Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Alkohol albo życie.


W mężczyźnie alkoholiku już dość dawno dostrzeżono osobę chorą, natomiast kobieta alkoholiczka wciąż bywa uznana po prostu za istotę godna pogardy.

Znajomy spytał mnie niedawno, co zrobić, żeby przestać pić. Poradziłem, by zgłosił sie do ośrodka terapeutycznego i do wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Sam przeszedłem te drogę i wiem, że jest skuteczna. Przy okazji uświadomiłem sobie, jak wiele sie zmieniło. Jeszcze kilkanaście lat temu byliśmy wobec uzależnienia bezradni.


* Wtedy niemal nikt w Polsce nie zdawał sobie jeszcze sprawy, na czym polega istota alkoholizmu - problem traktowano w kategoriach grzechu i kary. Alkoholik nie bardzo mógł sobie pozwolić na ujawnienie, ze jest alkoholikiem. Dziś w samej Warszawie istnieje sto sześćdziesiąt grup AA, a w całym kraju jest ich ok. półtora tysiąca.
Ludzie wiedzą, że w ich okolicy są inni alkoholicy, którzy nie pija, i ze można do nich pójść, by sie dowiedzieć, jak oni to robią.

Skąd ta zmiana?

* Pierwsze grupy AA powstały jeszcze w latach pięćdziesiątych w Poznaniu i Warszawie, ale nie rozwijały sie przez ponad dwadzieścia lat. I nagle jakieś piętnaście lat temu zaczeły sie w Polsce mnożyć jak grzyby po deszczu. Sądze, że to pierwsza "Solidarność" w roku 1980 przekonała ludzi, że nie muszą czekać na fachowców ze swoimi problemami, lecz mogą sami zacząć je rozwiązywać. Wprawdzie w roku 1981 "Solidarność" została militarnie rozbita, lecz ludzie nauczyli sie działać wspólnie. Po stanie wojennym nadal sie spotykali, mimo ze było to nielegalne. Władze miały trudny orzech do zgryzienia : czy zarejestrować ruch AA, który wprawdzie z polityką nie ma nic wspólnego, ale jednocześnie nie daje sie kontrolować? W połowie lat osiemdziesiątych ruch rozwijał się wręcz zbyt szybko, na wyrost...


Jak to?


* Istota AA jest to że ludzie spotykają sie, rozmawiają i dzielą sie doświadczeniem, siłą, nadzieja - czyli własna trzeźwością. Dlatego w każdej grupie większość powinni stanowić tacy, którzy maja za sobą chociaż rok trzeźwości. Oni mogą opowiedzieć nowo przybyłym nie tylko o tym, jak pili i jak przerwali picie, ale tez jak później zmieniło sie ich życie, jakie problemy napotkali i jak sobie z nimi poradzili. Nowa grupa powinna powstać dopiero wtedy, gdy stara zgromadziła już sporo doświadczeń i część jej członków może przekazać pałeczke dalej. Nigdzie poza Islandia i Stanami Zjednoczonymi ruch nie rozwinął sie tak szybko jak w Polsce. W latach 1987 - 89 istniało u nas już około pięciuset grup AA. Na początku duża część ich członków miała bardzo krótki staż abstynencki. Samo uczestnictwo w AA okazało sie recepta skuteczną, ale jeszcze skuteczniejsze jest połączenie AA z profesjonalna terapia w zamkniętym ośrodku odwykowym. Wszędzie na świecie sprawdził się model, gdzie pacjenci po terapii są kierowani do wspólnot AA, które potem przez kilka lat są ich sposobem na życie.

Ruch Anonimowych Alkoholików spotkał sie jednak z nieufnością w środowisku medycznym.

* Nie dało się tego uniknąć. Lekarze, psychologowie, psychiatrzy nagle dowiedzieli sie, ze ludzie, którym oni sami starali sie bezskutecznie pomoc, zaczeli coś tam robić bez żadnej opieki ze strony fachowców. Część medyków twierdziła, że nie ma naukowych dowodów na skuteczność takiej terapii. Dlatego dziesięć lat temu powołaliśmy Komisje Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu przy Fundacji Batorego, żeby upowszechnić wiedzę o AA wśród lekarzy, psychologów, psychiatrów. Uznaliśmy też, że wiedzę o uzależnieniu należy upowszechnić wśród ludzi, którzy stykają sie z alkoholikami w momentach kryzysowych.


