Deptej se po lekku miyndzy tymi, co sie śpiychajõm i robiõm larmo.
Pamiytej jak bywo piyknie jak ni ma butlu. Jak yno mogesz – we zgodzie
ze sobõm – bydź do inkszych kamratym. Godej ofyn co ci łazi po łepie,
słõchej tyż tego, co gadajõm inksi, przeca nawet głupieloki i roztomajte
ćmoki majõm ło czym godać. Niy rownej sie z inkszymi, cobyś nie zaczõn
mõndrować abo zmierzluchować, bo dycki bydõm lepsi i gorsi łod ciebie.
Miyj uciecha i z tego, coś dokozoł i z tego co se łobsztelujesz. Roboty
sie chytej ze sercym, bo choby była bele jako, to łõna dycki je dobro,
choby sie działo niy wiym co. Dowej se tyż pozõr, jak sie czegoś chytosz
– na świecie je kupa gizdõw i cygõnõw. Ale niech ci to niy zawadzo być
dobrym człowiekiym. Kupa narodu stowo na uszach, coby było lepi.
Niy
udowej kogo inkszego, ani że wszystko mosz kaś. Niy widziwiej, że
żodnymu miy pszajesz – bo jak sie potym kiejsik okoże, że wszystko je na
pierõna, to ino pszoci ci łostanie. Bier wszystko, co ci lata niesõm,
niy suj pierõnõw i niy ślimtej jak ci łeb posiwnie. Zadbej o siła ducha,
byś – jak cie dopadnie frasunek – doł sie rada. Idź miyndzy ludzi,
niech ci się niy mierznie, bo zaczniesz wynokwiać abo dostaniesz do
łepy. Jak mosz co robić, to rõb, ale niy przegap fajrantu.
Pamiytej, żeś
je bajtlym wszechświata i tak choby gwiozdki, abo strõmy mosz prawo
tukej być i niy kõmbinuj, bo tyn wszechświat je na zicher taki, jaki mo
nyć.
I niy bydź na bakier z Põnbõczkiym, co byś se ło nim niy myśloł, co
byś niy robiõł i co byś łod niego niy chcioł: w cołkim tym bajzlu i
butlu bydź w pokoju ze swojõm duszyczkõm. Z cołkim cygaństwym, utropami i
naszym niełodbytym chciejstwym sztyjc jeszcze tyn świat je piykny.
Dowej se pozõr, rõb tak, co by ci sie darziło.
Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.
Zakaz spożywania alkoholu? Dyskryminacja.
Spożywanie alkoholu na świeżym powietrzu w czasie wakacyjnego wypoczynku, jest zjawiskiem bardzo popularnym i niebudzącym już większych kontrowersji. Wciąż jednak, ze względu na art. 14 ust. 2a ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, dla dużej grupy osób jest to niemożliwe do wykonania w legalny sposób. I to nie dlatego że w Stolicy brakuje ogródków przy lokalach. Taka rozrywka najzwyczajniej w świecie jest droga i osoby niedysponujące dużymi zasobami finansowymi, muszą z niej zrezygnować. W tej kwestii mamy do czynienia z dyskryminacją osób uboższych; każdy bardziej zamożny mieszkaniec i mieszkanka Warszawy ma możliwość spożycia alkoholu w przestrzeni publicznej, za symbolicznym ogrodzeniem ogródka przy lokalu.
Niewątpliwie zachowania ludzi pod wpływem alkoholu są niejednokrotnie uciążliwe dla innych obywateli oraz władz miasta, ale czy obecne regulacje rozwiązują jakkolwiek ten problem? Czy inaczej zachowuje się osoba, która wyszła z pubu lub ogródka przy lokalu, po spożyciu alkoholu, niż pijący na ulicy, czy w parku?Sądzę, że w tej kwestii przyjęliśmy pewną bezrefleksyjną politykę ostrożności, polegającą na karaniu i zabranianiu uderzającą w „najsłabszą” warstwę społeczeństwa.
Przyglądając się prawobrzeżnej plaży Wisły, nietrudno stwierdzić, że zapotrzebowanie na przestrzeń miejską, w której można spożyć alkohol jest duże. I mimo, że w tej części Warszawy można legalnie to robić, nie odnotowuje się tam zwiększonego wskaźnika wandalizmu, czy innych form łamania prawa. Może więc warto pomyśleć o wyznaczeniu kolejnych miejsc do legalnego spożycia alkoholu, dostępnego dla wszystkich mieszkańców i mieszkanek Warszawy? O to postulują Zieloni. Warszawa ma być miastem do życia, przyjaznym każdemu.
źródło: tokfm.pl
Niewątpliwie zachowania ludzi pod wpływem alkoholu są niejednokrotnie uciążliwe dla innych obywateli oraz władz miasta, ale czy obecne regulacje rozwiązują jakkolwiek ten problem? Czy inaczej zachowuje się osoba, która wyszła z pubu lub ogródka przy lokalu, po spożyciu alkoholu, niż pijący na ulicy, czy w parku?Sądzę, że w tej kwestii przyjęliśmy pewną bezrefleksyjną politykę ostrożności, polegającą na karaniu i zabranianiu uderzającą w „najsłabszą” warstwę społeczeństwa.
Przyglądając się prawobrzeżnej plaży Wisły, nietrudno stwierdzić, że zapotrzebowanie na przestrzeń miejską, w której można spożyć alkohol jest duże. I mimo, że w tej części Warszawy można legalnie to robić, nie odnotowuje się tam zwiększonego wskaźnika wandalizmu, czy innych form łamania prawa. Może więc warto pomyśleć o wyznaczeniu kolejnych miejsc do legalnego spożycia alkoholu, dostępnego dla wszystkich mieszkańców i mieszkanek Warszawy? O to postulują Zieloni. Warszawa ma być miastem do życia, przyjaznym każdemu.
źródło: tokfm.pl
Co mi, na co dzień, pomaga poprawiać stosunki z innymi ludźmi.
„…Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. …”12x12 str. 93
Trudno jest od razu umieć zastosować te szczytne wartości w swoim życiu.
Trudno jest od razu umieć zastosować te szczytne wartości w swoim życiu.
Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny...
„…Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im. …”12x12 str. 93
1. Wiadomo, że najtrudniej z tymi, którzy są najbliżej, a co za tym idzie, są bardziej przez nas poranieni. Jak sobie radzę z ich rezerwą w stosunku do moich starań, aby zadośćuczynić i zmiany mojego zachowania?
2. Czy zauważam jak konieczność zrobienia dziesiątego kroku wieczorem, wpływa na moje zachowanie w stosunku do innych? Czy moja grzeczność, aby mieć co wpisać na listę nie jest fałszem i manipulacją?
1. Wiadomo, że najtrudniej z tymi, którzy są najbliżej, a co za tym idzie, są bardziej przez nas poranieni. Jak sobie radzę z ich rezerwą w stosunku do moich starań, aby zadośćuczynić i zmiany mojego zachowania?
2. Czy zauważam jak konieczność zrobienia dziesiątego kroku wieczorem, wpływa na moje zachowanie w stosunku do innych? Czy moja grzeczność, aby mieć co wpisać na listę nie jest fałszem i manipulacją?
Takie tam dylemaciki
„…kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my, sami cierpią na ból dojrzewania…”12x12 str. 92
1. Jeżeli
inni ludzie są również chorzy, czy to znaczy, że jako alkoholik/czka
jest/em normalny/a mimo swojej choroby i już nie muszę starać się dążyć
do „normalności”?
2. Coraz
łatwiej jest mi nie złościć się na innych, zwłaszcza jeśli uznam, że są
oni cierpiący, tak jak ja. Ale czy to znaczy, że kiedy robią głupoty
lub kogoś ranią (może nawet bez takiej intencji)to znaczy, że mam
pobłażać i czekać w milczeniu aż im samo przejdzie? Czy nie jest wyrazem
miłości i troski zwrócenie uwagi na niestosowność postępowania?
3.
Czy przyjmuję takie uwagi, skierowane w moją stronę, jako przejaw
miłości i troski, czy wolę aby moje otoczenie udawało, że "nic się nie
stało", a ja kolejny raz najem się wstydu gdy znów mi się wypsnie coś?
