Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Ostatni wywiad wokalisty zespołu Universe



- Od półtora roku niczego nie napisałem. Od trzech lat nie pamiętam dnia, kiedy bym nie pił. Jestem na dnie - Mirosław Breguła, lider zespołu Universe, mówił o swoim alkoholizmie.

Przeczytaj - Wokalista Universe popełnił samobójstwo


Witold Gałązka: Cenzurujecie posty w księgach gości na stronach internetowych Universe? Tysiące wpisów i tylko jedna, dwie przemycone aluzje, że idol ma chyba problem z alkoholem.

Mirosław Breguła: Ktoś inny prowadzi strony. Nie przypuszczam. Po programie w TVN-ie kiedy widzowie podchodzili po koncertach, mieli pretensję do Heńka (Czicha - drugiego wokalisty), że o tym powiedział publicznie. Miał prawo! Prawda jest prawda!
Publiczności ukradziono mit...

- Niby tak, ale nie chcę robić z siebie Jima Morrisona, bo nim nie jestem. Niejeden pił, Eric Clapton też miał problemy. Jeden się zapił, drugi wyszedł. Ja marzę o tym, żeby wyjść. Jeszcze żyję. Dlaczego mam udawać, że jestem biały, gdy jestem czarny?

Więc zacznijmy jak w szkole. Kiedy zacząłeś pić?

- Wiesz, rock and roll, długie włosy. Miałem 20 lat. Fanki piszą zakochane listy. Koncerty. "Bregułka, będziesz Jimim Hendriksem!" Po roku, dwóch picia było już bardzo źle. Zacząłem chodzić na mityngi AA i do OLO [Ośrodek Leczenia Odwykowego w Katowicach Szopienicach - przyp. red.]. Trzeba było się zapisywać. Jedno, drugie spotkanie, a na trzecie Bregułka już nie przychodził. Z pełną świadomością. Pierwszą terapię zawdzięczam żonie Lidzi, tylko dzięki niej zacząłem się leczyć. Pamiętam moment tej decyzji. To było wtedy, gdy po raz pierwszy podniosłem rękę na Lidkę. Pierwszy i ostatni. Wtedy dotarło do mnie, że coś jest nie OK. I od razu poszedłem się leczyć. Kiedy ręka zawisła w powietrzu, zdałem sobie sprawę, że ten moment już nadszedł. Udało się na dziewięć lat. Jaka to była abstynencja? Jak było? Cudowne czasy! Lidka chodziła na swoją terapię dla współuzależnionych

Musiała Cię bardzo kochać.

- Dlatego nie mogę pojąć, że nasze małżeństwo rozsypało się właśnie, kiedy nie piłem. Nas rozdzielił ocean [Breguła pracował w Kanadzie - przyp. red.]. Mieszkamy osobno. Mam dwóch synów w wieku 9 i 18 lat. Lidzia pracuje po 12-14 godzin dziennie. Ja odbieram młodszego ze szkoły. I czekam do momentu, jak się pojawi jej facet. Potem uciekam do siebie. I co? Siedzę przed telewizorem jak palant. Od półtora roku nie napisałem ani jednego tekstu.

Co tracisz przez picie? Przy okazji, jeśli miałbyś się męczyć podczas rozmowy, to nie krępuj się i zamów sobie piwo. Nie musimy czekać do pierwszych drgawek.

- Nie zrobię tego. Potrafię się zachować. Szczerze mówiąc, kiedy tylko pożegnamy się, będę już wiedział, dokąd pójść i jak sobie ulżyć. Ale potrafię odraczać przyjemność. Muszę zarabiać na alimenty, na prąd, gaz, czynsz. Jeszcze nie zdarzyło mi się zawalić koncertu.

Co czujesz, widząc na ulicy przyjaciół, którzy wytrzeźwieli?

- Przyznam się, że niekiedy ogromnie mnie korci, żeby pójść na mityng. Krążę w okolicach ul. Chrobrego w Chorzowie, przystaję, że niby oglądam w witrynie meble z rattanu. A ja oglądam ich, kiedy idą na mityng. Wstyd mi, żeby tam iść za nimi jak za potrzebą. Wstyd.

Obiektywnie patrząc, mityngi po to właśnie są, żebyś poszedł i wrzucając 2 zł do kapelusza odebrał sobie to, czego ci potrzeba. Wszyscy po to na nie chodzą.

- Wszyscy wiemy, że tak jest. Ale to jest chore. Moja ambicja jest chora. We mnie jest coś chorego. Może ja się jeszcze muszę dopić? Teraz nie upijam się już tak jak w młodzieńczych latach, gdy zdarzały się totalne nieświadomki. Z wiekiem człowiek uczy się oszukiwać alkohol, poznaje różne sztuczki, żeby nie powalał tak jak na początku. A z drugiej strony niekiedy spotyka mnie Lidzia i mówi przerażona: "Mirek, ty wyglądasz jak jakiś psychodelik. Mówisz zupełnie od rzeczy. Zaczynasz wymyślać sytuacje, które w ogóle nie miały miejsca!".

Mechanizmy uzależnienia dokładnie to opisują, zwłaszcza mechanizm rozpraszania osobowości: jestem raz taki, za chwilę diametralnie różny, dumny i upokorzony, sam nie wiem dlaczego.

