane". Tymczasem, by uznać swoją chorobę, trzeba pokonać swoje "ja", trzeba przyznać, że zostało się pokonanym przez alkohol. Może najtrudniej przychodzi to księżom, zakonnikom, lekarzom, bo to oni - jak się im wydaje - pomagają i uzdrawiają innych. Jak więc uznać, że samemu potrzebuje się radykalnej pomocy? A właśnie dopiero, kiedy uznamy naszą bezsilność, można iść dalej.
Jaki jest kolejny krok na drodze do trzeźwości?
Kolejny krok to szukanie pomocy. To, że jestem bezsilny, nie znaczy, że jestem bezradny. Mogę zwrócić się o pomoc do kogoś, kto jest silniejszy ode mnie - do drugiego człowieka, do Boga.
W procesie leczenia ważne jest także poznanie choroby alkoholowej i mechanizmów jej działania. Trzeba ją rozbroić jak granat, rozłożyć na czynniki pierwsze. Alkoholik musi wiedzieć, że jego choroba dotyczy przede wszystkim sfery uczuć. Musi na nowo odkryć swoje "zamrożone" - jak mówiłem - uczucia: nazwać je po imieniu, dowiedzieć się, co je wyzwala, a w perspektywie przejąć nad nimi kontrolę. To oczywiście wymaga czasu i terapii.
W procesie trzeźwienia kolejny istotny krok to nawrócenie, powrót do Boga. Trzeba zrobić rachunek sumienia, uznać swój grzech, pojednać się z Bogiem i bliźnimi, przeprosić, samemu przebaczyć i zadośćuczynić. Alkoholik musi zmienić swój dotychczasowy sposób postępowania. Bez tego nadal będzie myślał po staremu, w dalszym ciągu nie będzie sobie radził z emocjami, a to będzie prowadzić do agresji, manipulowania bliskimi i kontrolowania innych.
Alkoholik abstynent może być gorszy od alkoholika pijącego.
Oczywiście, ponieważ wydaje mu się, że skoro nie pije, to wszystko jest w porządku. Znam takie przypadki, że żona odeszła od męża alkoholika właśnie wtedy, gdy przestał pić. Dlaczego? Bo nie dało się z nim żyć. Nic nie robił z sobą i ze swoim życiem. Przestaje pić, ale dalej ma mentalność alkoholika. W jego świecie psychicznym nic się nie zmienia. Wzrasta w nim tylko poczucie żalu: "Dlaczego mnie nie kochają? Przecież przestałem pić", a brakuje skruchy, pokory, świadomości wyrządzonych krzywd i zadośćuczynienia. Bez zmiany postawy każda droga to droga na skróty, która w większości przypadków prowadzi z powrotem do picia.
Pomaga Pan ludziom uzależnionym, stosując wypracowaną przez siebie metodę.
Kiedyś słyszałem, że ta terapia jest dobra, która jest skuteczna. I to moim zdaniem jest bardzo prawdziwe, ponieważ nie ma jednej terapii dla wszystkich, takiej, która w każdym przypadku będzie skuteczna. Wychodzenie z uzależnień to droga indywidualna. Trzeba poznać pewne mechanizmy funkcjonujące w przypadku danej osoby. Moja metoda poznania ich to agroterapia.
Dlaczego "agro"?
Ponieważ osoby uzależnione często wstydzą się iść do ośrodka odwykowego. Chciałyby coś ze sobą zrobić, ale boją się instytucji i zdemaskowania. Czasami po prostu trzeba je pchnąć, sprowokować do leczenia. Przyjeżdżają do mnie na wypoczynek agroturystyczny, a nie na odwyk. Kiedy więc jadą do mnie, mogą w swoim środowisku o tym otwarcie mówić: "Jadę wypocząć".
To bardzo miłosierne. W ten sposób na początku leczenia pozwala się im na pewien unik.
Najważniejsze, by przyniosło to oczekiwane rezultaty. Bo kiedy ktoś przyjedzie na wypoczynek, przy okazji dowie się czegoś o swojej chorobie. Kilkudniowy pobyt u mnie oczywiście nie uleczy, ale może pomóc oswoić się z sytuacją. Często po takim właśnie "oswojeniu" uzależnieni idą na leczenie. Ostatnio była u mnie kobieta, która od trzydziestu lat piła. Wyjechała zapłakana, ale szczęśliwa. Uświadomiła sobie, że jest alkoholiczką, i teraz chodzi na terapię w poradni odwykowej.
Osoby uzależnione, które przyjeżdżają do mnie, uczą się także, jak radzić sobie ze swoją chorobą od strony praktycznej, jak z nią żyć na co dzień. Mieszkają u mnie, pomagają w gotowaniu, sprzątają, codziennie chodzą ze mną do kościoła. Takie kontakty sprzyjają poznaniu i komunikacji. A jednocześnie każdego dnia rozmawiam i pracuję z daną osobą zgodnie z dwunastoma krokami Anonimowych Alkoholików, tyle że nie w grupie, a indywidualnie.
W procesie terapii ważne jest uwzględnienie człowieka jako całości. Uzależnienie dotyka bowiem wszystkich jego sfer. Fizycznej, bo uzależnione jest ciało; psychicznej, bo zmianie ulegają emocje; w sferze społecznej uzależnienie wpływa na relacje z innymi ludźmi, a w sferze duchowej na wartości. I właśnie te cztery płaszczyzny trzeba uzdrowić: w sferze fizycznej przez całkowitą abstynencję, w sferze psychicznej przez uporządkowanie emocji, w sferze społecznej przez uzdrowienie relacji, a w sferze duchowej przez nawrócenie.
Agroterapię prowadzi Pan w górach u siebie w domu?
Tak. Osoby, które przyjeżdżają na agroterapię, mieszkają ze mną i z moją rodziną. W takich domowych warunkach czują się bardziej swobodnie, łatwiej też "rozbrajać" ich mechanizmy obronne. Poza tym czują atmosferę domową, a to pomaga im wejść w świat swoich "zamrożonych" uczuć.
Nie ma tej szpitalnej aury białych kafelków.
Jest za to kominek i rodzinne ciepło. W takich warunkach ludzie szybko się otwierają. Nieraz sami są zdziwieni, że tak szybko.
Ile osób może Pan jednorazowo przyjąć?
Jedną, najwyżej dwie. To terapia indywidualna, wymagająca czasu. Ludzie przyjeżdżają do mnie ze swoim problemem i chcą czuć, że ten problem jest dla mnie ważny, że poświęcam im czas. U źródeł ich uzależnień jest przecież brak miłości, akceptacji i zainteresowania. Jeśli więc okaże się im zainteresowanie, troskę i miłość, odzyskują swoją godność i znajdują motywację do wychodzenia z uzależnienia.
Czy pomaga Pan tylko uzależnionym od alkoholu?
Nie. Ostatnio coraz częściej przyjeżdżają do mnie osoby uzależnione od jedzenia i seksu. Muszę przyznać, że skala tych uzależnień jest zatrważająco duża, natomiast nie ma w społeczeństwie świadomość tego problemu. O tym dopiero zaczyna się mówić.
Jak odnajduje się w tym Pańska rodzina?
Swoją działalność prowadzę już od dwudziestu lat. Żona pomaga mi i wspiera mnie. Razem organizujemy też rekolekcje w ośrodkach odwykowych czy prelekcje na temat trzeźwości dla młodzieży. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwa lata szukałem kogoś, kto razem ze mną chciałby mówić w ośrodkach odwykowych o Jezusie. Pierwsze rekolekcje odbyły się w 1995 roku, w Gorzycach na Śląsku, gdzie do dziś są regularnie organizowane co dwa miesiące. Rekolekcje prowadzimy też w innych miastach: w Krakowie, w Łomży, w Suwałkach.
A Państwa dzieci?
Mamy dwóch synów: dwudziestodwuletniego i piętnastoletniego. Synowie wychowali się w tym, więc dla nich w agroterapii nie ma niczego dziwnego. Myślę, że dzięki temu są bardziej wrażliwi na cierpienie drugiego człowieka. Starszy syn studiuje nawet resocjalizację. W przyszłości chce moją działalność kontynuować i rozwijać.
Jest Pan bardzo zaangażowany w pomoc osobom uzależnionym: okazuje im Pan wiele troski, czasu, serca. Spontanicznie rodzi się pytanie o powody tego zaangażowania.
Ja sam jestem osobą uzależnioną. Jestem alkoholikiem. W zeszłym roku minęło dwadzieścia lat, odkąd zaczął się mój proces trzeźwienia. Bo to jest proces, który nadal trwa. Sam więc to przeżyłem - przeżywam i wiem, jak cierpi osoba uzależniona. To jest moje główne źródło wiedzy o alkoholizmie i metodach leczenia.
Nie chcę się usprawiedliwiać, bo przeszłość mnie nie tłumaczy, ale daje mi głębokie zrozumienie siebie. Gdy miałem trzynaście lat, mój ojciec pił z moim trenerem, a ja piłem z moimi kolegami, naśladując dorosłych. W siedemnastym roku życia byłem już alkoholikiem. Dzisiaj nie mam żalu do nikogo, ale wiem, jak ważna jest odpowiedzialność rodziców i wychowawców. Moi synowie nie piją. Celowo to podkreślam, aby pokazać, jak istotne jest środowisko rodzinne w wychowaniu dzieci.
Pan mówi: "Jestem alkoholikiem", choć już od dwudziestu lat nie pije. W grupach Anonimowych Alkoholików jej członkowie także w ten sposób się przedstawiają. Skąd zwyczaj tego nieustannego przypominania światu o tym? Czy to jest potrzebne?
Światu może nie, ale sobie tak. Światu nie muszę o tym przypominać i mówię o swoim uzależnieniu, tylko jeśli potrzebne jest moje świadectwo. Natomiast sobie muszę to powtarzać codziennie, bo muszę nieustannie o mojej chorobie pamiętać. Wspominałem już wcześniej, że alkoholikiem jest się do końca życia. Nie piję dwadzieścia lat, ale tak naprawdę jeden kieliszek dzieli mnie od tego, który dopiero wchodzi na drogę abstynencji. Dlatego codziennie sięgam po Dwadzieścia cztery godziny. To książeczka, w której zawarte są myśli na każdy dzień dla trzeźwiejących alkoholików.
Jezus powiedział do paralityka: Wstań, weź swoje nosze i chodź (J 5, 8). Dla mnie tymi noszami jest choroba alkoholowa. To, co mogło być moim przekleństwem, stało się błogosławieństwem, bo kiedy wszedłem na drogę trzeźwości, wszedłem też na drogę rozwoju duchowego. W 1994 roku pierwszy raz przyjechałem na rekolekcje ignacjańskie do Czechowic-Dziedzic, by bliżej poznać świat modlitwy. Miałem za sobą trzy lata trzeźwości, ale moje życie modlitewne i sfera duchowa były zaniedbane. I tak zaczęło się moje nawrócenie. Za to dziękuję Panu Bogu.
Nie napawa mnie dumą to, co robiłem w przeszłości, ale nie wstydzę się tego, kim jestem, bo dzięki temu także pomagam innym.
Jest Panu łatwiej pomagać, bo z autopsji zna Pan mechanizmy obronne stosowane przez uzależnionych.
Trudno oszukać trzeźwiejącego alkoholika. Ja po prostu widzę pewne chwyty już "na dzień dobry": magiczne zapewnienia, obietnice bez pokrycia, zaprzeczenia. W przeszłości robiłem to samo. Widzę także, kiedy u osoby uzależnionej proces trzeźwienia się zatrzymuje. Ktoś w dalszym ciągu nie pije, ale jest to już tylko abstynencja, a nie trzeźwość. Brakuje zmiany mentalności i postawy życiowej. Jako terapeuta, ale też jako właśnie alkoholik Waldek, rozpoznaję tych, którzy trzeźwieją, i tych, którzy są abstynentami. Tylko że bycie abstynentem to za mało.
Nie wierzy Pan w prawdziwe wyjście z uzależnienia bez zmiany życia.
Bez tego człowiek z jednego uzależnienia popada w inne. To mechanizm kompensacji. Alkoholik przestaje pić, ale staje się pracoholikiem, seksoholikiem, uzależnionym od Internetu, jedzenia czy czegokolwiek innego. Jest więc abstynentem, ale nie jest trzeźwy. Trzeźwość to głębsza świadomość siebie, przemiana życia i wartości. To po prostu nawrócenie.
źródło: Opoka - "Laboratorium wiary i kultury"
O rozterkach macho
Nie ucichły echa niedzielnej premiery "Żeglarza", a już w piątek płocki Teatr Dramatyczny zaprasza na kolejną. Chodzi o "Trzech mężczyzn w różnym wieku" Szymona Bogacza w reżyserii Julii Pawłowskiej. - W tym spektaklu nie wyśmiewam się z mężczyzn, ja im współczuję - podkreślała reżyserka na wczorajszej konferencji prasowej.
Tytułowi mężczyźni w swoich monologach na scenie kameralnej opowiedzą o samotności, tęsknotach, dadzą upust frustracjom. Bohaterami są 49-letni operator dźwigu (w tej roli Henryk Jóźwiak), 30-letni uczestnik spotkań Anonimowych Alkoholików (gościnnie Sebastian Ryś) i 69-letni emeryt (Krzysztof Bień), wściekły na cały świat.
- Chciałabym, żeby była to opowieść o kondycji współczesnego mężczyzny zawieszonego między stereotypami macho i Piotrusia Pana - opowiadała Julia Pawłowska. - Chcę zaprezentować, że mężczyźni też mają swoją wrażliwość, mocno przeżywają pewne sprawy i można im współczuć. Dlatego, bez żadnej ironii, po prostu im współczuję.
Dziennikarze zastanawiali się, czy podobnie sprawę odbiorą widzowie. Czy kobiety - biorąc pod uwagę kult samca i macho we współczesnym świecie - widząc na scenie męskie rozterki, zamiast współczuć, co najwyżej uśmiechną się z politowaniem.
- Liczymy na zrozumienie pań, że nawet macho może emocjonalnie cierpieć. Nasza pani reżyserka już to zrozumiała - powiedział Krzysztof Bień, nie ukrywając przy tym uśmiechu. - Wierzymy też w solidarność panów na widowni. Bo według nas "Trzech mężczyzn w różnym wieku" nie wzięło się z kosmosu, lecz w tej sztuce jest życiowa prawda. Co więcej, rzecz jest bardzo dobrze i harmonijnie napisana. Bo przecież Szymon Bogacz, choć dramatopisarz, studiował na stołecznej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina.
źródło: http://gazeta.pl Płock
Tytułowi mężczyźni w swoich monologach na scenie kameralnej opowiedzą o samotności, tęsknotach, dadzą upust frustracjom. Bohaterami są 49-letni operator dźwigu (w tej roli Henryk Jóźwiak), 30-letni uczestnik spotkań Anonimowych Alkoholików (gościnnie Sebastian Ryś) i 69-letni emeryt (Krzysztof Bień), wściekły na cały świat.
- Chciałabym, żeby była to opowieść o kondycji współczesnego mężczyzny zawieszonego między stereotypami macho i Piotrusia Pana - opowiadała Julia Pawłowska. - Chcę zaprezentować, że mężczyźni też mają swoją wrażliwość, mocno przeżywają pewne sprawy i można im współczuć. Dlatego, bez żadnej ironii, po prostu im współczuję.
Dziennikarze zastanawiali się, czy podobnie sprawę odbiorą widzowie. Czy kobiety - biorąc pod uwagę kult samca i macho we współczesnym świecie - widząc na scenie męskie rozterki, zamiast współczuć, co najwyżej uśmiechną się z politowaniem.
- Liczymy na zrozumienie pań, że nawet macho może emocjonalnie cierpieć. Nasza pani reżyserka już to zrozumiała - powiedział Krzysztof Bień, nie ukrywając przy tym uśmiechu. - Wierzymy też w solidarność panów na widowni. Bo według nas "Trzech mężczyzn w różnym wieku" nie wzięło się z kosmosu, lecz w tej sztuce jest życiowa prawda. Co więcej, rzecz jest bardzo dobrze i harmonijnie napisana. Bo przecież Szymon Bogacz, choć dramatopisarz, studiował na stołecznej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina.
