Oglądałem wczoraj film “Pod mocnym aniołem”. Mam mieszane wrażenia.
Alkoholizm jest pokazany jako coś bardzo dramatycznego. Spotkałem się
kiedyś z takim zdaniem: słyszałem od ludzi, że pili wszystko oprócz
smoły więc uznałem, że ze mną nie jest tak źle. Mówili to ludzie, którym
trudno było przyznać, że mają problem z alkoholem.
Film pokazuje faktycznie dość ostry stan uzależnienia. Nieliniowe życie, nie wiadomo czy jest zima czy lato, czy jest teraz, wczoraj czy jutro. Halucynacje, wyobraźnia, nie rozróżnianie jawy od snu. Zatrata w piciu do zagrożenia życia i przypadkowy ratunek przez ludzi, którzy akurat się napatoczyli. Kompletny brak szacunku do siebie objawiający się pogardą wobec wszystkich i wszystkiego. Bohater, gdy wydaje się być w lepszym stanie ducha, wypowiada kompletne idiotyzmy, które są przyjmowane jak jakieś niesamowitości. To akurat wskazuje na pustkę słuchaczy i ten rodzaj przyzwolenia na picie dający poczucie robienia czegoś niezwykłego. A przecież mamy do czynienia z degeneracją umysłową. Jest i obrzydliwy seks. Kał, rzygi i płynący mocz po nogach. Świat zawężony do kilku punktów, w których realizuje się całe, rzeczywiste, życie pijaka, knajpa, sklep, dom, kibel i odwyk.
Generalnie wszystko jest w tym filmie obrzydliwe. Dlatego raczej nie jest to film edukujący o alkoholizmie, ale skierowany do dość wąskiej grupy widzów, mających to za sobą. Widzowie, którzy nie znają alkoholizmu tak głębokiego raczej nie zrozumieją w czym rzecz. I raczej nie można go traktować jako film ostrzegawczy. Na mnie zadziałał obudzająco. Obudził pewne wspomnienia, sytuacje, a przede wszystkim to poczucie oblepienia brudem, jakie mi towarzyszyło w ostatnich latach picia. Popracowałem nad sobą sporo i solidnie, dlatego mną te wspomnienia nie wstrząsnęły, a podejrzewam, że ludzie, którzy nie mają odpowiedniego dystansu do siebie (odpowiedniego nastawienia duchowego, jak nazywa to mądrość AA), mogą znaleźć się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Będą więc opowiadać wszystko o tym filmie oprócz tego, że ujawnia jakim syfem jest pijaństwo. Będą koloryzować i uciekać od świadomości, że pozostają w niewoli choroby alkoholowej, choć wiele lat nie piją. Będą i tacy, którzy stwierdzą, że ich obawy co do własnego picia są nieuzasadnione.
Mam mieszane wrażenia więc nie wiem, czy polecać ten film, czy nie polecać.
źródło: JaroSławek
Film pokazuje faktycznie dość ostry stan uzależnienia. Nieliniowe życie, nie wiadomo czy jest zima czy lato, czy jest teraz, wczoraj czy jutro. Halucynacje, wyobraźnia, nie rozróżnianie jawy od snu. Zatrata w piciu do zagrożenia życia i przypadkowy ratunek przez ludzi, którzy akurat się napatoczyli. Kompletny brak szacunku do siebie objawiający się pogardą wobec wszystkich i wszystkiego. Bohater, gdy wydaje się być w lepszym stanie ducha, wypowiada kompletne idiotyzmy, które są przyjmowane jak jakieś niesamowitości. To akurat wskazuje na pustkę słuchaczy i ten rodzaj przyzwolenia na picie dający poczucie robienia czegoś niezwykłego. A przecież mamy do czynienia z degeneracją umysłową. Jest i obrzydliwy seks. Kał, rzygi i płynący mocz po nogach. Świat zawężony do kilku punktów, w których realizuje się całe, rzeczywiste, życie pijaka, knajpa, sklep, dom, kibel i odwyk.
Generalnie wszystko jest w tym filmie obrzydliwe. Dlatego raczej nie jest to film edukujący o alkoholizmie, ale skierowany do dość wąskiej grupy widzów, mających to za sobą. Widzowie, którzy nie znają alkoholizmu tak głębokiego raczej nie zrozumieją w czym rzecz. I raczej nie można go traktować jako film ostrzegawczy. Na mnie zadziałał obudzająco. Obudził pewne wspomnienia, sytuacje, a przede wszystkim to poczucie oblepienia brudem, jakie mi towarzyszyło w ostatnich latach picia. Popracowałem nad sobą sporo i solidnie, dlatego mną te wspomnienia nie wstrząsnęły, a podejrzewam, że ludzie, którzy nie mają odpowiedniego dystansu do siebie (odpowiedniego nastawienia duchowego, jak nazywa to mądrość AA), mogą znaleźć się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Będą więc opowiadać wszystko o tym filmie oprócz tego, że ujawnia jakim syfem jest pijaństwo. Będą koloryzować i uciekać od świadomości, że pozostają w niewoli choroby alkoholowej, choć wiele lat nie piją. Będą i tacy, którzy stwierdzą, że ich obawy co do własnego picia są nieuzasadnione.
Mam mieszane wrażenia więc nie wiem, czy polecać ten film, czy nie polecać.
źródło: JaroSławek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz