Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Być pewnym siebie
Jak możesz wierzyć w siebie, skoro tyle razy mówiono Ci:
* "nie możesz być taki jak twój brat?"
* "co z ciebie wyrośnie?!"
* "jak ty wyglądasz?!"
* „jesteś do niczego"
* "siedź cicho i się nie odzywaj!"
* "dzieci i ryby głosu nie mają"
* No, jak?
Później, gdy człowiek staje się doroślejszy wszyscy, jak za sprawą czarów powtarzają — uwierz w siebie! Znaj swoją wartość! Nie daj się wykorzystywać! Powtarzają to, choć im samym tej pewności w większości przypadków brakuje...
Na szczęście można coś z tym zrobić.
Pewność siebie to świadomość własnej wartości i wiara w swoje umiejętności. W dzisiejszym świecie to cecha niezbędna aby dostać pracę, wynegocjować korzystny kontrakt czy zaprosić dziewczynę na randkę. Inni postrzegają nas tak, jak sami myślimy o sobie. Jeśli widzisz siebie jako osobę atrakcyjną, zdolną i dynamiczną, to inni też tak będą o Tobie myśleć. Nasza pewność siebie została ukształtowana przez wychowanie, edukację, doświadczenia życiowe. Ale nie znaczy to, że nie można nad nią pracować i skutecznie ją zwiększać.
Pewności siebie można się nauczyć.
Jak być pewnym siebie?
Oto kilka praktycznych rad, które można wprowadzić od zaraz.
Wygląd ma znaczenie. Warto zainwestować w ubrania lepszej jakości, które dłużej Ci posłużą i zrobią lepsze wrażenie na innych. O pewności siebie świadczy też postawa i sposób chodzenia. Okazuje się, że nasze babcie miały rację upominając: „Wyprostuj się!”. Osoby znające swoją wartość nie garbią się, głowę trzymają wysoko i patrzą zdecydowanie przed siebie. Chcesz poprawić swoją postawę? Ściągnij lekko barki do tyłu, a klatkę piersiową wypnij do przodu. Pewni siebie chodzą szybciej i energiczniej niż pozostali, ciągle spieszą się na jakieś spotkanie, biznesowy lunch czy kolację. Więc nawet jeśli nie jesteś spóźniony, przyspiesz kroku i natychmiast poczujesz się pewniej. Duże znaczenie ma także Twój głos. Mów spokojnie, z opanowaniem i obniżonym tonem – będziesz brzmiał bardziej wiarygodnie. Warto pamiętać aby podczas rozmowy nie krzyżować rąk, ponieważ oznacza to postawę zamkniętą wobec naszego rozmówcy. Staraj się uśmiechać jak najczęściej. Nie unikaj kontaktu wzrokowego, ale też nie przesadzaj ze zbyt długim patrzeniem prosto w oczy – dla innych może to być krępujące.
Codzienne ćwiczenia pozwolą Ci zwiększyć pewność siebie. Wysiłek fizyczny daje dużo energii i poczucie, że robisz coś dla siebie. Regularne uprawianie sportu to sposób na doskonalenie siebie. I wcale nie chodzi tu o ulepszanie swojej sylwetki, choć jest to bardzo przyjemny efekt uboczny. W sporcie najważniejsze jest wyznaczanie sobie kolejnych celów. Dlatego zwiększaj dystans podczas biegania, dokładaj ciężary do sztangi, pływaj dłużej.
Jak być pewnym siebie?
Dla poprawy samooceny ważna jest siła pozytywnego myślenia. Zawsze skupiaj się na dobrych stronach swojego wyglądu, charakteru i swoich umiejętnościach. Pozytywne myślenie o sobie to nie wszystko. Warto zacząć dostrzegać zalety innych ludzi i im o tym mówić. Plotkowanie i obrażanie innych to tak naprawdę wynik negatywnego nastawienia do samego siebie. Zacznij komplementować i widzieć w ludziach to, co w nich najlepsze a już niedługo będziesz mógł dostrzec to w sobie.
Walcz z błędnymi przekonaniami. Im szybciej przestaniesz myśleć, że kobiety spotykają się tylko z bogatymi facetami, sukces jest tylko dla wybranych i żadna piękna dziewczyna nigdy na Ciebie nie spojrzy, tym lepiej. To tylko obiegowe opinie, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Twoja wartość jest niezależna od stanu konta czy posiadanego samochodu.
Zmierz się ze swoim strachem. To najlepszy sposób na natychmiastową poprawę swojej samooceny. Zaryzykuj i zrób coś, czego się boisz. Zaproponuj randkę najładniejszej koleżance z pracy, skocz na bungee, obejrzyj horror, który zawsze Cię przerażał. Szybko i skutecznie zwiększysz swoją pewność siebie.
Wyznacz sobie cel. Może w końcu nauczysz się gotować? Albo pójdziesz na kurs nurkowania? Założysz własny biznes? Skup się na swoim postanowieniu i zacznij go spełniać. Kiedy uda Ci się osiągnąć swoje zamierzenie poczujesz wielki przypływ pewności siebie i nie będzie dla Ciebie zadań niemożliwych.
źródło: MenSite.pl
ZAWSZE
1. Koncentruj się na swoich mocnych stronach i patrz na siebie w najlepszym świetle.
2. Bądź sobą i podkreślaj swoją wartość.
3. Przestań porównywać siebie do innych, ponieważ ta druga osoba może nie mieć czegoś, co Ty posiadasz i vice versa.
4. Wierz w to co mówisz i robisz.
5. Mów pomału, spokojnie, grzecznie i wiarygodnie.
6. Słuchaj innych i szanuj ich punkt widzenia.
7. Akceptuj swoje błędy, pomyłki i przepraszaj jeżeli się myliłeś.
8. Jeżeli chcesz z kimś dyskutować na dany temat, wcześniej upewnij się że masz odpowiednią wiedzę do dyskusji na ten temat.
9. naucz się dobrze dobierać kluczowe słowa, jeśli chcesz wyrazić swoje myśli.
10. Odrzuć swoje obawy, one nie pomogą Ci w żaden sposób polepszyć sytuacji.
11. Wykonuj świadomie swoje obowiązki.
12. Bezpośrednio dąż do sedna sprawy.
NIGDY
1. Nie ustępuj, jeżeli czujesz że masz rację.
2. Nie udawaj, że wiesz coś na dany temat, jeżeli nie wiesz.
3. Nie pokazuj swojej niewiedzy.
4. Nie oczekuj współczucia od innych, będzie to oznaką Twojej słabości.
5. Nie bój się wyrażać swojego punktu widzenia.
6. Nie reaguj gwałtownie, gdy ktoś coś powie, pomyśl dwa razy zanim coś powiesz.
PAMIĘTAJ:
1. Od nikogo nie oczekuje się aby wszystko wiedział. Nie ma nic złego w tym, że uczysz się nowych rzeczy, nawet od młodszych.
2. Praktykuj ćwiczenia oddechowe, to pomoże Ci się uspokoić.
3. Trenuj mówienie na wprost lustra, to pomoże Ci wypraktykować sposób bycia i nabierzesz dobrych manier.
4. Gdy inni mówią o Tobie rzeczy, które nie są prawdą, rzuć im wyzwanie i udowodnij, że się mylą.
5. Jesteś pewny siebie tylko w takim stopniu w jakim myślisz że jesteś.
6. Wystrzegaj się zbyt wyniosłej pewności siebie. Zbyt duża pewność siebie to już arogancja i jest równie zła jak nie posiadanie jej wcale. Więc uważaj…
PODSUMOWANIE:
1. Nikt nie może sprawić abyś czuł się gorszy bez Twojego przyzwolenia.
2. Dużo czasu musi upłynąć, abyś nauczył się nie oceniać siebie drugiego oczami.
3. To nie to kim jesteś przytrzymuje Cię w działaniu, ale to kim myślisz, że nie jesteś.
4. Musisz nauczyć się być swoim najlepszym przyjacielem, ponieważ zbyt łatwo wpadasz w pułapkę bycia swoim największym wrogiem.
5. Kiedykolwiek myślisz, że możesz, albo nie możesz – masz rację.
6. Jeżeli Twój wewnętrzny głos mówi Ci, że „nie umiesz malować”, wtedy całym sobą uwierz, że możesz i głos zamilknie.
Pewność siebie wyzwoli Cię od wszelkich wątpliwości. Uczucie zaufania i wiary w siebie da Ci siłę i wiele możliwości. Sprawi, że będziesz swoim najlepszym przyjacielem. Ważne jest, abyś zrozumiał siebie i poczucie własnej wartości. Oto jak zbudować pewność siebie.
pobierz: K.Korzeniowski Jak być pewnym siebie
Rozwiązywanie problemów
W procesie zdrowienia, jaki opisano w Wielkiej Księdze, z czasem uświadomiłem sobie, że te same zalecenia, które pozwalają mi uporać się z alkoholizmem, pomagają mi też uporać się z wieloma innymi sprawami. Ilekroć odczuwam złość albo frustrację, tylekroć w stanach tych widzę przejaw mojego głównego problemu wewnętrznego, którym jest alkoholizm. Gdy ,,idę'' drogą wytyczoną przez Kroki, z doskwierającą mi trudnością udaje mi się zwykle poradzić sobie na długo przed dojściem do dwunastej ,,sugestii'' - a na te problemy, które nadal mi dokuczają, najlepszym lekarstwem okazuje się niesienie posłania innemu alkoholikowi. Zasady AA naprawdę rozwiązują moje problemy! Ani razu nie zdarzyło się, żeby mnie zawiodły - i zaprowadziły mnie na drogę życia, którą uważam za satysfakcjonującą i pożyteczną
2712
Akceptowanie sukcesów i porażek
Po tym, jak znalazłem AA i przestałem pić, nieco czasu zajęło mi zrozumienie, dlaczego Krok Pierwszy składa się z dwóch części: tej, która mówi o mojej bezsilności wobec alkoholu, i tej, która mówi o mojej niezdolności do kierowania swoim życiem. Na takiej samej zasadzie, przez długi czas uważałem, że jeśli chcę żyć w zgodzie z Dwunastoma Krokami, to wystarczy, że będę starał się ,,nieść posłanie innym alkoholikom''. Rozumując w ten sposób, przyśpieszałem nieco bieg rzeczy. Zapominałem bowiem, że wszystkie Dwanaście Kroków stanowi całość i że także Krok Dwunasty składa się z więcej niż jednej części. W końcu nauczyłem się, że muszę ,,stosować te zasady'' we wszystkich dziedzinach mojego życia. Sumiennie pracując nad wszystkimi Krokami, nie tylko zachowuję trzeźwość i pomagam innym ją osiągnąć, ale również trudności, jakie sprawia mi życie, przeobrażam w radość życia.
Ekstaza
,,...we wszystkich naszych poczynaniach "
Nie powinniśmy godzić się na nijakie, letnie, bezbarwne AA; na łatwiznę półśrodków w stosowaniu Kroków; na zbyt wiele banału, monotonii i rutyny w naszym życiu na trzeźwo. Nie jeśli chcemy zachować trzeźwość.