O kogo chodzi?

* Na przykład o szefa w pracy. Jeśli on wie, czym jest uzależnienie, to zorientuje sie, że pracownik, który przez kilka poniedziałków nie przyszedł do pracy, najprawdopodobniej zapił. Taki szef rozumie, dlaczego pracownik jest do południa rozdrażniony, a po przerwie obiadowej, podczas której wypił piwo, uspokaja sie i wraca mu dobry nastrój. Oczywiście majster nie będzie leczył pracownika, ale może mu postawić twarde warunki, na przykład tak: "Jeśli jeszcze dwa razy nie przyjdziesz w poniedziałek, to albo zaczniesz sie leczyć, albo będe cię musiał wyrzucić z roboty". Inna ważna osoba jest ksiądz. On z najróżniejszych źródeł wie dużo o życiu rodzin. Może uświadamiać alkoholikowi, że jest chory i że z tego można sie leczyć - ale może też wpychać go w poczucie winy, mówiąc mu, że popełnia grzech, albo przeciwnie: nazbyt wielkodusznie go rozgrzeszając.


Czy księża mogą pomóc żonie alkoholika?


* Mogą przede wszystkim nie szkodzić. Sam słyszałem, jak w świątyni wypełnionej po brzegi kobietami ksiądz grzmiał: ,,Wy same powinnyście sie uderzyć w piersi i zapytać, czy wasi mężowie nie piją przez was, bo dajecie im za mało miłości i serca". Nie można pogłębiać poczucia winy u członków rodzin alkoholików. Tym ludziom trzeba dodać siły, tak by potrafili zarazem być blisko alkoholika, a jednocześnie odmawiać ponoszenia konsekwencji jego picia. To niełatwe zadanie. Inna kluczowa osoba może być sędzia, prokurator lub policjant. Staje przed nim człowiek, który - powiedzmy włamał sie do sklepu, żeby ukraść flaszke, pobił kogoś po pijaku lub prowadził samochód po alkoholu. Mogą go po prostu ukarać, mogą go potraktować wyrozumiale, bo to biedny chory człowiek - ale mogą tez powiedzieć mu: ,,Masz wybór. Albo poniesiesz kare, albo będziesz się leczyć i wtedy kara zostanie złagodzona lub warunkowo zawieszona".

Jednak przymusowe leczenie nie jest skuteczne.

* To, o czym mówię, nie jest przymusowym leczeniem. To przymus dokonania wyboru: albo będe ponosił konsekwencje picia, albo pójdę sie leczyć. To sie sprawdziło. W USA w ostatnich latach policjanci drogówki jak żadna inna grupa zawodowa przyczynili się do wzrostu liczby członków wspólnoty AA. Jeszcze jedna taka grupa są lekarze pierwszego kontaktu. Przecież kasy chorych płaca grube miliony za leczenie chorób będących konsekwencja alkoholizmu. Większość uzależnionych skarży się na bezsenność, pocenie się, kłopoty z oddawaniem moczu i mnóstwo innych dolegliwości. Lekarze lecza ich z tego, a nie zadają im podstawowego pytania: ile alkoholu pan (lub pani) pije? Kolejna grupa: strażnicy i wychowawcy więzienni. Połowa więźniów i ponad 80% recydywistów to ludzie uzależnieni, którzy popełnili przestępstwo dlatego, ze są uzależnieni. Nie mówię, że nie należy ich karać. Jednak należy dać im możliwość wyleczenia. I faktycznie, prawie w każdym polskim wiezieniu jest dziś grupa AA, realizowane są programy terapeutyczne. Pod tym względem Polska stanowi światowa czołówke.

Leczenie alkoholików często kojarzy sie z tzw. odwykiem, który istniał w Polsce już trzydzieści lat temu.