- Najgorsze, że ja to pokawałkowanie okazuję ludziom ostentacyjnie! Po cholerę? Nie wiem.

Na Twojej mało znanej solowej płycie z 2001 roku Mirek Breguła- Kto Ci Jeszcze Wierzy większość tekstów mówi o uzależnieniu. Są jak spowiedź. Powstały na trzeźwo, podczas odwyku w Gorzycach. Mamy kolejną zagadkę: siedem lat temu napisałeś jedne z najdojrzalszych tekstów. Miałeś mądrość, straciłeś, nie masz. Dlaczego?

- Na razie czuję, że nie mam nic do powiedzenia. Po co pisać? Jeżeli sam sobie nie umiem czegoś wytłumaczyć, to co ja będę ludzi wkręcać w jakieś dziwne klimaty?

W pewnym sensie jednak wkręcasz. Bo przecież koncertujesz dla ludzi, którzy Cię kochają, a ludzie, przychodząc, wierzą, że to, co śpiewasz o miłości, o najważniejszych sprawach, jest prawdziwe.

- Tak, tylko że to jest mój zawód, muszę to robić. Kiedy zespół gra, czuję, że mógłbym polecieć jak motylek. Uwielbiam moment występu. Ale zanim do niego dojdzie i chwilę po, to okropnie mnie mierzi! Mógłbym napisać jeszcze siedemdziesiąt wartościowych piosenek, a i tak ludzie będą zawsze śpiewali "W taką ciszę", "Żółta żaba", "Zagraj Lenona" i tak dalej. W jakim celu pisać następne rzeczy? Robię to 25 lat zawodowo. Może się odechcieć. Ale marzę też o tym, żeby zrobić jeden przepiękny koncert na ćwierć wieku Universu.

Załóżmy, że nagle dostajesz pracę na Zachodzie za kilka tysięcy dolarów. Możesz jechać w każdej chwili, jest tylko jeden warunek: nie wolno pić. Pojechałbyś?

- Nie. Bo nie mogę zrobić w balona kogoś, kto oferuje mi coś dobrego. Zacząłbym pić, nie przyszedłbym na czas, na koncert, coś bym zawalił. Zdarzało mi się już w Polsce odwoływać koncerty z powodu picia. Koledzy przychodzą, odnajdują mnie w knajpach. Chętnie daliby mi w ryj, gdy słyszą: "Chłopcy, napiszcie, że jestem chory. Dzisiaj nie zagramy". Wiele razy padają hasła: "Bregułka, weź, zrób coś z sobą". Podkładają mi różne kobiety, bo wiedzą, że dla mnie miłość była motorem życia. Ale to śmieszne.

A nie zdarzały się proste propozycje: idź na odwyk?

- Zdarzały. Tylko u mnie głupio z motywacją. Po co mam tam pójść? Wszystko, czego można się dowiedzieć na odwyku, ja już znam. Po raz kolejny mam przerabiać Program 12 kroków?

Nie masz myśli, że dwa razy coś przeoczyłeś po drodze? Że gdzieś jest dziura, ale nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz trzeci raz. I czwarty, i piąty

- Zadałeś mi klina. Może jest coś, czego nie dopatrzyłem? Muszę się nad tym zastanowić.

A może na odwykach chciałeś być dobrym uczniem, wzorowo skończyć kurs?

- To nie ja. Dziadek powtarzał mi, że więcej dostaniesz od życia, gdy będziesz słuchał niż robił za gwiazdę. Mam nadzieję, że i w OLO, i w Gorzycach nikt nie dawał mi taryfy ulgowej. Nie byłem traktowany jak gwiazda. Jedno, czego nie mogę sobie zarzucić, to to, żebym zrobił kogoś z pełną premedytacją w balona. Nie mam nic do ukrycia. Tak mnie dziadek wychował.

Gdzie byli rodzice?

- Mama umarła na białaczkę, gdy miałem sześć lat. Dopóki żyła, tata był taki gość i świetny chłop. Gdy zmarła, zaczął szaleć. Pobił mnie kiedyś, skopał po pijanemu tak mocno, że cztery miesiące spędziłem w szpitalu. Dziadek nie mógł tego darować. Trafiłem do dziadka jako dziewięcioletni chłopiec i zostałem do 18. roku życia. Pamiętam, że po tych dziewięciu latach spotkałem się z ojcem, przegadaliśmy całą noc. Dowiedziałem się, że był pięciokrotnie żonaty. - Tata, po co? - dziwiłem się. - Nie wiesz? - powiedział. - Ja cały czas szukam mamy.

Dlaczego Cię skopał?

- Zabraniał mi chodzić do dziadków, ale w domu brakowało jedzenia po kilka dni. Musiałem się wymykać. Ukrywałem to, ale tamtym razem babcia nieopatrznie zacerowała mi dziurę w spodniach i tata to zobaczył. Dziadek zawsze był przeciwny temu, żeby mama związała się z tatą. Dziadek zmarł, gdy miałem 15 lat. Babcia nie była dla mnie kimś ważnym. Potem ojca zastępował trener, zacząłem uprawiać sport, wyjeżdżałem na zawody. Teoretycznie wyłania się tutaj jakiś gigantyczny deficyt miłości. Ale prawda jest taka, że ja w życiu kawał miłości dostałem od ludzi, a drugie tyle miłości dostałem od własnych dzieci.