źródło: http://gazeta.pl Płock
Akceptacja
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Akceptacja jest odpowiedzią na wszystkie moje problemy dzisiaj. Jeżeli jestem niespokojny, poirytowany to dlatego, że osoba, miejsce, rzecz czy sytuacja- jakiś fragment mojego życia jest nie do zaakceptowania przeze mnie i nie mogę znaleźć pogody ducha, dopóki nie zaakceptuję tej osoby, tego miejsca, rzeczy czy sytuacji dokładnie takiej, jaka jest w tym momencie. Nic, absolutnie nic na Bożym świecie nie dzieje się bez powodów lub przez pomyłkę. Dopóki nie zaakceptowałem mojego alkoholizmu nie mogłem być trzeźwy. Dopóki nie zaakceptuję życia, jego praw nie będę szczęśliwy. Ja muszę się koncentrować nad zmianą siebie, swoich zachowań a nie całego świata.
Szekspir powiedział: „Cały Świat to scena, wszyscy ludzie są aktorami”. Zapomniał nadmienić, że ja byłem głównym krytykiem. Zawsze widziałem , co było złe w każdym człowieku i w każdej sytuacji i zawsze byłem zadowolony, jeśli wskazałem to zło, ponieważ sądziłem, że ty chcesz być doskonały, tak samo jak ja chciałem. AA i akceptacja nauczyły mnie, że jest trochę dobrego w najgorszym z nas i trochę złego w najlepszym z nas. Że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i każdy z nas ma prawo tu być. Jeżeli narzekam na siebie lub ciebie, to znaczy , że narzekam na pracę Boga. Mówię, że wiem lepiej niż Bóg.”
Anonimowi Alkoholicy, wersja oryginalna, str 450 tłumaczenie nieoficjalne
- Czy akceptacja tego , czego nie mogę / nie chcę zmienić - jest moją odpowiedzią? Czy mogę być bez niej szczęśliwy?
- Czy lubię jeszcze wskazywać zło, błędy, wady u innych?
- Czy kocham być głównym mentorem programu, jego jedyną właściwą wykładnią?
- Czy wolę mieć spokój czy rację?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Akceptacja jest odpowiedzią na wszystkie moje problemy dzisiaj. Jeżeli jestem niespokojny, poirytowany to dlatego, że osoba, miejsce, rzecz czy sytuacja- jakiś fragment mojego życia jest nie do zaakceptowania przeze mnie i nie mogę znaleźć pogody ducha, dopóki nie zaakceptuję tej osoby, tego miejsca, rzeczy czy sytuacji dokładnie takiej, jaka jest w tym momencie. Nic, absolutnie nic na Bożym świecie nie dzieje się bez powodów lub przez pomyłkę. Dopóki nie zaakceptowałem mojego alkoholizmu nie mogłem być trzeźwy. Dopóki nie zaakceptuję życia, jego praw nie będę szczęśliwy. Ja muszę się koncentrować nad zmianą siebie, swoich zachowań a nie całego świata.
Szekspir powiedział: „Cały Świat to scena, wszyscy ludzie są aktorami”. Zapomniał nadmienić, że ja byłem głównym krytykiem. Zawsze widziałem , co było złe w każdym człowieku i w każdej sytuacji i zawsze byłem zadowolony, jeśli wskazałem to zło, ponieważ sądziłem, że ty chcesz być doskonały, tak samo jak ja chciałem. AA i akceptacja nauczyły mnie, że jest trochę dobrego w najgorszym z nas i trochę złego w najlepszym z nas. Że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i każdy z nas ma prawo tu być. Jeżeli narzekam na siebie lub ciebie, to znaczy , że narzekam na pracę Boga. Mówię, że wiem lepiej niż Bóg.”
Anonimowi Alkoholicy, wersja oryginalna, str 450 tłumaczenie nieoficjalne
- Czy akceptacja tego , czego nie mogę / nie chcę zmienić - jest moją odpowiedzią? Czy mogę być bez niej szczęśliwy?
- Czy lubię jeszcze wskazywać zło, błędy, wady u innych?
- Czy kocham być głównym mentorem programu, jego jedyną właściwą wykładnią?
- Czy wolę mieć spokój czy rację?
Czy chcę się jeszcze uczyć?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Lęk przed podejmowaniem decyzji – czy to błahych czy istotnych – opuszcza nas w chwili, gdy uświadamiamy sobie, że na każdym, a więc i na błędnym doświadczeniu można się czegoś nauczyć – jeśli tylko zechcemy. Jeśli zaś nasza decyzja okaże się słuszna, to możemy podziękować Bogu za to, że zesłał nam odwagę i zainspirował nas do działania ”
„Jak to widzi Bill” str. 253
- Czy chcę się jeszcze uczyć, czy może już tylko nauczać? Czy nie ograniczam niesienia posłania, bo nie lubię porażek?
- Czy decyzje, które podjąłem w ostatnim czasie, moja Moc Wyższa uznałaby za właściwe ? Dlaczego? Skąd o tym wiem?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Lęk przed podejmowaniem decyzji – czy to błahych czy istotnych – opuszcza nas w chwili, gdy uświadamiamy sobie, że na każdym, a więc i na błędnym doświadczeniu można się czegoś nauczyć – jeśli tylko zechcemy. Jeśli zaś nasza decyzja okaże się słuszna, to możemy podziękować Bogu za to, że zesłał nam odwagę i zainspirował nas do działania ”
„Jak to widzi Bill” str. 253
- Czy chcę się jeszcze uczyć, czy może już tylko nauczać? Czy nie ograniczam niesienia posłania, bo nie lubię porażek?
- Czy decyzje, które podjąłem w ostatnim czasie, moja Moc Wyższa uznałaby za właściwe ? Dlaczego? Skąd o tym wiem?
Do pana B
Dziś modlę się do Ciebie taką modlitwą - trochę przerobiłem oryginalny tekst - ta modlitwa jest też MOJA... Tak Panie - nie dostałem tego, czego chciałem, ale dostałem to, czego potrzebowałem i co będzie dla mnie najlepsze, a Bóg powiedział "nie"...
PROSIŁEM BOGA BY ODEBRAŁ MI MOJA PYCHĘ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ MI, ŻE TO NIE ON MA MI JĄ ZABRAĆ, ALE JA MAM JĄ ODRZUCIĆ.
PROSIŁEM BOGA BY UZDROWIŁ MOJE NIEPEŁNOSPRAWNE DZIECKO, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. ODPOWIEDZIAŁ, ŻE DUSZA DZIECKA JEST ZDROWA, A JEGO CIAŁO TYMCZASOWE.
PROSIŁEM BOGA BY OBDARZYŁ MNIE CIERPLIWOŚCIĄ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ, ŻE CIERPLIWOŚĆ JEST UBOCZNYM REZULTATEM WIELKICH TRUDNOŚCI I NIE MOŻNA JEJ OTRZYMAĆ, ALE MOŻNA NA NIĄ ZASŁUŻYĆ.
PROSIŁEM BOGA BY DAŁ MI SZCZĘŚCIE. A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ, ŻE ON DAJE BŁOGOSŁAWIEŃSTWA, A SZCZĘŚCIE JEST W MOICH REKACH.
PROSIŁEM BOGA BY OSZCZĘDZIŁ MI CIERPIENIA, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ: "CIERPIENIE ODRYWA CIĘ OD ŚWIATOWYCH TROSK I PRZYBLIŻA DO MNIE."
PROSIŁEM BOGA BY SPRAWIŁ, ŻEBY MÓJ DUCH WZRASTAŁ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ,ŻE SAM MUSZĘ WZRASTAĆ, A ON BĘDZIE MNIE KORYGOWAŁ.
PROSIŁEM BOGA BY POMÓGŁ MI KOCHAĆ INNYCH TAK, JAK ON KOCHA MNIE. I BÓG POWIEDZIAŁ : ,, ACH NARESZCIE ZACZYNASZ ROZUMIEĆ ! ''
PROSIŁEM O SIŁĘ I BÓG DAŁ MI TRUDNOŚCI, BY UCZYNIĆ MNIE SILNYM. PROSIŁEM O MĄDROŚĆ I BÓG DAŁ MI PROBLEMY DO ROZWIĄZANIA.
PROSIŁEM O ODWAGĘ I BÓG DAŁ MI NIEBEZPIECZEŃSTWA DO POKONANIA. PROSIŁEM O MIŁOŚĆ I BÓG DAŁ MI NIESZCZĘŚLIWYCH LUDZI BYM IM POMAGAŁ. PROSIŁEM O PRZYSŁUGĘ A ON DAŁ MI SPOSOBNOŚĆ.
NIE OTRZYMAŁEM NIC, CZEGO PRAGNĄŁEM. DOSTAŁEM WSZYSTKO, CZEGO POTRZEBOWAŁEM.
MOJA MODLITWA ZOSTAŁA WYSŁUCHANA.
(Autor Nieznany)
PROSIŁEM BOGA BY ODEBRAŁ MI MOJA PYCHĘ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ MI, ŻE TO NIE ON MA MI JĄ ZABRAĆ, ALE JA MAM JĄ ODRZUCIĆ.
PROSIŁEM BOGA BY UZDROWIŁ MOJE NIEPEŁNOSPRAWNE DZIECKO, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. ODPOWIEDZIAŁ, ŻE DUSZA DZIECKA JEST ZDROWA, A JEGO CIAŁO TYMCZASOWE.
PROSIŁEM BOGA BY OBDARZYŁ MNIE CIERPLIWOŚCIĄ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ, ŻE CIERPLIWOŚĆ JEST UBOCZNYM REZULTATEM WIELKICH TRUDNOŚCI I NIE MOŻNA JEJ OTRZYMAĆ, ALE MOŻNA NA NIĄ ZASŁUŻYĆ.
PROSIŁEM BOGA BY DAŁ MI SZCZĘŚCIE. A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ, ŻE ON DAJE BŁOGOSŁAWIEŃSTWA, A SZCZĘŚCIE JEST W MOICH REKACH.
PROSIŁEM BOGA BY OSZCZĘDZIŁ MI CIERPIENIA, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ: "CIERPIENIE ODRYWA CIĘ OD ŚWIATOWYCH TROSK I PRZYBLIŻA DO MNIE."
PROSIŁEM BOGA BY SPRAWIŁ, ŻEBY MÓJ DUCH WZRASTAŁ, A BÓG POWIEDZIAŁ NIE. POWIEDZIAŁ,ŻE SAM MUSZĘ WZRASTAĆ, A ON BĘDZIE MNIE KORYGOWAŁ.
PROSIŁEM BOGA BY POMÓGŁ MI KOCHAĆ INNYCH TAK, JAK ON KOCHA MNIE. I BÓG POWIEDZIAŁ : ,, ACH NARESZCIE ZACZYNASZ ROZUMIEĆ ! ''
PROSIŁEM O SIŁĘ I BÓG DAŁ MI TRUDNOŚCI, BY UCZYNIĆ MNIE SILNYM. PROSIŁEM O MĄDROŚĆ I BÓG DAŁ MI PROBLEMY DO ROZWIĄZANIA.
PROSIŁEM O ODWAGĘ I BÓG DAŁ MI NIEBEZPIECZEŃSTWA DO POKONANIA. PROSIŁEM O MIŁOŚĆ I BÓG DAŁ MI NIESZCZĘŚLIWYCH LUDZI BYM IM POMAGAŁ. PROSIŁEM O PRZYSŁUGĘ A ON DAŁ MI SPOSOBNOŚĆ.
NIE OTRZYMAŁEM NIC, CZEGO PRAGNĄŁEM. DOSTAŁEM WSZYSTKO, CZEGO POTRZEBOWAŁEM.
MOJA MODLITWA ZOSTAŁA WYSŁUCHANA.
(Autor Nieznany)
Komu ufam?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
" Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową, zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rościmy sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie.
Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym świecie. To śmiała filozofia, w myśl której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej?... ”
12 Kroków 12 Tradycji
- Czy wykorzystuję intelekt do budowania mojego wybujałego EGO, największej blokady, pomiędzy mną a Bogiem?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
" Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
„Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową, zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rościmy sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie.
Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym świecie. To śmiała filozofia, w myśl której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej?... ”
12 Kroków 12 Tradycji
- Czy wykorzystuję intelekt do budowania mojego wybujałego EGO, największej blokady, pomiędzy mną a Bogiem?
Wiem co jest dobre dla mnie?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Przez lata byłem pewien, że najgorszą rzeczą jaka może się wydarzyć tak miłemu facetowi jak ja byłoby to, że zostałbym alkoholikiem. Dziś uważam, że to najlepsza rzecz jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. To dowodzi, że nie wiem co jest dobre dla mnie. A jeśli nie wiem co jest dobre dla mnie, to nie wiem co jest dobre lub złe dla Ciebie ani dla nikogo innego. Jest więc lepiej, gdy nie daję rad, nie myślę, że wiem co jest dla mnie najlepsze, i po prostu przyjmuję życie na życia warunkach, zwłaszcza moje własne życie, takie jakie jest realnie dzisiaj. Przed AA, sądziłem siebie wg moich intencji, a świat sądził mnie wg moich działań.”
Anonimowi Alkoholicy, wersja oryg.ang., strony 449-450, tłumaczenie emanueld
- Czy uważam jeszcze czasami, że ja sam wiem najlepiej?
- Czy akceptuję świat taki, jaki jest?
- Jakie blokady były pomiędzy mną a Bogiem?
- Jak sobie z nimi poradziłem?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Przez lata byłem pewien, że najgorszą rzeczą jaka może się wydarzyć tak miłemu facetowi jak ja byłoby to, że zostałbym alkoholikiem. Dziś uważam, że to najlepsza rzecz jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. To dowodzi, że nie wiem co jest dobre dla mnie. A jeśli nie wiem co jest dobre dla mnie, to nie wiem co jest dobre lub złe dla Ciebie ani dla nikogo innego. Jest więc lepiej, gdy nie daję rad, nie myślę, że wiem co jest dla mnie najlepsze, i po prostu przyjmuję życie na życia warunkach, zwłaszcza moje własne życie, takie jakie jest realnie dzisiaj. Przed AA, sądziłem siebie wg moich intencji, a świat sądził mnie wg moich działań.”
Anonimowi Alkoholicy, wersja oryg.ang., strony 449-450, tłumaczenie emanueld
- Czy uważam jeszcze czasami, że ja sam wiem najlepiej?
- Czy akceptuję świat taki, jaki jest?
- Jakie blokady były pomiędzy mną a Bogiem?
- Jak sobie z nimi poradziłem?
Relacje z bogiem
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy próbuję prowadzić czasami jeszcze barter z Bogiem?
- Czy nawiązanie/odnowienie relacji z Bogiem w kroku 3 pomaga moim relacjom z innymi ludźmi i ze samym sobą?
- Jakie problemy próbowałem rozwiązać przez samowole? Z jakim rezultatem?
- Jak moja samowola wpływała na innych?
- W jaki sposób krok 3 pomaga mi radzić sobie z moją bezsilnością wobec alkoholu?
- Co pomaga mi żyć w harmonii ze światem?
- Czy podczas mojego zdrowienia był czas kiedy wolno i subtelnie wycofywałem swoją wole i moje życie spod opieki Boga? Co mnie zaalarmowało? Co zrobiłem, aby nawrócić siebie do mojej Mocy Wyższej?
- Czy jest to dla mnie problemem, że inni we wspólnocie inaczej pojmują Boga, niż ja?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy próbuję prowadzić czasami jeszcze barter z Bogiem?
- Czy nawiązanie/odnowienie relacji z Bogiem w kroku 3 pomaga moim relacjom z innymi ludźmi i ze samym sobą?
- Jakie problemy próbowałem rozwiązać przez samowole? Z jakim rezultatem?
- Jak moja samowola wpływała na innych?
- W jaki sposób krok 3 pomaga mi radzić sobie z moją bezsilnością wobec alkoholu?
- Co pomaga mi żyć w harmonii ze światem?
- Czy podczas mojego zdrowienia był czas kiedy wolno i subtelnie wycofywałem swoją wole i moje życie spod opieki Boga? Co mnie zaalarmowało? Co zrobiłem, aby nawrócić siebie do mojej Mocy Wyższej?