Myślę, że wciąż musimy poszukiwać czegoś lepszego niż nuda, bezwyrazowość i apatia; lepszego niż tak zwane przeciętne życie; lepszego niż miernota duchowa. W artykule pt. „W poszukiwaniu ekstazy", napisanym dla miesięcznika „A.A. Grapevine", filozof Gerald Heard stwierdza: „Wygląda na to, że nikt z nas nie żyje w sposób na tyle krzepiący, aby mógł być zdolny - nie załamując się - do zmierzenia się ze stresami, na które jesteśmy dziś nieuchronnie narażeni... Alkoholizm (tak jak wszystkie uzależnienia) nie jest - u swych podstaw - poszukiwaniem najwyższego i ostatecznego uspokojenia. Jest pragnieniem e k s t a z y, wybicia się ponad przeciętność; pragnieniem wyrwania się z ograniczonej mierzeją laguny konformizmu i wypłynięcia na pełne morze - na wzburzone, nie zbadane wody, gdzie jedyną mapą jest rozgwieżdżone niebo".
Czy jest gdzieś na świecie choćby jeden trzeźwiejący alkoholik, dla którego słowa te nie miałyby głębokiego znaczenia?
Kilka lat temu siedziałem w barze w Nowym Jorku i rozmawiałem z dziennikarzem, który właśnie kolejny raz stracił pracę z powodu picia. Interesowała go moja historia w AA. Ale był pobudzony, wściekły i zupełnie nie był ciekaw jakiejkolwiek gadaniny, która miałaby służyć j e g o w ł a s n e j odnowie duchowej, przynajmniej nie tamtego dnia.
I wtedy coś mi przyszło do głowy. „Posłuchaj no, H... - powiedziałem. - Myślę, że największa frajda picia na całego i do upadłego polega na tym, że czujesz, że trzymasz się z daleka od wszystkich tych durniów i frajerów. Idziesz inną drogą. Obowiązuje cię inny czas. Słyszysz inną muzykę. Dostajesz p r a w d z i w e g o, egzystencjalnego «kopa».
Wciąż balansujesz na linie, pomiędzy przyjemnością i bólem, postępem i katastrofą." I tak dalej w tym stylu. Spostrzegłem, że H. wreszcie zaczął mnie uważnie słuchać. I całkowicie się ze mną zgodził. Rajcowało go właśnie życie „na całego" i „do upadłego", nawet gdyby miało to oznaczać katastrofę. Życie takie jak życie „tych durniów i frajerów" śmiertelnie go nudziło, było ograniczeniem i przekleństwem.
Dziś myślę, że ów kompletnie chybiony wysiłek zaniesienia posłania w ramach Dwunastego Kroku bardzo pomógł m n i e s a m e m u (modlę się, żeby H. należał już teraz do AA). Od tamtej pory jestem nieprzerwanie świadom faktu, że skoro jestem alkoholikiem, to nie powinienem raczej dążyć do tego, żeby być „taki jak wszyscy", tak samo „zwykły" i „pospolity", tak samo „mdły". Prawdę mówiąc, nic nie wiem o tym, jak to jest być kimś „zwyczajnym" - czyli nie alkoholikiem - toteż nie powinienem wbijać sobie do głowy zakłamanej myśli, że będę żył niby to „normalnie". Nie; pozwólcie, że na razie będę się trzymał stanowiska, jakie zaprezentował pan Heard. To, na co kładzie on nacisk, bardzo do mnie przemawia.
Jeśli więc - jako alkoholik - chcę wyróżnić się na tle innych i „wyrwać z ograniczonej mierzeją laguny konformizmu", to jak mam to uczynić, zachowując zarazem trzeźwość? Mam wstąpić do grupy rewolucjonistów? Zostać hipisem? Zacząć ćwiczyć jogę?
Ale przecież ja z n a m odpowiedź na to pytanie. Mam się zabrać za Dwanaście Kroków. Że to nudne? I czy już tego próbowałem? Przez pierwsze kilka lat w AA z pewnością nie wyszedłem za bardzo poza pierwsze Trzy Kroki. W pozostałych Dziewięciu widziałem coś w rodzaju ozdobnika dopełniającego całości obrazu; miały dla mnie wydźwięk raczej pobożny niż praktyczny. Uznałem, że nie trzeba przecież posuwać się aż tak daleko... etc.
Ale po drodze miałem szczęście, choć nieco przewrotnego rodzaju. Zebrały mi się nad głową ciemne chmury - praca,
zdrowie, rodzina, wszystko to naraz całkiem na trzeźwo mi się pokomplikowało. I coś skłoniło mnie (teraz uważam, że zostałem do tego - w sensie duchowym -,,popchnięty") do zabrania się do Kroku Czwartego i Piątego, czyli do pracy nad inwenturą i wyznaniem istoty moich błędów. Nie wykonałem dobrej roboty. W ramach inwentury napisałem to i owo, ale nie wszystko. Podobnie z wyznaniem - przyznałem się do tego, co najbardziej dręczyło moje sumienie, ale nie do wszystkiego. Mimo to, praca ta zaowocowała ekscytującym rokiem postępów duchowych. Zaszła we mnie jakaś ważna przemiana.
Oczywiście potem - jak to się zwykle dzieje - przyszło spowolnienie. Zacząłem wiele rozmyślać o Kroku Szóstym i Siódmym i uznałem, że wymagają one większej pracy. Interesującej. Trudnej. Że mają wymowę egzystencjalną. Że dotyczą balansowania na linie, pomiędzy postępem i katastrofą. Że przynoszą nową świadomość Boga i siebie.
Zrozumiałem, że nie może być mowy o żadnej „lagunie konformizmu" w przypadku człowieka, który ujrzy w prawdzie swój charakter, przyzna się do niego, stanie się gotów go zmienić i poprosi Boga - jakkolwiek Go pojmuje - by zmiany tej w nim dokonał.
Istny dynamit! Ale czy się na to poważę? Czy nie mogę po prostu pozwolić, żeby cała sprawa rozeszła się po kościach? Czy nie mogę przystać na skromne, cichutkie, by najmniej nie wyjątkowe i niezbyt uduchowione, przeciętne życie? W końcu, X może na tym poprzestać i Y, i Z.
Tylko czy oni są alkoholikami? Nie. I czy ja wiem cokolwiek o ich życiu duchowym? Też nie.
Ale wróćmy do mnie. Miałem potrzebę zamanifestowania tego, że jestem o d m i e n n y od innych. I właśnie dlatego piłem. Poczucie odmienności nadal jest mi potrzebne. Skoro za pomocą narkotyków, nieumiarkowana i przesady wypróbowałem już toksyczny, zabójczy sposób na bycie „odmiennym", to teraz chcę spróbować „krzepiącego" (używając terminologii Hearda) sposobu, jakim są Kroki – droga zdrowia i radości. Dwanaście Kroków to specyficzne lekarstwo na to, co mi dolega (czy też służy - mniejsza z tym), czyli na alkoholizm. One są drogą do tego, żebym stał się „inny", a w dodatku poczytalny i zdrowy duchowo.
Oto, jak daleko zaszedłem: wiem, że kluczem do przyjęcia programu AA w całości - w takiej postaci, w jakiej przekazali go nam pierwsi członkowie Wspólnoty - nie jest perspektywa stania się jakimś tam odpychającym świętoszkiem. Już raczej „grozi" nam to, że będziemy żyli naprawdę w pełni i świadomie; a może nawet doznamy e k s t a z y. Zaczynam wierzyć, że jeśli nie zaakceptuję w s z y s t k i e g o, co ten Program oferuje (czego wymaga?), i odwrócę się od niego jako od czegoś więcej niż to, na co „się umawiałem", to niewykluczone, że się napiję.
Innymi słowy, jeśli Dwunastu Kroków AA nie potraktuję poważnie i nie przyjmę ich w pełni, to nie mogę oczekiwać, że będę „na Programie".
pobierz "Ekstaza"
Wesołych Świąt
to magia w Twym sercu zaklęta,
nie pozwól mu zostać w ukryciu
podaruj je bliskim na święta...
towarzyszy Ci przez cały Nowy Rok.
Życzymy, aby był to Rok szczęśliwy,
pełen miłości, zrozumienia i
szacunku do drugiego człowieka.
Bądź wytrwały w swoich noworocznych postanowieniach,
działaj systematycznie i z determinacją
realizując kolejne ambitne cele.
Osiągnij je wszystkie, w stu procentach.
Niech gwiazda Betlejemska prowadzi Cię ku szczytom.
Dawanie jako źródło satysfakcji
Dzięki niesieniu posłania w ramach Dwunastego Kroku zrozumiałem, na czym polega radość i satysfakcja, jaka płynie z dawania, gdy nie oczekuje się niczego w zamian. Początkowo spodziewałem się, że ludzie, którym pomagałem, będą zdrowieć; szybko jednak przekonałem się, że wcale nie musi się tak stać. Kiedy nabrałem dość pokory, żeby zaakceptować fakt, że nie każde niesienie posłania kończy się sukcesem, stałem się otwarty na przyjęcie ,,nagród'', jakie płyną z bezinteresownego dawania.
Zbyt młodzi?
Przyszedłszy do AA, wszyscy czuliśmy się tak samo - uważaliśmy, że jesteśmy zbyt młodzi na to, żeby być alkoholikami. Niektórzy z nas wcale nie pili aż tak długo. Inni nie pijali alkoholi wysokoprocentowych. Jeszcze inni nie przewracali się po pijanemu ani nie mieli zaników pamięci.
Ponieważ piję, muszę być złym człowiekiem i osobą o słabej woli.
Alkoholizm jest chorobą, a nie słabością moralną. Tak jak na większość innych chorób - na przykład chorobę wieńcową, cukrzycę lub raka - może na niego zachorować każdy. Choroba alkoholowa jest nieuleczalna. Można ją jedynie powstrzymać. Aby to uczynić, nie zażywamy leków. Zamiast tego, chodzimy na mityngi AA
Jak udaje nam się nie pić?
Jak najczęściej chodzimy na mityngi AA. Tam wysłuchujemy historii osobistych. Słuchając tych historii, uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy wyjątkowi - że wielu innych również przeszło przez to, przez co przeszliśmy my sami.
Uczciwość
Cud AA polega na tym, że mówię tylko o własnych doświadczeniach, o tym, co mi się przydarzyło. Nie tracę czasu na udzielanie rad - ponieważ gdyby rady spełniały swoje zadanie, to nikt nie trafiałby do AA. Muszę jedynie pokazać, co przyniosła mi trzeźwość i jakie zmiany zaszły w moim życiu. Jeśli nie dość podkreślę znaczenie duchowego aspektu Programu, będę nieuczciwy. Nie powinno się przedstawiać fałszywego obrazu trzeźwości. A prawda jest taka, że trzeźwieję dzięki łasce mojej Siły Wyższej - co z kolei umożliwia mi dzielenie się doświadczeniem z innymi.