Jesteś dobrym ojcem?

- Byłem dobrym ojcem do pewnego czasu. Czytałem dzieciom bajki, chodziłem na piłkę. Mogę to powiedzieć z obiema rękami na sercu. Potem wyprowadziłem się i... Chyba jednak starszy syn, Tomek, jest ze mnie dumny. Kiedyś bardzo mocno przytulił mnie, tak można przytulać tylko szczerze. Nie wstydzi się mnie. To jest pewnik. Właściwie pewnika nigdy nie ma Pewnie wstydziłby się, gdyby zobaczył mnie nawalonego gdzieś na mieście po zmroku.

Teraz, zgodnie z zapowiedzią, pójdziesz do baru.

- Bardziej mnie rajcuje atmosfera knajpy niż samo picie piwa. Piję, żeby dojść do orbity facetów w barze i wtedy jest fajnie, hi, hi, ha, ha. Mam poczucie, że to jest ersatz, bo w czasach, gdy nie odwiedzałem tych miejsc, dostałem od ludzi o wiele więcej miłości i radości.

Definicja choroby alkoholowej Mirka Breguły?

- Nie mam innych słów jak to, co znamy wszyscy: to jest naprawdę choroba uczuć. Co to znaczy? Jest taki wredny ślimak, nie wiesz, gdzie go zlokalizować, łazi, oślizły i powolutku cię konsumuje, a ziemia się kręci. Ten ślimaczek z czegoś wynika, z niespełnienia. Na pewno ma to związek z uczuciami.

Czego nie lubisz u siebie?

- Jak spoglądam w lustro. Nie lubię swoich głupich tekstów, o których mówią mi życzliwi ludzie, którym ufam. Dziękuję Bogu, że nie mam zachowań agresywnych. Ale nie lubię się takiego, jaki jestem, pijąc. Byłbym głupi, twierdząc, że trzeźwienie nie może się udać, bo znam ludzi, którym wyszło, i mam do nich wielki szacunek.

Największe kłamstwo w życiu?

- Co ja mam wybrać? Musiałbym zrobić losowanie jak w totolotka... (Milczenie). Tego było tak dużo, że trudno mi powiedzieć. Było tych kłamstw w piguły. W stosunku do Lidki... Kłamstwem chyba największym, i chyba dlatego nam się nie ułożyło, było to, że kiedy ona rzuciła hasło: "Mirek, wracaj" i spytała, czy jestem z kimś, powiedziałem, że nie jestem. A byłem...



Fragmenty rozmowy z lipcowego numeru periodyku "Na zdrowie"
Źródło:Gazeta Wyborcza Katowice

56 komentarzy:

  1. Szkoda że nikt nie potrafił mu pomóc..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On sam nie chciał pomocy,,,

      Usuń
    2. Moim zdaniem zona jest winna...przysiegala mu w dobrych chwilach i zlych... ..nich sie meczy do konca zycia...wszystko jedno jaki byl...byl artysta a artysci maja nalogi !! Trzeba bylo mu pomoc wszystko jedno czy chcial czy nie...to jest moje zdanie! bo meza sie ma tylko jednego..sorry .,..ale tak jest

      Usuń
    3. Ja mam drugiego bo z pierwszym pijakiem walczyłam lata jak z wiatrakami! Żona winna!-dobre sobie!

      Usuń
    4. Żona powiedziała"Mirku wracaj,masz kogoś?" powiedział "nie mam,a miałem",nie wrócił wiec ,a gdyby ak zrobił jak go prosiła moze byłoby inaczej.Znam to,jak powiesz cos czego nie chcesz ,nie wycofasz się,mój brat umarł jak on,przez żonę,pewnie i przez nas,nie potrafimy pomóc,nie chcemy,człowiek w depresji szamota się,nie mozna normalnie żyć.Wiecie,ze ojciec go skopał gdy był mały,mieszkał potem u babci,mama jego zmarła gdy miał kilka lat,a mimo to napisał piosenkę cudną "Kocham Cię, Ojcze",wybaczył mu.Więc nie ma co dziwić sie ile miał smutku w sobie,moim zdaniem wciąż kochał Lidke,ale potem gdy małżeństwo rozpadło się w czasie gdy nie pił,gdy wierzył,ze będzie ok,a ona miała innego,zabiło go to,rozumiem go,alkoholizm wrócił.Taka szkoda ,takiego człowieka,głos wart złota,więcej.......[*].

      Usuń
    5. Człowiekowi, który chce popełnić samobójstwo nie jest wstanie nikt pomóc. Przeżyłam to dwukrotnie Ci co zostają cierpią najbardziej do końca swojego życia zadają sobie pytanie dlaczego, nikomu nie życzę takiej traumy>Bardzo współczuje najbliższym bo oni cierpią najbardziej, dla mnie samobójcy to samolubni tchórze sorry, zdania nie zmienię. Ludzie w obozach przechodzili straszną gehennę, upodlenie, umierali z głodu i chorób i za wszelką cenę chcieli żyć bo życie to wielka odwaga.