- Czy jest to dla mnie problemem, że inni we wspólnocie inaczej pojmują Boga, niż ja?
Kobiety piją inaczej
Panie prędzej się uzależniają, alkohol wyniszcza je dwa razy szybciej niż mężczyzn. Trudniej jest też im wyzwolić się z nałogu
Kobieta z marginesu, zdegradowana społecznie i finansowo, funkcjonuje w rodzinie alkoholików. Taki obraz pijących pań to stereotyp. Dziś po alkohol sięgają równie chętnie panie z “dobrych domów” wykształcone, które mogą sobie na wiele pozwolić. Sytuacja, w której przedstawiciele obu płci piją na równi, obecnie mało kogo dziwi czy szokuje. Emancypacja i równouprawnienie zrobiły swoje.
Z ankiet wynika, iż kobietami, które spożywają najwięcej alkoholu są mieszkanki miast od 50 do 500 tys. i dużych miast powyżej 500 tys. – w wieku między 20. a 39. rokiem życia. Są to zwykle samotne (w rozumieniu – nie posiadające rodziny), wykształcone kobiety, które funkcjonują podobnie jak mężczyźni. Współczesne alkoholiczki to kobiety wykształcone, dobrze usytuowane w świecie. Świetnie radzą sobie w życiu, osiągają sukcesy… Często mają większe sukcesy niż inne kobiety, bo więcej pracowały, były bardziej zdeterminowane. Ale sięgają po alkohol? Z bardzo różnych powodów.
Służbowo i towarzysko
Sporo pijących można znaleźć wśród pań, które prowadzą własną firmę. Chodzą na spotkania biznesowe, a tam często na stół wjeżdża alkohol. Są też takie, które starają się dotrzymać kroku mężczyznom we wszystkim, również w piciu. Na przykład, jadą na imprezę integracyjną – dwie kobiety i dziesięciu mężczyzn, i piją w takich samych ilościach jak panowie, bo czują się im równe.
Panie sięgają też po alkohol pod wpływem stresu, żeby się rozluźnić, poczuć się lepiej, zrzucić z siebie ciężar całego niedobrego dnia. No bo cóż to takiego: tylko jeden, dwa kieliszki wina, by lepiej zasnąć. By odgonić kłębiące się w głowie złe myśli.
Jest też grupa kobiet, które piją w samotności. Piją nie tyle z poczucia samotności, co z poczucia pustki. Owszem, zrobiły karierę, ale budzą się w pewnym momencie i okazuje się, że większość koleżanek ma rodziny. A one? Żyją w luksusie, na wiele mogą sobie pozwolić, ale nie mają się z tym kim cieszyć.
Wejście w dorosłość i emerytura
Inny moment, w którym panie często wpadają w uzależnienie, to przekroczenie progu dorosłego życia, na przykład po skończeniu studiów. Jedne kobiety zaczynają piąć się po szczeblach kariery, a inne wręcz przeciwnie. O tych, które robią karierę, była mowa wcześniej. A te, które kariera zawodowa ominęła? Czasami lądują w małżeństwie z niekochanym mężem. Jedno, drugie dziecko. Niejednej zdarza się popijać, chować alkohol w szafce z proszkami albo pod zlewem.
Ryzyko zwiększa się też, kiedy organizm zwalnia, na przykład na emeryturze. Są to kobiety po 50. Niegdyś ta grupa kobiet praktycznie nie piła. W dzisiejszych czasach osoby z tego przedziału zaczynają popijać między innymi dlatego, że odczuwają huśtawkę menopauzalną. Na alkoholizm szczególnie narażone są kobiety, których więzi z mężami cementowała obecność dzieci. Gdy dzieci wyszły z domu, zniknęła często jedyna podpórka relacji małżeńskiej. Pojawia się syndrom pustego gniazda.
Bardziej podatne na szkody wyrządzane przez alkohol
Ze względu na odmienność biochemiczną spożycie tej samej ilości alkoholu przez mężczyznę i kobietę powoduje u kobiety większą koncentrację alkoholu we krwi, a tym samym wyraźniejsze objawy zatrucia. Różnice biologiczne sprawiają, że kobieta jest bardziej niż mężczyzna narażona na wszelkie negatywne konsekwencje spożywania alkoholu: szkody zdrowotne (uszkodzenia organów i narządów) występują u kobiet średnio po 14 latach intensywnego picia alkoholu, podczas gdy u mężczyzn po około 20 latach.
Objawy marskości wątroby u kobiet pojawiają się już po 5 latach intensywnego picia, podczas gdy u mężczyzn okres ten wynosi 10-20 lat. Z powodu marskości wątroby kobiety umierają w młodszym wieku niż mężczyźni. Pełny obraz zespołu uzależnienia od alkoholu rozwija się u kobiet w znacznie krótszym czasie niż u mężczyzn. Picie alkoholu zwiększa też ryzyko wystąpienia raka sutka.
Pijąca więcej ryzykuje
Stężenie alkoholu we krwi zależy od ilości wypitego alkoholu i masy ciała. Kobiety są przeciętnie mniejsze od mężczyzn i mają mniejszą wagę, ale nawet jeśli kobieta waży tyle samo co mężczyzna, to po wypiciu identycznej porcji alkoholu jej organizm otrzyma go 40% więcej. Dlaczego? Ponieważ:
- kobiety mają więcej tkanki tłuszczowej i mniej płynów w organizmie; ta sama ilość alkoholu zostaje rozpuszczona w mniejszej ilości płynów w stosunku do masy całego ciała
- kobiety mają w żołądku znacznie mniej niż mężczyźni enzymów odpowiedzialnych za metabolizowanie alkoholu
- kobiety mają więcej estrogenów, które sprzyjają intensywniejszemu wchłanianiu alkoholu.
Organizm kobiety wykazuje mniejszą, niż organizm mężczyzny, zdolność do obrony przed negatywnymi konsekwencjami picia alkoholu. Ponieważ kobiety słabiej metabolizują alkohol w żołądku, większa jego ilość dociera do wątroby. Powoduje to jej niszczenie.
Alkohol powoduje u kobiet silniejsze dysfunkcje mózgu; zakłóca bardziej i jakościowo inaczej zdolności psychomotoryczne. Dotyczy to zwłaszcza osłabienia zdolności radzenia sobie z działaniami złożonymi (np. kierowaniem samochodem). Pijące nadmiernie kobiety są bardziej narażone na upośledzenie funkcji poznawczych niż nadużywający alkoholu mężczyźni.
Przepita ochota na seks
Alkohol zaburza funkcje hormonalne, co może zakłócić cykl miesiączkowy. Ocenia się, że między 3 a 10% kobiet pije z powodu zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Alkohol wypłukuje wapń z organizmu i zakłóca metabolizm witaminy D. Nadużywanie alkoholu przez kobiety zwiększa predyspozycję do ostrych form osteoporozy i powoduje o wiele większą podatność na złamania kości (zwłaszcza w okresie menopauzy)
Skutkiem nadużywania alkoholu przez kobiety może być brak zainteresowania seksem, oziębłość płciowa i niezdolność do przeżywania orgazmu. Ryzykowne spożywanie alkoholu przez kobiety może być przyczyną występowania zaburzeń nastroju, zwłaszcza o charakterze lękowym i depresyjnym. Każda ilość alkoholu spożywanego przez kobiety w ciąży działa toksycznie na rozwijające się w ich łonie dziecko. U kobiet pijących alkohol podczas ciąży znacznie wcześniej występują przedwczesne porody oraz poronienia.
Zapijanie emocji
Kobiety dużo częściej sięgają po alkohol na skutek problemów emocjonalnych oraz w ramach kompensacji problemów. Mężczyźni częściej sięgają po alkohol z powodów społecznych, takich jak utrata pracy, bezrobocie. W takich sytuacjach kobieta jest nastawiona na mobilizację, a facet pójdzie pić. Ale mężczyzna może mieć zaburzone relacje i z tego powodu nie będzie pić, a kobieta już tak.
Kobieta, która pije częściej niż pijący mężczyzna, pada ofiarą przestępstw. Częściej jest bita, okradana, częściej jest gwałcona. A jednocześnie sama bywa agresywna i jest sprawcą przemocy wobec męża i dzieci.
Bo czują się winne
Panie piją też z poczucia winy. Poczucia winy wynikającego z wielu rzeczy. Bo też w dzisiejszych czasach od kobiety wymaga się wiele: ma zarabiać pieniądze, mieć perfekcyjny dom, świetnie wychowywać dzieci, uśmiechać się do faceta, dobrze wyglądać i jeszcze być genialną kochanką. Każda kobieta ma sobie, prędzej czy później, coś do zarzucenia w którymś z tych obszarów. Myśli sobie: robię coś nie tak, coś zaniedbuję. I zaczyna pić, by zagłuszyć poczucie winy.
Paweł
Na podstawie Interia.pl opr.pl
źródło: Super Nowości
Kobieta z marginesu, zdegradowana społecznie i finansowo, funkcjonuje w rodzinie alkoholików. Taki obraz pijących pań to stereotyp. Dziś po alkohol sięgają równie chętnie panie z “dobrych domów” wykształcone, które mogą sobie na wiele pozwolić. Sytuacja, w której przedstawiciele obu płci piją na równi, obecnie mało kogo dziwi czy szokuje. Emancypacja i równouprawnienie zrobiły swoje.
Z ankiet wynika, iż kobietami, które spożywają najwięcej alkoholu są mieszkanki miast od 50 do 500 tys. i dużych miast powyżej 500 tys. – w wieku między 20. a 39. rokiem życia. Są to zwykle samotne (w rozumieniu – nie posiadające rodziny), wykształcone kobiety, które funkcjonują podobnie jak mężczyźni. Współczesne alkoholiczki to kobiety wykształcone, dobrze usytuowane w świecie. Świetnie radzą sobie w życiu, osiągają sukcesy… Często mają większe sukcesy niż inne kobiety, bo więcej pracowały, były bardziej zdeterminowane. Ale sięgają po alkohol? Z bardzo różnych powodów.
Służbowo i towarzysko
Sporo pijących można znaleźć wśród pań, które prowadzą własną firmę. Chodzą na spotkania biznesowe, a tam często na stół wjeżdża alkohol. Są też takie, które starają się dotrzymać kroku mężczyznom we wszystkim, również w piciu. Na przykład, jadą na imprezę integracyjną – dwie kobiety i dziesięciu mężczyzn, i piją w takich samych ilościach jak panowie, bo czują się im równe.
Panie sięgają też po alkohol pod wpływem stresu, żeby się rozluźnić, poczuć się lepiej, zrzucić z siebie ciężar całego niedobrego dnia. No bo cóż to takiego: tylko jeden, dwa kieliszki wina, by lepiej zasnąć. By odgonić kłębiące się w głowie złe myśli.
Jest też grupa kobiet, które piją w samotności. Piją nie tyle z poczucia samotności, co z poczucia pustki. Owszem, zrobiły karierę, ale budzą się w pewnym momencie i okazuje się, że większość koleżanek ma rodziny. A one? Żyją w luksusie, na wiele mogą sobie pozwolić, ale nie mają się z tym kim cieszyć.
Wejście w dorosłość i emerytura
Inny moment, w którym panie często wpadają w uzależnienie, to przekroczenie progu dorosłego życia, na przykład po skończeniu studiów. Jedne kobiety zaczynają piąć się po szczeblach kariery, a inne wręcz przeciwnie. O tych, które robią karierę, była mowa wcześniej. A te, które kariera zawodowa ominęła? Czasami lądują w małżeństwie z niekochanym mężem. Jedno, drugie dziecko. Niejednej zdarza się popijać, chować alkohol w szafce z proszkami albo pod zlewem.
Ryzyko zwiększa się też, kiedy organizm zwalnia, na przykład na emeryturze. Są to kobiety po 50. Niegdyś ta grupa kobiet praktycznie nie piła. W dzisiejszych czasach osoby z tego przedziału zaczynają popijać między innymi dlatego, że odczuwają huśtawkę menopauzalną. Na alkoholizm szczególnie narażone są kobiety, których więzi z mężami cementowała obecność dzieci. Gdy dzieci wyszły z domu, zniknęła często jedyna podpórka relacji małżeńskiej. Pojawia się syndrom pustego gniazda.
Bardziej podatne na szkody wyrządzane przez alkohol
Ze względu na odmienność biochemiczną spożycie tej samej ilości alkoholu przez mężczyznę i kobietę powoduje u kobiety większą koncentrację alkoholu we krwi, a tym samym wyraźniejsze objawy zatrucia. Różnice biologiczne sprawiają, że kobieta jest bardziej niż mężczyzna narażona na wszelkie negatywne konsekwencje spożywania alkoholu: szkody zdrowotne (uszkodzenia organów i narządów) występują u kobiet średnio po 14 latach intensywnego picia alkoholu, podczas gdy u mężczyzn po około 20 latach.
Objawy marskości wątroby u kobiet pojawiają się już po 5 latach intensywnego picia, podczas gdy u mężczyzn okres ten wynosi 10-20 lat. Z powodu marskości wątroby kobiety umierają w młodszym wieku niż mężczyźni. Pełny obraz zespołu uzależnienia od alkoholu rozwija się u kobiet w znacznie krótszym czasie niż u mężczyzn. Picie alkoholu zwiększa też ryzyko wystąpienia raka sutka.
Pijąca więcej ryzykuje
Stężenie alkoholu we krwi zależy od ilości wypitego alkoholu i masy ciała. Kobiety są przeciętnie mniejsze od mężczyzn i mają mniejszą wagę, ale nawet jeśli kobieta waży tyle samo co mężczyzna, to po wypiciu identycznej porcji alkoholu jej organizm otrzyma go 40% więcej. Dlaczego? Ponieważ:
- kobiety mają więcej tkanki tłuszczowej i mniej płynów w organizmie; ta sama ilość alkoholu zostaje rozpuszczona w mniejszej ilości płynów w stosunku do masy całego ciała
- kobiety mają w żołądku znacznie mniej niż mężczyźni enzymów odpowiedzialnych za metabolizowanie alkoholu
- kobiety mają więcej estrogenów, które sprzyjają intensywniejszemu wchłanianiu alkoholu.
Organizm kobiety wykazuje mniejszą, niż organizm mężczyzny, zdolność do obrony przed negatywnymi konsekwencjami picia alkoholu. Ponieważ kobiety słabiej metabolizują alkohol w żołądku, większa jego ilość dociera do wątroby. Powoduje to jej niszczenie.
Alkohol powoduje u kobiet silniejsze dysfunkcje mózgu; zakłóca bardziej i jakościowo inaczej zdolności psychomotoryczne. Dotyczy to zwłaszcza osłabienia zdolności radzenia sobie z działaniami złożonymi (np. kierowaniem samochodem). Pijące nadmiernie kobiety są bardziej narażone na upośledzenie funkcji poznawczych niż nadużywający alkoholu mężczyźni.
Przepita ochota na seks
Alkohol zaburza funkcje hormonalne, co może zakłócić cykl miesiączkowy. Ocenia się, że między 3 a 10% kobiet pije z powodu zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Alkohol wypłukuje wapń z organizmu i zakłóca metabolizm witaminy D. Nadużywanie alkoholu przez kobiety zwiększa predyspozycję do ostrych form osteoporozy i powoduje o wiele większą podatność na złamania kości (zwłaszcza w okresie menopauzy)
Skutkiem nadużywania alkoholu przez kobiety może być brak zainteresowania seksem, oziębłość płciowa i niezdolność do przeżywania orgazmu. Ryzykowne spożywanie alkoholu przez kobiety może być przyczyną występowania zaburzeń nastroju, zwłaszcza o charakterze lękowym i depresyjnym. Każda ilość alkoholu spożywanego przez kobiety w ciąży działa toksycznie na rozwijające się w ich łonie dziecko. U kobiet pijących alkohol podczas ciąży znacznie wcześniej występują przedwczesne porody oraz poronienia.
Zapijanie emocji
Kobiety dużo częściej sięgają po alkohol na skutek problemów emocjonalnych oraz w ramach kompensacji problemów. Mężczyźni częściej sięgają po alkohol z powodów społecznych, takich jak utrata pracy, bezrobocie. W takich sytuacjach kobieta jest nastawiona na mobilizację, a facet pójdzie pić. Ale mężczyzna może mieć zaburzone relacje i z tego powodu nie będzie pić, a kobieta już tak.