Sponsorowanie w AA
– Zacznę od pytania kim jest sponsor. Nowicjusz nie wie kto może być jego sponsorem. „Żeby coś mu dać, samemu to trzeba mieć”. Sponsor musi mieć doświadczenie, coś sobą reprezentować w rozumieniu Kroków. Można mieć kilku sponsorów równocześnie. Można zmieniać sponsora na innego. Ze sponsorem porusza się takie tematy, o których nie mówi się na mityngu. Dlatego sponsor nie powinien krytykować, oceniać. Na mityngach często porusza się temat sponsorowania, ale jakoś nie ma chętnych. Osobiście nie uchylam się i chętnie sponsoruję. To rodzi więź i zaufanie. Sponsor ma obowiązek zachowania tajemnicy. Dlatego trzeba dorosnąć do bycia sponsorem. – Kiedyś rozmawialiśmy na grupie o tym jak powinien wyglądać sponsoring i nie wiedzieliśmy jak to jest. Wyobrażaliśmy sobie, że sponsorem powinien być ktoś „obkuty” w krokach. Są książki o sponsorowaniu (np. „12 kroków ze sponsorem”). A przecież podanie swojego numeru telefonu nowicjuszowi to też sponsorowanie. Można być sponsorem pierwszego kroku, sponsorem tymczasowym i to nie musi ciężarem. – Problem jest po dwóch stronach. Kiedy się dowiedziałem, że jest coś takiego jak sponsor, pomyślałem „Co ja będę zawracał komuś głowę swoimi problemami, narzucał się i zabierał komuś czas” . za mało mówi się o sponsorowaniu. Kiedy pierwszy raz ktoś poprosił mnie, żebym był jego sponsorem, wpadłem w panikę, bo nie wiedziałem jak to robić. Ci, którzy mają sponsora, powinni i tym mówić. Prowadzący powinien pytać czy jest ktoś, kto potrzebuje sponsora i czy są chętni do sponsorowania. – Nie jestem zwolennikiem jednego sponsora na całe życie. Ze swoim sponsorem, ale i sponsorowanym umawiam się na jeden konkretny temat i o tym rozmawiamy. Jeśli czegoś nie wiem, to mówię, że nie wiem. Sponsorowanie to rodzaj niesienia posłania. Ale nie sponsorowanego. Nie jestem odpowiedzialny za to, że np. mój podopieczny zapije.
Poczucie winy
Poczucie winy pojawia się w wyniku odczuwanej winy za swoje czyny. Jeśli brzmi to banalnie, to z pełną świadomością powtórzę to jeszcze raz – poczucie winy pojawia się w wyniku odczuwanej winy za popełnione czyny. A winę powinna odczuwać wyłącznie osoba, która się jej dopuściła. Nikt inny. Zatem w przypadku przemocy w rodzinie jedyną osobą, która powinna odczuwać poczucie winy, jest sprawca, który dopuścił się nieetycznych zachowań względem swoich bliskich. Chciałabym, aby to było jasne. Nikt inny nie ma prawa czuć się winnym poza osobą, która skrzywdziła swoich najbliższych!
Teoretycznie na tym by można było skończyć ten artykuł, gdyby nie fakt, że sprawca chcąc wpłynąć na osobę, którą skrzywdził, by ustrzec się przed przykrymi i niekorzystnymi dla siebie konsekwencjami, będzie starał się obarczyć winą właśnie ofiarę. Po to, by nie pozwolić jej racjonalnie działać.
Piszę o tym celowo, ponieważ sprawcy mają szczególny „talent” do obarczania za swoje niewłaściwe zachowanie właśnie osoby, które krzywdzą i robią to dlatego, że sami nie są w stanie udźwignąć ciężaru traumatycznych wydarzeń, które sami wytwarzają.
W związku z tym oskarżają o konsekwencje swoich zachowań osoby, które już i tak mają wyjątkowo trudną sytuację – ofiary własnej przemocy. Osławiona „za słona zupa” z kampanii społecznej to jeden z takich przykładów.
Sugerowanie nieprawdziwych pretekstów to zjawisko, które w psychologii określa się terminem manipulacji. Manipulacją jest każde zamierzone działanie danego człowieka mające na celu skłonić daną osobę do działania sprzecznego z jej dobrem czy interesem. Jest więc to zamierzona, intencjonalna próba wywierania wpływu na osobę, którą chce się poddać manipulacji, by wbrew swej woli zaczęła zachowywać się w taki sposób, by świadomie bądź nie realizowała cele, które wytycza jej manipulator.
Proszę zwrócić uwagę na to, jak podobna jest manipulacja w swych zamierzeniach do przemocy, którą definiujemy jako działanie intencjonalne, przy nierównym rozłożeniu sił, naruszające prawa i dobra osobiste oraz przynoszące cierpienie.
Manipulować drugim człowiekiem można na wiele sposobów. Można to robić poprzez sugerowanie odpowiednich treści, obrazów czy „zaszczepianie” myśli mających doprowadzić do zamierzonych przez manipulatora rezultatów. Jest to swoiste podsycanie pewnych pomysłów w nadziei, że w umyśle osoby poddawanej manipulacji, rozwiną się i nabiorą zamierzonych przez manipulatora kształtów.
Ten rodzaj manipulacji, o której będę pisać poniżej, przeważnie pojawia się wtedy, gdy partnerka zmęczona sytuacją chce odejść od sprawcy swoich nieszczęść.
Bardzo łatwo jest sprawcy manipulować nią, ponieważ kobieta poddana w większym czy mniejszym stopniu jego wpływom, jest bardziej podatna na manipulację. Bo czy sądzisz, patrząc z racjonalnej perspektywy, że ktoś, kto np. został pobity, zamiast zajmować się leczeniem swoich ran, będzie leczył rany oprawcy? Pewnie nie. Jednak w sytuacji przemocy w rodzinie, może się tak zdarzyć, gdyż sprawca obarczy poczuciem winy za swoje złe samopoczucie czy rany powstałe w wyniku bicia swej partnerki, jako urazy wynikające z jej bezpośredniej winy. Bo „przecież gdyby się nie broniła, to by nie podrapała”. To odrażające moralnie i etycznie mechanizmy. I nie trzeba się z nimi godzić. Wręcz absolutnie powinno być to zabronione.
Inną formą wymuszania na partnerce oddania kolejnej porcji energii na zajmowanie się sprawcą, a nie sobą, jest „uskarżanie” się na złe samopoczucie z powodu chęci jej odejścia. Tu sprawca może na różne sposoby starać się zatrzymać kobietę przy sobie – przez „zapadnięcie na ciężką chorobę” czy pojawiającą się gwałtownie apatię, czy depresję: „Jestem kompletnie rozbity. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie jestem w stanie nic jeść. Nie jestem w stanie spać. Patrzyłem się tępo w sufit i myślałem. Kocham Cię. Musisz do mnie wrócić, bo nie potrafię żyć bez Ciebie. Moje życie stało się puste i beznadziejne”.
Jednak sprawca, poza bezpośrednim obarczeniem winą za swoje zachowanie i pojawiające się w jego wyniku samopoczucie, może posunąć się znacznie dalej. Częstą jest sytuacja, w której osoba doznająca przemocy od partnera chce go opuścić, by wyzwolić się od jarzma stresu. Wtedy sprawca zaczyna swoistą grę, w której pokazuje swoje wielkie cierpienie z tego powodu, umartwienie czy wręcz pewne symptomy zachować depresyjnych. Niejednokrotnie pojawiają się imaginacje typu: „jak odejdziesz, to nie będę mieć po co żyć” czy wprost: „skończę ze sobą”. Jest to bardzo trudna sytuacja, ponieważ świadomie czy nieświadomie sprawca w jeszcze większym stopniu uniemożliwia ofierze odejście. No bo czy jakikolwiek zdrowy człowiek chciałby żyć z jarzmem, że świadomie przyczynił się do śmierci innego człowieka? W dodatku osoby, z którą łączą go bliskie i mocne więzi? Oczywiście, że nie. I właśnie z tego powodu taka forma szantażu emocjonalnego potrafi być niezwykle skuteczna.
Nie można pozwolić sobie wejść w ten sposób odczuwania. Jest on szczególnie niszczący, bo nie dość, że osoba będąca w „przemocowym” związku doświadcza wielu nieprzyjemnych sytuacji, obarczana jest winą za nie, to jeszcze sprawca chce ją zmusić do odczuwania winy za coś, co jej winą nie jest. Ale to tylko fikcja. Każdy z nas osobno odpowiada za swoje czyny. Nie ma czegoś takiego, jak przeniesienie winy na kogoś innego ani wina zbiorowa. Nie ma. Za swoje zachowanie odpowiada osoba, która je zrobiła. Nikt inny.
Jeśli zatem sprawca będzie chciał zatrzymać osobę, którą krzywdzi i posunie się do szantażu groźbą samobójstwa, zawsze należy pamiętać, że jest to dorosła osoba. A każdy człowiek sam odpowiada za to, co robi ze sobą i swoim życiem. Aby to zobrazować, posłużę się bardzo codziennym przykładem, ponieważ takie zwyczajne sprawy najlepiej obrazują działanie mechanizmu ponoszenia konsekwencji za swoje czyny.
Jeśli chcę dłużej pospać, mimo że przez to spóźnię się do pracy, to nie jest to wina szefa, że wyznacza takie, a nie inne godziny pracy. Jest to moja decyzja, że przez swoją chęć wylegiwania się w łóżku, narażę się na nieprzyjemności.
I tego należy się trzymać. Nikt nigdy nie ponosi odpowiedzialności za nasze własne działania, tylko my sami. Jeśli przestaje się o tym pamiętać, to mechanizm poczucia winy nakręca błędne koło chaosu, które coraz szybciej toczy się, a osoby biorące w tym udział coraz bardziej zatracają się w niszczących i pełnych cierpienia relacjach. Nie warto marnować życia w ten sposób.
źródło: Psychorada.pl
Chcesz zwyciężyć?
Uwolnij się od programu społecznego! Zacznij żyć poza schematem, który dostałeś w spadku od rodziców, nauczycieli i innych opiekunów.
Psychika człowieka spontanicznie kształtuje się do trzeciego roku, później jednak zachowanie człowieka jest już ukierunkowywane przez społeczeństwo, poprzez kontakt dziecka z innymi rówieśnikami, nauczycielami i innymi dorosłymi. To kształtowanie odbywa się za pomocą nagród (rzadziej) i kar (częściej).
System nagród i kar nieumiejętnie stosowany złamał niejednego człowieka.
Im bardziej dotkliwy rodzaj kar cielesnych stosują rodzice, tym bardziej agresywne jest dziecko. Dzieci uczą się agresywnego stylu zachowania od swoich rodziców. Nawet jeśli miałeś to szczęście i nie otrzymywałeś kar cielesnych, rodzice mogli stosować wobec ciebie przemoc psychiczną, mogli cię straszyć, grozić, lub poniżać wykorzystując swoja przewagę. Jeżeli tak było rozumiem, że może być ci ciężko nawiązywać zdrowe relacje z innymi, być może czujesz się nikim.
Ten poradnik jest po to, by pokazać ci jak inni ludzie (świadomie lub nie) niszczyli lub starali się niszczyć piękne dzieło jakim jesteś.
Czym jest program społeczny?
Program społeczny tworzy się już w wieku dziecięcym, kiedy to dziecko przeżywa trudne sytuacje. Wyciąga z tego wnioski i uczy się życia np. kim jest, czym jest życie. Mogą to być wnioski pozytywne, ale również niekorzystne dla człowieka. Toksycznymi mogą być np stwierdzenia. "nie jestem nic wart", "okazywanie emocji jest niebezpieczne", "dorosłość jest zła", "tylko gdy jestem dobry, wtedy mam prawo istnieć", "muszę się poświęcać dla kogoś", "muszę być ideałem". To wszystko wynika z nabywanego w życiu doświadczenia, i tworzy dogmat, który może z człowiekiem być do końca życia.