      Usuń
  2. Na smyczy byś Go do AA zaciągnął?
    On wiedział co ma zrobić...
    To wstyd Mu nie pozwalał wrócić.
    Wstyd który i ja coraz częściej odczuwam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchaj stary pierdol ten wstyd, później będzie można Cię za to podziwiać! Trzymaj się!

      Usuń
  3. Tak,alkoholizm to napewno choroba duszy.Wiem cos o tym,bo sama jestem alkoholiczka.Teraz staram sie nie pic i jak narazie to mi sie udaje.Dlaczego ? Ktos prtzygarnal mnie w obcym kraju,w obcym miescie.pokazal inne,normalne zycie,pomogl na nowo uwierzyc w przyjazn,milosc...Ja tez wczesniej mialam mysli samobojcze,ale przetrwalam.Dzis wiem,ze zyje i jak zyc.Bardzo,bardzo zaluje,ze Mirkowi sie to nie udalo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż łzy nie kryją się by wylecieć.. wspaniała dusza artysty, wspaniały piosenkarz, wspaniały człowiek.. Wielki Ból i żal pozostał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super miał piosenki, do dzis je słucham ,szkoda, a tyle mógłby jeszcze napisać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpiękniejsze kolędy i piosenki w całej Polsce. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  7. wiem co to jest alkochlizm molj maz ma z tym problemy 2razy targnal na swoje zycie ale zyje szkoda ze mirkwi sie nie udalo mial cudowny glos swietne teksty nie wiem zemu zona go zostawila i wtedy gdy on juz nie pil nie powinna byla tak zrobic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wolal za oceanem bawic sie w ramionach innej?

      Usuń
    2. dobrze ktoś napisał : żona jest na dobre i na złe.
      Mirek pomagał przy dzieciach, wychował starszego syna tak aby ten nie wstydził się ojca w żadnej sytuacji.
      A ona co ? Ambicja się ujęła ? Nie pił i wystarczyło go kochać. Od tego jest żona. Moja też odchodzi podczas gdy nigdy nie piłem i nie zdradzałem, dzieci sam wychowałem , po nocach pracując. Opuszcza mnie w sytuacji gdy dzieci są tuż przed młodzieńczym buntem i kiedy zdrowie nie pozwala mi już na podjęcie każdej pracy i nie wiem co będzie dalej.

      Usuń
  8. Nigdy nie zapomnę jedynego koncertu zespołu Universe,na którym byłem latem 1994 roku.Przykro mi że woklista zespołu nie żyje.bardzo lubiałem słuchać ich muzykę.Od czasu do czasu wracam do nagrań z przed lat i tak już pozostanie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciężki los miała z nim jego żona,która go kochała i starała się mu pomóc.Wiem co piszę,bo mam w domu też muzyka,artystę bardzo zdolnego i dobrego człowieka który ma problemy troszkę podobne.To są ludzie bardzo pogubieni emocjonalnie nie zawsze da się im pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze jest to dusza zagubiona, pozbawiona miłości, dzieciństwa,wszystko wiąże się z dzieciństwem, ale trzeba walczyć. Mirkowi nie pomógł nikt, bo on tej pomocy nie chciał, choć jej oczekiwał nie wiedząc o tym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego wogóle ludzie doprowadzają się do tego stopnia żeby być alkoholikiem.Przecież można się napić ale dlaczego codziennie

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  11. Nie można leczyć alkoholizmu bez leczenia duszy (bardziej trafnie zaburzeń osobowości) - bo alkoholizm jest tylko następstwem, skutkiem. To jak próbować usuwać ropę z rany w której znajduje się zadra, bez jej usunięcia.

    Problemy Mirka pojawiły się w dzieciństwie i to one ukształtowały jego "chorą" osobowość. Univers, kobiety, alkohol, papierosy, popularność, to były zamulacze - ziółka pite, żeby wyleczyć raka. Dawały chwilową ulgę, ale nie powodowały zmian prozdrowotnych - wręcz przeciwnie. Choroba postępowała a świadomość, że się postępuje niewłaściwie, jeszcze bardziej dołowała a tym samym nakręcała chorobę właściwą.

    Jego żona odeszła kiedy nie pił, bo wcześniej myślała naiwnie, że abstynencja usunie wszystkie problemy a ona niczego nie usunęła, mało tego obnażyła problem główny, czyli DTD (zaburzenia postraumatyczne rozwojowe), których się nabawił na skutek śmierci mamy i relacji z ojcem. I tak cud, że wyszedł na ludzi, bo mógł skończyć w więzieniu dla recydywistów.

    Mało tego, Mirek w okresie abstynencji alkoholowej znalazł sobie inną używkę - erotyzm (erotomania). On zastąpił kieliszek kobietą. To go emocjonalnie rozwaliło. Erotomania robi większe spustoszenia niż narkotyki. Szczególnie u osób, które poszukują miłości idealnej, utraconej, etc.

    Żeby leczyć DTD potrzebna jest zgoda samego pacjenta i jego wiara, ze da radę zmienić siebie. Nadzieja, że doprowadzi sprawę do końca, pomimo tego, że takie zmiany są wieloletnim procesem. Bo zmienić trzeba prawie wszystko - sposób postrzegania i definiowania siebie, innych, otoczenia, relacji społecznych, etc. Potrzebna jest też wiedza jak to leczyć i wsparcie "trenera". Nie da się znormalnieć z dnia na dzień.