* Wtedy ,,odwyk" sprowadzał sie do doraźnego usunięcia drugorzędnych skutków picia
alkoholu. Alkoholik od czasu do czasu ma organizm tak zatruty, że wymaga oczyszczenia - może to zrobić sam, przerywając picie, może tez np. przyjąć kroplówkę. Dawniej uważano, że to właśnie jest leczenie. Kończyło się ono zaszyciem esperalu. Potem pacjent wychodził ze szpitala i miał po prostu ,,trzymać sie", nie pić. Jednak większość piła po esperalu , a niektórzy nawet go sobie wydłubywali. Alkoholizm bowiem nie jest fizycznym zatruciem organizmu, lecz choroba ciała, duszy, emocji, zachowań i paru jeszcze innych dziedzin życia. Polega na tym, że chory nie radzi sobie z normalnymi problemami życiowymi bez alkoholu. Na początku alkohol mu służy. Człowiek, który nie potrafi inaczej uporać się z nieśmiałością, strachem, stresem, poczuciem krzywdy, które nosi w sobie od dzieciństwa, czy z jakimkolwiek innym przeżyciem - sięga po alkohol. To mu pomaga. Zaczyna wiec to lekarstwo przyjmować w coraz większych dawkach i stopniowo ,,wrasta" ono w cale jego życie. Dzisiejsza terapia uczy radzić sobie z tym samymi problemami w inny sposób. Najpierw trzeba odizolować chorego od jego dotychczasowego środowiska i wpoić mu inne nawyki - bo alkoholik ma nawyk reagowania piciem na wszystko, co sie zdarza w jego życiu. Ma problem - sięga po flaszke, spotyka go coś dobrego - sięga po flaszke. Dlatego wspólnota AA jest tak fantastyczną propozycją. Wystarczy wyrobić w chorym nawyk: idź nie do knajpy, lecz na mityng i pogadaj o tym z ludźmi takimi jak ty. Drugim elementem leczenia jest zmiana myślenia. Myślenie alkoholika jest chore na alkoholizm, opiera sie na rozbudowanym systemie iluzji, zaprzeczeń, racjonalizacji, litowania sie nad sobą, obwiniania innych. To wszystko trzeba przebudować. I wreszcie, trzeba przebudować sposób odczuwania i uzewnętrzniania uczuć. Terapia ma pomoc alkoholikowi rozpocząć przebudowę całego życia. Tę przebudowę chory kontynuuje np. we wspólnocie Anonimowych Alkoholików. Leczenie dzisiaj to coś zupełnie innego niż ,,odwyk" sprzed trzydziestu lat. Dużo zmieniło sie nawet w ostatnim dziesięcioleciu. Jeszcze niedawno pacjent był kontrolowany i surowo oceniany przez innych członków grupy terapeutycznej. Dzisiaj wiadomo, że człowiek oskarżany i potępiany zaczyna sie bronić i taka terapia jest mniej skuteczna.

Czy inteligent z Warszawy łatwiej wyjdzie z uzależnienia niż robotnik niewykwalifikowany spod Słupska?