Czy dokonuję ważnych odkryć na temat swój lub mojej rzeczywistości robiąc obrachunek osobisty?
„…Czy jednak praktyki te (dop. :rachunki sumienia) nie psują nam radości życia, niepotrzebnie zabierając czas? …Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu… ” 12x12, str. 89
- Obrachunek osobisty jest dla mnie jeszcze uciążliwym obowiązkiem czy już jest interesujący i pożyteczny?
- Obrachunek osobisty jest dla mnie jeszcze uciążliwym obowiązkiem czy już jest interesujący i pożyteczny?
Jak zachować odpowiedni stan ducha, gdy mimo starań, przychodzą życiowe próby?
„…Czujemy, jakby umieszczono nas na jakimś neutralnym terytorium. Jesteśmy bezpieczni, czujemy się chronieni, Nawet nie ślubowaliśmy wstrzemięźliwości, a nasz problem został rozwiązany. Nie jesteśmy z tego powodu zarozumiali, ale też nie czujemy się zastraszeni. To jest właśnie, przeżywane przez nas doświadczenie duchowe. Będziemy je przeżywać tak długo, dopóki zachowamy odpowiedni stan ducha… ” WK, str. 73
Samotność, niepewność, wypadki? Przeżywane przed chwilą poczucie bezpieczeństwa i ufność skończyły się gwałtownie i zostało tylko zdumienie i szok?
Samotność, niepewność, wypadki? Przeżywane przed chwilą poczucie bezpieczeństwa i ufność skończyły się gwałtownie i zostało tylko zdumienie i szok?
Powstała konkurencja dla AA
W mieleckich wspólnotach AA nie dzieje się ostatnio dobrze. To co stało się w ostatnich tygodniach cofa grypy do lat czterdziestych ubiegłego wieku, do momentu powstania wspólnoty. To co robią ludzie którzy jak mówią o sobie "tworzymy trzon wspólnoty AA w mielcu" świadczy tylko o tym że trzeźwość jest im bardzo daleka a podstawą życia jest samo niepicie.
Grupa młodsza robi hostile takeover a potem wspólnie uchwala się że jedna i druga grupa stanowią jedność (obie grupy swoje miejsca spotkań mają inne) i tworzy się Mielecką Wspólnotę AA.
A wszystkim wtóruje Stowarzyszenie Trzeźwościowe Nowe Życie. Co ciekawe Stowarzyszenie żerujące na plecach urzędu miasta.
Grupa młodsza robi hostile takeover a potem wspólnie uchwala się że jedna i druga grupa stanowią jedność (obie grupy swoje miejsca spotkań mają inne) i tworzy się Mielecką Wspólnotę AA.
A wszystkim wtóruje Stowarzyszenie Trzeźwościowe Nowe Życie. Co ciekawe Stowarzyszenie żerujące na plecach urzędu miasta.
Śpieszmy się kochać ludzi...
"Tragedią naszego życia jest to, jak głęboko musimy cierpieć, nim nauczymy się prostych prawd, według których trzeba żyć - mówił Bernard Smith, przewodniczący Rady Powierników."
"Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość"
Odszedł, na wieczny mityng jeden z nas, Mirek.
Pogrzeb we wtorek, 5 sierpnia o 13:00 w kościele p.w. Trójcy Przenajświętszej w Mielcu , ul. St.Wyszyńskiego 14
"Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość"
Odszedł, na wieczny mityng jeden z nas, Mirek.
Pogrzeb we wtorek, 5 sierpnia o 13:00 w kościele p.w. Trójcy Przenajświętszej w Mielcu , ul. St.Wyszyńskiego 14
26 Spotkania Anonimowych Alkoholików
Już po raz 26 na Jasnej Górze w Częstochowie łamane są Tradycje Wspólnoty AA. Odbywają się tam Spotkania Anonimowych Alkoholików. Według biura prasowego sanktuarium w dwudniowym wydarzeniu – z udziałem członków rodzin anonimowych alkoholików – bierze udział łącznie ok. 20 tys. osób.
W tym czasie spotykają się także:
7.06.14
- 34. Pielgrzymka Klubów Inteligencji Katolickiej
- 2. Ogólnopolska Pielgrzymka Żywego Różańca
- 359. Piesza Pielgrzymka Łowicka
8.06.14
- 30. Pielgrzymka Ogrodników,
- 22.Pielgrzymka Lekarzy i Służb Weterynaryjnych,
Tegoroczne spotkania AA przebiegają pod hasłem: „Postępuję drogą miłości”. Celowo nie są nazywane pielgrzymką, ponieważ przybywają na nie nie tylko ludzie wierzący. Jasnogórscy paulini przypominają, że anonimowi alkoholicy to przede wszystkim wspólnota ludzi dzielących się doświadczeniami, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój problem i pomagać innym w wyzdrowieniu z alkoholizmu.
Jasnogórskie Spotkania AA rozpoczęły się, jak co roku, modlitwą w Kaplicy Matki Bożej. Głównymi punktami programu są mitingi dla anonimowych alkoholików, dla członków ich rodzin, oraz dla dorosłych i młodszych dzieci osób z problemem alkoholowym. Są też mitingi dla tych, którzy zbyt wiele jedzą (tzw. jedzenie kompulsywne).
Spotkaniom towarzyszy program religijno-kulturalny. To np. prezentacja twórczości artystycznej związanej z ruchem AA czy droga krzyżowa na jasnogórskich wałach. Sobotnią część spotkania zakończy msza przed jasnogórskim szczytem pod przewodnictwem metropolity częstochowskiego abp. Wacława Depo. W niedzielę środowisko AA zawierzy swoje sprawy Matce Bożej.
Anonimowi Alkoholicy (AA – z angielskiego Alcoholics Anonymous) to dobrowolne, samopomocowe grupy osób uzależnionych. Historia spotkań AA na świecie sięga 1935 r. W stanie Ohio w USA dwaj alkoholicy: makler giełdowy Bill W. i chirurg dr Bob S. odbyli ze sobą kilka rozmów na temat swojego uzależnienia. Zauważyli, że w ten sposób pomagają sobie i zachowują abstynencję. Wkrótce powiększyli grono rozmówców. Swoje obserwacje spisali w 1939 r. w książce „Anonimowi Alkoholicy”.
Wspólnota AA działa w ponad 150 krajach. Ocenia się, że w mitingach grup AA spotyka się ponad 3 mln alkoholików. W Polsce pierwsza samodzielnie działająca grupa AA powstała w 1974 r. Obecnie w całym kraju może być ponad 2 tys. takich grup. Warunkiem uczestnictwa w grupach AA jest chęć zaprzestania picia. Nie ma składek ani opłat, jedynie dobrowolne datki - podaje PAP.
Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że w Polsce uzależnionych od alkoholu może być ok. 700-800 tys. osób (ok. 2 proc. populacji); problem dotyka ok. 1,5 mln dzieci z rodzin alkoholików i 1,5 mln dorosłych członków tych rodzin (rodzice, współmałżonkowie).
W tym czasie spotykają się także:
7.06.14
- 34. Pielgrzymka Klubów Inteligencji Katolickiej
- 2. Ogólnopolska Pielgrzymka Żywego Różańca
- 359. Piesza Pielgrzymka Łowicka
8.06.14
- 30. Pielgrzymka Ogrodników,
- 22.Pielgrzymka Lekarzy i Służb Weterynaryjnych,
Tegoroczne spotkania AA przebiegają pod hasłem: „Postępuję drogą miłości”. Celowo nie są nazywane pielgrzymką, ponieważ przybywają na nie nie tylko ludzie wierzący. Jasnogórscy paulini przypominają, że anonimowi alkoholicy to przede wszystkim wspólnota ludzi dzielących się doświadczeniami, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój problem i pomagać innym w wyzdrowieniu z alkoholizmu.