    To jest temat na książkę a nie na krótki wpis. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzmi prawdopodobnie. Pytanie gdzie znalezc pomoc? gdzie znalezc oferte pomocy taka o ktorej Pan pisze?

    OdpowiedzUsuń
  13. Oprócz wsparcia "trenera". który w końcu jest obcy dla leczącego się alkoholika, potrzebne jest wsparcie najbliższych. Osoby wrażliwe wyczuwają fałsz na kilometr i nie wiadomo jakie by były mądre porady nic nie pomogą, bo książkowe podejście do tych trudnych spraw, jest jałowe i brak w nim serca. Człowieka, który szuka zapomnienia w alkoholu w trudnych chwilach nie można odłożyć na jedną półkę z innymi alkoholikami, każdy z nich jest inny i nie ma jednej recepty na wyleczenie z tego stanu. Alkoholizm, depresja zgadzam się to są choroby duszy, a każdy ma w tej duszy coś, co nawet sam chory nie umie nazwać, żeby wskazać drogę na wyjście z tej matni. Jest w tym wszystkim mnóstwo myśli, zachowań i jak można nie znając człowieka ocenia jego zachowanie ? Każdy z nas popełnia błędy z swoim życiu, ale nie każdy jest tak wrażliwy na otaczający świat, nie każdy z nas ma taki talent jaki miał Mirosław Breguła. Oceniając drugiego człowieka, zastanówmy się nad sobą, czy my jesteśmy tacy idealni ? Czy na naszej drodze nie skrzywdziliśmy naszym postępowaniem kogoś ? Ten temat jest nie dla książek, tylko dla naszych serc.

    OdpowiedzUsuń
  14. szkoda takiego faceta,szkoda że odebrał sobie zycie,szkoda że nikt mu nie pomógł z tym problemem...,a może on sam nie chciał tego...
    no cóż po prostu nie miał sił już by żyć..

    OdpowiedzUsuń
  15. zbyt wiele przeszedł ...... to dzieciństwo pozostawiło w nim trwałe ślady , choć starał sie z całych sił być swietnym czlowiekiem mimo swych ran - ran na duszy - nie osądzajmy ani zony ani jego bo nie wiemy jak i co sie naprawde działo tam u nich wewnątrz - wiedzieli tylko oni sami - człowiek wie tyle o sobie na ile go sprawdzono - kochajmy Mirka i jego utwory bo na to zasłużył jak mało kto -

    OdpowiedzUsuń
  16. Odwazni sa ci,co zle osadzaja p.lidke. Bardzo zle robia . Krzywdza tym zarowno ja sama jak tez ich synów. Miałam w rodzinnym domu zjawisko alkoholizmu jak tez samobójstwo. Bolało pijaństwo i moja bezradnosc wobec tego ,bolała również śmierc rodzica. Wtedy byłam nastolatka. Ból troche ustał,natomiast głupio-mądre osądy wszystkowiedzących kłuja. Są okropne, niesprawiedliwe i krzywdzące. Nie osądzajcie rodziny samobójcy,bo nikt nie wie poza nimi co tak naprawde sie działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram Cie --ktoś kto tego nie doświadczył (wstydu ,bólu ,i przemocy )tego nie zrozumie ....wiec lepiej niech tylko poczyta o tym a nie głupoty wypisuje i się mądrzy na forum .

      Usuń
  17. Problem alkoholizmu jest bardziej skomplikowany, niż niektórym się wydaje. To smutne, że odebrał siebie swoim dzieciom i żonie, mimo iz sam poznał gorzki smak rozbitej rodziny. Czasem nie można pomóc... nie każdy potrafi odbić się od dna. W mojej rodzinie też rozegrała się podobna tragedia. Bliska osoba zawiodła.
    Żal Mirka, żal jego bliskich... Mam nadzieję, że jeśli nie teraz, to w przyszłości wybaczą i poczują dumę z dokonań ojca, bo był wielki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety na własnej skórze poznałam co to znaczy żyć z człowiekiem uzależnionym . Mimo niezliczonej ilosci szans na podniesienie się z nałogu - mężowi nie udało się tego dokonać i małżeństwo rozpadło się . To jest problem bardzo skomplikowany mimo silnych motywacji mało komu udaje się przez dłuższy czas

    OdpowiedzUsuń
  19. SZKODA TEGO MIRKA

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapamiętałam Mirka jako wyjątkowo wrażliwego, charyzmatycznego i przystojnego artystę. Jego liryczne piosenki zawsze działały na mnie jak balsam... Teraz zresztą też, chyba nawet bardziej mnie wzruszają niż kiedyś... Nie wiedziałam, że miał tak koszmarne dzieciństwo: mama chora na białaczkę, 6-latek pozbawiony bezwarunkowej miłości, za to ojciec używający przemocy wobec swojego dziecka! Dramat! To z pewnością te traumatyczne przeżycia odcisnęły piętno na jego psychice. W dorosłym życiu wciąż tej miłości szukał... Potem pogubił się.. Nie szukajmy winnych... A może z góry był skazany na klęskę? Szkoda, wielka szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  21. TRAUMA Z CZASÓW DZIECIŃSTWA
    GENY OJCA
    JEEEZU JAKI MI GO ŻAL!