* Inteligent ma gorzej, bo struktura zaprzeczeń i iluzji w umyśle, którą należy podczas terapii przełamać, jest tak rozwinięta jak ten umysł. Mówiąc inaczej: alkoholizm jest tak inteligentny jak człowiek, który na niego cierpi. Najtrudniej jest pomoc lekarzom, prawnikom i księżom. Lekarzom - a już zwłaszcza psychiatrom - wydaje się, że wszystko wiedzą lepiej niż terapeuci. Prawnicy potrafią uzasadnić sobie każdą tezę, bo tego ich uczono na studiach. A księża maja chyba wyjątkowo silny mechanizm zaprzeczania, bo czuja lek przed podważeniem autorytetu Kościoła. Natomiast prosty człowiek, który trafia na leczenie - a trafia dlatego, ze już nie może żyć tak dalej, jak żył - szuka prostych rozwiązań i nie filozofuje. Ale z drugiej strony inteligentowi z Warszawy o tyle jest łatwiej, ze w wielkich miastach wiedzą o sposobach radzenia sobie z uzależnieniem jest powszechniejsza. W Warszawie w ciągu tygodnia odbywa sie sto sześćdziesiąt mityngów AA. Natomiast zanim robotnik spod Słupska dowie się, że jest coś takiego jak AA i w końcu dotrze na mityng - minie dużo czasu. I wreszcie człowiek bez wykształcenia - a już zwłaszcza mieszkający w okolicach, gdzie trudno o prace - jest po terapii bardziej narażony na frustracje, na stres - a te zawsze grożą nawrotem choroby. Inteligentowi z Warszawy łatwiej o satysfakcjonującą prace i takie zagospodarowanie życia, które da mu poczucie sensu i psychicznej równowagi. Najtrudniej jest uzależnionym chłopom. AA nigdy nie było skutecznym środkiem na wiejski alkoholizm. Długo nie moglem zrozumieć, dlaczego. Wytłumaczył mi to dopiero Lech Wałęsa. Objaśniłem mu kiedyś, na czym polega AA, a on odrzekł, że to nie zadziała we wsi, do której jeździ na wakacje. Bo tam wszyscy po pracy siadają na ławeczkach i pija samogon, który codziennie stawia ktoś inny - taki jest tam po prostu sposób życia. Olśniło mnie: AA pomaga, gdy alkoholizm rodzi problemy i człowiekowi z tymi problemami jest źle, więc chce coś w życiu zmienić. Jeśli jednak wszyscy codziennie upijają sie w trupa i nikt do nikogo nie ma pretensji, to żadne AA nie pomoże.

Jeśli alkohol jest normą - niewiele da sie zrobić?

* Myślę, że jedynym sposobem jest po prostu kapitalizm, który zmienia te normę. Gołym okiem widać, że od dziesięciu lat coraz mniej jest na ulicach pijanych. Na terapie trafiają coraz młodsi ludzie. Kilkanaście lat temu przeciętny pacjent miał powyżej czterdziestu lat, dziś ma niespełna trzydziestkę. To znaczy, że nie trzeba już upaść tak nisko jak kiedyś, żeby dostrzec konieczność leczenia.

A co sie dzieje w środowiskach, które niegdyś piły ,,zawodowo"?

* Tu, obok mojego domu, od dwóch lat buduje sie osiedle i ani razu nie widziałem pijanego robotnika. Przecież dawniej każdy z nich byłby raz w tygodniu uwalony i jego koledzy oraz szefowie by to tolerowali. Na tym polegała ich ,,solidarność", by wykiwać państwowego pracodawce. A dziś trzech trzeźwych nie chce pracować za czwartego pijanego. Prywatny pracodawca też na to nie pozwoli. Niestety, za często po prostu wyrzuci pijącego z pracy, a za rzadko da jeszcze szanse pod warunkiem podjęcia leczenia. Społeczna tolerancja dla picia radykalnie sie zmniejszyła.

Jeśli ktoś ma kwalifikacje, może sprzedawać swój czas pracodawcy. Godziny spędzone na piciu łatwo dają sie przeliczyć na stracone złotówki.