Kobieta, która pije częściej niż pijący mężczyzna, pada ofiarą przestępstw. Częściej jest bita, okradana, częściej jest gwałcona. A jednocześnie sama bywa agresywna i jest sprawcą przemocy wobec męża i dzieci.
Bo czują się winne
Panie piją też z poczucia winy. Poczucia winy wynikającego z wielu rzeczy. Bo też w dzisiejszych czasach od kobiety wymaga się wiele: ma zarabiać pieniądze, mieć perfekcyjny dom, świetnie wychowywać dzieci, uśmiechać się do faceta, dobrze wyglądać i jeszcze być genialną kochanką. Każda kobieta ma sobie, prędzej czy później, coś do zarzucenia w którymś z tych obszarów. Myśli sobie: robię coś nie tak, coś zaniedbuję. I zaczyna pić, by zagłuszyć poczucie winy.
Paweł
Na podstawie Interia.pl opr.pl
źródło: Super Nowości
Krok 3 to decyzja
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
- Czy mam jeszcze jakieś lęki przed całkowitym powierzeniem woli (myśli) i życia (czynów) Bogu, jakkolwiek Go pojmuję?
- Krok 3 to decyzja. Jakie działania podjąłem, aby tą decyzję wykonać?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
- Czy mam jeszcze jakieś lęki przed całkowitym powierzeniem woli (myśli) i życia (czynów) Bogu, jakkolwiek Go pojmuję?
- Krok 3 to decyzja. Jakie działania podjąłem, aby tą decyzję wykonać?
Boże, ofiaruje siebie Tobie?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Co to znaczy , że powierzam opiece Boga wolę?
- Co to znaczy, że powierzam opiece Boga życie (o oryg. ang. życia)?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruje siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wola. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wole. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Co to znaczy , że powierzam opiece Boga wolę?
- Co to znaczy, że powierzam opiece Boga życie (o oryg. ang. życia)?
LSD lekiem na alkoholizm
Na pomysł leczenia alkoholików kwasem LSD wpadli w latach 50-tych naukowcy z kanadyjskiej prowincji Saskatchewan. Mimo dobrych wyników i pozytywnej opinii organizacji Anonimowych Alkoholików oraz Bureau of Alcoholism, leczenie uzależnienia od jednej substancji inną substancją uzależniającą nie zyskało poklasku ze strony władz. Dzięki najnowszym odkryciom norweskiego naukowca, leczenie alkoholizmu przy pomocy LSD może już wkrótce stać się powszechną praktyką.
LSD, a dokładnie Dietyloamid kwasu D-lizergowego, to psychodeliczna substancja psychoaktywna, która silnie uzależnia. Po raz pierwszy zsyntezowana laboratoryjnie w 1938 roku, w latach 60-tych i 70-tych XX wieku stała się symbolem ruchu hipisowskiego i tym samym zyskała ogromną popularność. Do jej zażywania przyznawali się m.in. John Lennon, Jimi Hendrix czy Janis Joplin.
Dziś, dzięki odkryciom norweskiego neurobiologa Teri Krebsa i psychologa Pål-Ørjan Johansena, LSD ma szansę stać się powszechnie stosowanym lekiem skutecznie walczącym z uzależnieniem od alkoholu. W marcowym numerze Journal of Psychopharmacology, naukowcy opublikowali artykuł LSD for alcoholism, w którym przekonują, że uczeni lat 50-tych i 60-tych byli ograniczeni technicznie i źle analizowali zebrane przez siebie dane. Norwegowie podeszli do sprawy mając do dyspozycji nowocześniejsze technologie.
Ponieważ w Norwegii LSD jest substancją całkowicie zakazaną, Krebs i Johansen nie mogli przeprowadzić własnego badania. Naukowcy postanowili zatem poddać metaanalizie wyniki sześciu starych eksperymentów leczenia alkoholizmu za pomocą małych dawek LSD przeprowadzone w latach 1966-1970 w Kanadzie i USA.
Norwegowie wybrali do analizy 536 przypadków alkoholików leczonych małymi dawkami LSD lub substytutem placebo. Wyniki były zaskakujące. U 59 proc. z 325 alkoholików, którym podano LSD (w ilości od 210 do 800 mikrogramów) zauważono znaczną poprawę – nawrót choroby był rzadszy, a większość uzależnionych wytrwała w trzeźwości.
W przypadku pacjentów, którzy nie otrzymali LSD, ale lek zastępczy bez jakiegokolwiek działania poprawę odnotowano zaledwie u 38 proc. badanych.
Najważniejszy wniosek z badań nad leczeniem alkoholizmu dotyczył długotrwałego, bo trwającego aż 6 miesięcy działania kwasu LSD.
Na dręczące wielu pytanie: „jak to się dzieje, że kwas LSD pomaga wyjść z alkoholizmu?” nie znaleziono jeszcze odpowiedzi. Jedna z hipotez norweskich badaczy głosi, że pacjent zażywający LSD zaczyna dostrzegać nowe możliwości i perspektywy, które całkowicie go pochłaniają.
Wspaniałe odkrycia Norwegów najprawdopodobniej trafią jednak do kosza. LSD wciąż pozostaje substancją nielegalną i wywołuje wiele efektów ubocznych, w tym ataki paniki oraz zachowania charakterystyczne dla ludzi chorych na schizofrenię. No i jeszcze społeczeństwo, które pozostaje uprzedzone do rzeczonego kwasu.
Psychiatra Richard Ries, zajmujący się problemem uzależnień uważa jednak, że mimo swoich wad LSD może okazać się lekiem idealnym, ponieważ podobne techniki leczenia stosowane są z powodzeniem u heroinistów. „Lecząc pacjentów uzależnionych od heroiny, aby chronić ich przed przedawkowaniem i niechybną śmiercią, podajemy im metadon – opiat, który także uzależnia. Jest to jednak terapia bardzo skuteczna i ratuje ludzkie życie”.
źródło: Portal wiadomości amerykańskich
LSD, a dokładnie Dietyloamid kwasu D-lizergowego, to psychodeliczna substancja psychoaktywna, która silnie uzależnia. Po raz pierwszy zsyntezowana laboratoryjnie w 1938 roku, w latach 60-tych i 70-tych XX wieku stała się symbolem ruchu hipisowskiego i tym samym zyskała ogromną popularność. Do jej zażywania przyznawali się m.in. John Lennon, Jimi Hendrix czy Janis Joplin.
Dziś, dzięki odkryciom norweskiego neurobiologa Teri Krebsa i psychologa Pål-Ørjan Johansena, LSD ma szansę stać się powszechnie stosowanym lekiem skutecznie walczącym z uzależnieniem od alkoholu. W marcowym numerze Journal of Psychopharmacology, naukowcy opublikowali artykuł LSD for alcoholism, w którym przekonują, że uczeni lat 50-tych i 60-tych byli ograniczeni technicznie i źle analizowali zebrane przez siebie dane. Norwegowie podeszli do sprawy mając do dyspozycji nowocześniejsze technologie.
Ponieważ w Norwegii LSD jest substancją całkowicie zakazaną, Krebs i Johansen nie mogli przeprowadzić własnego badania. Naukowcy postanowili zatem poddać metaanalizie wyniki sześciu starych eksperymentów leczenia alkoholizmu za pomocą małych dawek LSD przeprowadzone w latach 1966-1970 w Kanadzie i USA.
Norwegowie wybrali do analizy 536 przypadków alkoholików leczonych małymi dawkami LSD lub substytutem placebo. Wyniki były zaskakujące. U 59 proc. z 325 alkoholików, którym podano LSD (w ilości od 210 do 800 mikrogramów) zauważono znaczną poprawę – nawrót choroby był rzadszy, a większość uzależnionych wytrwała w trzeźwości.
W przypadku pacjentów, którzy nie otrzymali LSD, ale lek zastępczy bez jakiegokolwiek działania poprawę odnotowano zaledwie u 38 proc. badanych.
Najważniejszy wniosek z badań nad leczeniem alkoholizmu dotyczył długotrwałego, bo trwającego aż 6 miesięcy działania kwasu LSD.
Na dręczące wielu pytanie: „jak to się dzieje, że kwas LSD pomaga wyjść z alkoholizmu?” nie znaleziono jeszcze odpowiedzi. Jedna z hipotez norweskich badaczy głosi, że pacjent zażywający LSD zaczyna dostrzegać nowe możliwości i perspektywy, które całkowicie go pochłaniają.
Wspaniałe odkrycia Norwegów najprawdopodobniej trafią jednak do kosza. LSD wciąż pozostaje substancją nielegalną i wywołuje wiele efektów ubocznych, w tym ataki paniki oraz zachowania charakterystyczne dla ludzi chorych na schizofrenię. No i jeszcze społeczeństwo, które pozostaje uprzedzone do rzeczonego kwasu.
Psychiatra Richard Ries, zajmujący się problemem uzależnień uważa jednak, że mimo swoich wad LSD może okazać się lekiem idealnym, ponieważ podobne techniki leczenia stosowane są z powodzeniem u heroinistów. „Lecząc pacjentów uzależnionych od heroiny, aby chronić ich przed przedawkowaniem i niechybną śmiercią, podajemy im metadon – opiat, który także uzależnia. Jest to jednak terapia bardzo skuteczna i ratuje ludzkie życie”.
źródło: Portal wiadomości amerykańskich
Ofiarować siebie bogu?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruję siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wolą. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wolę. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Od jakiej części siebie samego chcę się uwolnić?
- Czym się rożni wola Boga od mojej ?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Boże, ofiaruję siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoja wolą. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoja wolę. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości, Twego Pojmowania Dróg życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wole.”
Anonimowi Alkoholicy
- Od jakiej części siebie samego chcę się uwolnić?
- Czym się rożni wola Boga od mojej ?
Młode aktorki, które nie udźwignęły ciężaru sławy
Czasami aktorzy latami czekają na rolę życia. Bywa jednak i tak, że sława przychodzi bardzo wcześnie i paradoksalnie staje się ciężarem, a nie powodem do radości. W telewizji co sezon pojawiają się młode gwiazdki, zyskujące popularność, szybko stającą się źródłem licznych problemów. Najczęstsze z nich to uzależnienia, depresje, kłopoty zdrowotne. Które idolki nastoletnich fanów nie wytrzymały ciążącej na nich presji?
Nikogo dzisiaj nie dziwi, że kolejny aktor ląduje w klinice odwykowej z powodu problemów z nadużywaniem leków czy innych środków odurzających. To swego rodzaju standard, zwłaszcza w amerykańskim show-biznesie. Kiedy słyszymy historię celebrytki, niewytrzymującej nagonki medialnej – wcale się temu nie dziwimy, bo podobnych historii słyszeliśmy już dziesiątki.
Zdumiewające jest jedynie to, że coraz młodsze gwiazdki sięgają po używki, próbując zapomnieć o rosnących oczekiwaniach wytwórni płytowej, stacji telewizyjnej czy prasy brukowej. Kiedy zaczęło się polowanie na gwiazdy małego ekranu? Prawdopodobnie trwało od zarania telewizyjnych dziejów, ale dopiero w epoce ogólnej dostępności do informacji, stało się w pełni widoczne...
Ostatnie dwie dekady telewizyjne zdominowane zostały przez skandale z udziałem małoletnich gwiazd. Bez wątpienia, najgłośniejszym przykładem kariery aktorskiej, która zrujnowała dzieciństwo i młodość aktorki, jest casus Drew Barrymore, do dziś wspominającej to, jak show-biznes zniszczył jej dzieciństwo.
Barrymore, pochodząca z rodziny o aktorskich tradycjach, występy w telewizji zaczęła jako niespełna roczne dziecko. Na początku były to reklamy telewizyjne, później przyszły role w serialach (m.in. „Weekend specials”, „The Ray Bradbury Theater” oraz „Malibu Road 2000”, popularny serial skasowany mimo dużej oglądalności). Pierwszym wielkim sukcesem kinowym okazała się rola w filmie „E.T”.
Drew Barrymore od najmłodszych lat wplątywała się w liczne skandale, imprezowała, nadużywała alkoholu i narkotyków, borykała się z problemami zdrowotnymi. Szybko stała się bywalczynią klinik odwykowych, co nie przeszkodziło jej w zyskaniu statusu seksbomby. Z tego też powodu na 20. urodziny aktorki, zaniepokojony stylem życia swojej podopiecznej, Steven Spielberg podarował jej koc z napisem „Zakryj się”.
Barymore do dziś w wywiadach podkreśla, że zbyt szybko rozpoczęta kariera w mediach to tylko problemy. W wieku 16 lat napisała autobiografię „Mała zagubiona dziewczynka”, w której opisała kulisy swojej pracy w telewizji. Dzisiaj aktorka wyszła z traumy, ale zajęło jej to wiele lat.
Gwiazdy określane mianem „najbardziej znanych sióstr świata”, czyli Mary-Kate i Ashley Olsen, z pewnością wytyczyły dosyć wstydliwą ścieżkę, po której podąża dziś kolejne pokolenie telewizyjnych celebrytek. Jednak trudno dziwić się problemom emocjonalnym, gdy zaczyna się karierę telewizyjną w wieku trzech miesięcy. Siostry Olsen pojawiły się na małym ekranie praktycznie tuż po swoich narodzinach, a na planie hitowej „Pełnej chaty” zaczęły występować, gdy miały dziewięć miesięcy. Można powiedzieć, że od tamtego czasu na dobre zagościły w ramówkach telewizyjnych na całym świecie. Występowały w wielu filmach i serialach. Popularność przysporzyła im mnóstwa problemów.
Mary-Kate Olsen chętnie sięgała po alkohol, co zaowocowało omdleniami podczas oficjalnych spotkań i występów. U aktorki zdiagnozowano także anoreksję. Media ponownie zwróciły na nią uwagę, gdy okazało się, że to w jej domu zmarł Heath Ledger, przedawkowując leki, na które nie miał recepty. Pojawiło się podejrzenie, że otrzymał je od Mary-Kate.
Z podobnym bagażem doświadczeń zmaga się Lindsay Lohan. Ona również zaczynała karierę jako nastoletnia gwiazda filmu i telewizji. Gdy miała trzy lata, występowała w licznych reklamach telewizyjnych, później przyszła rola w popularnej oprze mydlanej „Another world”. Grała także w wielu filmach telewizyjnych. Dorosłą karierę rozpoczęła od występu w filmach „Zakręcony piątek” i „Wredne dziewczyny”. Wtedy też dały o sobie znać problemy z alkoholem.
W 2006 roku aktorka zaczęła uczestniczyć w spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Media szeroko rozpisywały się o jej kłopotach z narkotykami i anoreksji. Lohan zaprzeczała tym pogłoskom, ale kolejne wydarzenia zdawały się tylko potwierdzać opinie mediów. Aktorka spowodowała wypadek samochodowy, będąc pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Wielokrotnie łamała postanowienia sądu w swojej sprawie, co zaowocowało wyrokiem 90 dni bezwzględnego więzienia i przymusowym leczeniem w klinice odwykowej.
Lohan dzisiaj znana jest głównie ze swoich problemów z prawem i niewykorzystanego talentu aktorskiego. Z pewnością przerosła ją popularność.
Najmłodsze pokolenie gwiazdek Disneya także zmaga się już z uzależnieniami i licznymi problemami emocjonalnymi. Zaledwie 20-letnia Demi Levato, znana z występu w serialach „Gdy zadzwoni dzwonek” i „Słoneczna Sonny”, a także kariery wokalnej, ma za sobą pobyt w klinice leczącej uzależnienia. Młoda aktorka opowiedziała w wywiadach o swoich problemach z odżywianiem, a także o samookaleczeniu, spowodowanym brakiem akceptacji otoczenia.