    OdpowiedzUsuń
  22. Czasami wszelkie starania idą diabłu na kapotę ale nie wolno ich zaniechać ! Bywają kobiety zwykłe i święte i do tych drugich należała żona Ryśka Riedla ale mimo jej świętości wszystko poszło w diabły.Może gdyby Lidia wzięła go krótko za pysk żył by do dzisiaj .
    Szkoda chopa !

    OdpowiedzUsuń
  23. Słaby człowiek. Trzeba wiedzieć po co się żyje. Jeżeli scenę i sławę traktuje się jak coś więcej niż te dwa słowa znaczą, to koniec jest najczęściej tragiczny. Wielu światowych artystów tego doświadczyło. Muzyka, sława, twórczość nie powinny wyłączać myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  24. wIŚTA WIO ŁATWO POWIEDZIEĆ"SŁABY CZŁOWIEK" A TY JESTEŚ BEZ NAŁOGÓW?TAK ŁATWO KOGOŚ OCENIAĆ

    OdpowiedzUsuń
  25. Myślę że nie oceniajmy ludzi którzy wybrali taką właśnie śmierć Ci ludzie muszą być cholernie odważni bo nawet będąc pod wpływem alkoholu to i tak wiedzą co robią i jeżeli tak myśl narodzi się w głowie to czy prędzej czy póżniej i tak to zrobią . Przede wszystkim jego rodzina bliska dalsza powinna mu wybaczyć jemu będzie tam łatwiej a rodzinie lżej się żyło . Właśnie niedługo wigilja to jedyny dzień w roku gdzie wybaczamy najgorszym naszym wrogom i szukajmy w tym dniu pojednania z ludżmi . Myślę ze takich osób jak Mirek jest w śród nas wielu tylko my dziś jako ludzie nie słuchamy ludzi wołania o pomoc bo za dużo w nas egoizmu , wolimy swój spokojny dom życie a losy właśnie słabych ludzi zostawiamy im samym a potem tylko zostaje ocenić ideałów nie ma każdy z nas ma coś na swoim koncie pozdrawiam wszystkich piszących !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Hasło "pana dziennikarza" - "...Przy okazji, jeśli miałbyś się męczyć podczas rozmowy, to nie krępuj się i zamów sobie piwo. Nie musimy czekać do pierwszych drgawek..." - jest poniżej pasa.

    OdpowiedzUsuń
  27. Myślę, że wiele niesprzyjających czynników "zagrało" w tamtej tragicznej chwili : złe emocje, zranione uczucia , bolesne wspomnienia i przeżycia, nastrój chwili (Wszystkich Świętych), alkohol, wszechobecna samotność, smutek, może depresja i świadomość przemijania,, poczucie straty i braku perspektyw, brak wsparcia i więzi z bliską osobą i coś tam jeszcze co w efekcie sprowokowało silny impuls "wylogowania się" z życia, które po prostu boli, to niczyja wina lecz splot wielu przyczyn. Czytałam, że na jego ciele były ślady walki, jakby chciał cofnąć tą straszną decyzję....niestety, nie udało się ......Myślę i wierzę, że On jest gdzieś teraz szczęśliwy...choć osobiście Go nie znałam jest mi szczerze bliski poprzez treści utworów i piękną muzykę. Pozdrawiam tych, którzy czują podobnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko i bardzo trafnie ujęte. Gdyby nawet tej nocy ktoś przy nim był , zrobiłby to za rok może dwa, sytuacja przesunęła by się tylko w czsie(..) Nosił się z tym zamiarem już od lat , liczył że coś się w jego życiu zmieni na lepsze, a było dokładnie odwrotnie. Wielka szkoda.

      Usuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  29. nie znałem Go osobiście,ale całe swoje młode życie spędziłem w pobliżu.Utożsamiam się z ogółem tekstów,Jego życie i odczucia były mi bardzo bliskie.bardzo mi Go brakuje

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo mi Go brakuje,jego tekstów i wrażliwej z serca płynącej muzyki,spoczywaj w pokoju

    OdpowiedzUsuń
  31. Durna kobieto, on nie pił jak go zostawiła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to właśnie wg. mojej skromnej opinii świadczyło choćby o tym , że wciąż na swój własny sposób go kochała..! Lecz ten związek i ta miłość ją wykańczała, wypalała (..) Nie miała już sił by przy nim trwać, lecz nie chciała go zostawić wówczas gdy pił, dlatego właśnie, że mógłby sobie coś zrobić !! Pod wpływem alkoholu jest dużo łatwiej zrobić jakąś "głupotę" niż na trzeźwo i Lidka miała tego pełną świadomość .. Dlatego odeszła wówczas kiedy Mirek "stanął na nogi"przestał pić,był silniejszy - miała większą pewność , że to moment , kiedy Mirek lepiej upora się ze stratą i jej odejściem (..) Wcześniej , lub później przychodzi taki moment w życiu każdego z nas kiedy zadajemy sobie pytanie - "czy ja nadal chcę dzielić życie z tą drugą połówką i..albo odchodzimy , albo zostajemy - najwidoczniej Lidka nie widziała już sensu bycia z Mirkiem, i nie można jej za to winić , gdyż KAŻDY Z NAS SZUKA SWOJEGO SZCZĘŚCIA (..)Bo jaki sens miałoby trwanie w nieszczęściu ..?

      Usuń
    2. Ale oklamywal i zdradzał. To za mało?

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  32. Zabiło go odejscie Lidki,a nie to jak pisano,ze nie mogła wytrzymać dłuzej.Odeszła gdy nie pił,gdy koncertował,walczył i układał zycie na nowo,potem choroby,brak synów,,,,,,,,szkoda Mirku,ale wiem co czułes[*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Zabił go bezduszny i chory świat, zakłamane i obłudne społeczeństwo które wrażliwość uważa za zbyteczną by nie powiedzieć dosadniej - zupełnie niepotrzebną cechę, wręcz wstydliwą posiadaną tylko przez "mięczaków" !Zabiło go społeczeństwo, dla którego najwyższą wartością jest sława , kasa i władza !! Zabił go Wyścig szczurów nie mających za grosz talentu, którzy częśto decydowali o życiu innych , którzy wydawali werdykty, osądy bo sami byli beztalęciami a jego talent ich przerastał!!! Zostawcie jego żonę w spokoju ! Domyślam sięco ta kobieta przeszła kochając go i tracąc jednocześnie ..Przestańcie pisać również o jego alkoholiźmie , akloholizm był ucieczką przed tym co go wykańczało - alkohol był środkiem przeciwbólowym !!! od którego się w końcu uzależnił , bo już nie potrafił znieść bólu który serwowało mu życie, otoczenie ..!!!!!

      Usuń
  33. Ta która Mirka uwielbia takim jakim był!!!!
    Piszę bardzo spontanicznie, nawet bez chwili analizy i zastanowienia. Czytam , słucham , oglądam Mirka od początku 2014 roku i nawet przez chwilę nie odczułam czegoś w rodzaju znudzenia, przesytu - wręcz przeciwnie !!! Jest jak narkotyk - słuchasz i masz ochotę na więcej i więcej..Patrzysz a tu minął Ci włąśnie cały dzień przy jego muzyce !Myślisz - DLAZCEGO ? Dlaczego ,ten śwait jest tak chory, że ludzie cudowni którzy powinni być hołubieni, uwielbiani, naśladowani - są zpychani na margines ?
    Szydzi się z nich i opluwa? Wiem , że robią to TACY którzy są swiadomi , że przy kimś takim jak Mirek są nikim, dlatego trzeba obniżyć jego wartość, by samemu poczuć się lepiej!!! i Takich ludzi jest zatrzęsienie najgorsze jest to , że tacy ludzie , zamaist włożyć trochę wysiłku by stać się lepszymi wolą niszczyć . Czytam wszystkie komentarze o Mirku, pytania DLACZEGO to zrobił, refleksje nad prawdziwym powodem takiego czynu i..nie będę skromna przez to co powiem , lecz wydaje mi się, że znam odpowiedź na te pytania - bo utożsamiam się z nim w 98% myślętak jak on, mam wrażenie ,że odczuwam z taką samą siłą jak Mirek, te same wartości wyznaję co Mirek. Nawet w zachowaniu widzę lustrzane odbicie. Wszyscy wokół widzą mnie uśmiechniętą, radosną a sercu wielki smutek i żal !! i tak jak u Mirka w oczach moich można wyczytać ten ból który w sobie noszę.Lecz ludzie tego nie widzą ..Daremne , by tłumaczyć ..dlaczego !!! Nie ma jednej przyczyny , dlaczego Mirek to zrobił ! On nosił sięz tym zamiarem od lat i od lat próbował to ludziom powiezieć, lecz tak jak to w życiu najczęściej bywa - ludzie nie chcą słuchać o czyichś problemach !!! Bo co będzie kiedy wezmę na swe barki ciężar czyjegoś cierpienia ? Co będzie kiedy ON, będzie mnie potrzebował, co będzie kiedy trzeba będzie mu pomóc, czy podołam ? czy będę wiedziałjak mu pomóc, czy udźwignę ciężar brzemienia jeśli nie uda mi sięmu pomóc. Przecież są inni którzy mogą to zrobić, dlaczego ja mam się angażować w jego problemy.? Pewnei jakoś to będzie..Pewnie się wszystko ułoży, już nie raz takie numery wywijał i się układało ! On ma swoje , życia ja mam swoje , każdy ma swoje problemy ..itd. etc. Przecież, w kilku wywiadach moża usłyszeć, że było kilka sytuacji kiedy Mirek chciał ZE SOBĄ SKOŃCZYĆ I MÓWIŁ O TYM najbliższym znajomym..i CO , I NIC..?! nikomu nie udałoby się go przed tym czynem uchronić ! Jeśli on chciał to zrobić ..Faktem , który zmieniłby ten stan rzeczy byłby jego WIELKI POWRÓT NA SCENĘ , LECZ NIE PO TO BY SIĘ LANSOWAĆ, LECZ PO TO BY ZNÓW CZUĆ SIĘ KOCHANYM PRZEZ PUBLICZNOŚĆ , BY ZNÓW POCZUĆ ,ŻE TO CO ROBI MA SENS, ŻE TO CO ROBI DAJE LUDZIOM RADOŚĆ ..BY POCZUĆ, TO CO ROBI JEST SŁUSZNE I INNI TEŻ TAK UWAŻAJĄ !! BY ZNÓW W OCZACH MATKI JEGO SYNÓW BYĆ WARTOŚCIOWĄ JEDNOSTKĄ !!.. Tak to widzę i tak to czuję. On czuł, że to co robi jest świetne, lecz czuł też, że brak mu sił by walczyć z wszystkimi przeciwnościami bo nikt mu w tej walce nie pomaga (..)Wiedział też, że skoro solowa płyta która była przecież mistrzostwska w porównaniu do innych tzw.TOP-owych artystów , nic nie zmieniła w jego życiu, ani w postrzeganiu jego twórczości to już żaden jego wysiłek nie zmieni tej chorej rzeczywistości !..Dlaczego ludzie którzy kiedyś zetknęli się z nim i wiedzieli jak wrażliwą jest "duszą" a którzy znaczyli coś na rynku muzycznym - nie pomogli mu powrócić na nowo - mówię, o Beacie Kozidrak o Darku Kozakiewiczu, o Antonim Kopff-ie, znalazło by się pewnie więcej liczących się nazwisk które mogłyby zorganizować koncert z jego udziałem na "DUŻEJ SCENIE"dlaczego takie osoby nic dla niego nie zrobiły ?Tylko takie przedsięwzięcia dałyby Mirkowi wiarę w powrót na scenę i lepsze - godne życie (..) żadne dobre rady nic by nie zmieniły - Mirek BYŁ WIELIM ARTYSTĄ I CHCIAŁ TYLKO BY MU UMOŻLIWIONO BYĆ NIM NADAL - BO KOCHAŁ LUDZI I czuł, że ludzie kochają jego, choć coraz mocniej i boleśniej odczuwał swoje odejście w niepamieć i zapomnienie(..)