Jasnogórskie Spotkania AA rozpoczęły się, jak co roku, modlitwą w Kaplicy Matki Bożej. Głównymi punktami programu są mitingi dla anonimowych alkoholików, dla członków ich rodzin, oraz dla dorosłych i młodszych dzieci osób z problemem alkoholowym. Są też mitingi dla tych, którzy zbyt wiele jedzą (tzw. jedzenie kompulsywne).
Spotkaniom towarzyszy program religijno-kulturalny. To np. prezentacja twórczości artystycznej związanej z ruchem AA czy droga krzyżowa na jasnogórskich wałach. Sobotnią część spotkania zakończy msza przed jasnogórskim szczytem pod przewodnictwem metropolity częstochowskiego abp. Wacława Depo. W niedzielę środowisko AA zawierzy swoje sprawy Matce Bożej.
Anonimowi Alkoholicy (AA – z angielskiego Alcoholics Anonymous) to dobrowolne, samopomocowe grupy osób uzależnionych. Historia spotkań AA na świecie sięga 1935 r. W stanie Ohio w USA dwaj alkoholicy: makler giełdowy Bill W. i chirurg dr Bob S. odbyli ze sobą kilka rozmów na temat swojego uzależnienia. Zauważyli, że w ten sposób pomagają sobie i zachowują abstynencję. Wkrótce powiększyli grono rozmówców. Swoje obserwacje spisali w 1939 r. w książce „Anonimowi Alkoholicy”.
Wspólnota AA działa w ponad 150 krajach. Ocenia się, że w mitingach grup AA spotyka się ponad 3 mln alkoholików. W Polsce pierwsza samodzielnie działająca grupa AA powstała w 1974 r. Obecnie w całym kraju może być ponad 2 tys. takich grup. Warunkiem uczestnictwa w grupach AA jest chęć zaprzestania picia. Nie ma składek ani opłat, jedynie dobrowolne datki - podaje PAP.
Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że w Polsce uzależnionych od alkoholu może być ok. 700-800 tys. osób (ok. 2 proc. populacji); problem dotyka ok. 1,5 mln dzieci z rodzin alkoholików i 1,5 mln dorosłych członków tych rodzin (rodzice, współmałżonkowie).
Dobra wola i uczciwość
W m-cu czerwcu skupiamy się na
Kroku VI:
Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
Tradycji VI:
Grupa AA nigdy nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe i sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu
Cytat na dziś: "...... każdy kto potrafi zdobyć się na tyle dobrej woli i uczciwości, aby zawsze wobec wszystkich swoich wad i bez żadnych zastrzeżeń stosować Szósty Krok przeszedł już tak poważną drogę duchową, że zasługuje na miano człowieka dojrzałego. Czyli człowieka, który szczerze stara się rozwijać na obraz i podobieństwo Stwórcy". 12x12 str 64
I teraz pytanie:
- Dobra wola i uczciwość - ile "tego" potrzeba, aby rozpocząć Krok Szósty?
- Czy mam świadomość swoich wad i jaka wada jest największa /decydująca/?
Kroku VI:
Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
Tradycji VI:
Grupa AA nigdy nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe i sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu
Cytat na dziś: "...... każdy kto potrafi zdobyć się na tyle dobrej woli i uczciwości, aby zawsze wobec wszystkich swoich wad i bez żadnych zastrzeżeń stosować Szósty Krok przeszedł już tak poważną drogę duchową, że zasługuje na miano człowieka dojrzałego. Czyli człowieka, który szczerze stara się rozwijać na obraz i podobieństwo Stwórcy". 12x12 str 64
I teraz pytanie:
- Dobra wola i uczciwość - ile "tego" potrzeba, aby rozpocząć Krok Szósty?
- Czy mam świadomość swoich wad i jaka wada jest największa /decydująca/?
Anonimowi Alkoholicy bez Boga
Program Anonimowych Alkoholików pomógł setkom tysięcy ludzi (jeżeli nie milionom) na całym świecie. Sama organizacja jest powszechnie znana, podobnie jak afirmowane przez nią 12 kroków drogi ku trzeźwości. Program 12 kroków powstał ponad siedemdziesiąt lat temu i przez te wszystkie lata jedna grupa musiała się czuć nieswojo próbując postępować zgodnie z zaleceniami wyłuszczonymi w kolejnych punktach – ateiści i agnostycy.
Dlaczego ateiści i agnostycy mieliby odczuwać dyskomfort należąc do AA? Ciężko, by było inaczej, gdy 6 (a nawet 7, jeżeli się odpowiednio ostatni krok zrozumie) z 12 kroków odwołuje się do Boga lub „Siły Większej”. Oto te 7 kroków (za oficjalną stroną Anonimowych Alkoholików):
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
6. Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
7. Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.
11. Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas, oraz o siłę do jej spełnienia.
12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Ruch Anonimowych Alkoholików opiera się na szczerości, szczerości zarówno wobec innych (tych, których się skrzywdziło przez swój nałóg), jak i szczerości wobec siebie (która jest niezbędna, by zmierzyć się ze swoim uzależnieniem). Jak jednak mierzyć się z problemem alkoholizmu nie będąc szczerym w realizacji tych 6-7 punktów, nie będąc szczerym podczas wspólnych modlitw (którymi najczęściej kończy się spotkanie AA) czy podczas własnych prób skomunikowania się z Bogiem, w którego się nie wierzy?
Jak ciężka była ta sytuacja dla ateistów i agnostyków należących do AA opisuje artykuł Samuela Freedmana z New York Times link który powstał po tym, jak autor udał się na spotkanie niereligijnego skrzydła AA w Nowym Jorku. Freedman usłyszał od swoich rozmówców, że mierzyli się jednocześnie z dwoma problemami: alkoholizmem i hipokryzją. Często więc dokonywali wyboru „trzeźwość, ale hipokryzja”. Uczestnicząc w spotkaniach, na których mieli się otwierać i być sobą musieli ukrywać swoje przekonania, lub postępować niezgodnie ze swoim światopoglądem. Warto pamiętać, że status AA podkreśla otwarty, pozbawiony ocen charakter grup i nie wyłącza ateistów ze swoich szeregów. W końcu jedynym wyznacznikiem przynależenia do AA jest pragnienie pokonania nałogu. Jednak sposób funkcjonowania stowarzyszeń oraz owe 6-7 z 12 kroków sprawiają, że ateiści i agnostycy w praktyce należą do grup o charakterze para-religijnym.
To nie znaczy, że ci szczególni członkowie AA od początku buntowali się i ścierali się z resztą grupy. Wypowiedź Vica dobrze oddaje najczęstszą postawę: „byłem gotów spróbować wszystkiego. Jeżeli miałem całą noc modlić się na kolanach, robiłem to.” Inny członek AAA (jeżeli możemy użyć tego akronimu Anonimowych Alkoholików – Ateistów) – Glen – podkreślał, że nie tylko niewierzących cechowało podejście „udawaj, dopóki nie uwierzysz”. I – jego zdaniem – pewnie wielu uwierzyło i dla wielu taka postawa była wystarczająca. Jednak nie dla Glena i jemu podobnych, którzy zaczęli szukać sekularnych grup, w których mogliby znaleźć wsparcie.
A okazuje się, że sekularnych grup AA przybywa nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie. W U.S.A., w Kalifornii w tym roku odbędzie się nawet pierwsza narodowa konwencja takich grup wsparcia. Wzrost liczebności tego typu stowarzyszeń dla osób określających się jako ateiści, agnostycy, sekularyści, humaniści czy sceptycy może związany być z rolą, jaką odegrali w ostatnim dziesięcioleciu Nowi Ateiści (Dawkins, Harris, Maher i inni) w uświadamianiu rzesz Amerykanów (i nie tylko), że być ateistą nie jest niczym wstydliwym i że takie jednostki nie są same. A przecież np. Świeckie Organizacje dla Trzeźwości (SOS – Secular Organizations for Sobriety) funkcjonują od roku 1985. Zdaje się jednak, że wraz ze wzrostem „widzialności” ateistów na świecie (i przede wszystkim w mediach) coraz więcej członków AA przestało obawiać się porzucenia drogi, która zmuszała ich do hipokryzji w kwestii istnienia Boga, by móc zachować trzeźwość. Obecnie wiedzą oni, że znajdą wsparcie i pomoc w grupach, w których będą mogli pozostać w pełni szczerzy wobec siebie i innych oraz wierni swoim ideałom.