Levato odważyła się poruszyć ważny problem, który dotyka wielu nastolatków. Aktorka zrezygnowała z tradycyjnego modelu nauczania w szkole, gdyż była prześladowana ze względu na swoją nadwagę. Z tego też powodu rozpoczęła naukę w domu. Chorowała na anoreksję i bulimię, pojawiły się także problemy z głosem, będące konsekwencją zaburzeń w odżywianiu (aktorka w najbardziej zaawansowanym stadium choroby nie jadła w ogóle albo jedynie dwa posiłki tygodniowo). Dzisiaj wychodzi z problemów dzięki pomocy rodziny, ale bez wątpienia jej przykład powinien być przestrogą dla innych młodych dziewczyn, które sądzą, że kariera telewizyjna to nic więcej, jak tylko spełnienie dziecięcych marzeń.
Inna gwiazdka Disneya, Miley Cyrus, udowodniła, że nie zawsze konsekwencją wcześniej rozpoczętej kariery muszą być problemy z alkoholem, narkotykami czy anoreksją. Nie zmienia to faktu, że ona także nie radziła sobie z rosnącą popularnością. Jednak w przypadku Miley objawiało się to kaprysami na planach filmowych i prowokowaniem mediów poprzez wypuszczanie do sieci roznegliżowanych sesji zdjęciowych, powstałych w okresie, gdy aktorka była jeszcze nieletnia.
Cyrus wychowała się w rodzinie muzyków, zatem od najmłodszych lat obserwowała świat show-biznesu. Początkiem jej kariery stał się występ w serialu „Hannah Montana”, który otworzył jej drzwi do „dorosłej” kariery. Wpadki związane z wyciekiem jej prywatnych zdjęć zaowocowały problemami z wytwórnią. W końcu Disney od lat stoi na straży nieskazitelnego wizerunku swoich gwiazd. Cyrus wielokrotnie przepraszała za wyciek zdjęć, ale szeroko opisywane związki z kolejnymi mężczyznami nie poprawiały wizerunku „dziecięcej” gwiazdy.
Jak widać z powyższych przykładów, zbyt wcześnie rozpoczęta kariera paradoksalnie może zrujnować życie. Aktorki zaczynające pracę w show-biznesie jako dzieci, często płacą za to wysoką cenę. Nasuwa się zatem pytanie, czy warto?
Autor felietonu: Małgorzata Major
źródło: wp.pl
Nikogo dzisiaj nie dziwi, że kolejny aktor ląduje w klinice odwykowej z powodu problemów z nadużywaniem leków czy innych środków odurzających. To swego rodzaju standard, zwłaszcza w amerykańskim show-biznesie. Kiedy słyszymy historię celebrytki, niewytrzymującej nagonki medialnej – wcale się temu nie dziwimy, bo podobnych historii słyszeliśmy już dziesiątki.
Zdumiewające jest jedynie to, że coraz młodsze gwiazdki sięgają po używki, próbując zapomnieć o rosnących oczekiwaniach wytwórni płytowej, stacji telewizyjnej czy prasy brukowej. Kiedy zaczęło się polowanie na gwiazdy małego ekranu? Prawdopodobnie trwało od zarania telewizyjnych dziejów, ale dopiero w epoce ogólnej dostępności do informacji, stało się w pełni widoczne...
Ostatnie dwie dekady telewizyjne zdominowane zostały przez skandale z udziałem małoletnich gwiazd. Bez wątpienia, najgłośniejszym przykładem kariery aktorskiej, która zrujnowała dzieciństwo i młodość aktorki, jest casus Drew Barrymore, do dziś wspominającej to, jak show-biznes zniszczył jej dzieciństwo.
Barrymore, pochodząca z rodziny o aktorskich tradycjach, występy w telewizji zaczęła jako niespełna roczne dziecko. Na początku były to reklamy telewizyjne, później przyszły role w serialach (m.in. „Weekend specials”, „The Ray Bradbury Theater” oraz „Malibu Road 2000”, popularny serial skasowany mimo dużej oglądalności). Pierwszym wielkim sukcesem kinowym okazała się rola w filmie „E.T”.
Drew Barrymore od najmłodszych lat wplątywała się w liczne skandale, imprezowała, nadużywała alkoholu i narkotyków, borykała się z problemami zdrowotnymi. Szybko stała się bywalczynią klinik odwykowych, co nie przeszkodziło jej w zyskaniu statusu seksbomby. Z tego też powodu na 20. urodziny aktorki, zaniepokojony stylem życia swojej podopiecznej, Steven Spielberg podarował jej koc z napisem „Zakryj się”.
Barymore do dziś w wywiadach podkreśla, że zbyt szybko rozpoczęta kariera w mediach to tylko problemy. W wieku 16 lat napisała autobiografię „Mała zagubiona dziewczynka”, w której opisała kulisy swojej pracy w telewizji. Dzisiaj aktorka wyszła z traumy, ale zajęło jej to wiele lat.
Gwiazdy określane mianem „najbardziej znanych sióstr świata”, czyli Mary-Kate i Ashley Olsen, z pewnością wytyczyły dosyć wstydliwą ścieżkę, po której podąża dziś kolejne pokolenie telewizyjnych celebrytek. Jednak trudno dziwić się problemom emocjonalnym, gdy zaczyna się karierę telewizyjną w wieku trzech miesięcy. Siostry Olsen pojawiły się na małym ekranie praktycznie tuż po swoich narodzinach, a na planie hitowej „Pełnej chaty” zaczęły występować, gdy miały dziewięć miesięcy. Można powiedzieć, że od tamtego czasu na dobre zagościły w ramówkach telewizyjnych na całym świecie. Występowały w wielu filmach i serialach. Popularność przysporzyła im mnóstwa problemów.
Mary-Kate Olsen chętnie sięgała po alkohol, co zaowocowało omdleniami podczas oficjalnych spotkań i występów. U aktorki zdiagnozowano także anoreksję. Media ponownie zwróciły na nią uwagę, gdy okazało się, że to w jej domu zmarł Heath Ledger, przedawkowując leki, na które nie miał recepty. Pojawiło się podejrzenie, że otrzymał je od Mary-Kate.
Z podobnym bagażem doświadczeń zmaga się Lindsay Lohan. Ona również zaczynała karierę jako nastoletnia gwiazda filmu i telewizji. Gdy miała trzy lata, występowała w licznych reklamach telewizyjnych, później przyszła rola w popularnej oprze mydlanej „Another world”. Grała także w wielu filmach telewizyjnych. Dorosłą karierę rozpoczęła od występu w filmach „Zakręcony piątek” i „Wredne dziewczyny”. Wtedy też dały o sobie znać problemy z alkoholem.
W 2006 roku aktorka zaczęła uczestniczyć w spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Media szeroko rozpisywały się o jej kłopotach z narkotykami i anoreksji. Lohan zaprzeczała tym pogłoskom, ale kolejne wydarzenia zdawały się tylko potwierdzać opinie mediów. Aktorka spowodowała wypadek samochodowy, będąc pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Wielokrotnie łamała postanowienia sądu w swojej sprawie, co zaowocowało wyrokiem 90 dni bezwzględnego więzienia i przymusowym leczeniem w klinice odwykowej.
Lohan dzisiaj znana jest głównie ze swoich problemów z prawem i niewykorzystanego talentu aktorskiego. Z pewnością przerosła ją popularność.
Najmłodsze pokolenie gwiazdek Disneya także zmaga się już z uzależnieniami i licznymi problemami emocjonalnymi. Zaledwie 20-letnia Demi Levato, znana z występu w serialach „Gdy zadzwoni dzwonek” i „Słoneczna Sonny”, a także kariery wokalnej, ma za sobą pobyt w klinice leczącej uzależnienia. Młoda aktorka opowiedziała w wywiadach o swoich problemach z odżywianiem, a także o samookaleczeniu, spowodowanym brakiem akceptacji otoczenia.
Levato odważyła się poruszyć ważny problem, który dotyka wielu nastolatków. Aktorka zrezygnowała z tradycyjnego modelu nauczania w szkole, gdyż była prześladowana ze względu na swoją nadwagę. Z tego też powodu rozpoczęła naukę w domu. Chorowała na anoreksję i bulimię, pojawiły się także problemy z głosem, będące konsekwencją zaburzeń w odżywianiu (aktorka w najbardziej zaawansowanym stadium choroby nie jadła w ogóle albo jedynie dwa posiłki tygodniowo). Dzisiaj wychodzi z problemów dzięki pomocy rodziny, ale bez wątpienia jej przykład powinien być przestrogą dla innych młodych dziewczyn, które sądzą, że kariera telewizyjna to nic więcej, jak tylko spełnienie dziecięcych marzeń.
Inna gwiazdka Disneya, Miley Cyrus, udowodniła, że nie zawsze konsekwencją wcześniej rozpoczętej kariery muszą być problemy z alkoholem, narkotykami czy anoreksją. Nie zmienia to faktu, że ona także nie radziła sobie z rosnącą popularnością. Jednak w przypadku Miley objawiało się to kaprysami na planach filmowych i prowokowaniem mediów poprzez wypuszczanie do sieci roznegliżowanych sesji zdjęciowych, powstałych w okresie, gdy aktorka była jeszcze nieletnia.
Cyrus wychowała się w rodzinie muzyków, zatem od najmłodszych lat obserwowała świat show-biznesu. Początkiem jej kariery stał się występ w serialu „Hannah Montana”, który otworzył jej drzwi do „dorosłej” kariery. Wpadki związane z wyciekiem jej prywatnych zdjęć zaowocowały problemami z wytwórnią. W końcu Disney od lat stoi na straży nieskazitelnego wizerunku swoich gwiazd. Cyrus wielokrotnie przepraszała za wyciek zdjęć, ale szeroko opisywane związki z kolejnymi mężczyznami nie poprawiały wizerunku „dziecięcej” gwiazdy.
Jak widać z powyższych przykładów, zbyt wcześnie rozpoczęta kariera paradoksalnie może zrujnować życie. Aktorki zaczynające pracę w show-biznesie jako dzieci, często płacą za to wysoką cenę. Nasuwa się zatem pytanie, czy warto?
Autor felietonu: Małgorzata Major
źródło: wp.pl
Bliskość z mocą wyższą
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Będąc Wszechmocną Potęgą, zaspokajał nasze potrzeby pod warunkiem, że pozostawaliśmy w bliskiej z Nim łączności i wypełnialiśmy właściwie nasze obowiązki wobec Niego”
Anonimowi Alkoholicy
- W jaki sposób pozostaję w bliskiej łączności z moją mocą wyższą?
- Jak rozumiem właściwe wypełnianie obowiązków wobec niego?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Będąc Wszechmocną Potęgą, zaspokajał nasze potrzeby pod warunkiem, że pozostawaliśmy w bliskiej z Nim łączności i wypełnialiśmy właściwie nasze obowiązki wobec Niego”
Anonimowi Alkoholicy
- W jaki sposób pozostaję w bliskiej łączności z moją mocą wyższą?
- Jak rozumiem właściwe wypełnianie obowiązków wobec niego?
Czy komplikuję?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy racjonalizuję swoje działania, które nie są zgodne z wolą Boga, jakkolwiek Go pojmuję?
- Czy komplikuję program, aby teoretyzować zamiast działać?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy racjonalizuję swoje działania, które nie są zgodne z wolą Boga, jakkolwiek Go pojmuję?
- Czy komplikuję program, aby teoretyzować zamiast działać?
Czy ciągle uważam, że ja nic nie muszę?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Przede wszystkim musimy przestać udawać wszystkowiedzącego Boga. Następnie musimy uznać, że w tym dramacie życiowym Bóg ma być odtąd naszym drogowskazem”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy udaję jeszcze czasami wszystkowiedzącego Boga? (np. na mityngu)
- Czy Bóg jest dla mnie drogowskazem we wszystkich moich poczynaniach?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Przede wszystkim musimy przestać udawać wszystkowiedzącego Boga. Następnie musimy uznać, że w tym dramacie życiowym Bóg ma być odtąd naszym drogowskazem”
Anonimowi Alkoholicy
- Czy udaję jeszcze czasami wszystkowiedzącego Boga? (np. na mityngu)
- Czy Bóg jest dla mnie drogowskazem we wszystkich moich poczynaniach?
Czy i jak weryfikuję swoje wyobrażenia o świecie?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!… To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. Powodowani tysięcznymi lękami, fałszywymi wyobrażeniami, różnymi odmianami samolubstwa i rozczulania się nad sobą krzywdzimy innych ludzi, a oni odpłacają nam tym samym. Czasami wydaje się, że ludzie ranią nas bez powodu, bez żadnej prowokacji z naszej strony. Niezmiennie jednak doszukujemy się wydarzenia w przeszłości, które upoważniło tego kogoś do wyrządzenia nam przykrości.
Anonimowi Alkoholicy
- Czy dalej koncentruję się głównie na samym sobie?
- Jak powierzenie opiece Boga, jakkolwiek go pojmuję, pomaga mi w radzeniu sobie z lękiem?
- Czy widzę swój udział w zaburzeniach moich relacji z innymi ludźmi? Z Bogiem?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
“Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!… To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. Powodowani tysięcznymi lękami, fałszywymi wyobrażeniami, różnymi odmianami samolubstwa i rozczulania się nad sobą krzywdzimy innych ludzi, a oni odpłacają nam tym samym. Czasami wydaje się, że ludzie ranią nas bez powodu, bez żadnej prowokacji z naszej strony. Niezmiennie jednak doszukujemy się wydarzenia w przeszłości, które upoważniło tego kogoś do wyrządzenia nam przykrości.
Anonimowi Alkoholicy
- Czy dalej koncentruję się głównie na samym sobie?
- Jak powierzenie opiece Boga, jakkolwiek go pojmuję, pomaga mi w radzeniu sobie z lękiem?
- Czy widzę swój udział w zaburzeniach moich relacji z innymi ludźmi? Z Bogiem?
Nie siła woli?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Po pierwsze musimy dojść do przekonania , że błędne jest opieranie życia na naszej własnej woli. Nawet przy najlepszych chęciach znajdziemy się bowiem na kursie kolizyjnym z inną istotą ludzką lub losem"
Anonimowi Alkoholicy
- Czy powyższy cytat oznacza dla mnie, że mam akceptować wszystko co robią inne istoty ludzkie w relacji ze mną lub to co przynosi mi los?
- Skąd wiem, jaka jest wola boża dla mnie?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Po pierwsze musimy dojść do przekonania , że błędne jest opieranie życia na naszej własnej woli. Nawet przy najlepszych chęciach znajdziemy się bowiem na kursie kolizyjnym z inną istotą ludzką lub losem"
Anonimowi Alkoholicy
- Czy powyższy cytat oznacza dla mnie, że mam akceptować wszystko co robią inne istoty ludzkie w relacji ze mną lub to co przynosi mi los?
- Skąd wiem, jaka jest wola boża dla mnie?
Poskramianie nałogu w polskich grupach AA
- Tylko w ciągu jednego tygodnia odbywają się w Wielkiej Brytanii 42 spotkania polskojęzycznych grup Anonimowych Alkoholików. Osiem z nich w Szkocji. To nie jest tak, że alkoholik pije na własne ryzyko i jest to jego prywatna sprawa – opowiada portalowi Emito.net polski, trzeźwy alkoholik z Wysp.
Niedawno lokalna prasa w Stirling rozpisywała się na temat Grażyny P. - złapanej na jeździe samochodem po pijanemu. Napisano min. tym, że Grażyna uciekła przed szkockim wymiarem sprawiedliwości do Polski na leczenie odwykowe.
Ja miałem okazję poznać Grażynę i brałem udział w znalezieniu pomocy dla niej. Ta młoda, inteligentna a zarazem urocza kobieta przez ostatnie miesiące pobytu w Szkocji cierpiała z powodu zaawansowanego (chronicznego) stadium choroby alkoholowej. Bój o nią a dokładnie o jej życie toczyło przez parę miesięcy kilka osób i tylko dzięki zespoleniu sił udało się, że Grażyna odbyła leczenie odwykowe w Polsce.
Obecnie uczestniczy w programie realizowanym we Wspólnocie AA. Wielu jej znajomych nawet nie sądziło, że z Grażyną jest tak źle. Nie mieściła się w stereotypie osób uzależnionych a dokładnie alkoholiczki. Nie była z tzw. marginesu społecznego.
Cóż, ona sama musiała dostać parę porządnych lekcji oraz sięgnąć swojego dna, aby wreszcie uznać chorobę, przełamać wstyd, upokorzenie i poprosić o pomoc. Niestety nie jest ona wyjątkiem.
