Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Powinienem być alkoholikiem, ale nie jestem

- wyznaje Krzysztof Krawczyk. To dziwne, że się nie uzależniłem po takiej ilości, jaką wypiliśmy z Trubadurami. Wtedy jedyna dostępna używką była ciepła wódka. Mam odporność na używki. Paliłem skręty, brałem kokainę. Pracowaliśmy całą dobę i kawa nie zawsze pomagała. Jednego dnia jednak rzuciłem wszystko. Ot, tak. Pan Bóg mnie strzegł. Wierzę w siłę wyższą. Można powiedzieć, że jestem fanem Boga. Bóg jest moim guru i moim mistrzem.
Patrząc na moje życie, widzę chwile chwały i chwile upadku - dodaje. Wszystkie złe momenty w życiu kształtowały moją osobowość, sprawiły, że teraz jestem lepszym człowiekiem. Bóg przez to wszystko zahartował mój charakter. Poprzez każdy pobyt w szpitalu, każdy upadek, kazał mi zatrzymać się, zastanowić, coś zmienić.

Krawczyk opublikował swoje wspomnienia, zatytułowane "Życie jak wino". Przekonuje w nich czytelników, że show biznes jest niewdzięcznym miejscem pracy:

- Cyrkiem jest wtedy, kiedy musimy udawać. Mamy problemy, świat nam się wali, a my musimy wyjść na scenę z pełnym uśmiechem, bo publiczność ma wystarczająco dużo swoich trosk i przychodzi na koncert, żeby w końcu się uśmiechnąć i zapomnieć choć na chwilę. Ta książka może też być wskazówką dla młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają swoje kariery - podkreśla piosenkarz. Mają możliwość spojrzeć na życie artysty z każdej jego strony. Również na ich łzy, ból i strach.

- Alkohol to najbardziej niebezpieczna używka, bardziej niż narkotyki, bo jest tania i łatwo dostępna - ostrzega. Jeśli ktoś ma stałe kłopoty z grawitacją, to dlatego, że ma problemy. Nie ogłuszasz się tylko dla przyjemności. Byłem kiedyś świadkiem rozmowy znanych ludzi, którzy mówili o takim uzależnieniu. Oni wtedy stwierdzili: "Jedyna rada to pójście na odtrucie w szpitalu, a potem do klubu AA. I ja się pod tym podpisuję.

Przypomnijmy:
Krawczyk opowiada o tym prasie brukowej.
- Brałem wszystko oprócz heroiny - chwali się Super Expressowi. Paliłem trawkę. Próbowałem też grzybków halucynogennych i LSD. Dzięki Bogu, bałem się po tym wychodzić na scenę.

- Potem wpadł w lekomanię: Na mojej drodze pojawił się lekarz, który sam był lekomanem. Powiedział mi, że da mi zastrzyk, po którym będę wręcz skakał po scenie. Na moje problemy ze snem też mi dawał odpowiednie tabletki. I tak powoli zacząłem nosić przy sobie torbę leków, które nie były dostępne bez recepty. Uratowała mnie miłość żony i wiara w Chrystusa. Ewa w końcu powiedziała dość.

- Zdarzało się wyjść po pięćdziesiątce na scenę gdy nie było ogrzewania. Całe życie trzeźwi nie byliśmy, ale nie przeszkodziło nam to w pracy.
Lapet



dodajdo.com

1 komentarz:

  1. Jak mi się zdaje, nikt nie ma obowiązku stać się alkoholikiem. Z doświadczenia wiem, że to wątpliwej jakości przywilej.

    OdpowiedzUsuń