Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.
Jak Anonimowi Alkoholicy rozumieją trzeźwość
Alkohol jest bowiem tylko symptomem naszej choroby [1] - takie zdanie zapisali już w pierwszym opisie swojego sposobu na godne życie, wkrótce po uformowaniu zrębów ruchu, w roku 1939. Ponieważ na podstawie doświadczeń uczestników i pionierskich obserwacji jednego z lekarzy przyjęto, że próby nauczenia się bezpiecznego sposobu używania alkoholu, naturalnego u innych ludzi, dają mizerne rezultaty, problem zdefiniowano tak: jak żyć z alkoholizmem? Przysłowie AA wyraża to jeszcze dosadniej "Nie pić jest łatwo - trudniej jest żyć nie pijąc" [2]. Tekst zyskał wśród uczestników miano Wielkiej Księgi.
AA posunęło jednak problem nieco dalej niż naukowa medycyna w owym czasie. Nieumiejętność życia nie jest wyłącznie następstwem odurzania się, w znacznej mierze istniała ona już przed pojawieniem się alkoholu w życiu przyszłego alkoholika. Nadużywanie alkoholu zatem nie jest anomalią, odstępstwem od normy, ale próbą "samoleczenia", rozwiązania istniejących wewnętrznych konfliktów.
Okazuje się jednak, że ta autokuracja ma odwrotne skutki: nieumiejętność życia, zamiast zanikać, powiększa się. Rozwiązaniem jest więc program całkowitej przebudowy samego siebie, relacji z innymi ludźmi i z resztą świata. "Alkoholizm to choroba światopoglądu [3]" - to hasło popularne w AA. Jeden ze współzałożycieli ruchu, Robert Smith tak oto lakonicznie streścił jego program: trust God, clean house, help others (ufaj Bogu, porządkuj dom, pomagaj innym). Bo też AA-owcy nie poświęcają zanadto czasu stratom, powstałym w wyniku picia. Przyjrzenie się samym tylko nazwom poszczególnych kroków, wiodących do godnego i szczęśliwego życia, wskazuje, że słowo alkohol pojawia się tylko w pierwszym z dwunastu.
Stratami zajmę się więc tylko o tyle, o ile mogą one pomóc w pokazaniu, że dotychczasowe próby powrotu do nieszkodliwego picia okazały się bezowocne. Uświadomienie sobie tego faktu zmusza do zdefiniowania problemu na nowo: alkoholik uświadamia sobie, że dotąd "rąbał nie to drzewo". Jego tragiczna omyłka polegała na tym, że - doświadczając niedostatku sił życiowych - próbował je uzupełniać, ale odmienność biologiczna skierowała go w stronę energii płynącej z odurzania się. Odmienność ta jest dwojakiego rodzaju: alkohol silniej oddziaływał na kandydata na alkoholika i przynajmniej na początku radził on sobie z nim lepiej niż inni. Ale gdy wbrew obiecującym początkom nie dało to oczekiwanych efektów, ponownie próbował znaleźć potrzebną mu energię w sobie. A przecież - jak przypominamy sobie ze szkolnych lekcji fizyki - pierwsza zasada termodynamiki głosi, że w naszej czasoprzestrzeni nie można skonstruować urządzenia funkcjonującego bez strat energii, czyli pracującego wiecznie perpetuum mobile. Program AA kieruje więc stosującego go alkoholika na zewnątrz, albowiem wewnątrz systemu, czyli w nim samym, nawet przedmiot człowieczej dumy - rozum - nie może jej dostarczyć.
Należy zatem ponownie poszukać na zewnątrz Siły Większej niż własne siły życiowe, a następnie podjąć z nią współpracę, o czym mówią Kroki Drugi i Trzeci. I jest to ważniejsze od podsumowania strat spowodowanych piciem. Znalezienie swojej Siły Wyższej i powierzenie jej swego życia daje nadzieję, a nadzieja to umiejętność zachowania godności niezależnie od rozmiarów cierpienia, które przychodzi nam znosić. Godność jest językowo pokrewna angielskiemu God i niemieckiemu Gott, które to słowa oznaczają Boga. Uzyskanie wsparcia pozwala rozpocząć "sprzątanie domu", ale tym razem nie po to, żeby zacząć życie od nowa - nieziszczalny sen milionów alkoholików - lecz żeby poprowadzić je dalej na innych niż dotąd zasadach. W programie AA całkowicie nieobecny jest mit powrotu do normalności, pojawiający się w wypowiedziach pacjentów rozpoczynających leczenie, ale też w wielu programach terapii, który wyraża się w gabinetowym przekonaniu, że zaangażowanie się w AA jest tylko zmianą formy uzależnienia, a zrozumienie natury choroby i jej przyczyn czyni chorego wolnym. Zresztą obserwowane w praktyce klinicznej tzw. niepicie w zaparte zawiera w sobie ukrytą zasadę "powrotu do punktu zero" zakładającą, że przed alkoholem "wszystko było w porządku". Jakże często ci, którym się taki powrót udaje, skazani są na powtórzenie cyklu uzależnienia z inną substancją lub nałogowym zachowaniem.