W krótkim okresie czasu była to kolejna, uzależniona osoba, której życie mogło skończyć się tragicznie. Czy to znaczy, że każdy, kto ma problem z alkoholem musi zjeżdżać do Polski? Nie! Na szczęście już nie musi.
W coraz większym zakresie dostępne są grupy Anonimowych Alkoholików, które zaczęli tworzyć trzeźwiejący alkoholicy z Polski. Także i w Szkocji z miesiąca na miesiąc przybywają kolejne, polskojęzyczne grupy AA. Nie wszyscy wiedzą, że Wspólnota AA działa na świecie już ponad 72 lata, w Polsce 38 lat i że nie ma dzisiaj skuteczniejszego programu nad ten realizowany we Wspólnocie AA.
Nie znaczy to oczywiście, że ludzie muszą korzystać wyłącznie z AA, aby trzeźwieć. Znaczy to tyle, że AA jest w swojej formie najbardziej dostępne i skuteczne. Nie ma dzisiaj programu psychoterapeutycznego dla osób uzależnionych, który by nie korzystał w jakiejś części z dziedzictwa AA.
Przyjeżdżając do Szkocji, Polacy oprócz własnych talentów, zdolności i zdrowia przywieźli też swoje wady, choroby oraz masę innych problemów. Budując w pocie czoła swoją egzystencję w sposób naturalny rozluźnili związki ze swoim starym krajem a nowego jeszcze nie rozumieją.
Powoduje to duże napięcia na zewnątrz i do wewnątrz człowieka. Ci, co przyjechali tutaj, zrobili to najczęściej z powodów ekonomicznych oraz braku perspektyw na jakąkolwiek normalność w swoim życiu. Także osoby uzależnione musiały znaleźć jakieś rozwiązanie w nowej sytuacji.
źródło: http://www.emito.net/
Ich choroba nie jest uleczalna. Można ją zatrzymać, ale alkoholikiem jest się do końca życia. Także ja niosąc cały bagaż związany z moim alkoholizmem musiałem głęboko rozważyć za i przeciw w kwestii przyjazdu do Szkocji.
Miałem już ładnych, parę lat abstynencji. Pokończyłem różne szkolenia, wyrobiłem certyfikaty, uzupełniłem wykształcenie, ale to nie była gwarancja dla mojej trzeźwości a raczej wiedza, że choroba alkoholowa czai się i czeka na mój błąd. Co jakiś czas dochodziły do mnie informację o ludziach z AA, których znałem, ceniłem nawet lubiłem.
Często mieli oni więcej abstynencji niż ja, byli bardziej wykształceni i poniekąd stanowili dla mnie wzorzec. Wyjeżdżali w świat za kawałkiem lepszego chleba, chcieli pomóc sobie, bliskim i zapominali o chorobie. Wracając do picia część z nich traciła to, co na Zachodzie zarobiła, pieniądze rodzinę, godność dla samego siebie a na końcu życie.
Pragnę jasno i z całą determinacją podkreślić, że uzależnienie jest chorobą chroniczną i postępującą, a w przypadku uzależnienia od alkoholu czy innych środków psychoaktywnych, takich jak narkotyki, także śmiertelną.
Światowa Organizacja Zdrowia przydzieliła temu schorzeniu odpowiedni numer oraz sklasyfikowała podobnie jak to uczyniła to z grypą, anginą, gruźlicą czy setkami innych chorób.
Namawiam do szukania pomocy niezależnie od tego czy jej potrzebujecie sami czy jest to ktoś z bliskich wam osób. Jest, bowiem tak, że konsekwencje uzależnienia dotykają nas wszystkich a zwłaszcza tych, co są skazani na przebywanie w towarzystwie osoby uzależnionej, bądź na kontakty z nią.
Najczęściej jest to rodzina uzależnionego, dziewczyna, jego bliscy i dalsi sąsiedzi, koledzy z pracy a także całkiem obcy ludzie, którzy nigdy nie widzieli jego na oczy. W pojedynkę przegracie na pewno!
Wstyd, zakłamanie, manipulacja, wyparcie i inne chorobliwe systemy odcinające potrzebującego od szukania pomocy to tylko niektóre trudności towarzyszące próbie wsparcia osoby uzależnionej. Nie do końca jest tak, że alkoholik pije na własne ryzyko i jest to jego prywatna sprawa.
Bardzo ważną kwestią, jaka towarzyszy uzależnieniu to przemoc w rodzinie, a przemoc w rodzinie to patologia. Różne formy tej przemocy jak przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, ekonomiczna lub łącznie wszystkie towarzyszą rodzinie, w której uzależnienie jest faktem.
Temat przemocy podejmę osobno, bo jej istota jest bardzo złożona a jej obecność w rodzinie z problemem uzależnienia bardzo częsta. To samo dotyczy bolesnego, problemu współuzależnienia rodziny żyjącej z alkoholikiem.
Wspominałem, że poznałem kilka osób, które dzisiaj mieszkają w Szkocji i żyją z chorobą alkoholową. Byłem bardzo podbudowany, gdy zobaczyłem niespełna 25-letniego chłopaka, który mówił o swoich doświadczeniach i o tym, że od przeszło dwóch lat wspiera się o program AA.
Tego samego dnia przyszedł na grupę AA 27- latek, który przestraszył się swoich własnych (podłych) zachowań oraz tego, że dziewczyna powiedziała… "dość tego"! Poznałem Piotra, który obchodził niedawno 19 rocznicę trzeźwości i Józefa, który cieszył się, że minął mu pierwszy rok w życiu na trzeźwo.
Jeżdżę na mityngi AA do różnych miejscowości w Szkocji i Anglii, bowiem tam znajduję takich ludzi jak ja. To na grupie ładuję akumulatory oraz uczę się żyć bez alkoholu. To nie jest zajęcie na krótki czas, jednak czternasty rok bez koszmaru, łez i wstydu, jakie funduje pijaństwo to nagroda bezcenna.
Warto nadmienić jeszcze i o tak ważnej sprawie jak pieniądze. Powstające poradnie psychoterapeutyczne i gabinety psychologiczne włącznie z tymi działającymi on-line są bardzo drogie. Ceny od 45 do 150 funtów za godzinę mają swoją wymowę.
Nie przeciwstawiam działalności tychże gabinetów wobec AA, widzę potrzebę ich funkcjonowania. Jestem przekonany, że każdy psychoterapeuta lub psycholog będzie motywował swojego klienta (uzależnionego od alkoholu) do udziału w grupie AA.
Tylko w ciągu jednego tygodnia odbywa się w UK 42 spotkania polskojęzycznych grup AA, z czego 8 mityngów w Szkocji. Trudno już jest doliczyć się ilu korzysta z dobrodziejstwa AA, ale wierzcie mi jest ich znacznie więcej niż myślicie.
Także dzięki Twojej informacji osoba uzależniona (chora) może dowiedzieć się gdzie może otrzymać wsparcie i pomoc. Duża część alkoholików czy narkomanów jest odcięta od internetu. Dla porządku podaję miejscowości gdzie istnieją polskojęzyczne grupy AA: Stirling, Aberdeen, Dundee, Glasgow, Kirkcaldy, Edynburg (2 grupy AA), Motherwell.
Po więcej informacji zapraszam na stronę www.bezpiecznyport.com
źródło: http://www.emito.net/
Niedawno lokalna prasa w Stirling rozpisywała się na temat Grażyny P. - złapanej na jeździe samochodem po pijanemu. Napisano min. tym, że Grażyna uciekła przed szkockim wymiarem sprawiedliwości do Polski na leczenie odwykowe.
Ja miałem okazję poznać Grażynę i brałem udział w znalezieniu pomocy dla niej. Ta młoda, inteligentna a zarazem urocza kobieta przez ostatnie miesiące pobytu w Szkocji cierpiała z powodu zaawansowanego (chronicznego) stadium choroby alkoholowej. Bój o nią a dokładnie o jej życie toczyło przez parę miesięcy kilka osób i tylko dzięki zespoleniu sił udało się, że Grażyna odbyła leczenie odwykowe w Polsce.
Obecnie uczestniczy w programie realizowanym we Wspólnocie AA. Wielu jej znajomych nawet nie sądziło, że z Grażyną jest tak źle. Nie mieściła się w stereotypie osób uzależnionych a dokładnie alkoholiczki. Nie była z tzw. marginesu społecznego.
Cóż, ona sama musiała dostać parę porządnych lekcji oraz sięgnąć swojego dna, aby wreszcie uznać chorobę, przełamać wstyd, upokorzenie i poprosić o pomoc. Niestety nie jest ona wyjątkiem.
W krótkim okresie czasu była to kolejna, uzależniona osoba, której życie mogło skończyć się tragicznie. Czy to znaczy, że każdy, kto ma problem z alkoholem musi zjeżdżać do Polski? Nie! Na szczęście już nie musi.
W coraz większym zakresie dostępne są grupy Anonimowych Alkoholików, które zaczęli tworzyć trzeźwiejący alkoholicy z Polski. Także i w Szkocji z miesiąca na miesiąc przybywają kolejne, polskojęzyczne grupy AA. Nie wszyscy wiedzą, że Wspólnota AA działa na świecie już ponad 72 lata, w Polsce 38 lat i że nie ma dzisiaj skuteczniejszego programu nad ten realizowany we Wspólnocie AA.
Nie znaczy to oczywiście, że ludzie muszą korzystać wyłącznie z AA, aby trzeźwieć. Znaczy to tyle, że AA jest w swojej formie najbardziej dostępne i skuteczne. Nie ma dzisiaj programu psychoterapeutycznego dla osób uzależnionych, który by nie korzystał w jakiejś części z dziedzictwa AA.
Przyjeżdżając do Szkocji, Polacy oprócz własnych talentów, zdolności i zdrowia przywieźli też swoje wady, choroby oraz masę innych problemów. Budując w pocie czoła swoją egzystencję w sposób naturalny rozluźnili związki ze swoim starym krajem a nowego jeszcze nie rozumieją.
Powoduje to duże napięcia na zewnątrz i do wewnątrz człowieka. Ci, co przyjechali tutaj, zrobili to najczęściej z powodów ekonomicznych oraz braku perspektyw na jakąkolwiek normalność w swoim życiu. Także osoby uzależnione musiały znaleźć jakieś rozwiązanie w nowej sytuacji.
źródło: http://www.emito.net/
Ich choroba nie jest uleczalna. Można ją zatrzymać, ale alkoholikiem jest się do końca życia. Także ja niosąc cały bagaż związany z moim alkoholizmem musiałem głęboko rozważyć za i przeciw w kwestii przyjazdu do Szkocji.
Miałem już ładnych, parę lat abstynencji. Pokończyłem różne szkolenia, wyrobiłem certyfikaty, uzupełniłem wykształcenie, ale to nie była gwarancja dla mojej trzeźwości a raczej wiedza, że choroba alkoholowa czai się i czeka na mój błąd. Co jakiś czas dochodziły do mnie informację o ludziach z AA, których znałem, ceniłem nawet lubiłem.
Często mieli oni więcej abstynencji niż ja, byli bardziej wykształceni i poniekąd stanowili dla mnie wzorzec. Wyjeżdżali w świat za kawałkiem lepszego chleba, chcieli pomóc sobie, bliskim i zapominali o chorobie. Wracając do picia część z nich traciła to, co na Zachodzie zarobiła, pieniądze rodzinę, godność dla samego siebie a na końcu życie.
Pragnę jasno i z całą determinacją podkreślić, że uzależnienie jest chorobą chroniczną i postępującą, a w przypadku uzależnienia od alkoholu czy innych środków psychoaktywnych, takich jak narkotyki, także śmiertelną.
Światowa Organizacja Zdrowia przydzieliła temu schorzeniu odpowiedni numer oraz sklasyfikowała podobnie jak to uczyniła to z grypą, anginą, gruźlicą czy setkami innych chorób.
Namawiam do szukania pomocy niezależnie od tego czy jej potrzebujecie sami czy jest to ktoś z bliskich wam osób. Jest, bowiem tak, że konsekwencje uzależnienia dotykają nas wszystkich a zwłaszcza tych, co są skazani na przebywanie w towarzystwie osoby uzależnionej, bądź na kontakty z nią.
Najczęściej jest to rodzina uzależnionego, dziewczyna, jego bliscy i dalsi sąsiedzi, koledzy z pracy a także całkiem obcy ludzie, którzy nigdy nie widzieli jego na oczy. W pojedynkę przegracie na pewno!
Wstyd, zakłamanie, manipulacja, wyparcie i inne chorobliwe systemy odcinające potrzebującego od szukania pomocy to tylko niektóre trudności towarzyszące próbie wsparcia osoby uzależnionej. Nie do końca jest tak, że alkoholik pije na własne ryzyko i jest to jego prywatna sprawa.
Bardzo ważną kwestią, jaka towarzyszy uzależnieniu to przemoc w rodzinie, a przemoc w rodzinie to patologia. Różne formy tej przemocy jak przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, ekonomiczna lub łącznie wszystkie towarzyszą rodzinie, w której uzależnienie jest faktem.
Temat przemocy podejmę osobno, bo jej istota jest bardzo złożona a jej obecność w rodzinie z problemem uzależnienia bardzo częsta. To samo dotyczy bolesnego, problemu współuzależnienia rodziny żyjącej z alkoholikiem.
Wspominałem, że poznałem kilka osób, które dzisiaj mieszkają w Szkocji i żyją z chorobą alkoholową. Byłem bardzo podbudowany, gdy zobaczyłem niespełna 25-letniego chłopaka, który mówił o swoich doświadczeniach i o tym, że od przeszło dwóch lat wspiera się o program AA.
Tego samego dnia przyszedł na grupę AA 27- latek, który przestraszył się swoich własnych (podłych) zachowań oraz tego, że dziewczyna powiedziała… "dość tego"! Poznałem Piotra, który obchodził niedawno 19 rocznicę trzeźwości i Józefa, który cieszył się, że minął mu pierwszy rok w życiu na trzeźwo.
Jeżdżę na mityngi AA do różnych miejscowości w Szkocji i Anglii, bowiem tam znajduję takich ludzi jak ja. To na grupie ładuję akumulatory oraz uczę się żyć bez alkoholu. To nie jest zajęcie na krótki czas, jednak czternasty rok bez koszmaru, łez i wstydu, jakie funduje pijaństwo to nagroda bezcenna.
Warto nadmienić jeszcze i o tak ważnej sprawie jak pieniądze. Powstające poradnie psychoterapeutyczne i gabinety psychologiczne włącznie z tymi działającymi on-line są bardzo drogie. Ceny od 45 do 150 funtów za godzinę mają swoją wymowę.
Nie przeciwstawiam działalności tychże gabinetów wobec AA, widzę potrzebę ich funkcjonowania. Jestem przekonany, że każdy psychoterapeuta lub psycholog będzie motywował swojego klienta (uzależnionego od alkoholu) do udziału w grupie AA.
Tylko w ciągu jednego tygodnia odbywa się w UK 42 spotkania polskojęzycznych grup AA, z czego 8 mityngów w Szkocji. Trudno już jest doliczyć się ilu korzysta z dobrodziejstwa AA, ale wierzcie mi jest ich znacznie więcej niż myślicie.
Także dzięki Twojej informacji osoba uzależniona (chora) może dowiedzieć się gdzie może otrzymać wsparcie i pomoc. Duża część alkoholików czy narkomanów jest odcięta od internetu. Dla porządku podaję miejscowości gdzie istnieją polskojęzyczne grupy AA: Stirling, Aberdeen, Dundee, Glasgow, Kirkcaldy, Edynburg (2 grupy AA), Motherwell.
Po więcej informacji zapraszam na stronę www.bezpiecznyport.com
źródło: http://www.emito.net/
Problem to ja sam?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"A więc nasze kłopoty, jak stwierdzamy, w zasadzie pochodzą od nas samych. Powstają w nas."
Anonimowi Alkoholicy
- Jakie sytuacje z Twojego życia przekonują Cię, że powinieneś powierzyć Twoją wolę i Twoje życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujesz?
- Jakie zachowania, wzorce myślowe przeszkadzają Ci w zaufaniu Twojej Mocy Wyższej?