* Oczywiście. Są jednak ludzie, którzy nie są w stanie sprzedać swojego czasu, np. bezrobotni pracownicy dawnych PGR-ów. Poza tym w PRL młody człowiek w żaden sposób nie był w stanie zarobić np. na samochód, nie mówiąc już o własnym domu czy mieszkaniu. Mógł pić, mógł nie pić - nie miało to żadnego znaczenia. Społeczeństwo konsumpcyjne może się nam nie podobać, ale jednak daje ono alternatywę: możesz albo pić, albo mieć to czy tamto. Olbrzymi wpływ ma dostępność mieszkań, u nas jeszcze niewielka. Młodzi ludzie, którzy dostają mieszkanie, staja przed wyborem: dwie flaszki czy nowa lampa? W moim pokoleniu małżeństwa mieszkały kątem u rodziców i pomysł, żeby kupować coś do domu nikomu nie przychodził do głowy. I wreszcie powiem coś, z czym może nie zgodzić się wiele osób zaangażowanych w profilaktykę antyalkoholowa: duże znaczenie ma fakt, ze wódka jest w ostatnich latach wypierana w Polsce przez piwo. Oczywiście dla osoby już uzależnionej nie ma to znaczenia. Alkoholik nie może pić ani wódki, ani piwa, ani wina. Jednak w procesie stawania sie alkoholikiem nie bez znaczenia jest fakt, co człowiek pije. Choć także towarzyskie picie piwa czy wina może przekształcić się w picie alkoholiczne, w wypadku wódki zagrożenie jest o wiele większe. Nie dotyczy to jednak osób młodych. Jestem za rygorystycznym przestrzeganiem zakazu sprzedawania jakiegokolwiek alkoholu osobom niepełnoletnim. W wieku trzynastu, czternastu lat człowiek uczy sie radzić sobie z różnymi wyzwaniami. Wtedy najłatwiej jest nauczyć się, że najskuteczniejszą odpowiedzią na te wyzwania jest alkohol. W wielu stanach USA na początku lat siedemdziesiątych - a wiec w czasach najbardziej liberalnych, gdy znoszono kare śmierci itd. - podniesiono wiek uprawniający do nabycia alkoholu z osiemnastu do dwudziestu jeden lat. Moja żona, która pracuje w ośrodku terapeutycznym, mówi, że do wyjątków należą pacjenci, którzy zaczeli pić po dwudziestym pierwszym roku życia. Niemal wszyscy alkoholicy zaczynali właśnie mając kilkanaście lat - najpierw piwo czy wino, a potem wódke.

Do wyjątków, o których mówisz, często należą kobiety. Czym się różni mechanizm alkoholizmu kobiecego od męskiego?

* Po pierwsze, inna jest fizjologia organizmu kobiety. Kobieta np. upiją się mniejszą dawką alkoholu i szybciej sie uzależnią. Ważniejsze są jednak przyczyny kulturowe. Mężczyźni zaczynają pić wcześniej, bo w naszej kulturze papieros, alkohol i seks często są traktowane jako dowód dorosłości i męskości. Picie alkoholu przez mężczyzn jest wiec społecznie akceptowane. Kobiety zwykle nie demonstrują swej dojrzałości w ten sposób. Natomiast wiele z nich przeżywa silny stres w późniejszym wieku, bardzo często w chwili, gdy odchowane dzieci opuszczają dom. I wtedy zaczynają pić. Przez lata uważano, ze alkoholizm jest choroba męską. Nawet E. Jelinek - pierwszy uczony, który w latach czterdziestych określił go mianem choroby - był przekonany, ze kobity nie chorują na nią i badaniami objął tylko mężczyzn. To przekonanie pokutuje do dziś. Kiedy w alkoholiku mężczyźnie dostrzeżono już osobę chorą, kobieta alkoholiczka wciąż jeszcze uchodziła po prostu za istotę godną pogardy. Dlatego chora kobieta ma o wiele większe wyrzuty sumienia. Kobiety znacznie częściej upijają się samotnie i po kryjomu - i maja mniej okazji do skonfrontowania ze światem zewnętrznym, a tym samym później do nich dociera, że są chore i wymagają leczenia.

A gdy już trafią na leczenie?

* Maja gorzej. Przecież im większy jest ciężar wyrzutów sumienia i pogardy dla siebie, tym trudniej osobie chorej odbudować poczucie własnej wartości - a to jest warunek udanej terapii. Po drugie, leczący sie mężczyzna najczęściej jest otaczany uznaniem najbliższych, którzy traktują go z wyrozumiałością i starają sie wesprzeć. Natomiast od powracającej z terapii kobiety otoczenie często wymaga, by wreszcie wzięła sie do roboty, zaczęła normalnie prac, gotować, prowadzić dom. Dopiero jak to wszystko ,,odwali", ewentualnie będzie mieć czas na zajęcie sie sobą. O ile oczywiście nie zostanie sama. Bo leczące sie kobiety częściej są porzucane niż leczący sie mężczyźni.