Obrachunek moralny to nie sąd nad alkoholikiem, lecz poszukiwanie zasad skutecznego działania czy raczej współdziałania.
Przypomnijmy: doznawszy rozczarowania alkoholem, od którego próbował zaczerpnąć siłę, alkoholik próbuje jej szukać w sobie, żeby odrzucić alkohol, przy czym nie ufa ludziom. A przecież zaspokojenie potrzeb żadnego człowieka nie jest możliwe bez innych ludzi. "Dzikie dzieci" - znane psychologii istoty ludzkie wychowane przez zwierzęta lub w całkowitym odosobnieniu - w niczym nie przypominają ludzi.
Wyznawanie swoich wad w Kroku Piątym i następnie gotowość rozstania się z nimi w Kroku Szóstym owocują postawą pokory w Kroku Siódmym, która "nie polega na myśleniu o sobie gorzej, ale rzadziej". Pokora to nic innego niż zdolność do samoograniczania się czy - jak kto woli - zdolność do odraczania gratyfikacji. "Myśl raczej o tym, co masz, a nie czego ci brak", mówi jedno z powiedzonek AA-owskich. Po uporządkowaniu w ten sposób wewnętrznej części swego domu, uczestnik AA może zająć się w Krokach Ósmym i Dziewiątym porządkowaniem jego zewnętrznej części, czyli relacji z innymi. Dotychczasowe kroki AA "to szczepionka przeciw chorobie zwanej niechęcią do życia".
Jak już wspomniałem, AA zupełnie nie zajmuje się możliwością powrotu do wcześniejszego sposobu życia, natomiast dużo uwagi poświęca egocentryzmowi stanowiącemu podstawowy składnik osobowości alkoholika. Kiedy pił, zajmował się wyłącznie sobą, sprzątając dom, też zajmował się sobą - gdyby na tym poprzestał, wcześniej czy później znalazłby się w punkcie wyjścia. Zatem sprzątanie domu to tylko przygotowanie do pomagania innym, które wiąże go coraz bardziej ze światem zewnętrznym i oddala od dziecięcego egoizmu.
Jednakowoż współpracy z innymi ludźmi najlepiej uczyć się w praktyce, a do nauki zawsze potrzebny jest wspólny język. Nie tylko jako narzędzie komunikacji, ale też - co jest ważniejsze - jako wspólnota doświadczeń. W tym kontekście reguła "pomagając innemu alkoholikowi - zawsze pomagasz sobie" jest zrozumiała sama przez się. Odmienność egzystencjalnych doświadczeń alkoholika do tego stopnia czyni go różnym od pozostałych członków społeczeństwa, że - nawet władając biegle językiem jako narzędziem komunikacji - czuje się samotny i w początkach trzeźwienia dobrze i bezpiecznie czuje się tylko wśród podobnych sobie.
Zatem trzeźwość to umiejętność zaspokajania swoich potrzeb we współpracy z innymi ludźmi. Wyrażają to powiedzenia "Szczęście to produkt uboczny właściwego postępowania" i "Szczęście to przede wszystkim praca od wewnątrz".
Tak w dużym skrócie wygląda model. Jak przedstawia się praktyka? Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec alkoholu i polityki społecznej względem niego. Nie przywiązują też wagi do warunków środowiskowych w momencie rozpoczynania procesu leczenia. Nie określają czasu potrzebnego do nauczenia się umiejętności trzeźwego życia. Niektórzy osiągnąwszy ją odchodzą od wspólnoty, inni pozostają. Dla jednych i drugich alkohol przestaje być problemem - umieją żyć z alkoholizmem.
[1] Anonimowi Alkoholicy. Biuro Służby Krajowej AA, Warszawa (bez daty wydania), s. 54.
[2] Ron B.: Trzeźwe myśli. Humor i mądrość w powrocie do zdrowia. Media Rodzina of Poznań, s.353.
[3] Ron B., tamże, s.428. Dalsze cytaty pochodzą ze stron: 106, 206, 438, 214, 129, 498, 11.
źródło: Instytut Psychologii Zdrowia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Nie pić jest łatwo - trudniej jest żyć nie pijąc"
OdpowiedzUsuńStare, aowskie powiedzonko ciągle aktualne. Nie przywołuję go by się nad sobą użalić. Po to by sobie przypomnieć jak bardzo potrzebuję Bożej opieki, choć się przeciw niej buntuję. Bo przecież Jego opiekę bardziej widać w przeciętności i zwyczajności niż w ocaleniu z katastrofy!