Niereligijne grupy AA stworzyły także swój własny program 12 kroków, modyfikując klasyczną wersję po raz pierwszy przedstawioną prawie 100 lat temu w książce Alcoholics Anonymous: The Story of How More Than One Hundred Men Have Recovered from Alcoholism z roku 1939. Co więcej, stworzyły takich wersji kilkanaście, lub całkowicie z tych kroków zrezygnowały (jak np. SOS). Na stronie AAAgnostica.org można znaleźć aż 9 różnych wersji 12 kroków, w tym przeznaczoną dla nie-teistyczych buddystów, humanistów, wolnomyślicieli oraz wersję terapeuty Gabe’a. Najkrótszą wersją 12 kroków jest przygotowana dla humanistów:
1. Przyznaliśmy, że wszystkie starania, by przestać pić zawiodły.
2. Uważamy, że musimy zwrócić się po pomoc.
3. Zwracamy się do towarzyszy I towarzyszek, szczególnie tych, którzy zmierzyli się z tym samym problemem.
4. Stworzyliśmy listę sytuacji, gdy istnieje największa szansa, że wypijemy.
5. Poprosiliśmy przyjaciół o pomoc, by pomóc nam unikać takich sytuacji.
6. Jesteśmy gotowi zaakceptować ich pomoc.
7. Mamy szczerą nadzieję, że nam pomogą.
8. Stworzyliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i mamy nadzieję im zadośćuczynić.
9. Zrobimy co w naszej mocy, by zadośćuczynić tym, których skrzywdziliśmy, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
10. Będziemy nadal spisywać takie listy i jeżeli trzeba, uaktualniać je.
11. Doceniamy to, co nasi przyjaciele zrobili i robią dla nas, by nam pomóc.
12. W zamian, jesteśmy gotowi pomóc innym, którzy o tę pomoc się do nas zwrócą.
Fenomen grup AA dla ateistów i agnostyków nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych, gdzie takich grup ma obecnie być ponad 125 (większość z nich znajdziemy na stronie Agnostyków AA z Nowego Jorku). Agnostycy walczący z nałogiem znajdą dedykowane im grupy w Kanadzie, Anglii, Francji, Japonii i zapewne wielu innych krajach. Niestety nie udało mi się znaleźć takich odłamów AA w Polsce, ale może być temu winna moja nieumiejętność odszukania ich. Z łatwością jednak natrafiłem na wyjaśnienie drugiego kroku („Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie”) na portalu alkoholik.org, które to dobitnie ukazuje dlaczego ateistom i agnostykom może nie odpowiadać uczestniczenie w programie, w którym zakładane jest „doprowadzenie [niewierzących] do wiary”:
Dlatego też Drugi Krok jest punktem, w którym wszyscy się spotykamy… Agnostyk, ateista i odszczepieniec od wiary – przy tym Kroku wszyscy możemy podać sobie ręce… Prawdziwa pokora i otwarty umysł mogą doprowadzić nas do wiary, a każdy miting AA jest gwarancją, że Bóg przywróci nas do zdrowia, jeżeli szczerze Go o to poprosimy.
Ciężko nie przyklasnąć staraniom tych grup i jednostek, które dzięki temu mogą pomóc większej ilości osób, oraz wskazać drogę naprawy opartą na odkrywaniu siły w samym sobie, nie zaś oparcia w jakiejś zewnętrznej sile. Niezwykle ciekawi mnie zaś, czy takie stowarzyszenia istnieją już w Polsce, a jeżeli nie, to czy wkrótce się pojawią?
źródło: natemat.pl
Dlaczego ateiści i agnostycy mieliby odczuwać dyskomfort należąc do AA? Ciężko, by było inaczej, gdy 6 (a nawet 7, jeżeli się odpowiednio ostatni krok zrozumie) z 12 kroków odwołuje się do Boga lub „Siły Większej”. Oto te 7 kroków (za oficjalną stroną Anonimowych Alkoholików):
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
6. Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
7. Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.
11. Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas, oraz o siłę do jej spełnienia.
12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Ruch Anonimowych Alkoholików opiera się na szczerości, szczerości zarówno wobec innych (tych, których się skrzywdziło przez swój nałóg), jak i szczerości wobec siebie (która jest niezbędna, by zmierzyć się ze swoim uzależnieniem). Jak jednak mierzyć się z problemem alkoholizmu nie będąc szczerym w realizacji tych 6-7 punktów, nie będąc szczerym podczas wspólnych modlitw (którymi najczęściej kończy się spotkanie AA) czy podczas własnych prób skomunikowania się z Bogiem, w którego się nie wierzy?
Jak ciężka była ta sytuacja dla ateistów i agnostyków należących do AA opisuje artykuł Samuela Freedmana z New York Times link który powstał po tym, jak autor udał się na spotkanie niereligijnego skrzydła AA w Nowym Jorku. Freedman usłyszał od swoich rozmówców, że mierzyli się jednocześnie z dwoma problemami: alkoholizmem i hipokryzją. Często więc dokonywali wyboru „trzeźwość, ale hipokryzja”. Uczestnicząc w spotkaniach, na których mieli się otwierać i być sobą musieli ukrywać swoje przekonania, lub postępować niezgodnie ze swoim światopoglądem. Warto pamiętać, że status AA podkreśla otwarty, pozbawiony ocen charakter grup i nie wyłącza ateistów ze swoich szeregów. W końcu jedynym wyznacznikiem przynależenia do AA jest pragnienie pokonania nałogu. Jednak sposób funkcjonowania stowarzyszeń oraz owe 6-7 z 12 kroków sprawiają, że ateiści i agnostycy w praktyce należą do grup o charakterze para-religijnym.
To nie znaczy, że ci szczególni członkowie AA od początku buntowali się i ścierali się z resztą grupy. Wypowiedź Vica dobrze oddaje najczęstszą postawę: „byłem gotów spróbować wszystkiego. Jeżeli miałem całą noc modlić się na kolanach, robiłem to.” Inny członek AAA (jeżeli możemy użyć tego akronimu Anonimowych Alkoholików – Ateistów) – Glen – podkreślał, że nie tylko niewierzących cechowało podejście „udawaj, dopóki nie uwierzysz”. I – jego zdaniem – pewnie wielu uwierzyło i dla wielu taka postawa była wystarczająca. Jednak nie dla Glena i jemu podobnych, którzy zaczęli szukać sekularnych grup, w których mogliby znaleźć wsparcie.
A okazuje się, że sekularnych grup AA przybywa nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie. W U.S.A., w Kalifornii w tym roku odbędzie się nawet pierwsza narodowa konwencja takich grup wsparcia. Wzrost liczebności tego typu stowarzyszeń dla osób określających się jako ateiści, agnostycy, sekularyści, humaniści czy sceptycy może związany być z rolą, jaką odegrali w ostatnim dziesięcioleciu Nowi Ateiści (Dawkins, Harris, Maher i inni) w uświadamianiu rzesz Amerykanów (i nie tylko), że być ateistą nie jest niczym wstydliwym i że takie jednostki nie są same. A przecież np. Świeckie Organizacje dla Trzeźwości (SOS – Secular Organizations for Sobriety) funkcjonują od roku 1985. Zdaje się jednak, że wraz ze wzrostem „widzialności” ateistów na świecie (i przede wszystkim w mediach) coraz więcej członków AA przestało obawiać się porzucenia drogi, która zmuszała ich do hipokryzji w kwestii istnienia Boga, by móc zachować trzeźwość. Obecnie wiedzą oni, że znajdą wsparcie i pomoc w grupach, w których będą mogli pozostać w pełni szczerzy wobec siebie i innych oraz wierni swoim ideałom.