Dogmaty takie powstają zazwyczaj przy współpracy rodziców i dzieci. Rodzice lub ważne osoby przekazują informacje, które są przetwarzane przez osobowość dziecka. Dzieci są uzależnione od tego, ale posiadają również indywidualną osobowość, dlatego nieraz informacje dopiero po przetworzeniu przez dziecko staje się toksycznym wzorcem. Zapewne już zorientowałeś się, że program nie powstaje z pięknych przesłań. Jet on tworzony z nakazów negatywnych i destrukcyjnych.
Klasyczne surowe nakazy to:
* „Nie rób tego”,
* „Nie bądź ważny”,
* „Nie myśl”,
* „Nie okazuj złości”,
* „Nie przynależ do tego”,
* „Nie bądź dorosły”,
* „Nie bądź sobą”,
* „Nie okazuj uczuć”,
* „Nie bądź dzieckiem”,
* „Nie bądź zdrowy”,
* „Nie podchodź do mnie zbyt blisko”.
Uzupełnijmy to jeszcze „poganiaczami”, które nazbyt często tak chętnie są używane. Do klasycznych poganiaczy należą:
* „Bądź perfekcyjny”,
* „Pośpiesz się”,
* „Dogadzaj innym”,
* „Staraj się”,
* „Bądź silny”.
Co zawiera e-Poradnik?
Poradnik zawiera opis i omówienie konkretnych sytuacji, które doprowadzą Cię do wyzwolenia się z programu społecznego. Czytając e-booka "Chcesz zwyciężać? Uwolnij się od programu społecznego" poznasz:
* 23 kroki ułatwiające samopoznanie
* 27 misji do wykonania z innymi ludźmi
* 63 ćwiczenia do autopoznania
Tropiąc program społeczny w dużej mierze udowadniam, że głównie jesteśmy poddawaniu warunkowaniu w naszych pierwszych latach przez rodziców. Nie robię, tego jednak tego po to, byś winił rodziców. Zrozum to, przyjmij wiedzę i wykorzystaj ją dla siebie, jednak miej świadomość, że rodzice ulegli systemowi i nie potrafili się mu przeciwstawić. Ty masz szansę, to zrobić, czyż to nie wspaniałe?
Spis treści
Krok 1 – Czołowe zderzenie z rzeczywistością
Krok 2 – „Kim jestem?” – odpowiedź jest w Tobie
Krok 3 – Sekret, który jest przed tobą ukrywany
Krok 4 – Odkrywasz jak robią z ciebie robota/nika
Krok 5 – Nadszedł czas, abyś przestał/a wierzyć w bajki
Krok 6 – To, co nazywasz przeznaczeniem, jest
oprogramowaniem pełnym wirusów
Krok 7 – Czas przyznać przed sobą: „Ludzie niszczą swoje
życia i ponoszą za to pełną odpowiedzialność”
Krok 8 – Zobacz prawdę, a wiedzę wykorzystaj by zwyciężyć
Krok 9 – Nie wszystko czego nauczono cię w szkole jest dobre
Krok 10 – Prawdziwy Mistrz mówi do ucznia: „Ty wiesz
wszystko, ja ci tylko to pokazuję”
Krok 11 – Edukacja – dwie strony medalu
Krok 12 – Ty wybierasz. Zdecydowałeś/aś się mieć takie życie
Krok 13 – Zobacz jak łatwo ulegasz czynnikom zewnętrznym
Krok 14 – Relaks uwolni cię od programu społecznego
Krok 15 – Zdejmij maskę i pokaż swoją prawdziwą twarz
Krok 16 – Mistrz czy autorytet? Wybór decydujący o Twoim życiu
Krok 17 – Zaprogramowano cię w dzieciństwie, jako dorosły
masz możliwość zmiany
Krok 18 – Doświadczaj i wzrastaj
Krok 19 – Nie czekaj, działaj
Krok 20 – Pamiętaj, że nawet jeżeli ty wiesz, to większość
nie wie
Krok 21 – Twoim zadaniem jest kształtowanie siebie, dla
innych bądź inspiracją
Krok 22 – Nie uciekaj od wiedzy, dlatego, że jest trudna
Krok ostatni - osiągnąłeś/aś cel i jesteś wolny/a, podejmij
najlepszą dla siebie decyzje
Sprawdź w którym kierunku idzie Twoje życie
Wielu ludzi idzie przez życie niosąc ze sobą ciężar przeżytych doświadczeń. Są to nierozwiązane konflikty rodzinne, toksyczny wpływ przyjaciół i innych osób. Często ludzie czekają, aż osoby, które w przeszłości ich zraniły zrozumieją krzywdy jakie im wyrządziły i je przeproszą. Myślą, że wtedy wreszcie im ulży i pozbędą się tego ciężaru, który ciągną z mozołem.
Ludzie tacy zachowują się jak prokurator przygotowujący się do rozprawy zbierają dowody zbrodni, której dokonano na nich. Nie wpadnie im do głowy, że powinni przeżyć te sytuacje, przepracować je i puścić w niepamięć. Może to wyjaśnia, że mamy tylu cierpiętników, którzy uwielbiają rozprawiać jakie to im krzywdy wyrządzono, dadzą ci też wyczerpujący wykład dlaczego nie mogą być szczęśliwi. Ta gra, którą prowadzą pozwala im uniknąć odpowiedzialności za własne życie. Taki mają program na życie, odgrywanie roli cierpiętników.
Cierpiętnik musi taką rolę przyjąć bo tylko wtedy może powiedzieć: „Jestem nieszczęśliwy, biedny, chory, a ty jesteś temu winien/winna”. Taka gra wymaga pielęgnowania w sobie negatywnych emocji, ktoś musi być winny: rodzice, państwa, szef, partner, zawsze jest ktoś, z kimś trzeba wałczyć, a później go oskarżać o swoje porażki.
Takie myślenie jest bardzo skutecznym sposobem zahamowania sukcesu i rozwoju osobistego. Zmień to! Zdaj sobie sprawę, że inni ludzie zrobili ci te wszystkie przykre rzeczy, gdyż nic innego nie potrafili ci dać i to prawdopodobnie już się nie zmieni. Zaakceptuj to, co jest. Poczuj te wszystkie śmieci w twoim umyśle, a następnie zrób to, co powinieneś z nimi zrobić – wyrzuć je. A pomoże Ci w tym właśnie e-poradnik Chcesz zwyciężać? To uwolnij się od programu społecznego, który zamówisz tutaj >>
Prawdziwa pokora
Doświadczenie pokazało mi, że jako osoba uzależniona od alkoholu mam skłonność do wpadania w pychę i posiadania wygórowanego mniemania o sobie. Kierując się dobrymi na pozór intencjami, potrafię zmienić swój sposób postępowania, aby uparcie szukać swego. Wówczas górę bierze moje ego i tracę z oczu mój podstawowy cel. Zdarza się nawet, że to sobie przypisuję zasługi za to, co zdziałał w moim życiu Bóg. Takie przesadne poczucie własnej ważności jest niebezpieczne dla mojej trzeźwości i może wyrządzić szkodę Wspólnocie jako całości. Ochroną przed tym jest dla mnie Tradycja Dwunasta, która służy mi do utrzymywania w sobie pokory. Zarówno jako człowiek, jak i jako uczestnik AA zdaję sobie sprawę, że nie mogę pysznić się swoimi osiągnięciami i dokonaniami, gdyż to ,,Bóg czyni dla nas to, czego sami nie moglibyśmy dla siebie uczynić''
Zamiast zrzędzić, weź sprawy w swoje ręce!
Nie masz prawa narzekać, jeśli możesz zmienić coś w swojej pracy, a tego nie robisz. Zacznij działać. Powalcz o siebie. Tylko całkowity brak alternatyw usprawiedliwia skargi i rozpacz.
Jest taka opowiastka o klasztorze, w którym obowiązywała reguła ścisłego milczenia. Jego mieszkańcy mogli wypowiedzieć raz na dziesięć lat dwa słowa. Pewnego dnia przeor spytał swego podopiecznego: „Bracie, minęło już dziesięć lat, jak są twoje dwa słowa?”. „Twarde łóżko” – padła odpowiedź. Dziesięć lat później przełożony powtórzył pytanie. „Jedzenie śmierdzi” – oświadczył podwładny. Upłynęło następnych dziesięć lat. „Ja odchodzę” – poinformował mnich. „Wcale się nie dziwię – stwierdził przeor. – Od trzydziestu lat nic nie robisz, tylko narzekasz. Prawdę powiedziawszy, nie to było złe, że mnich narzekał. Złe było to, że narzekał przez trzydzieści długich lat. I nie zrobił nic, aby poprawić swój los i samopoczucie. Choćby poprzez rezygnację z klasztornego życia.
Witaj w klubie malkontentów.
A jak to jest z tobą? Czy nie pogrążasz się w coraz większym pesymizmie – z powodu pracy, wynagrodzeń i atmosfery panującej w firmie? Nie krytykujesz cięgle szefów, ich decyzji, metod zarządzania? Nie kręcisz nosem, gdy musisz zastąpić chorego kolegę albo pojechać na korporacyjną integrację? Nie odgrażasz się, że odejdziesz, a potem ci przechodzi – i tylko najbardziej zaufanej osobie w biurze zwierzasz się po cichu: „Ja już dłużej tego nie wytrzymam, od trzech lat leczę się z depresji”?
Jeśli na wszystkie powyższe pytania odpowiedziałeś twierdząco, witaj w klubie malkontentów. Jesteście wśród zawodowo czynnych Polaków większością. O czym świadczy badanie zrealizowane niedawno przez portal rynekpracy.pl. Ponad 50 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie ma satysfakcji z tego, co robi. Zaledwie 19 proc. jest absolutnie zadowolona ze sposobu zarobkowania. Pesymizm przebija także przez sondaż dr Dagmary Lewickiej z Wydziału Zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Sześciu na dziesięciu respondentów twierdzi, że w ich organizacjach nie ma systemu motywacyjnego. Ponad połowa mówi, że nie mają możliwości decydowanie o sposobie wykonywania obowiązków służbowych. Trzy czwarte pytanych ubolewa, że podnoszenie kwalifikacji nie znajduje odzwierciedlenie w zarobkach. A co trzeci nie widzi związku między wynagrodzeniem a efektami pracy.
Zmień to, na co masz wpływ
Doktor Krzysztof Augustyn, psycholog biznesu i trener, lubi na swych szkoleniach przytaczać modlitwę wykorzystywaną w klubach AA (anonimowych alkoholików), a która – według niego – pasuje także do …środowiska pracy. Jest to skierowana do Boga prośba o trzy rzeczy, bez których człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy. Są to: cierpliwość – by zaakceptować to, czego zmienić nie jesteśmy w stanie, siła – by zmienić to, co zmienić się da oraz mądrość – by odróżnić jedno od drugiego.