    OdpowiedzUsuń
  34. Kazdy z nas jest samotny, ale kazdy ma inny poziom wrazliwosci, świat nie jest nastawiony na szacunek dla ludzi wrazliwych. Szacunkiem obdaża sie ludzi bogatych i sprytnych. Jedni uczą się sprytu i wykorzystywania , wszystkiego i wszystkich dookoła, a niektórzy nie potrafią. Patrzmy na siebie dookoła i badzmy serdeczni, jest wiele ludzi którzy w czują wielka pustke miłości , bo dzieci , to my rodzice obdzrzamy miłością i jestesmy dla nich przykładem, To wielki obowiazek dla serca, a nie bonus który nas dopieszcza

    OdpowiedzUsuń
  35. Kazdy z nas jest samotny, ale kazdy ma inny poziom wrazliwosci, świat nie jest nastawiony na szacunek dla ludzi wrazliwych. Szacunkiem obdaża sie ludzi bogatych i sprytnych. Jedni uczą się sprytu i wykorzystywania , wszystkiego i wszystkich dookoła, a niektórzy nie potrafią. Patrzmy na siebie dookoła i badzmy serdeczni, jest wiele ludzi którzy w czują wielka pustke miłości , bo dzieci , to my rodzice obdzrzamy miłością i jestesmy dla nich przykładem, To wielki obowiazek dla serca, a nie bonus który nas dopieszcza

    OdpowiedzUsuń
  36. to byla perelka talent dlaczego nikt mu nie pomogl dlaczego nie powalczyl o niego zespol za dobry byl nie docenila go rowniz zona nie dorosla mu do piet bardzo szkoda ze nie jest z nami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu ..nie oceniaj , by i Ciebie kiedyś nie oceniano..!!! Czy wiesz jaki był Mirek zupełnie prywatnie w relacji mąż - żona ?! Ile jego zdrad i wyskoków musiała znieść ? Pytanie czy każda z nas nie odeszłaby może dużo wcześniej od Mirka. On z pewnością był cudownym artystą, lecz jako mąż ..? myślę ,że Lidka przez niego niemało wylała łez i niemało wycierpiała - dotąd dopóki dała radę trwałą przy nim i była mu aniołem..
      To w końcu my sami ostatecznie decydujemy o swoim życiu i jeśli ktoś ucieka przed życiem i samym sobą, NIKT nie zmusi go do niczego siłą ! To osoba cierpiąca musi wykonać ten krok, nawet kilka kroków , by inni mogli wziąć ją "pod barki i poprowadzić dalej !! Pytasz jednocześnie stwierdzając niejako fakt - dlaczego nikt mu nie pomógł?! Myślę , że było wiele osób którzy w podobnych chwilach byli przy Mirku , lecz jeśli przeróżne sytuacje powtarzały się wielokrotnie, po czym Mirek znów się z nich podnosił to owa mnogość powielanych destrukcyjnych zachowań uśpiła czujność najbliższych. Oni nie mogli wiedzieć ani nawet przewidzieć, że tym razem tak się to zakończy !!! Nie obwiniaj NIKOGO !!!! :(

      Usuń
  37. Maja super wszystko napisałaś --dziękuje --łzy kapią same ..

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak najlepiej nie oceniać i nie obwiniać ...

    OdpowiedzUsuń