Niereligijne grupy AA stworzyły także swój własny program 12 kroków, modyfikując klasyczną wersję po raz pierwszy przedstawioną prawie 100 lat temu w książce Alcoholics Anonymous: The Story of How More Than One Hundred Men Have Recovered from Alcoholism z roku 1939. Co więcej, stworzyły takich wersji kilkanaście, lub całkowicie z tych kroków zrezygnowały (jak np. SOS). Na stronie AAAgnostica.org można znaleźć aż 9 różnych wersji 12 kroków, w tym przeznaczoną dla nie-teistyczych buddystów, humanistów, wolnomyślicieli oraz wersję terapeuty Gabe’a. Najkrótszą wersją 12 kroków jest przygotowana dla humanistów:
1. Przyznaliśmy, że wszystkie starania, by przestać pić zawiodły.
2. Uważamy, że musimy zwrócić się po pomoc.
3. Zwracamy się do towarzyszy I towarzyszek, szczególnie tych, którzy zmierzyli się z tym samym problemem.
4. Stworzyliśmy listę sytuacji, gdy istnieje największa szansa, że wypijemy.
5. Poprosiliśmy przyjaciół o pomoc, by pomóc nam unikać takich sytuacji.
6. Jesteśmy gotowi zaakceptować ich pomoc.
7. Mamy szczerą nadzieję, że nam pomogą.
8. Stworzyliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i mamy nadzieję im zadośćuczynić.
9. Zrobimy co w naszej mocy, by zadośćuczynić tym, których skrzywdziliśmy, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
10. Będziemy nadal spisywać takie listy i jeżeli trzeba, uaktualniać je.
11. Doceniamy to, co nasi przyjaciele zrobili i robią dla nas, by nam pomóc.
12. W zamian, jesteśmy gotowi pomóc innym, którzy o tę pomoc się do nas zwrócą.
Fenomen grup AA dla ateistów i agnostyków nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych, gdzie takich grup ma obecnie być ponad 125 (większość z nich znajdziemy na stronie Agnostyków AA z Nowego Jorku). Agnostycy walczący z nałogiem znajdą dedykowane im grupy w Kanadzie, Anglii, Francji, Japonii i zapewne wielu innych krajach. Niestety nie udało mi się znaleźć takich odłamów AA w Polsce, ale może być temu winna moja nieumiejętność odszukania ich. Z łatwością jednak natrafiłem na wyjaśnienie drugiego kroku („Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie”) na portalu alkoholik.org, które to dobitnie ukazuje dlaczego ateistom i agnostykom może nie odpowiadać uczestniczenie w programie, w którym zakładane jest „doprowadzenie [niewierzących] do wiary”:
Dlatego też Drugi Krok jest punktem, w którym wszyscy się spotykamy… Agnostyk, ateista i odszczepieniec od wiary – przy tym Kroku wszyscy możemy podać sobie ręce… Prawdziwa pokora i otwarty umysł mogą doprowadzić nas do wiary, a każdy miting AA jest gwarancją, że Bóg przywróci nas do zdrowia, jeżeli szczerze Go o to poprosimy.
Ciężko nie przyklasnąć staraniom tych grup i jednostek, które dzięki temu mogą pomóc większej ilości osób, oraz wskazać drogę naprawy opartą na odkrywaniu siły w samym sobie, nie zaś oparcia w jakiejś zewnętrznej sile. Niezwykle ciekawi mnie zaś, czy takie stowarzyszenia istnieją już w Polsce, a jeżeli nie, to czy wkrótce się pojawią?
źródło: natemat.pl
Dla jednych ratunek, dla innych obiekt śmiechu
Przy okazji premiery filmu „Pod Mocnym Aniołem” częściej w opinii publicznej przejawia się temat alkoholizmu. Ci, którzy widzieli film, zapewne doskonale kojarzą sceny, kiedy osoby na odwyku, siedząc obok siebie, przyznają lub próbują się przyznać do swojej bezsilności wobec alkoholu. W rzeczywistości to tylko wstęp do długiej drogi trzeźwienia.
Odwyk po kilku tygodniach się kończy, a alkoholik musi na nowo zacząć żyć. Wielu z nich nie daje rady i po kilku tygodniach, czy miesiącach wraca do picia. Inni podejmują walkę, ale muszą szukać wsparcia.
Idea AA, która pomaga
- Dla opinii publicznej ruch anonimowych alkoholików jest często czymś prześmiewczym – mówi Kacper, student 5 roku psychologii, który specjalizuje się w leczeniu uzależnień, głównie od alkoholu.
Jak przekonuje, tzw. meetingi, na których osoby uzależnione, ale niepijące mogą się ze sobą spotkać, to coś na wzór przedłużenia terapii i zebrania sił na dalsze dni życia w trzeźwości. Czy każdy może przyjść? Jak głosi oficjalny statut, jedynym warunkiem uczestnictwa we wspólnocie jest chęć zaprzestania picia. Nie ma w AA żadnych składek ani opłat. Wspólnota AA nie jest też związana z żadną sektą, wyznaniem, działalnością polityczną, organizacją lub instytucją, nie angażuje się w żadne publiczne polemiki, nie popiera ani nie zwalcza żadnych poglądów.
Reguły funkcjonowania wspólnoty wyznacza 12 zasad. To między innymi informację, że jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia, każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Grupa AA nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu. Każda grupa powinna być samowystarczalna i nie powinna przyjmować dotacji z zewnątrz. Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza ich wspólnoty, ażeby imię AA nie zostało nigdy uwikłane w publiczne polemiki.
Prawie 80 lat
Ruch AA ma prawie 80 lat. Zrodził się w czerwcu 1935 roku w USA. Incjatorem był makler giełdowy William Griffith Wilson. Drugim współzałożycielem był Robert Holbrook Smith. 14 sierpnia 1995 została zarejestrowana fundacja "Biuro Służby Krajowej Anonimowych Alkoholików w Polsce" i otrzymała upoważnienie do publicznego reprezentowania AA również jako osoba prawna.
źródło: natemat.pl
Odwyk po kilku tygodniach się kończy, a alkoholik musi na nowo zacząć żyć. Wielu z nich nie daje rady i po kilku tygodniach, czy miesiącach wraca do picia. Inni podejmują walkę, ale muszą szukać wsparcia.
Idea AA, która pomaga
- Dla opinii publicznej ruch anonimowych alkoholików jest często czymś prześmiewczym – mówi Kacper, student 5 roku psychologii, który specjalizuje się w leczeniu uzależnień, głównie od alkoholu.
Jak przekonuje, tzw. meetingi, na których osoby uzależnione, ale niepijące mogą się ze sobą spotkać, to coś na wzór przedłużenia terapii i zebrania sił na dalsze dni życia w trzeźwości. Czy każdy może przyjść? Jak głosi oficjalny statut, jedynym warunkiem uczestnictwa we wspólnocie jest chęć zaprzestania picia. Nie ma w AA żadnych składek ani opłat. Wspólnota AA nie jest też związana z żadną sektą, wyznaniem, działalnością polityczną, organizacją lub instytucją, nie angażuje się w żadne publiczne polemiki, nie popiera ani nie zwalcza żadnych poglądów.
Reguły funkcjonowania wspólnoty wyznacza 12 zasad. To między innymi informację, że jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia, każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Grupa AA nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu. Każda grupa powinna być samowystarczalna i nie powinna przyjmować dotacji z zewnątrz. Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza ich wspólnoty, ażeby imię AA nie zostało nigdy uwikłane w publiczne polemiki.
Prawie 80 lat
Ruch AA ma prawie 80 lat. Zrodził się w czerwcu 1935 roku w USA. Incjatorem był makler giełdowy William Griffith Wilson. Drugim współzałożycielem był Robert Holbrook Smith. 14 sierpnia 1995 została zarejestrowana fundacja "Biuro Służby Krajowej Anonimowych Alkoholików w Polsce" i otrzymała upoważnienie do publicznego reprezentowania AA również jako osoba prawna.
źródło: natemat.pl
Obejrzałem “Pod mocnym aniołem”
Oglądałem wczoraj film “Pod mocnym aniołem”. Mam mieszane wrażenia.