W jednym ze swych artykułów w piśmie dla menedżerów dr Augustyn pisze: „Może nie jesteśmy w stanie zmienić bezpośredniego przełożonego, który jest skończonym chamem i gburem. Ale zawsze możemy poprosić prezesa o przeniesienie do innego działu, zespołu. Może nie jesteśmy w stanie wywalczyć podwyżki. Ale możemy wziąć nadgodziny albo różne fuchy, jak robi to wiele osób. Może nie jesteśmy w stanie zmienić atmosfery w firmie. Ale możemy przecież zmienić firmę. Może nie jesteśmy w stanie zdobyć pracy na miarę naszych marzeń w Krośnie, Wąchocku czy Lęborku. Ale możemy jechać do Warszawy, gdzie atrakcyjnych ofert jest dużo więcej niż na tzw. prowincji”.
Zacznij od nowa.
Pracownicy są sfrustrowani, oszukiwani, mobbingowani, zarabiają grosze, nie mogą się rozwijać. A jednak kurczową trzymają się swej znienawidzonej pracy. Paraliżuje ich strach. Boją się, że wpadną z deszczu pod rynnę. Nie wiedzą, że bierność, asekuranctwo są bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek przemyślany ruch w kierunku poprawy swej sytuacji zawodowej czy finansowej . Ekspert często powtarza uczestnikom swoich szkoleń: „Nie macie prawa narzekać, jeśli możecie coś zmienić w swojej pracy, a tego nie robicie. Tylko całkowity brak alternatyw usprawiedliwia skargi i rozpacz”.
- Niektórzy słuchacze biorą sobie do serca moje słowa. By zwiększyć swe szanse na sukces, zapisują się na kursy asertywności, na dodatkowe studia, idą do szefa na poważną rozmowę. Albo po prostu wyjeżdżają za granicę. Jednak większość, zamiast wziąć życie w swoje ręce, woli kochać się w lamentach, biadoleniach i skargach – zauważa Augustyn.
Spróbuj inaczej.
Mnich z opowiastki narzekał na twarde łóżko i śmierdzące jedzenie. Jednak przez trzydzieści długich lat siedział w klasztorze, bo nie wiedział, czy poza jego murami da sobie radę. Nie był pewny, czy będzie miał, co jeść i gdzie spać. Również ciebie przeraża zmiana – zawsze możesz wpaść z deszczu pod rynnę. Jeśli jednak nie zrobisz nic, będziesz wiecznie stękał, narzekał, pogrążał się w rozpaczy – dzień w dzień przez długie miesiące i lata, aż do emerytury. Ale jeżeli spróbujesz zmienić coś w pracy (albo zmienić pracę), przynajmniej dajesz sobie szansę. Nie ma nic gorszego niż pełna frustracji bierność.
Spróbuj.
Zaryzykuj.
źródło: wp.pl
Życzliwość czy mądrość?
Czy można znaleźć mądrość większą od życzliwości?
Jan Jakub Rousseau
Parafrazując znane powiedzenie; widziałam mądrość i widziałam życzliwość; życzliwość jest lepsza.
Mądrość jest głęboka i wywiera na nas wrażenie, ale życzliwość jest zarówno głęboka, jak i prosta. Czujemy ciepło w środku jeszcze długo po tym, jak nas spotka. Życzliwość jest sednem tego, co oznacza człowieczeństwo.
Jeśli nie będziemy dla siebie życzliwi, gdzie możemy spodziewać się życzliwości?
Tradycja 12 Wspólnoty AA
„Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych Tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami”.
Anonymity is the spiritual foundation of all our traditions, ever reminding us to place principles before personalities.
A w pełnej wersji:
I wreszcie my, Anonimowi Alkoholicy, głęboko ufamy, że zasada anonimowości ma olbrzymie znaczenie duchowe. Przypomina nam o pierwszeństwie zasad AA przed osobistymi ambicjami oraz o potrzebie stosowania prawdziwej pokory w życiu. Potrzebujemy jej po to, by zesłane nam dobrodziejstwa nigdy nas nie zepsuły i byśmy nigdy nie przestali myśleć z wdzięcznością o Nim, który miłościwie panuje nad nami wszystkimi.
1. Dlaczego przedkładanie wspólnego dobra wszystkich uczestników AA nad dobro jednostki służy mnie samemu? Co stałoby się ze mną, gdyby Wspólnota jako całość przestała istnieć?
2. Jeśli nie ufam ludziom, którzy działają obecnie w służbach AA, to chciałbym, żeby kto był upoważniony do naprowadzenia ich na właściwą drogę?
3. Czy z moich opinii o innych uczestnikach Wspólnoty i rzucanych na ich temat uwag można by mylnie wywnioskować, że pragnienie zaprzestania picia nie jest jedynym warunkiem przynależności do AA?
4. Czy próbuję czasem sprawić, aby jakaś grupa AA podporządkowała się moim normom postępowania, zamiast kierować się własnymi?
5. Czy jestem osobiście odpowiedzialny za pomaganie mojej grupie w wypełnianiu jej głównego celu? Na czym polega moja rola?
6. Czy moje zachowanie odzwierciedla zasady zawarte w Tradycji Szóstej, czy też zadaje im kłam?
7. Czy robię wszystko co w mojej mocy, aby wspierać AA finansowo? Kiedy ostatnio anonimowo zaprenumerowałem dla kogoś w prezencie biuletyn „Zdrój”?
8. Czy narzekam na zachowanie niektórych uczestników AA — zwłaszcza tych, którym płaci się za pracę dla. Wspólnoty? A ja sam to niby jestem taki mądry. co?
9. Czy zadania wynikające z przynależności do AA wypełniam w taki sposób, żeby pozostawać w zgodzie nawet z własnym sumieniem? Czy na pewno?
10. Czy moje wypowiedzi zawsze są odbiciem zasad zawartych w Tradycji Dziesiątej, czy też mogą dostarczać argumentów krytykom i przeciwnikom AA?
11. Czy swoją przynależność do AA powinienem utrzymywać w tajemnicy, czy też powinienem ujawnić ją w rozmowie prywatnej, jeśli wiem, że może to pomóc innemu alkoholikowi (a tym samym i mnie)? Czy wizerunek AA w moim wydaniu jest tak atrakcyjny, że może przyciągnąć do Wspólnoty innych alkoholików?
12. Jakie znaczenie ma moja własna osoba pośród ponad dwóch milionów uczestników AA na całym świecie?
Krok XII Programu Wspólnoty AA
„Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach”.
Having had a spiritual awakening as the result of these Steps, we tried to
carry this message to alcoholics, and to practice these principles in all our
affairs.
1. Czy teraz mam szanse dawać innym nie oczekując nic w zamian?
2. Czy w rezultacie stosowania wszystkich Kroków doznałeś czegoś, co można określić jako przebudzenie duchowe?
3. Przebudzenie duchowe jest darem, nie nagrodą. Darem zwykle poprzedzonym osiągnięciem pewnej gotowości na jego przyjęcie. Jakiej gotowości? Jak to ma się do mojej osoby?
4. Jaka jest moja droga przez Dwanaście Kroków?
5. Niemal każdy członek AA stwierdza, że nic nie daje większej satysfakcji niż dobrze zrobiony Krok Dwunasty. Czy to dotyczy także mnie?
6. Jak mogę realizować Dwunasty Krok?
7. Co rozumiem przez stosować te zasady we wszystkich moich poczynaniach?
8. Co to jest „dwukrok”?
9. Czy nawet najlepsi spośród bliskich czasem odwracają się ode mnie, zwłaszcza wówczas, gdy wymagam od nich zbyt wiele uwagi?
10. Czy stosunki w rodzinie i z innymi ludźmi są wykładnikiem mojego trzeźwienia? Jak staram się je pielęgnować, by były zawsze dobre?
11. Czy traktuję pracę wyłącznie jako źródło zarobku? Czy w wykonywanej pracy widzę szansę pożytecznego działania?
12. Czy moją prawdziwą ambicją jest szczere pragnienie pożytecznego życia i pokornej wędrówki w promieniach łaski Bożej?
Dwunasty Krok programu Anonimowych Alkoholików
Jak wyzdrowieć z alkoholizmu robiąc 12 kroków
w sposób opisany w Wielkiej Księdze
"Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach"
Krok XII składa się z trzech części:
Przebudzenie duchowe (w rezultacie pierwszych 11. Kroków)
Niesienie posłania innym alkoholikom
Stosowanie tych zasad (pierwszych 11. Kroków) we wszystkich naszych
poczynaniach
Jeśli więc doznałeś przebudzenia duchowego jesteś gotowy, aby pomagać innym w pracy nad Krokami, nieść posłanie.
Rozdział 7, "Praca z innymi", jest całkowicie poświęcony Krokowi XII. Sugerujemy, aby przeczytać go w całości, ale teraz zwróćmy uwagę na kilka tylko fragmentów.
"Praktyka dowodzi, że nic lepiej nie umacnia niezależności od alkoholu ...
... są jasną stroną naszego życia."
(Anonimowi Alkoholicy - str. 77 , pierwszy akapit)
"Jeśli znajdziesz kandydata do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików ...
... zdobyć się na cierpliwość."
(Anonimowi Alkoholicy - str. 77 , ostatni akapit)
Następne rozdziały 8, 9, 10 i 11 wszystkie dotyczą stosowania tych zasad we wszystkich naszych poczynaniach. Czasem pomijamy je, ale jest w nich wiele wartościowych i pomocnych informacji i sugestii.
źródło: 12krokow.webpark.pl
Gołębiewski wrócił do alkoholu?
Czy ostatnie kłopoty w małżeństwie 54-letniego Henryka Gołębiewskiego są spowodowane tym, że aktor znowu zaczął zaglądać do kieliszka? On sam twierdzi, że to plotki zazdrośników...
Ostatnio pisaliśmy, że trzyletnie małżeństwo Henryka Gołębiewskiego zaczyna chwiać się w posadach. W domu pary coraz częściej dochodzi do awantur, dwukrotnie konieczna była nawet interwencja policji.
Jak donosi tygodnik "Świat & Ludzie", w artystycznym świecie ostatnio mówi się, że pan Henryk znowu zaczął pić. Nie jest tajemnicą, że przez wiele lat aktor zmagał się z problemem alkoholowym. Niektórzy twierdzą, że nałóg znowu go pokonuje.
"Plotki rozsiewają zazdrośnicy. Nie piję nałogowo. Czasami sobie coś wypiję okazjonalnie, ale nie wpadam w ciągi. Gdybym teraz zaprzepaścił swoją szansę, byłbym najgłupszym człowiekiem na świecie. Mam rodzinę, małą córeczkę, pracę, zdrowie..." - zapewnia Gołębiewski w rozmowie z magazynem.
Rzeczywiście, niedawno aktor otrzymał nowe życie - wygrał walkę z rakiem, a zaledwie kilka miesięcy później urodziła mu się córeczka. Mamy nadzieję, że problemy w jego związku są tylko przejściowe.
źródło: Pomponik.pl
Alkoholik jest człowiekiem chorym
Rozmowa z dr n. med. Bohdanem T. Woronowiczem, psychiatrą, specjalistą terapii uzależnień, która ukazała się w biuletynie ARKA Nr.51
Dr Bohdan T. Woronowicz od blisko trzydziestu lat kieruje Ośrodkiem Terapii Uzależnień w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Prowadzi także program terapii uzależnień w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej-Centrum Konsultacyjne AKMED. Autor wielu publikacji naukowych wielki przyjaciel i Powiernik wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Dzięki jego pomocy w roku 1980 powstała pierwsza w warszawie i czwarta w Polsce grupa AA „ Odrodzenie”, działająca do dziś.