- Czy pamiętasz ważne sytuacje z Twojego życia, kiedy czułaś / czułeś bezpośrednie przewodnictwo Twojej Mocy Wyższej
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"A więc nasze kłopoty, jak stwierdzamy, w zasadzie pochodzą od nas samych. Powstają w nas."
Anonimowi Alkoholicy
- Jakie sytuacje z Twojego życia przekonują Cię, że powinieneś powierzyć Twoją wolę i Twoje życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujesz?
- Jakie zachowania, wzorce myślowe przeszkadzają Ci w zaufaniu Twojej Mocy Wyższej?
- Czy pamiętasz ważne sytuacje z Twojego życia, kiedy czułaś / czułeś bezpośrednie przewodnictwo Twojej Mocy Wyższej
Życie wedłu zasad.
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Mimo, że wielu z nas miało w sobie dostatecznie dużo zasad moralnych i przekonań filozoficznych, to nie potrafiliśmy według nich żyć. Nie byliśmy również w stanie własnymi siłami pozbyć się egocentryzmu.
- Czy stawiałem/łam sobie kiedyś pytanie, czemu nie umiałem (może nie umiem nadal?) żyć według zasad, które uważałem za swoje i ważne?
- Co i jak zamierzam zrobić w związku z tym?
- Czy próbuję własnymi siłami pozbyć się egocentryzmu? Jak to robię?
>
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Mimo, że wielu z nas miało w sobie dostatecznie dużo zasad moralnych i przekonań filozoficznych, to nie potrafiliśmy według nich żyć. Nie byliśmy również w stanie własnymi siłami pozbyć się egocentryzmu.
- Czy stawiałem/łam sobie kiedyś pytanie, czemu nie umiałem (może nie umiem nadal?) żyć według zasad, które uważałem za swoje i ważne?
- Co i jak zamierzam zrobić w związku z tym?
- Czy próbuję własnymi siłami pozbyć się egocentryzmu? Jak to robię?
>
Krocząc drogą wyzwolenia
Formułując program Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki odpowiadał na czytelne wezwanie papieża Jana Pawła II do przeciwstawienia się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności. Ów czyn wyzwolenia realizowany jest do dzisiaj.
MONIKA LIPIŃSKA
„Człowiek nie może być sobą, nie jest godny swojego imienia, jeśli nie potrafi sobie mówić «nie». Na to, żeby umieć odmówić sobie rzeczy niedozwolonych, trzeba umieć odmówić sobie również rzeczy dozwolonych. Na pewno w naszej polskiej praktyce wielkopostnej dochodzi w szczególny sposób do głosu potrzeba trzeźwości. (...) Potrzebne jest to «nie», ażeby zachować ludzką godność i żeby służyć dobru wspólnemu rodziny, narodu, ojczyzny” -pisał ks. F. Blachnicki w abstynenckim „Credo” KWC.
Dzieło umocnienia
25 lat po śmierci założyciela krucjata ciągle stanowi ważne i mocne ogniwo ruchów trzeźwościowych w Polsce. Liczbę osób związanych z nią poprzez Ruch Światło-Życie trudno określić. Na pewno jednak cyfry nie oddadzą rangi podjętego przez nie „czynu wolności”.
Deklaracje kandydackie KWC składa już - całkowicie dobrowolnie - młodzież uczestnicząca w rekolekcjach oazowych. - Podpisanie deklaracji stanowi dodatkową mobilizację, niejako ponowienie postanowień abstynenckich składanych podczas I Komunii Świętej - zauważa ks. Franciszek Klebaniuk, moderator parafialny Ruchu Światło-Życie w parafii kolegiackiej pw. Przemienienia Pańskiego w Łukowie, szacując, że blisko połowa tych młodych ludzi zachowuje abstynencję w dorosłym życiu. - KWC jest podtrzymywana głównie przez Domowy Kościół. Dni skupienia, spotkania formacyjne i codzienna modlitwa to podstawa pracy diakonii wyzwolenia. Należący do niej dają swoim życiem świadectwo, że bez alkoholu można żyć. A na organizowane od lat słynne bale bezalkoholowe zapraszani są także ludzie, którzy abstynencji nie deklarują - mówi.
Ku wolności
Wanda i Stanisław Nikołajczukowie z Białej Podlaskiej, stojący na czele diakonii KWC diecezji siedleckiej, pierwszy raz o krucjacie usłyszeli 22 lata temu, po wstąpieniu do Kościoła Domowego. - Krucjatę podjęliśmy na naszej wspólnej 15-dniowej oazie rekolekcyjnej cztery lata później, w wyjątkowym miejscu, związanym z sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim - centrum Ruchu Światło-Życie - mówią małżonkowie, uzupełniając, że poprzedziło ją podjęcie tzw. kandydackiej deklaracji krucjaty rok wcześniej. Na pytanie o motywy przystąpienia do KWC, pani Wanda odpowiada: - Widzieliśmy wokół siebie wielu ludzi zniewolonych przez alkohol. Ktoś taki nie ma szans na to, by wyzwolić się sam - uzasadnia, przypominając, że współcześnie ten poczet zniewoleń rozrósł się, choćby o pracoholizm czy narkomanię.
We wspólnocie siła
- Dzieła ludzkie wcześniej czy później upadną. Krucjata jest dziełem Bożym, dlatego trwa. W kręgach Domowego Kościoła ludzie podejmują ten wysiłek abstynencki i modlitewny także dzięki poczuciu wspólnoty - podkreśla ks. F. Klebaniuk.
Rangę wspólnotowego trwania w abstynencji potwierdzają W. i S. Nikołajczukowie. - Mamy świadomość, że jest to wielka łaska, oraz że można tworzyć wokół siebie Nową Kulturę. Organizowanie i przeżywanie różnych uroczystości bez alkoholu jest naszym świadectwem. Dajemy je ludziom, z którymi się spotykamy. Ale przede wszystkim naszym dzieciom. Wzrastały one w atmosferze wolnej od wszelkich uzależnień, ponieważ w naszym domu nie ma alkoholu - podkreśla pani Wanda. - Na zewnątrz włączamy się w organizowanie dni skupienia KWC, w parafii w comiesięczną adorację w intencjach ludzi uzależnionych i KWC, oraz w inne akcje, jak ostatnio przeżywany tydzień trzeźwości - mówi.
25 lat po śmierci założyciela Krucjata Wyzwolenia Człowieka ciągle stanowi ważne i mocne ogniwo ruchów trzeźwościowych w Polsce. Liczbę osób związanych z krucjatą poprzez Ruch Światło-Życie trudno określić. Na pewno jednak cyfry nie oddadzą rangi podjętego przez nie „czynu wolności”.
Chcemy zmienić mentalność narodu
Pytamy Ks. Józefa Sobotkę, moderatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka diecezji siedleckiej.
W jakich okolicznościach ks. Franciszek Blachnicki zainicjował Krucjatę Wyzwolenia Człowieka?
W dużej mierze jest ona dziełem Jana Pawła II. 23 października 1978 r. w Watykanie, po wyborze, papież skierował do rodaków znamienne słowa: „Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła”. Sługa Boży ks. F. Blachnicki odebrał je jako czytelny znak i głos Kościoła. Tak zrodziła się Krucjata Wyzwolenia Człowieka, której dziełem jest Diakonia Wyzwolenia. Prowadzi ona działania na trzech płaszczyznach: na rzecz trzeźwości, w obronie życia od poczęcia do śmierci, jak też - a pamiętajmy, że DW powstawała w czasach komunizmu - wyzwolenia od strachu przed totalitaryzmem.
Czy można postawić znak równości między Krucjatą Wyzwolenia Człowieka i Ruchem Światło-Życie?
Wówczas, pod koniec lat 70 Ruch Światło-Życie miał już wypracowaną misję budowy Chrystusowego Kościoła tu, na ziemi. Jego twórca, a wraz z nim oazowicze bezpośrednio po wezwaniu Jana Pawła II postanowili dać odpowiedź na ten apel i przeciwstawić się wszelkiego rodzaju zniewoleniom. Na spotkanie z Janem Pawłem II w Nowym Targu 8 czerwca 1979 r. już była gotowa pierwsza Księga Czynów Wyzwolenia, zawierająca nazwiska osób, które zadeklarowały przystąpienie do KWC. Stanowiło to więc wyraz gotowości Ruchu do działania. Podobnie zresztą było z innymi dziełami. W latach 70, to właśnie RŚ-Ż najgłębiej włączył się w charyzmat odnowy liturgii po soborze watykańskim II.
W jaki sposób KWC powiększa swoje szeregi?
Formacja dokonuje się w ramach 15-dniowych rekolekcji. Przychodzą one uczestnikom z pomocą m.in. w rozpoznaniu własnych zniewoleń, które trzeba pokonać, ponieważ u podstaw charyzmatu nowego człowieka jest potrzeba bycia wolnym i zdolnym do miłości. Członkiem KWC może zostać osoba dorosła, która przez rok była kandydatem, tzn. poznawała zasady i wdrażała je w swoim życiu. Przystąpienie do krucjaty ma miejsce trzynastego dnia rekolekcji, w tzw. dniu wspólnoty, podczas nabożeństwa odpowiedzialności i misji kościoła.
Warto dodać, że w ramach Ruchu Światło-Życie istnieją tzw. diakonie specjalistyczne. Najogólniej mówiąc, włączenie się w pracę danej diakonii pozwala oazowiczom znaleźć swoje miejsce, a przez to - ubogacać Kościół. Członkowie Diakonii Wyzwolenia m.in. organizują konferencje, uczestniczą w dniach skupienia, prowadzą również tzw. bank modlitwy za osoby, które mają problem z alkoholem. Oczywiście można być członkiem KWC, a działać w innej diakonii.
Jednym ze źródeł zdobywania wiedzy na temat KWC jest pismo „Eleuteria” wydawane przez Centralną Diakonię w Krościenku. Jeśli w działalność trzeźwościową chciałby włączyć się ktoś spoza Ruchu, może uczestniczyć w dniach skupienia organizowanych przez Diakonię KWC naszej diecezji. Najbliższe spotkanie odbędzie się w Gręzówce 3 marca, o 10.00, w Zespole Szkół. Serdecznie zapraszam.
Czemu służy abstynencja podjęta w ramach KWC?
Chodzi o zmianę mentalności narodu i przyczynianie się do budowania tzw. nowej kultury. Członek KWC nie tylko nie używa alkoholu, ale też go nie kupuje, nie częstuje nim i nie namawia innych do picia. Krucjata otacza również modlitwą tych, którzy nie mają siły, by wyrwać się z pijaństwa. Służą temu także specjalne nabożeństwa, na których się spotykamy, a okres Wielkiego Postu czy Adwentu to dla KWC czas mobilizacji sił.
Owoce tej ofiary są widoczne. Od 23 lat opiekuję się grupami anonimowych alkoholików. Jeśli osobie zniewolonej przez alkohol towarzyszy modlitwa, pijaństwo udaje się pokonać szybciej, choroba czyni mniej spustoszeń. Taką krucjatę w intencji taty czy pijącego brata podejmują nawet dzieci. Abstynencja bliskich i modlitwa stanowią wielkie wsparcie, pomoc duchową. A tam, gdzie nie ma tego modlitewnego klimatu, często dochodzi do tragicznego końca.
Jak to się stało, że został Ksiądz moderatorem KWC w naszej diecezji?
Do KWC przystąpiłem w 1979 r. Już wcześniej, po rekolekcjach oazowych w 1975 r., podejmowałem próby abstynenckie. Do podjęcia abstynencji zachęcał podczas moich studiów w seminarium ojciec duchowny ks. Józef Skorodziuk; takie postanowienie podjąłem wówczas z innymi klerykami związanymi z formacją oazową. Kiedy pracowałem w parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Łukowie, zostałem moderatorem Domowego Kościoła, a następnie podjąłem się funkcji moderatora KWC - pełnię ją do dzisiaj.
Dziękuję za rozmowę.
MONIKA LIPIŃSKA
„Człowiek nie może być sobą, nie jest godny swojego imienia, jeśli nie potrafi sobie mówić «nie». Na to, żeby umieć odmówić sobie rzeczy niedozwolonych, trzeba umieć odmówić sobie również rzeczy dozwolonych. Na pewno w naszej polskiej praktyce wielkopostnej dochodzi w szczególny sposób do głosu potrzeba trzeźwości. (...) Potrzebne jest to «nie», ażeby zachować ludzką godność i żeby służyć dobru wspólnemu rodziny, narodu, ojczyzny” -pisał ks. F. Blachnicki w abstynenckim „Credo” KWC.
Dzieło umocnienia
25 lat po śmierci założyciela krucjata ciągle stanowi ważne i mocne ogniwo ruchów trzeźwościowych w Polsce. Liczbę osób związanych z nią poprzez Ruch Światło-Życie trudno określić. Na pewno jednak cyfry nie oddadzą rangi podjętego przez nie „czynu wolności”.
Deklaracje kandydackie KWC składa już - całkowicie dobrowolnie - młodzież uczestnicząca w rekolekcjach oazowych. - Podpisanie deklaracji stanowi dodatkową mobilizację, niejako ponowienie postanowień abstynenckich składanych podczas I Komunii Świętej - zauważa ks. Franciszek Klebaniuk, moderator parafialny Ruchu Światło-Życie w parafii kolegiackiej pw. Przemienienia Pańskiego w Łukowie, szacując, że blisko połowa tych młodych ludzi zachowuje abstynencję w dorosłym życiu. - KWC jest podtrzymywana głównie przez Domowy Kościół. Dni skupienia, spotkania formacyjne i codzienna modlitwa to podstawa pracy diakonii wyzwolenia. Należący do niej dają swoim życiem świadectwo, że bez alkoholu można żyć. A na organizowane od lat słynne bale bezalkoholowe zapraszani są także ludzie, którzy abstynencji nie deklarują - mówi.
Ku wolności
Wanda i Stanisław Nikołajczukowie z Białej Podlaskiej, stojący na czele diakonii KWC diecezji siedleckiej, pierwszy raz o krucjacie usłyszeli 22 lata temu, po wstąpieniu do Kościoła Domowego. - Krucjatę podjęliśmy na naszej wspólnej 15-dniowej oazie rekolekcyjnej cztery lata później, w wyjątkowym miejscu, związanym z sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim - centrum Ruchu Światło-Życie - mówią małżonkowie, uzupełniając, że poprzedziło ją podjęcie tzw. kandydackiej deklaracji krucjaty rok wcześniej. Na pytanie o motywy przystąpienia do KWC, pani Wanda odpowiada: - Widzieliśmy wokół siebie wielu ludzi zniewolonych przez alkohol. Ktoś taki nie ma szans na to, by wyzwolić się sam - uzasadnia, przypominając, że współcześnie ten poczet zniewoleń rozrósł się, choćby o pracoholizm czy narkomanię.
We wspólnocie siła
- Dzieła ludzkie wcześniej czy później upadną. Krucjata jest dziełem Bożym, dlatego trwa. W kręgach Domowego Kościoła ludzie podejmują ten wysiłek abstynencki i modlitewny także dzięki poczuciu wspólnoty - podkreśla ks. F. Klebaniuk.
Rangę wspólnotowego trwania w abstynencji potwierdzają W. i S. Nikołajczukowie. - Mamy świadomość, że jest to wielka łaska, oraz że można tworzyć wokół siebie Nową Kulturę. Organizowanie i przeżywanie różnych uroczystości bez alkoholu jest naszym świadectwem. Dajemy je ludziom, z którymi się spotykamy. Ale przede wszystkim naszym dzieciom. Wzrastały one w atmosferze wolnej od wszelkich uzależnień, ponieważ w naszym domu nie ma alkoholu - podkreśla pani Wanda. - Na zewnątrz włączamy się w organizowanie dni skupienia KWC, w parafii w comiesięczną adorację w intencjach ludzi uzależnionych i KWC, oraz w inne akcje, jak ostatnio przeżywany tydzień trzeźwości - mówi.
25 lat po śmierci założyciela Krucjata Wyzwolenia Człowieka ciągle stanowi ważne i mocne ogniwo ruchów trzeźwościowych w Polsce. Liczbę osób związanych z krucjatą poprzez Ruch Światło-Życie trudno określić. Na pewno jednak cyfry nie oddadzą rangi podjętego przez nie „czynu wolności”.
Chcemy zmienić mentalność narodu
Pytamy Ks. Józefa Sobotkę, moderatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka diecezji siedleckiej.
W jakich okolicznościach ks. Franciszek Blachnicki zainicjował Krucjatę Wyzwolenia Człowieka?
W dużej mierze jest ona dziełem Jana Pawła II. 23 października 1978 r. w Watykanie, po wyborze, papież skierował do rodaków znamienne słowa: „Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła”. Sługa Boży ks. F. Blachnicki odebrał je jako czytelny znak i głos Kościoła. Tak zrodziła się Krucjata Wyzwolenia Człowieka, której dziełem jest Diakonia Wyzwolenia. Prowadzi ona działania na trzech płaszczyznach: na rzecz trzeźwości, w obronie życia od poczęcia do śmierci, jak też - a pamiętajmy, że DW powstawała w czasach komunizmu - wyzwolenia od strachu przed totalitaryzmem.
Czy można postawić znak równości między Krucjatą Wyzwolenia Człowieka i Ruchem Światło-Życie?
Wówczas, pod koniec lat 70 Ruch Światło-Życie miał już wypracowaną misję budowy Chrystusowego Kościoła tu, na ziemi. Jego twórca, a wraz z nim oazowicze bezpośrednio po wezwaniu Jana Pawła II postanowili dać odpowiedź na ten apel i przeciwstawić się wszelkiego rodzaju zniewoleniom. Na spotkanie z Janem Pawłem II w Nowym Targu 8 czerwca 1979 r. już była gotowa pierwsza Księga Czynów Wyzwolenia, zawierająca nazwiska osób, które zadeklarowały przystąpienie do KWC. Stanowiło to więc wyraz gotowości Ruchu do działania. Podobnie zresztą było z innymi dziełami. W latach 70, to właśnie RŚ-Ż najgłębiej włączył się w charyzmat odnowy liturgii po soborze watykańskim II.
W jaki sposób KWC powiększa swoje szeregi?
Formacja dokonuje się w ramach 15-dniowych rekolekcji. Przychodzą one uczestnikom z pomocą m.in. w rozpoznaniu własnych zniewoleń, które trzeba pokonać, ponieważ u podstaw charyzmatu nowego człowieka jest potrzeba bycia wolnym i zdolnym do miłości. Członkiem KWC może zostać osoba dorosła, która przez rok była kandydatem, tzn. poznawała zasady i wdrażała je w swoim życiu. Przystąpienie do krucjaty ma miejsce trzynastego dnia rekolekcji, w tzw. dniu wspólnoty, podczas nabożeństwa odpowiedzialności i misji kościoła.
Warto dodać, że w ramach Ruchu Światło-Życie istnieją tzw. diakonie specjalistyczne. Najogólniej mówiąc, włączenie się w pracę danej diakonii pozwala oazowiczom znaleźć swoje miejsce, a przez to - ubogacać Kościół. Członkowie Diakonii Wyzwolenia m.in. organizują konferencje, uczestniczą w dniach skupienia, prowadzą również tzw. bank modlitwy za osoby, które mają problem z alkoholem. Oczywiście można być członkiem KWC, a działać w innej diakonii.
Jednym ze źródeł zdobywania wiedzy na temat KWC jest pismo „Eleuteria” wydawane przez Centralną Diakonię w Krościenku. Jeśli w działalność trzeźwościową chciałby włączyć się ktoś spoza Ruchu, może uczestniczyć w dniach skupienia organizowanych przez Diakonię KWC naszej diecezji. Najbliższe spotkanie odbędzie się w Gręzówce 3 marca, o 10.00, w Zespole Szkół. Serdecznie zapraszam.
Czemu służy abstynencja podjęta w ramach KWC?
Chodzi o zmianę mentalności narodu i przyczynianie się do budowania tzw. nowej kultury. Członek KWC nie tylko nie używa alkoholu, ale też go nie kupuje, nie częstuje nim i nie namawia innych do picia. Krucjata otacza również modlitwą tych, którzy nie mają siły, by wyrwać się z pijaństwa. Służą temu także specjalne nabożeństwa, na których się spotykamy, a okres Wielkiego Postu czy Adwentu to dla KWC czas mobilizacji sił.
Owoce tej ofiary są widoczne. Od 23 lat opiekuję się grupami anonimowych alkoholików. Jeśli osobie zniewolonej przez alkohol towarzyszy modlitwa, pijaństwo udaje się pokonać szybciej, choroba czyni mniej spustoszeń. Taką krucjatę w intencji taty czy pijącego brata podejmują nawet dzieci. Abstynencja bliskich i modlitwa stanowią wielkie wsparcie, pomoc duchową. A tam, gdzie nie ma tego modlitewnego klimatu, często dochodzi do tragicznego końca.
Jak to się stało, że został Ksiądz moderatorem KWC w naszej diecezji?
Do KWC przystąpiłem w 1979 r. Już wcześniej, po rekolekcjach oazowych w 1975 r., podejmowałem próby abstynenckie. Do podjęcia abstynencji zachęcał podczas moich studiów w seminarium ojciec duchowny ks. Józef Skorodziuk; takie postanowienie podjąłem wówczas z innymi klerykami związanymi z formacją oazową. Kiedy pracowałem w parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Łukowie, zostałem moderatorem Domowego Kościoła, a następnie podjąłem się funkcji moderatora KWC - pełnię ją do dzisiaj.
Dziękuję za rozmowę.
źródło: katolickie radio Podlasie
Dobre chęci
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Z chwilą kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej"
12/12 str37
- Czy jestem gotowy do podporządkowania się sile większej?
- Czy jest mi łatwo zrezygnować ze swojej samowoli?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Z chwilą kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej"
12/12 str37
- Czy jestem gotowy do podporządkowania się sile większej?
- Czy jest mi łatwo zrezygnować ze swojej samowoli?
Szalenic?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Alkoholik jest krańcowym przykładem upartego szaleńca, choć zwykle on sam tak o sobie nie myśli"
Anonimowi Alkoholicy str.53
- Czy potrafię w miarę szybko ukrócić działanie mojej samowoli?
- Czy jestem w stanie surowo przyjrzeć się sobie?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Alkoholik jest krańcowym przykładem upartego szaleńca, choć zwykle on sam tak o sobie nie myśli"
Anonimowi Alkoholicy str.53
- Czy potrafię w miarę szybko ukrócić działanie mojej samowoli?
- Czy jestem w stanie surowo przyjrzeć się sobie?
Alkoholizm wśród chirurgów częstszy niż sądzono
Około 15 proc. mężczyzn i 25 proc. kobiet pracujących jako chirurdzy ma problemy związane z nadużywaniem alkoholu - wykazały badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, o których informuje Reuters. Problemom alkoholowym często towarzyszą depresja i wypalenie zawodowe oraz o 45 proc. większe ryzyko popełnienia błędu medycznego. Badania prowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Waszyngtońskiego objęły 7,2 tys. chirurgów, którzy wypełnili ankietę dotyczącą pracy, stylu życia, nastroju oraz nadużywania i uzależnienia od alkoholu. Jak zauważa autor badań dr Michael Oreskovich, odsetek przedstawicieli tego zawodu, których dotyczy problem alkoholowy jest wyższy niż w populacji ogólnej (9 proc.). "Problem polega na tym, że odsetek nagłych wypadków, praca po godzinach i sam tryb zmianowy wymagają energii i koncentracji innej niż w przypadku wielu innych specjalizacji" - mówi dr Oreskovich. Choć badania nie ustalają przyczyny częstszych uzależnień wśród kobiet, wnioski płynące z wcześniejszych obserwacji sugerują, że stres związany z godzeniem obowiązków wynikających z życia zawodowego i osobistego dużo silniej odbija się na psychice kobiet. Wśród 722 lekarzy, którzy przyznali, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy popełnili poważny błąd medyczny, 77 proc. znajdowało się w grupie mającej problemy z nadużywaniem alkoholu. Ze względu na to, że w ankiecie zdecydował się wziąć udział jedynie niewielki odsetek z 25 tys. chirurgów, do których została ona rozesłana, dr Oreskovich podejrzewa, że w rzeczywistości rozmiary problemu mogą być większe. Jego zdaniem, spora część lekarzy, którzy nie chcieli odpowiedzieć na pytania zawarte w ankiecie może odczuwać wstyd i mieć poczucie winy wynikające z nadużywania alkoholu.
źródło: www.naukawpolsce.pap.pl/
źródło: www.naukawpolsce.pap.pl/
Czy uznaję Boga jako drogowskaz?
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"On jest Ojcem, my - Jego dziećmi. Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą. Również ta koncepcja była kluczem sklepienia nowego łuku triumfalnego, pod którym my, alkoholicy, przeszliśmy do wolności."
Codzienne Refleksje .str 98
- Czy wiem że bez dalszego działania nie zaznam wolności?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"On jest Ojcem, my - Jego dziećmi. Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą. Również ta koncepcja była kluczem sklepienia nowego łuku triumfalnego, pod którym my, alkoholicy, przeszliśmy do wolności."
Codzienne Refleksje .str 98
- Czy wiem że bez dalszego działania nie zaznam wolności?
Dlaczego facetom tak trudno się otworzyć?
Nie ślinię się na widok młodej dziewczyny. Patrzę na nią z taką samą fascynacją, jak 30-40 lat temu. Jeżdżę na nartach, lubię napić się wódki i umiem się zwierzać. No to chyba jestem zdrowym facetem w podeszłym wieku, prawda? - pyta Marek Mokrowiecki, dyrektor Teatru Dramatycznego.
Płocki teatr 30 marca zaprosi na premierę spektaklu "Trzech mężczyzn w różnym wieku" Bogdana Bogacza w reżyserii Julii Pawłowskiej. Tytułowi mężczyźni w swoich monologach opowiedzą o samotności, tęsknotach, dadzą upust frustracjom. Bohaterami są 49-letni operator dźwigu, 30-letni uczestnik spotkań Anonimowych Alkoholików i 69-letni emeryt, wściekły na cały świat. - Będzie to rzecz o samotności, niespełnieniu, marzeniach, które gdzieś tracimy, braku odwagi w pogoni za tymi marzeniami. Chciałabym opowiedzieć historię o trzech Piotrusiach Panach, mężczyznach, którzy mają w sobie wiele chłopięcości i naiwności - powiedziała reżyserka w rozmowie z Aktualnościami Teatru Płockiego, dwumiesięcznikiem wydawanym przez Teatr Dramatyczny w Płocku. Zagrają Henryk Jóźwiak, Krzysztof Bień i gościnnie Sebastian Ryś.
Rozmowa z Markiem Mokrowieckim
Płocki teatr 30 marca zaprosi na premierę spektaklu "Trzech mężczyzn w różnym wieku" Bogdana Bogacza w reżyserii Julii Pawłowskiej. Tytułowi mężczyźni w swoich monologach opowiedzą o samotności, tęsknotach, dadzą upust frustracjom. Bohaterami są 49-letni operator dźwigu, 30-letni uczestnik spotkań Anonimowych Alkoholików i 69-letni emeryt, wściekły na cały świat. - Będzie to rzecz o samotności, niespełnieniu, marzeniach, które gdzieś tracimy, braku odwagi w pogoni za tymi marzeniami. Chciałabym opowiedzieć historię o trzech Piotrusiach Panach, mężczyznach, którzy mają w sobie wiele chłopięcości i naiwności - powiedziała reżyserka w rozmowie z Aktualnościami Teatru Płockiego, dwumiesięcznikiem wydawanym przez Teatr Dramatyczny w Płocku. Zagrają Henryk Jóźwiak, Krzysztof Bień i gościnnie Sebastian Ryś.
Rozmowa z Markiem Mokrowieckim
Rafał Kowalski: "Gazeta" w ubiegłym roku napisała, że sceną płockiego teatru rządzą kobiety. Pan to skomentował: "A cholernie z tymi babami! Żartuję, oczywiście je uwielbiam". I teraz wytoczył działo w formie spektaklu o mężczyznach.
Marek Mokrowiecki: A co pan myślał, parytet musi być. Ale jeśli ktoś się czepnie, powiem, że "Trzech mężczyzn w różnym wieku" to opowieść o facetach z ich słabościami.
Mężczyźni w spektaklu nie otworzą się przed kimś, lecz w samotności. Pan też tak ma?
- Mówi się, że faceci otwierają się przed kimś dopiero po kilku kieliszkach wódki. Coś w tym jest. Działa tu, niestety, stereotyp macho. Polega na zakładaniu maski i pokazywaniu, jaki to jestem piękny, silny i nie wiem, co to rozterki wewnętrzne.
I wpadam w pułapkę, bo nie powiem, że jest mi źle, skoro wszyscy przyzwyczaili się do mojej wspaniałej maski?
- Właśnie, błędne koło. Ostatnio gdzieś czytałem, że najwięcej samobójstw popełniają właśnie tacy goście. Ja potrafię się napić, ale otworzyć się mogę i bez alkoholu. Choć, przyznaję, w przypadku faceta to niełatwe. Zwłaszcza jeśli ma otwarcie pogadać z drugim facetem. Wszystko, cholera, przez ten stereotyp, że to niby niemęskie.
Każdy z bohaterów "Trzech mężczyzn w różnym wieku" jest młodszy od pana. Jak w pana życiu objawiło się niespełnienie, samotność, tęsknota?
- A co ja się będę panu zwierzał? (śmiech). Nie powiem nawet, ile dokładnie mam lat! Co więcej, nie obchodzę swoich urodzin. Pamiętam, jak przed laty wędrowałem po Tatrach i kolega uświadomił mi, że właśnie dziś przeżyłem 40 wiosen...
Zupełnie jak te kobiety, które nie chcą pamiętać o swoich urodzinach, by nie uświadamiać sobie upływu czasu.
- U mnie chodzi o coś innego. Wolę spędzić ten dzień nie na świętowaniu, lecz w samotności. No tak, zaraz pan powie, że jestem jak ci faceci ze spektaklu. Tego dnia odwiedzam kościół, modlę się za swoich rodziców, rozmawiam tam z nimi. Tego dnia to dla mnie najważniejsze.
Myśli pan wtedy również o upływającym czasie, który z wiekiem zdaje się przyspieszać?
- Jest strach przed ułomnością, że w moim wieku bardziej realna jest utrata kontroli nad własnym ciałem. Dlatego nawet grypa wydaje się bardziej poważna niż w pana młodym wieku. Trzeba się pilnować się przed ślinieniem na widok młodych dziewczyn. Kiedy coś takiego się pojawia, to znak ostrzegawczy, że coś jest bardzo nie tak. Szczęśliwie, na młode dziewczyny spoglądam z taką samą fascynacją, jak, powiedzmy, 30-40 lat temu.
Faceci, by zaleczyć kryzys wieku średniego i poczuć się młodszymi, czasem kupują motor.
- Co do mnie, co roku zimą wyruszam w góry polskie lub słowackie, by pojeździć na nartach. A latem zdarza mi się odwiedzać Jerzego Bończaka na Mazurach, gdzie przepływam kilkaset metrów w jeziorze. Nie ma tu nic na pokaz, po prostu lubię to i już. Ale niektórzy wolą myśleć stereotypami. Jak ten gość, który niedawno zauważył, jak zbiegam po schodach w teatrze. Zwrócił uwagę, że w moim wieku to nie wypada, powinienem schodzić powoli i dostojnie. I jak tu się nie wkurzyć?
Może rzeczywiście nie wypada?
- Mam to w głębokim poważaniu, proszę pana.
źródło: Gazeta.pl
Powierzyć wolę
Krok Trzeci:
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga,jakkolwiek Go pojmujemy.''
Codzienne Refleksje .str 90
- Co rozumiem pod pojęciem "powierzyć naszą wolę i nasze życie..."
- W jaki sposób to zrobiłem(am)?
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy."
Tradycja Trzecia:
"Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia."
"Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga,jakkolwiek Go pojmujemy.''
Codzienne Refleksje .str 90
- Co rozumiem pod pojęciem "powierzyć naszą wolę i nasze życie..."
- W jaki sposób to zrobiłem(am)?
Subskrybuj:
Posty (Atom)