Alkoholizm jest pokazany jako coś bardzo dramatycznego. Spotkałem się
kiedyś z takim zdaniem: słyszałem od ludzi, że pili wszystko oprócz
smoły więc uznałem, że ze mną nie jest tak źle. Mówili to ludzie, którym
trudno było przyznać, że mają problem z alkoholem.
Film pokazuje faktycznie dość ostry stan uzależnienia. Nieliniowe życie, nie wiadomo czy jest zima czy lato, czy jest teraz, wczoraj czy jutro. Halucynacje, wyobraźnia, nie rozróżnianie jawy od snu. Zatrata w piciu do zagrożenia życia i przypadkowy ratunek przez ludzi, którzy akurat się napatoczyli. Kompletny brak szacunku do siebie objawiający się pogardą wobec wszystkich i wszystkiego. Bohater, gdy wydaje się być w lepszym stanie ducha, wypowiada kompletne idiotyzmy, które są przyjmowane jak jakieś niesamowitości. To akurat wskazuje na pustkę słuchaczy i ten rodzaj przyzwolenia na picie dający poczucie robienia czegoś niezwykłego. A przecież mamy do czynienia z degeneracją umysłową. Jest i obrzydliwy seks. Kał, rzygi i płynący mocz po nogach. Świat zawężony do kilku punktów, w których realizuje się całe, rzeczywiste, życie pijaka, knajpa, sklep, dom, kibel i odwyk.
Generalnie wszystko jest w tym filmie obrzydliwe. Dlatego raczej nie jest to film edukujący o alkoholizmie, ale skierowany do dość wąskiej grupy widzów, mających to za sobą. Widzowie, którzy nie znają alkoholizmu tak głębokiego raczej nie zrozumieją w czym rzecz. I raczej nie można go traktować jako film ostrzegawczy. Na mnie zadziałał obudzająco. Obudził pewne wspomnienia, sytuacje, a przede wszystkim to poczucie oblepienia brudem, jakie mi towarzyszyło w ostatnich latach picia. Popracowałem nad sobą sporo i solidnie, dlatego mną te wspomnienia nie wstrząsnęły, a podejrzewam, że ludzie, którzy nie mają odpowiedniego dystansu do siebie (odpowiedniego nastawienia duchowego, jak nazywa to mądrość AA), mogą znaleźć się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Będą więc opowiadać wszystko o tym filmie oprócz tego, że ujawnia jakim syfem jest pijaństwo. Będą koloryzować i uciekać od świadomości, że pozostają w niewoli choroby alkoholowej, choć wiele lat nie piją. Będą i tacy, którzy stwierdzą, że ich obawy co do własnego picia są nieuzasadnione.
Mam mieszane wrażenia więc nie wiem, czy polecać ten film, czy nie polecać.
źródło: JaroSławek
Film pokazuje faktycznie dość ostry stan uzależnienia. Nieliniowe życie, nie wiadomo czy jest zima czy lato, czy jest teraz, wczoraj czy jutro. Halucynacje, wyobraźnia, nie rozróżnianie jawy od snu. Zatrata w piciu do zagrożenia życia i przypadkowy ratunek przez ludzi, którzy akurat się napatoczyli. Kompletny brak szacunku do siebie objawiający się pogardą wobec wszystkich i wszystkiego. Bohater, gdy wydaje się być w lepszym stanie ducha, wypowiada kompletne idiotyzmy, które są przyjmowane jak jakieś niesamowitości. To akurat wskazuje na pustkę słuchaczy i ten rodzaj przyzwolenia na picie dający poczucie robienia czegoś niezwykłego. A przecież mamy do czynienia z degeneracją umysłową. Jest i obrzydliwy seks. Kał, rzygi i płynący mocz po nogach. Świat zawężony do kilku punktów, w których realizuje się całe, rzeczywiste, życie pijaka, knajpa, sklep, dom, kibel i odwyk.
Generalnie wszystko jest w tym filmie obrzydliwe. Dlatego raczej nie jest to film edukujący o alkoholizmie, ale skierowany do dość wąskiej grupy widzów, mających to za sobą. Widzowie, którzy nie znają alkoholizmu tak głębokiego raczej nie zrozumieją w czym rzecz. I raczej nie można go traktować jako film ostrzegawczy. Na mnie zadziałał obudzająco. Obudził pewne wspomnienia, sytuacje, a przede wszystkim to poczucie oblepienia brudem, jakie mi towarzyszyło w ostatnich latach picia. Popracowałem nad sobą sporo i solidnie, dlatego mną te wspomnienia nie wstrząsnęły, a podejrzewam, że ludzie, którzy nie mają odpowiedniego dystansu do siebie (odpowiedniego nastawienia duchowego, jak nazywa to mądrość AA), mogą znaleźć się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Będą więc opowiadać wszystko o tym filmie oprócz tego, że ujawnia jakim syfem jest pijaństwo. Będą koloryzować i uciekać od świadomości, że pozostają w niewoli choroby alkoholowej, choć wiele lat nie piją. Będą i tacy, którzy stwierdzą, że ich obawy co do własnego picia są nieuzasadnione.
Mam mieszane wrażenia więc nie wiem, czy polecać ten film, czy nie polecać.
źródło: JaroSławek
Czy Polacy znowu przerzucą się na jabole?
"Alpagi łyk i dyskusje po świt, niecierpliwy w nas ciskał się duch" - śpiewa Perfect w kultowej "Autobiografii". Tanie wino, znane też jako jabol, bełt, sikacz czy perszing prowokowało do nocnych rozmów oraz zabaw kilka pokoleń Polaków. Dlatego do dzisiaj jest wspominane z dużym sentymentem, choć jego skład i technologia produkcji pozostawiały sporo do życzenia.
Niewiele produktów alkoholowych odcisnęło takie piętno na polskiej kinematografii jak jabol. To właśnie butelkę po tanim winie odnajdują wędrujący po świecie przyszłości Maks i Albercik z kultowej "Seksmisji". "Hej! Nasi tu byli" - komentuje Maks, po wyciągnięciu flaszki z kalosza. W filmie "Skazany na bluesa", główny bohater bierze udział w zawodach w piciu bełta na czas. Natomiast Tomasz Adamczyk - postać z komedii Juliusza Machulskiego "Pieniądze to nie wszystko", w wyniku zbiegu okoliczności trafia do zbankrutowanego PGR-u i razem z jego mieszkańcami postanawia uruchomić produkcję taniego wina, które szturmem zdobywa serca i żołądki wioskowych smakoszy.
Nie pił? Jest podejrzany!
Choć popularna alpaga lata świetności ma już sobą, wielu Polakom wino wciąż kojarzy się z tego typu produktami. Świadczą o tym wyniki niedawnego badania przeprowadzonego na zlecenie Winnicy Zbrodzice. Blisko 56 proc. ankietowanych przyznało, że polskie wino to dla nich przede wszystkim tani trunek produkowany głównie z jabłek, nazywany często jabolem albo jabcokiem. Co ciekawe, sondaż przeprowadzono wśród osób, które takiego napoju już raczej nie piją, a przeważnie sięgają po wina z Hiszpanii, Włoch i Francji w przedziale cenowym od 30-45 złotych. Jak widać, siła sentymentu jest ogromna. Alpaga, bełt, mózgotrzep czy sikacz (synonimy można mnożyć) towarzyszyły kilku pokoleniom Polaków i wciąż są chętnie wspominane. - Jak byłem młody, ładowaliśmy perszingi bez opamiętania. To były wspaniałe czasy. Kilka lat temu chciałem z kumplem powtórzyć ten rytuał. Kupiliśmy w sklepie po dwie butelki na głowę i poszliśmy do parku. Otworzyliśmy pierwszą flaszę, wypiliśmy twardo połowę i... pozostałe odnieśliśmy do sklepu. Człowiek jednak z wiekiem nabiera wysublimowanego smaku i zaczyna szanować własną wątrobę - opowiada Artur.