Panie doktorze, słyszałam, jak podczas jednego z wykładów słuchacz zapytał pana, czy jest jakaś różnica między pijakiem a alkoholikiem. Odpowiedział pan krótko: pijak pije, bo chce, alkoholik pije, bo jest chory, Wielu ludzi nadal jednak wątpi, czy rzeczywiście istnieje choroba alkoholowa, czy może wymyślili ją sami alkoholicy, by-usprawiedliwienie chorobą-mogli pić.
Wiedza na temat alkoholizmu jest w naszym społeczeństwie ciągle zbyt mała. Mówię to z bólem serca, bo uzależnienie od alkoholu jest chorobą, a do tego chorobą niezawinioną, przewlekłą, postępującą i śmiertelną. Na dzisiejszym poziomie wiedzy nie można się z niej w pełni wyleczyć. Tak widzą ją specjaliści ze Światowej Organizacji zdrowia. Przy większej znajomości problemu można by jednak zapobiec wielu tragediom.
W jaki sposób, jeśli choroba jest nieuleczalna?
Nie da się jej raz na zawsze wyleczyć - w tym sensie, że ktoś uzależniony od alkoholu nigdy nie wróci do picia kontrolowanego, towarzyskiego „normalnego”. Chorobę można jednak zatrzymać, a niepijący alkoholik może wieść godne i szczęśliwe życie. Milinom alkoholików na całym świecie się to udaje. Oczywiście, tak jak w przypadku każdej innej choroby, sukces zależy tu od właściwego leczenia i postawy samego pacjenta.
Dlaczego jedni ludzie potrafią pić alkohol okazjonalnie i w niedużych ilościach, inni muszą upijać się i bez alkoholu nie potrafią żyć? Od czego to zależy?
Istnieje wiele definicji alkoholizmu. Mówiąc najprościej zespół uzależnienia od alkoholu to zależność psychiczna, powodująca przymus picia, a także zależność fizyczna (te przykre „kace”). Okresowo picie staje się głównym celem i spycha na dalszy plan wszystkie inne działania i sprawy. Alkoholik pije nadal, choć powoduje to w jego życiu coraz więcej poważnych problemów. Niektórzy widzą w alkoholizmie chorobę duszy, ciała i umysłu. Dotyka ona zazwyczaj ludzi wrażliwych, którzy nie radzą sobie ze swoimi emocjami. Z mojej wiedzy i wieloletniej pracy z alkoholikami wynika, że początków uzależnienia trzeba szukać w sytuacjach, gdy ktoś sięga po alkohol, bo ten coś mu załatwia, w czymś pomaga. Młody człowiek, który czuje się w swoim środowisku wyobcowany, mniej ważny i gorszy od innych, któregoś dnia odkrywa, że pod wpływem alkoholu korzystnie się zmienia. Znikają gdzieś jego kompleksy i nieśmiałości, łatwo nawiązuję kontakty, błyszczy fantazją i elokwencją. Ktoś inny z trudem znosi kłopoty rodzinne czy materialne, a kilka kieliszków wódki daje mu poczucie wolności, oddechu. Jeszcze ktoś inny nie wytrzymuje napięcia w pracy, ostrej konkurencji, poczucia stałego zagrożenia. Stresy całego dnia i lęki odbierają mu sen, ale po dużym drinku świat wydaje się mniej straszny.
Chwilowe odprężenie odrywa na krótko od problemów życiowych. Problemy jednak pozostają, nawarstwiają się i często jeszcze bardziej komplikują. Po wytrzeźwieniu powraca się do nich z większym napięciem i niepokojem. Żeby ten niepokój zredukować, znów trzeba sięgnąć po alkohol. Zaczyna działać mechanizm „błędnego koła”, który prowadzi często do uzależnienia i jego dramatycznych skutków.
Nie ma sensu, dociekać dlaczego ktoś pije, szukać przyczyn w świecie zewnętrznym. Alkoholik pije z jednego jedynego powodu: dlatego, że jest chory, że jest alkoholikiem. Człowiekiem, który uzależnił się od substancji chemicznej, złożonej z dwóch cząsteczek węgla, pięciu wodoru i grypy wodorotlenowej( a w innym przypadku od leków czy narkotyków).
Chcę podkreślić, że upijanie się nie jest objawem diagnostycznym uzależnienia od alkoholu. Upijają się zarówno alkoholicy, jak niealkoholicy. Jest wielu alkoholików , którzy nigdy nie byli pijani. Codzienne picie też nie jest objawem choroby alkoholowej. Nietrudno spotkać alkoholików, którzy pija tylko raz czy kilka razy w roku przez ileś kolejnych dni, potem całymi tygodniami czy miesiącami, nawet latami potrafią zachować abstynencje. W stanach Zjednoczonych spotkałem niedawno alkoholika który nie pije od 63 lat.
Mówiliśmy już o tym, że alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, taką na zawsze. Mimo wszystko brzmi to dość szokująco, gdy nazywa pan alkoholikiem starszego mężczyznę, który nie pije ponad sześćdziesiąt lat!
Jest trzeźwy właśnie dzięki temu, że wiele lat temu postanowił zatrzymać rozwój choroby alkoholowej i przez kolejne lata o to dbał. Gdyby teraz wypił alkohol, jego choroba „obudziłaby się” i wróciłby do takiego samego lub jeszcze gorszego picia jak przed laty – jakby te trzeźwe lata w ogóle nie istniały.
Niepijący alkoholicy mówią czasem o „Wańkach – wstańkach”, czyli o ludziach uzależnionych, którzy wiele razy zaczynają batalie o swoją trzeźwość. Przechodzą kolejne terapie, przychodzą do wspólnoty AA i odchodzą z niej, na przemian piją i nie piją. Niektórzy dojdą do trwałej trzeźwości, choć „po drodze” mogą wyniszczyć swój organizm. Innym zabraknie czasu, bo to choroba postępująca. Przedwcześnie umrą.
Dlaczego alkoholizm jest chorobą?
Bohdan T. Woronowicz
Uzależnienie od alkoholu jest chorobą, ponieważ spełnia trzy podstawowe kryteria choroby, tj. narusza stan równowagi między zdrowiem i patologią, charakteryzuje się swoistą etiologią, a wśród przyczyn zmian patologicznych obecny jest czynnik fizyczny. Alkohol oddziałuje na ośrodkowy układ nerwowy (głównie na mózg), a ten z kolei reaguje na wszelkie zmiany składzie chemicznym krwi (aspekt patofizjologiczny); jest anatomicznym podłożem życia psychicznego (aspekt psychologiczny) oraz umożliwia kontakt z innymi ludźmi, podlega wpływom społecznym (aspekt socjologiczny).
Substancje psychoaktywne (w tym również alkohol) działają na mózg poprzez swoje własności chemiczne i konkurują ze związkami chemicznymi produkowanymi przez układ nerwowy w celu komunikowania się wewnątrz systemu neuronów. Jednocześnie substancje te uszkadzają struktury mózgowe. Badania neuropatologiczne wykazały, że w porównaniu z grupą kontrolną u alkoholików 30% neuronów płatów czołowych jest zniszczonych. Jest to o tyle istotne, że te właśnie płaty są odpowiedzialne za wyższe funkcje mózgowe (np. przewidywanie, planowanie) oraz za hamowanie innych struktur, odpowiedzialnych za zachowanie bardziej instynktowne (np. agresja). Okazało się, że mózg człowieka uzależnionego ma funkcjonalne niedobory nawet wtedy, gdy nie są obecne zmiany strukturalne.
Powyższe fakty pozwalają stwierdzić, że uzależnienie od alkoholu jest również chorobą (zaburzeniem czynności) mózgu, która jest aktywna bez względu na to, czy alkoholik jest w stanie upojenia, czy też zachowuje abstynencję. W okresie abstynencji mózg tylko „przysypia”. Zdaniem wielu badaczy zmiany w mózgu mogą być odpowiedzialne za to, że pamięć uzależnienia (nie tylko od alkoholu) jest wieczne. W badaniach na zwierzętach udaje się bowiem wymazać określony kontekst zachowania związanego z uzależnieniem, natomiast inne towarzyszące warunki pozostają trwale.
Czy można wyzdrowieć z alkoholizmu?
Odpowiedź brzmi: tak i nie.
Tak - ponieważ powstrzymując się od alkoholu, można odzyskać praktycznie to wszystko, co się straciło, a nawet osiągnąć wyższy poziomu rozwoju emocjonalnego i duchowego w porównaniu ze stanem wyjściowym (przedchorobowym). O możliwości tej mogą zaświadczyć alkoholicy ze stażem trzeźwości liczonym w dziesiątkach lat.
Nie - jeśli myślimy o odzyskaniu możliwości kontrolowanego picia alkoholu, bowiem każdy, kto raz utracił zdolność do kontrolowanego picia alkoholu, w świetle dzisiejszej wiedzy na ten temat już nigdy tej zdolności nie odzyska.
Podobnie jak proces stawiania się alkoholikiem tak samo zdrowienie z alkoholizmu ma swoją dynamikę i przebiega etapami. V. Johnson wymienia cztery etapy na drodze powrotu zdrowia: I-uświadomienia swego stanu, II- uległość (przyjecie do wiadomości realiów na temat choroby), III- akceptacji (choroby i przyjęcia odpowiedzialności za powrót do zdrowia) i IV - trzeźwienie ustawiczne (trwałość zachowań abstynenckich, doskonalenia rozwoju emocjonalnego, duchowego i relacji z innymi ludźmi).
Obserwując jakościowe zmiany w życiu zdrowiejącego alkoholika, łatwo zauważyć, jak pokonuje on kolejne etapy na drodze ku trzeźwości: chcę pić nie mogę pić nie chcę pić chcę nie pić. Samotne pokonywanie tych etapów jest niezmiernie trudne i stąd niezbędna jest życzliwa pomoc ze strony innych alkoholików, osób najbliższych oraz profesjonalnych terapeutów.
Tylko dwa grzechy
Modlitwa
uczyń ze mnie narzędziem Twojego pokoju,
abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
nadzieje tam, gdzie panuje rozpacz;
światło tam, gdzie panuje mrok;
radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw,
abym mógł nie tyle szukać pociechy,
co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia,
co zrozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać.
Albowiem dając - otrzymujemy,
wybaczając - zyskujemy przebaczenie,
a umierając - rodzimy się do wiecznego życia.
Amen
Sztuka odmawiania picia alkoholu
którzy umieją dojrzale myśleć, kochać i pracować.
Od wielu już lat miesiąc sierpień ogłaszany jest przez Episkopat Polski jako miesiąc trzeźwości. Ten właśnie miesiąc nie został wybrany przypadkowo. Wiąże się on bowiem z historycznymi zwycięstwami, które w naszej Ojczyźnie dokonały się właśnie w sierpniu. Chodzi tu o „cud nad Wisłą” z sierpnia 1920 roku, a także o „cud w Gdańsku”, jakim stały się zwycięskie strajki „Solidarności” w 1980 roku, w czasie których obowiązywał całkowity zakaz spożywania alkoholu. Zwycięstwa z przeszłości stanowią cenną lekcję życia dla obecnego pokolenia Polaków. Są też znakiem nadziei na to, że możliwe jest odniesienie najważniejszego zwycięstwo, jakim jest zwycięstwo człowieka nad własną słabością. W Kościele nie ma cudzoziemców i dlatego pragnę opowiedzieć o zwycięstwie nad chorobą alkoholową kogoś, kto mieszka daleko od Polski, a kogo miałem radość osobiście poznać. John Higgins pozwolił mi o swojej historii opowiadać tym wszystkim ludziom, którzy z tej historii mogą wyciągnąć ważne wnioski dla własnego życia oraz umocnić swoją nadzieję na lepszą przyszłość.
John jest Amerykaninem pochodzenia irlandzkiego. Poznałem go w 1993 roku w czasie mojej wizyty w ośrodku terapii dla księży — alkoholików w Guest House pod Detroit. Pełnił on tam wtedy funkcję dyrektora, ciesząc się wielkim autorytetem i szacunkiem swoich podopiecznych. Początek jego życia zapowiadał jednak zupełnie inny scenariusz. Rodzice Higginsa pochodzili z tak zwanych „dołów społecznych” i po I wojnie światowej wyemigrowali do USA. John urodził się na obczyźnie. Ze względu na ubóstwo rodziców nie miał szans na zdobycie solidnego wykształcenia. Obracał się w środowisku, dla którego największą atrakcją był alkohol. Już jako nastolatek zaczął się upijać. Wchodził w coraz bardziej zaawansowane fazy choroby alkoholowej. Taka sytuacja trwała kilkanaście lat. Jednak w przeciwieństwie do większości swoich kolegów John nie poddał się. Postanowił walczyć ze swoją słabością. Zaczął uczęszczać na spotkania Anonimowych Alkoholików. Przestał pić. Ale jego aspiracje sięgały znacznie dalej. Postanowił się rozwijać, znaleźć solidną pracę i pomagać innym ludziom. Kierowany tymi motywami zdecydował się na skorzystanie z profesjonalnej terapii.
Z miesiąca na miesiąc jego życie uległo diametralnej zmianie. Ożenił się ze szlachetną i dojrzałą kobietą. Po roku przyszedł na świat ich syn. Rodzina stała się dla Johna źródłem wielkiej radości i jednocześnie miejscem wielkiej odpowiedzialności. Pragnął zapewnić bliskim nie tylko swoją obecność i miłość, ale też solidny status społeczny i materialny. W wieku czterdziestu kilku lat ukończył studia humanistyczne, a następnie zdobył kwalifikacje terapeuty uzależnień. Okazał się wyjątkowo zdolnym i kreatywnym profesjonalistą w tej dziedzinie. Po kilku latach został zatrudniony jako dyrektor ośrodka w Guest House. Praca z księżmi — alkoholikami stała się jego pasją. Od początku miał świadomość, że księża uzależnieni od alkoholu należą do grupy najtrudniejszych pacjentów. Jeszcze trudniej niż ludziom świeckim przychodzi im uznanie własnej choroby. John opracował autorski program terapii uzależnień dla osób duchownych. Program ten opierał się nie tylko na Dwunastu Krokach AA, ale też na odzyskiwaniu przez księży — alkoholików ewangelicznych aspiracji i ideałów, na czele których stoi dorastanie do świętości. W rozmowie ze mną podopieczni Johna jednomyślnie stwierdzali, że nie wyobrażają sobie innego terapeuty ani też innej formuły terapii. Mieli świadomość tego, że John wiele od nich wymaga, ale też w każdej sytuacji byli pewni, że otrzymają od niego maksymalne wsparcie. W swojej placówce John zadbał o każdy szczegół, łącznie z wystaraniem się w Watykanie o pozwolenie dla księży uczestniczących w terapii, by mogli odprawiać Mszę Świętą na soku winogronowym, który nie zawiera alkoholu.
Na koniec mojego kilkudniowego pobytu w Guest House zaprosiłem Johna Higginsa z rewizytą do Polski. Ku mojej wielkiej radości przyjął on zaproszenie bez chwili namysłu. „Najlepiej od razu ustalmy daty” — powiedział i otworzył swój kalendarz zajęć na następny rok. Na początku lipca 1994 roku pojechałem na Okęcie, by odebrać go z lotniska. John jak zwykle promieniował uśmiechem, pogodą ducha i wewnętrznym spokojem. Przez dziesięć dni jeździliśmy razem po Polsce, a John codziennie miał przynajmniej jedno spotkanie z kolejną grupą AA czy też z pacjentami kolejnych ośrodków terapii uzależnień. W czasie tych spotkań opowiadał o swojej historii, o programie Dwunastu Kroków AA i o roli profesjonalnej terapii w procesie trzeźwienia, o swojej rodzinie i pracy zawodowej, o codziennej modlitwie i wieczornym rachunku sumienia, o radości, która płynie z pomagania innym ludziom. W drugiej części spotkań John odpowiadał na dziesiątki pytań. Mówił w sposób prosty i serdeczny, a jednocześnie niezwykle precyzyjny i sugestywny. Wyjaśniał, że choroba alkoholowa jest nieodwracalna, czyli że człowiek uzależniony już nigdy nie odzyska kontroli nad spożywanym alkoholem, także ten człowiek, który - podobnie jak on sam — ma trzydzieści lat abstynencji. John tłumaczył też, że nawet wtedy, gdy ktoś po terapii nie znajduje pracy i otoczony jest ludźmi, którzy nadal się upijają, to sięganie po alkohol może jedynie jeszcze bardziej pogorszyć tę ich dramatyczną sytuację. Uczył sztuki pogodnego odmawiania picia alkoholu bez tłumaczenia się czy denerwowania. „Jeśli ktoś agresywnie nalega na to, bym sięgnął po alkohol, wtedy stwierdzam, że nie piję ani alkoholu, ani benzyny, ani żadnych innych napojów, które są szkodliwe dla organizmu” — powiedział z uśmiechem w czasie rozmowy z pacjentami oddziału terapii uzależnień w Radomiu.
Przebywanie w towarzystwie Johna było dla mnie każdego dnia coraz większym świętem. Promieniował on bogatym, wręcz arystokratycznym człowieczeństwem, radością i entuzjazmem, z jakim spotykał się z kolejnymi grupami ludzi uzależnionych. W jego oczach było widać mentalność zwycięzcy, którą potrafił zarażać niemal każdego, z kim się spotykał. Odwożąc Johna na lotnisko, przeżyłem coś zaskakującego. „Marek, proszę cię o codzienną modlitwę w intencji mojego syna. Ma on osiemnaście lat i jest uzależniony od alkoholu. Przez dwa lata nie reagował na żaden mój argument, że potrzebuje terapii. Dopiero w dniu mojego wylotu do Polski powiedział mi, że tego dnia wieczorem pójdzie na pierwsze spotkanie AA” — John wypowiadał te słowa z bólem i jednocześnie z nadzieją. Obaj mieliśmy łzy w oczach. A ja dotąd modlę się codziennie w intencji jego syna...
Historia Johna Higginsa to świadectwo tego, że mentalność zwycięzcy naprawdę dobrze działa. Ten człowiek był pewny tego, że dla alkoholika sama abstynencja nie wystarczy! Samo powstrzymywanie się od picia alkoholu nie prowadzi do rozwoju ani radości życia. Odniesienie trwałego zwycięstwa nad chorobą alkoholową wymaga czegoś więcej! Wymaga troski o własny rozwój duchowy i społeczny, o małżeństwo i rodzinę, o pracę zawodową i zaangażowanie społeczne. Uzależnienia są wynikiem ulegania mentalności ludzi przegranych, którzy uciekają od twardej rzeczywistości w świat chwilowej ulgi. Ks. bp Antoni Dydycz - przewodniczący Zespołu Apostolstwa Trzeźwości - napisał w liście na sierpień 2007 roku, że „trzeźwość jest możliwa, że powstrzymanie się od jakichkolwiek uzależnień jest realne. Mówią nam o tym dzieje Polski. Głosi tę prawdę historia Kościoła. Mamy przecież tylu ludzi świętych, tych kanonizowanych i tych, o których już zapomnieliśmy. To Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II zawdzięczamy, że starał się poprzez beatyfikacje i kanonizacje ukazywać nam zwycięstwa człowieka nad różnymi słabościami. Zwycięstwa, które zawsze cieszą. Świętość, czyli wierność naszemu powołaniu, powinna powrócić do programów wychowania i nauczania, do praktyki dnia codziennego.”
Powyższe słowa są odzwierciedleniem mentalności zwycięzcy, jakiej uczy nas Chrystus w swojej Ewangelii. Ewangeliczna mentalność zwycięscy oznacza, że zło, które jest w nas i wokół nas — także zło uzależnień — możemy zwyciężać dobrem, a nie jedynie walką ze złem. A dobrem podstawowym jest dojrzała świętość, którą Bóg proponuje każdemu z nas. Taka świętość to dla człowieka wolnego i świadomego najpiękniejsza i najbardziej radosna normalność! Człowiek święty to ktoś tak dobry, że potrafi kochać wszystkich ludzi, tak mądry, że wiąże się osobiście jedynie z tymi, którzy również kochają i tak stanowczy, że potrafi bronić się przed tymi, którzy usiłują go krzywdzić. Taki człowiek nie krzywdzi nikogo ale też nie pozwoli na to, by ktoś go krzywdził.
Mentalność zwycięzcy to także świadomość, że nie może być skuteczna profilaktyka negatywna, czyli taka, która wyjaśnia wychowankom, czego nie powinni oni czynić oraz taka terapia, która uczy jedynie sztuki niepicia nie ucząc natomiast sztuki życia. Mentalność zwycięzcy to wreszcie zdolność przeciwstawienia się coraz bardziej szerzącemu się obecnie tchórzostwu wobec prawdy o zasadach solidnego, czyli właśnie zwycięskiego, arystokratycznego wychowania. W naszych czasach wielu dorosłych nie ma odwagi proponować młodemu pokoleniu czegoś większego niż życie na luzie czy tolerancję wobec wszystkiego i wszystkich. Trwałe zwycięstwo w życiu odnosi tylko ten, kto wie, że nic mniejszego niż więzi oparte na miłości, prawdzie, wolności i odpowiedzialności nie zaspokoi serca człowieka i nie uczyni go wolnym do czynienia dobra.
źródło: Opoka - "Laboratorium wiary i kultury"
Bartender - Barman
Drink-O-Meter – notuj z Androidem, ile pijesz
Dziwnych aplikacji nigdy dość. Co więcej, takie właśnie „kwiatki” mają największy popyt w sklepach z aplikacjami i zarabiają miliony. Jedną z takich pozycji (no, może poza zarobionym milionem) jest Drink-O-Meter. Ów program pozwoli ci na notowanie, ile alkoholu w ciągu danego okresu czasu spożyłeś.