To ciekawe, że sama zmiana systemu politycznego i gospodarczego wywarła tak duży wpływ na charakter alkoholizmu w Polsce. Znamienne jest też, że wasza Komisja Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu działa przy Fundacji Batorego, której celem jest pomaganie w budowie nowoczesnego, otwartego społeczeństwa.

Od początku uważałem, że proces wychodzenia z alkoholizmu i proces wychodzenia z komunizmu są bardzo podobne. I komunizm, i alkoholizm to stan, w którym jednostka nie bierze odpowiedzialności za swoje życie i może winić innych za to, co się z nią dzieje. Homo sovieticus obwinia ,,Onych", a alkoholik wszystkich i wszystko dookoła - żone, rodziców, dzieci, złego szefa itd. I w jednym , i w drugim wypadku warunkiem wyzdrowienia jest zobaczenie rzeczywistości taką, jaka ona jest, zrobienie rachunku sumienia i wzięcie w swoje ręce odpowiedzialności za własny los. To nie tylko metafora. Nie jest w końcu przypadkiem, że w państwach komunistycznych alkoholizm był stylem życia.

Wzięcie odpowiedzialności oznacza też ponoszenie kosztów. W wielu polskich ośrodkach terapia jest bezpłatna. Ja sam nic nie płaciłem.

* Mam mieszane uczucia. Leczenie jest chyba skuteczniejsze, gdy pacjent musi za nie zapłacić. Można to oczywiście rozłożyć na raty albo stworzyć system tanich kredytów. Ja przez dwa lata spłacałem koszty terapii, którą przeszedłem w USA. Jeśli ktoś dostał coś za darmo to nie ma tak silnej motywacji, żeby tego nie stracić. Łatwiej mu napić się znowu z myślą, że w razie czego pójdzie na terapie jeszcze raz. Oburza mnie natomiast, że prywatne, płatne usługi odtruwania są masowo reklamowane w dziale ogłoszeń każdej gazety - często jako ,,leczenie alkoholizmu". To zwykle oszustwo!

Jak się zorientować, gdzie warto iść po pomoc, a gdzie nie? Gdzie ma szukać fachowej porady np. żona czy matka alkoholika?

* Może zadzwonić do punktu kontaktowego AA lub Al-Anon, tj. wspólnoty członków rodzin alkoholików. Tam sie dowie, gdzie i kiedy odbywają się spotkania. Jeśli sie wybierze na takie spotkanie, szybko sie dowie, co ma robić dalej.

Skąd zdobyć numer telefonu takiego punktu kontaktowego?

* Z pobliskiej poradni odwykowej. Albo z rubryki Telefony Zaufania w dowolnej gazecie.



Z prof. Wiktorem Osiatyńskim

Rozmawiał Wojciech Maziarski

żródło: dodatek do Rzeczypospolitej "Wysokie Obcasy"

5 komentarzy:

  1. I must thank you for the efforts you've put in writing this blog.
    I really hope to view the same high-grade blog posts by you later on as well.

    In fact, your creative writing abilities has inspired me to get my own, personal blog now ;)

    Check out my blog poker chips

    OdpowiedzUsuń
  2. Thanks for sharing your thoughts about ssri.
    Regards

    my web blog - hoseheads - -

    OdpowiedzUsuń
  3. Nice weblog here! Additionally your site quite a bit up fast!
    What web host are you the usage of? Can I am getting your
    affiliate hyperlink in your host? I desire my web site loaded
    up as quickly as yours lol

    Stop by my webpage ... plomberie lasalle
    ()

    OdpowiedzUsuń
  4. Appreciate this post. Will try it out.

    Here is my page :: microbiology jobs in delhi july 2012

    OdpowiedzUsuń
  5. Howdy! I'm at work browsing your blog from my new
    apple iphone! Just wanted to say I love reading your blog and look forward to all your posts!
    Carry on the great work!

    Here is my blog voyance pas chere - ,

    OdpowiedzUsuń