Miłośnikiem alpagi był nawet Stefan Niesiołowski. - Jeśli ktoś nie pił taniego wina, to dla mnie jest podejrzany. Bo albo był wychowany w jakimś obrzydliwym luksusie i nie zna życia, albo nigdy nie był młody - stwierdził polityk w rozmowie z "Dziennikiem". - W czasach studenckich byliśmy bardzo biedni, więc piliśmy tanie wino. Pamiętam, jak kiedyś prosto z akademika wsiedliśmy do taksówki i powiedzieliśmy: My nie płacimy za kurs, bo paliwo mamy własne. Tak nam się odbijało tym benzenem, tą benzyną z wina - wspomina Niesiołowski
Owoce na spirytusie
Tanie wino zaczęło zdobywać rynek już w latach 50. XX wieku. To wtedy włodarze PRL postanowili udowodnić, że Polska nie jest tylko krajem "wódką płynącym". W blisko 100 zakładach przetwórczych rozpoczęła się wówczas masowa produkcja napojów alkoholowych na bazie owoców, głównie jabłek, choć wykorzystywano też wiśnie, truskawki czy porzeczki.
Z tradycyjnym winem ten trunek miał niewiele wspólnego. Ogromny popyt powodował, że produktowi brakowało czasu na leżakowanie. W późniejszych latach proces technologiczny ograniczał się do zmieszania spirytusu z sokiem owocowym, co miało miejsce zwłaszcza w latach 80., gdy komunistyczny kraj cierpiał na permanentny deficyt cukru.
Nieodłącznym składnikiem jabola był oczywiście dwutlenek siarki, któremu konsumenci przypisywali charakterystyczny "aromat" napoju. Jednak zdaniem fachowców kwaśny smak miał inną przyczynę - niechlujność producentów, zbyt wcześnie lub zbyt późno kończących fermentację, czego efektem było ogromne stężenie kwasu octowego i aldehydów w alpadze. Trunek sprzedawano w butelkach zamykanych tradycyjnym kapslem lub plastikowym korkiem, dzięki czemu konsumenci nie mieli problemów z otwarciem napoju, który - chyba jako jedyne wino na świecie - miał także określony termin przydatności do spożycia. Jabole różniły się składem i smakiem, ale łączyła je niska cena. "Tanie wino jest dobre, bo jest tanie i dobre" - głosiło znane w PRL-u powiedzenie. Cena rosła jednak razem z inflacją - w latach 60. butelka alpagi kosztowała 20 zł, w 1981 r. już 100 zł, a w 1989 - 6200 zł.
Atak na zakład
Jabola pili wszyscy. "Wino trafiło pod strzechy i na ulice. Do biur i szkół. Pił je murarz, tokarz, cieśla, zdun, inżynier wykuwając swój szczęśliwy los. Było tanie, ogólnie dostępne. I niezawodne w działaniu" - czytamy w artykule "Historia pisana patykiem", który ukazał się w "Polityce".
Owocowy trunek można było kupić wszędzie. W małych, wiejskich sklepach "zestaw obowiązkowy" stanowiły: nafta, musztarda, ceres (rodzaj margaryny) oraz tanie wino. O popularności jabola świadczą statystyki. W 1950 r. przeciętny Polak wypijał niespełna litr tego napoju rocznie, dwadzieścia lat później już ponad 5 litrów, natomiast na początku lat 80. - blisko 8,5 l.
W czasach stanu wojennego kryzys gospodarczy spowodował problemy z dostępnością taniego wina. "Entuzjaści płynnego owocu podejmowali trudne i niebezpieczne akcje, by zdobyć choć łyk ulubionego trunku. Czasem zbierali się w grupy i niczym współcześni Argonauci udawali się przez płoty po swoje Złote Runo. W Warsowinie przy ul. Żelaznej nie odstraszała ich nawet milicja i ogrodzenie posypane roztłuczonym szkłem.(...) W Warce wojsko zainstalowało specjalne zasieki, sprowadzono psy z Sułkowic. - Tu były takie sceny, że w głowie się nie mieści - zapewnia kierownik Stoczkiewicz. - Zbierały się trzydziestoosobowe grupy i atakowały zakład. Plan mieli prosty: dolecieć do tanku, otworzyć go, nalać do wiaderka lub worka foliowego i wynieść, upijając ile się da po drodze" - czytamy w "Polityce".
Dzisiaj producenci taniego wina mogą tylko pomarzyć o takiej "popularności". Konsumpcja tego trunku systematycznie spada. "Za 10 lat w ogóle zniknie z rynku lub zostanie zmarginalizowane" - spekuluje "Puls Biznesu". Jeszcze na początku lat 90. w Polsce sprzedawano 300 mln litrów różnego rodzaju wyrobów winiarskich. Pod koniec ubiegłej dekady już o jedną trzecią mniej. Obecnie jest to jedynie 125 mln litrów.
źródło: Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl
Niewiele produktów alkoholowych odcisnęło takie piętno na polskiej kinematografii jak jabol. To właśnie butelkę po tanim winie odnajdują wędrujący po świecie przyszłości Maks i Albercik z kultowej "Seksmisji". "Hej! Nasi tu byli" - komentuje Maks, po wyciągnięciu flaszki z kalosza. W filmie "Skazany na bluesa", główny bohater bierze udział w zawodach w piciu bełta na czas. Natomiast Tomasz Adamczyk - postać z komedii Juliusza Machulskiego "Pieniądze to nie wszystko", w wyniku zbiegu okoliczności trafia do zbankrutowanego PGR-u i razem z jego mieszkańcami postanawia uruchomić produkcję taniego wina, które szturmem zdobywa serca i żołądki wioskowych smakoszy.
Nie pił? Jest podejrzany!
Choć popularna alpaga lata świetności ma już sobą, wielu Polakom wino wciąż kojarzy się z tego typu produktami. Świadczą o tym wyniki niedawnego badania przeprowadzonego na zlecenie Winnicy Zbrodzice. Blisko 56 proc. ankietowanych przyznało, że polskie wino to dla nich przede wszystkim tani trunek produkowany głównie z jabłek, nazywany często jabolem albo jabcokiem. Co ciekawe, sondaż przeprowadzono wśród osób, które takiego napoju już raczej nie piją, a przeważnie sięgają po wina z Hiszpanii, Włoch i Francji w przedziale cenowym od 30-45 złotych. Jak widać, siła sentymentu jest ogromna. Alpaga, bełt, mózgotrzep czy sikacz (synonimy można mnożyć) towarzyszyły kilku pokoleniom Polaków i wciąż są chętnie wspominane. - Jak byłem młody, ładowaliśmy perszingi bez opamiętania. To były wspaniałe czasy. Kilka lat temu chciałem z kumplem powtórzyć ten rytuał. Kupiliśmy w sklepie po dwie butelki na głowę i poszliśmy do parku. Otworzyliśmy pierwszą flaszę, wypiliśmy twardo połowę i... pozostałe odnieśliśmy do sklepu. Człowiek jednak z wiekiem nabiera wysublimowanego smaku i zaczyna szanować własną wątrobę - opowiada Artur.
Miłośnikiem alpagi był nawet Stefan Niesiołowski. - Jeśli ktoś nie pił taniego wina, to dla mnie jest podejrzany. Bo albo był wychowany w jakimś obrzydliwym luksusie i nie zna życia, albo nigdy nie był młody - stwierdził polityk w rozmowie z "Dziennikiem". - W czasach studenckich byliśmy bardzo biedni, więc piliśmy tanie wino. Pamiętam, jak kiedyś prosto z akademika wsiedliśmy do taksówki i powiedzieliśmy: My nie płacimy za kurs, bo paliwo mamy własne. Tak nam się odbijało tym benzenem, tą benzyną z wina - wspomina Niesiołowski
Owoce na spirytusie
Tanie wino zaczęło zdobywać rynek już w latach 50. XX wieku. To wtedy włodarze PRL postanowili udowodnić, że Polska nie jest tylko krajem "wódką płynącym". W blisko 100 zakładach przetwórczych rozpoczęła się wówczas masowa produkcja napojów alkoholowych na bazie owoców, głównie jabłek, choć wykorzystywano też wiśnie, truskawki czy porzeczki.
Z tradycyjnym winem ten trunek miał niewiele wspólnego. Ogromny popyt powodował, że produktowi brakowało czasu na leżakowanie. W późniejszych latach proces technologiczny ograniczał się do zmieszania spirytusu z sokiem owocowym, co miało miejsce zwłaszcza w latach 80., gdy komunistyczny kraj cierpiał na permanentny deficyt cukru.
Nieodłącznym składnikiem jabola był oczywiście dwutlenek siarki, któremu konsumenci przypisywali charakterystyczny "aromat" napoju. Jednak zdaniem fachowców kwaśny smak miał inną przyczynę - niechlujność producentów, zbyt wcześnie lub zbyt późno kończących fermentację, czego efektem było ogromne stężenie kwasu octowego i aldehydów w alpadze. Trunek sprzedawano w butelkach zamykanych tradycyjnym kapslem lub plastikowym korkiem, dzięki czemu konsumenci nie mieli problemów z otwarciem napoju, który - chyba jako jedyne wino na świecie - miał także określony termin przydatności do spożycia. Jabole różniły się składem i smakiem, ale łączyła je niska cena. "Tanie wino jest dobre, bo jest tanie i dobre" - głosiło znane w PRL-u powiedzenie. Cena rosła jednak razem z inflacją - w latach 60. butelka alpagi kosztowała 20 zł, w 1981 r. już 100 zł, a w 1989 - 6200 zł.
Atak na zakład
Jabola pili wszyscy. "Wino trafiło pod strzechy i na ulice. Do biur i szkół. Pił je murarz, tokarz, cieśla, zdun, inżynier wykuwając swój szczęśliwy los. Było tanie, ogólnie dostępne. I niezawodne w działaniu" - czytamy w artykule "Historia pisana patykiem", który ukazał się w "Polityce".
Owocowy trunek można było kupić wszędzie. W małych, wiejskich sklepach "zestaw obowiązkowy" stanowiły: nafta, musztarda, ceres (rodzaj margaryny) oraz tanie wino. O popularności jabola świadczą statystyki. W 1950 r. przeciętny Polak wypijał niespełna litr tego napoju rocznie, dwadzieścia lat później już ponad 5 litrów, natomiast na początku lat 80. - blisko 8,5 l.
W czasach stanu wojennego kryzys gospodarczy spowodował problemy z dostępnością taniego wina. "Entuzjaści płynnego owocu podejmowali trudne i niebezpieczne akcje, by zdobyć choć łyk ulubionego trunku. Czasem zbierali się w grupy i niczym współcześni Argonauci udawali się przez płoty po swoje Złote Runo. W Warsowinie przy ul. Żelaznej nie odstraszała ich nawet milicja i ogrodzenie posypane roztłuczonym szkłem.(...) W Warce wojsko zainstalowało specjalne zasieki, sprowadzono psy z Sułkowic. - Tu były takie sceny, że w głowie się nie mieści - zapewnia kierownik Stoczkiewicz. - Zbierały się trzydziestoosobowe grupy i atakowały zakład. Plan mieli prosty: dolecieć do tanku, otworzyć go, nalać do wiaderka lub worka foliowego i wynieść, upijając ile się da po drodze" - czytamy w "Polityce".
Dzisiaj producenci taniego wina mogą tylko pomarzyć o takiej "popularności". Konsumpcja tego trunku systematycznie spada. "Za 10 lat w ogóle zniknie z rynku lub zostanie zmarginalizowane" - spekuluje "Puls Biznesu". Jeszcze na początku lat 90. w Polsce sprzedawano 300 mln litrów różnego rodzaju wyrobów winiarskich. Pod koniec ubiegłej dekady już o jedną trzecią mniej. Obecnie jest to jedynie 125 mln litrów.
źródło: Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl
Nowy Program Dwunastu Kroków.
1. Przyznałem, że jestem bezsilny wobec alkoholu, że przestałem kierować własnym życiem.
"Jeśli tak trzeba powiedzieć, pomyśleć, uwierzyć tak zrobię. Tylko czy, żeby wyswobodzić się z tej przewlekłej choroby trzeba leczyć się kłamstwem?! Prawda, jestem czasem bezsilny, ale nie zawsze jest ciężko, kiedy trzeba- daję radę. Nie mogę też powiedzieć, że przestałem kierować swoim życiem, bo tak nie jest. Alkohol od którego jestem uzależniony, utrudnia mi je ale nie kieruje, tak samo jak nadciśnienie które mam również kiedyś utrudniało je ale, do cholery nie kierowało. Zaś kiedy podjąłem leczenie, kompletnie mi nie przeszkadza. Tak też mam zamiar wprowadzać nowoczesne środki farmakologiczne na chorobę alkoholową. Będę testował je na sobie i dzielił się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami. Z analizy zachowań osób poddanych ich działaniu wygląda, że są o wiele skuteczniejsze niż wszelkie grupy wsparcia i Anonimowych Alkoholików razem wzięte. Choć zalecane jest połączenie leków z terapią nikt nie zaprzecza, że bez udziału w AA można osiągnąć sukces. Z kilku powodów, o których pewnie kiedyś opowiem nie mam zamiaru pracować w żadnej grupie. Nie wiem jak będzie, być może poniosę klęskę. Pewnie wszyscy alkoholicy którzy tu zawitają będą tego pewni. Nie zdziwi mnie to, wszak ciągle mają prane mózgi przez swoich sponsorów i terapeutów którzy w znakomitej większości negują pracę z lekami. Jeśli jednak uda mi się skutecznie leczyć, przedstawię wiarygodny dowód na farmakologiczną metodę walki z chorobą. Jeśli wszystko będzie szło dobrze sformułuję nowy program dwunastu kroków z uwzględnieniem moich doświadczeń. Mam nadzieję, że nikt nie będzie się zbytnio nad nim napinał, traktuję to jako zabawę.
1. Przyznałem, że jestem chory na alkoholizm, zmiany w mózgu jakie nastąpiły utrudniają mi kierowanie życiem.
źródło: Tabletki na alkoholizm- przewlekłą chorobę mózgu.
"Jeśli tak trzeba powiedzieć, pomyśleć, uwierzyć tak zrobię. Tylko czy, żeby wyswobodzić się z tej przewlekłej choroby trzeba leczyć się kłamstwem?! Prawda, jestem czasem bezsilny, ale nie zawsze jest ciężko, kiedy trzeba- daję radę. Nie mogę też powiedzieć, że przestałem kierować swoim życiem, bo tak nie jest. Alkohol od którego jestem uzależniony, utrudnia mi je ale nie kieruje, tak samo jak nadciśnienie które mam również kiedyś utrudniało je ale, do cholery nie kierowało. Zaś kiedy podjąłem leczenie, kompletnie mi nie przeszkadza. Tak też mam zamiar wprowadzać nowoczesne środki farmakologiczne na chorobę alkoholową. Będę testował je na sobie i dzielił się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami. Z analizy zachowań osób poddanych ich działaniu wygląda, że są o wiele skuteczniejsze niż wszelkie grupy wsparcia i Anonimowych Alkoholików razem wzięte. Choć zalecane jest połączenie leków z terapią nikt nie zaprzecza, że bez udziału w AA można osiągnąć sukces. Z kilku powodów, o których pewnie kiedyś opowiem nie mam zamiaru pracować w żadnej grupie. Nie wiem jak będzie, być może poniosę klęskę. Pewnie wszyscy alkoholicy którzy tu zawitają będą tego pewni. Nie zdziwi mnie to, wszak ciągle mają prane mózgi przez swoich sponsorów i terapeutów którzy w znakomitej większości negują pracę z lekami. Jeśli jednak uda mi się skutecznie leczyć, przedstawię wiarygodny dowód na farmakologiczną metodę walki z chorobą. Jeśli wszystko będzie szło dobrze sformułuję nowy program dwunastu kroków z uwzględnieniem moich doświadczeń. Mam nadzieję, że nikt nie będzie się zbytnio nad nim napinał, traktuję to jako zabawę.
1. Przyznałem, że jestem chory na alkoholizm, zmiany w mózgu jakie nastąpiły utrudniają mi kierowanie życiem.
źródło: Tabletki na alkoholizm- przewlekłą chorobę mózgu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)