W aplikacji określasz co i ile czego wypiłeś. Masz dostępną naprawdę szeroką listę produktów, które możesz wskazać. Od zwykłych piw po najdziwniejsze drinki. To wszystko, co wpiszesz, jest zapisywane, co później możesz wyświetlić w postaci wykresu. Co ciekawe, Twoimi osiągnięciami możesz pochwalić się ze znajomymi na Facebooku czy wysłać dane do Google Calendar. Ponadto aplikacja umożliwia wyświetlanie małego widgetu na ekranie telefonu, który pozwoli na szybki dostęp do Drink-O-Meter.
Puść to i pozwól działać Bogu
...prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas
oraz o siłe do jej spełnienia.
Kiedy coś "puszczam i pozwalam działać Bogu",to myślę jasno i mądrze.
Nie roztrząsając w myślach jakiejś trudnej lub przykrej sprawy,
szybko oddalam od siebie to, co sprawia mi ból i wywołuje poczucie dyskomfortu.
Ponieważ niełatwo mi jest rozstać się z takimi kłopotliwymi
czy niepokojącymi myślami i postawami, które są dla mnie przyczynami ogromnej udręki,
w takich chwilach muszę pozwolić, aby Bóg - jakkolwiek Go pojmuje - wyzwolił je i "wypuścił na zewnątrz mnie", a następnie samemu je "puścić " tu i teraz.
Otrzymując pomoc od Boga, mogę przeżywać życie dzień po dniu i radzić sobie
ze wszystkimi wyzwaniami, jakie napotykam na swojej drodze.
Dopiero wtedy bowiem żyje życiem zwycięskim i pokonawszy alkohol, czerpię zadowolenie i przyjemność ze swojej trzeźwości.
Poddaj sie prądowi
Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytacje do coraz doskonalszej więzi z Bogiem , jakkolwiek Go pojmujemy...
Pierwsze słowa,jakie wypowiadam,wstając rano z łóżka ,brzmią:
"Wstaje, Boże, aby wypełniać Twoja wole". To najkrótsza modlitwa, jaka znam, i jest ona we mnie głęboko zakorzeniona.
Modlitwa nie zmienia nastawienia Boga do mnie - zmienia moje nastawienie do Niego.
W odróżnieniu od modlitwy , medytacja jest czasem ciszy i
milczenia. Koncentracja oznacza odprężenie fizyczne, spokój
emocjonalny, skupienie umysłu i świadomość duchowa. Jeden ze sposobów na otwarcie się na Boga i doskonalenie świadomej więzi
z Nim polega na podtrzymywaniu w sobie postawy wdzięczności.
Wygląda na to, że w dni ,w które odczuwam wdzięczność, w moim życiu wydarzają się dobre rzeczy.
Jednakże w chwili , gdy zaczynam przeklinać swoje życie, ów strumień dobra natychmiast ustaje.
To nie Bóg zatrzymuje jego przepływ, tylko moje własne nastawienie negatywne.
Sugestie dla nowicjuszy
Teraz kiedy przestałeś pić, Twoim głównym problemem jest nie dopuścić do tego, byś znów zaczął pić. Oto kilka praktycznych sugestii opartych na doświadczeniach innych alkoholików, które powinny Ci ułatwić pokonanie tego problemu.
1. Jedz tyle ile możesz. Z pełnym żołądkiem odczuwał będziesz mniejszą chęć picia.
2. Uczucie niepohamowanego pragnienia wypicia kielicha może być spowodowane tym, że organizm domaga się - często bardzo silnie - płynu. Pij więc dużo, pod warunkiem, że będą to napoje bezalkoholowe. Soki owocowe z zawartością glukozy, herbatę lub kawę z dużą zawartością cukru.
3. Alkohol zubożył zawartość witaminy B w Twoim organizmie, a więc bierz dużo tabletek witaminowych, szczególnie B compositum. Nie grozi Ci przyzwyczajenie do ich zażywania. Są one całkowicie nieszkodliwe.
4. Uczucie depresji może być spowodowane niedyspozycją psychiczną. Prowadź regularny tryb życia.
5. Nie siedź nigdy wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń, z umysłem niczym nie zajętym. Rób cokolwiek, coś pozytywnego: idź na spacer, weź kąpiel, ogól się, zajmij się ogródkiem, wyczyść buty, zatelefonuj gdzieś itd. itp. Każda z tych czynności przerwie Twój zły nastrój.
6. Telefon - to dla Ciebie najpewniejszy sposób uzyskania pomocy. Korzystaj z niego o każdym czasie. Osoba, do której dzwonisz, również może potrzebować rozmowy z Tobą. Nigdy więc nie wahaj się dzwonić !
7. Ułóż sobie plan dnia. Nie dopuść do tego, aby tylko jakoś go przeżyć. Może nie będziesz mógł planu dnia zrealizować w stu procentach. Ale staraj się jak tylko możesz...
8. Spiesz się powoli. Alkoholicy mają skłonność robienia za dużo i za szybko.
9. Dawaj pierwszeństwo rzeczom najważniejszym. Planuj codziennie to, co jest w danym czasie najważniejsze - nie zapominając, że trzeźwość musi być na pierwszym miejscu.
10. Nie stać Cię na taki luksus, jak utrata panowania nad sobą. Pamiętaj, że inni też mogą mieć rację. Bądź tolerancyjny, unikaj zdenerwowania.
11. Picie pogarsza wszystkie Twoje problemy. Zachowaj więc dziś trzeźwość, by tych problemów nie powiększać.
12. Telefon - to dla Ciebie najpewniejszy sposób uzyskania pomocy. Korzystaj z niego o każdym czasie. Osoba, do której dzwonisz, również może potrzebować rozmowy z Tobą. Nigdy więc nie wahaj się dzwonić !
13. Chodź jak najczęściej możesz na mityngi
14. Póki - co nie zajmuj się niczym poza utrzymaniem abstynencji, [poniewaz bez tego - nie ma najmniejszej szansy aby zmieniło sie cokolwiek].
15. Czytaj literature AA [polecam, zwłaszcza na początek "Życie w trzeźwości"].
16. Nie staraj się naprawiać od razu wszystkiego, co zrujnowałeś.
17. Dbaj o siebie = stosuj mini-program HALT [nie bądź zbyt głodny, zły, samotny i zmęczony].
18. Przebywaj z niepijącymi alkoholikami i mów o wszystkim co Cię "gryzie" [nie zastanawiając się, czy to ma sens].
Boże,
użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi,
abym zmieniał to co mogę zmienić,
i mądrości,
abym odróżniał jedno od drugiego.
Jakość wiary
Bóg nie zsyła mi dóbr materialnych, nie uwalnia od cierpienia ani nie chroni przed różnymi nieszczęściami - zapewnia mi natomiast dobre życie, umiejętność radzenia sobie z tym, co mnie spotyka, i spokój umysłu. Moje modlitwy są prościutkie; najpierw wyrażam wdzięczność za wszystkie dobre rzeczy w moim życiu, nawet jeśli doszukanie się ich sprawia mi niejaką trudność; potem proszę jedynie o siłę i mądrość, jakich potrzebuje, by wypełnić Jego wole. Bóg odpowiada mi, dostarczając rozwiązań dla moich problemów, podtrzymując moja zdolność do przeżycia mimo codziennych frustracji - i to z taką pogoda ducha, której istnienia nie podejrzewałem - oraz użyczając mi siły potrzebnej do stosowania zasad AA we wszystkich moich codziennych poczynaniach.
Tradycja 11 Wspólnoty AA
Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu, musimy zawsze zachowywać osobistą anonimowość wobec prasy, radia i filmu.
Our public relations policy is based on attraction rather than promotion; we need always maintain personal anonymity at the level of press, radio and films.
A w pełnej, długiej wersji:
Nasze stosunki ze społeczeństwem powinny opierać się na zasadzie osobistej anonimowości. Uważamy, że AA powinno unikać sensacyjnej reklamy. Nasze nazwiska i zdjęcia jako członków AA nie powinny być rozpowszechniane w radiu, w prasie, filmie lub telewizji. Nasze oddziaływanie na zewnątrz powinno opierać się na przyciąganiu a nie na reklamowaniu. Nigdy nie możemy sami siebie zachwalać. Uważamy, że będzie lepiej, gdy będą nas polecać nasi przyjaciele.
1. Czy zdarza mi się zachwalać naszą Wspólnotę tak nachalnie i z takim zaślepieniem, że zamiast przyciągać do niej ludzi, zniechęcam ich?
2. Czy zawsze dbam o to, aby utrzymać w tajemnicy informacje, z których w zaufaniu zwierzono mi się jako uczestnikowi AA?
3. Czy uważam na. to, aby nie ujawniać byle komu i z byle powodu nazwisk uczestników AA nawet w obrębie Wspólnoty?
4. Czy wstydzę się tego, że jestem ozdrowiałym - czy też zdrowiejącym alkoholikiem?
5. W co zmieniłoby się AA, gdybyśmy nie kierowali się wskazaniami zawartymi w Tradycji Jedenastej? Co stałoby się ze mną samym?
6. Czy jakość osiągniętej przeze mnie trzeźwości jest na tyle dobra, że alkoholik, który wciąż jeszcze cierpi, mógłby zapragnąć podobnego życia dla siebie?
Krok XI Programu Wspólnoty AA
Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas, oraz o siłę do jej spełnienia.
Sought through prayer and meditation to improve our conscious contact with
God, as we understood Him, praying only for knowledge of His will for us and the power to carry that out.
1. Czy w krytycznych sytuacjach modlitwa może mi pomóc, ale ma dla mnie na co dzień drugorzędne znaczenie?
2. Co przeszkadza mi w zwracaniu się do Boga (jakkolwiek Go pojmuję)?
3. Czy potrzebuję przewodnictwa Bożego, jego siły i łaski?
4. Czy pierwszych dziesięć kroków jest dopiero startem w kierunku pokory, która pozwala mi przyjąć łaskę Bożą?
5. Co rozumiem przez „medytację”? Czy medytacja pomaga mi stosować wizję duchowych celów, zanim zacznę ku nim zmierzać?
6. Czy pozwalam, aby moje myśli i wizje płynęły bez zakłóceń? Czy nie próbuję ich ukierunkować?
7. Co rozumiem przez „modlitwę”? Czy mogę modlić się w każdym miejscu? Jak często ją odmawiam w ciągu dnia? Co mi daje modlitwa?
8. Co rozumiesz przez „Poznanie Jego woli wobec nas”?
9. Co rozumiesz przez „Bądź wola Twoja, a nie moja”?
10. Czy lepiej pocieszać, niż być pocieszanym? Czy lepiej rozumieć niż być rozumianym? Czy lepiej kochać niż być kochanym?
11. Czy nie przychodzi mi do głowy, że moje własne pobożne życzenia i skłonność do racjonalizacji mogą wyznaczać to, co uważam za przewodnictwo?
12. Być może jedną z największych nagród płynących z medytacji i modlitwy jest poczucie przynależności?
13. Czy modlitwa i medytacja są celem Kroku Jedenastego, czy tylko drogą do celu? Jakiego celu?
14. W jaki sposób rozpoznaję wolę Boga wobec siebie? Podaj konkretne działania, sposoby, metody.
15. Czy rozumiem, że więź z Bogiem i rozpoznanie Jego woli daje mi szansę na korektę intencji moich działań, rozpoznanych w trakcie realizacji Kroku Dziesiątego?