Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.
Czwarty krok AA
Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny
Aby rozpocząć trzeźwienie musieliśmy najpierw przyznać, że jesteśmy chorzy, a następnie, że jesteśmy bezsilni wobec naszej choroby. Musimy teraz odważnie przyjrzeć się na skutki jakie nasza choroba przyniosła nam i innym osobom. Skoro już spojrzeliśmy naszej chorobie „twarzą w twarz” to już nie powinno być trudne odkrywać jej różne aspekty. Jednak wielu z nas boi się zagłębiać się w poszczególne części całości, jaką się uważamy. Jeśli jednak nie poznamy części, nie uda nam się próba poznania całości.
Program 12 kroków nazywa ten proces „obrachunkiem moralnym”. Słowo „moralny” wywołuje w nas wiele nieprzyjemnych skojarzeń. Przez całe życie przykładano do nas „moralne „ miary narzucone przez naszą kulturę, religię czy rodzinę. Działaliśmy zgodnie z tymi moralnymi wyznacznikami, na ogół ponosząc porażki i znajdując pocieszenie tylko praktykowaniu naszej choroby. Zdrowienie niesie za sobą pośrednio wiadomość, że od tej pory sami sobie będziemy barometrem moralnym, wiedząc, że to co świat uważa za „moralne” często jest wypaczonym i niebezpiecznym kłamstwem.
Jeśli nasze wcześniejsze życie było kłamstwem opartym na zaprzeczaniu naszej chorobie, to teraz nie możemy pozwolić sobie na ocenianie naszych prawdziwych „ja” poprzez te same kłamstwa, które nas trzymały w uśpieniu. Ten Krok powoduje, że stajemy przed dylematem semantycznym. Co uważane jest za „moralne” i jak to zdefiniować?
Podstawową przesłanką Zen, wywodzącą się bezpośrednio z nauk Buddy i sutr Pradżniparamity jest to, że dobro i zło nie istnieją (realnie) poza naszymi umysłami.
To nie daje licencji na zabijanie i nie jest zaproszeniem do nihilizmu. Budda określił przyczynę naszego cierpienia jako podzielenie w naszych umysłach, które szufladkują nasze doświadczenia jako dobre lub złe, my lub oni, itp. W tym kontekście praktyka Zen dąży do złagodzenia/zniwelowania naszego spolaryzowanego myślenia poprzez uczenie nas, w jaki sposób działać w sposób całościowy i spontaniczny. Czyniąc tak, zawsze robimy rzecz „właściwą”. (postępujemy „właściwie”).
Nie powinniśmy rozpoczynać praktyki Zen chcąc zostać „Buddystą”. Wtedy tylko skazilibyśmy się kolejnym „-yzmem”. Buddyzm, komunizm, kapitalizm, katolicyzm, alkoholizm i tak aż do znudzenia. Wszystkie te –yzmy czy –izmy chcą nas opisać za pomocą swoich pojęć i terminów. Nawet zdrowienie może być podatne na to niebezpieczeństwo. Poeta Gary Snyder napisać, że „prawdziwa praca” polega na tym, że używamy tych „y/izmów” jako narzędzi do odkrycia naszych prawdziwych „ja” . Jack Kornfield, nauczyciel
Medytacji Wglądu (Insight meditation) powiedział, że świat nie potrzebuje większej ilości Buddystów tylko większej ilości Buddów.
Każdy system wierzeń czy system moralny, który przyjmujemy, jest całkowicie arbitralny, jeśli nie odzwierciedla naszej (expansive ?) natury. Krótkowzroczna wiara jest przypomina wtłaczanie naszego doświadczenia i świadomości do odlania w sztywnej formie, na zawsze już formując je w postaci jednej interpretacji i jednej możliwości wybranej spośród ich nieskończonej ilości. W ten sposób zamiast wyzwolenia przez wiarę wchodzimy w ślepą ulicę. To w co wierzymy determinuje sposób postrzegania rzeczywistości i sposób reagowania na nią.
Zdrowienie i Zen pokazują, ze nie jesteśmy różni od przedmiotu naszej uwagi. Sposób w jaki zdefiniujemy ten przedmiot to sposób w jaki definiujemy samych siebie. Rzeczywistość, zamiast być czymś obcym i tajemniczym, wyjaśnianym przez nasze poglądy, okazuje się być tylko lustrem , pokazującym nam nas samych. Uważajmy więc na sposób, w jaki wybieramy swoje poglądy i ich używamy, upewnijmy się, że to nie one nas wybierają!. Malarz surrealistyczny Francis Picabia powiedział, że trzeba być jak nomada, który wędruje przez wsie i miasta. Krajobraz idei, poglądów i pojęć jest zbyt różnorodny i ekscytujący na to, aby osiąść w jednym tylko miejscu, wierząc, że nic ciekawego nie istnieje poza naszym horyzontem.
We wszystkim teraz, albo będziemy działać zgodnie z naszą prawdziwą naturą , albo będziemy dalej cierpieć. Moralność nie sprowadza się do uprzejmych rozmów przy obiedzie albo do kazania raz w tygodniu. Nasze na powrót odnalezione poczucie moralności wewnętrznej powinno stać się automatyczne i intuicyjne i powinno kierować wszystkimi naszymi myślami i działaniami. Osobiście wszystko, co powoduje, ze staję się nieuważny i co otwiera możliwość nawrotu aktywnej choroby, uważam za niemoralne. Za moralne uważam natomiast wszystko, co zakotwicza mnie w chwili obecnej i pozwala pomagać innym.
Ponieważ byliśmy obciążeni bagażem moralności przez te wszystkie lata, mamy tendencję do myślenia o sobie wyłącznie samokrytycznego,. Kiedy robimy listę naszych przywar. Jest ważne, żeby skonfrontować się w pełni z wadami naszego charakteru, jednocześnie musimy zobaczyć to, co jest w nas dobrego i pozytywnego. W stosunku do nas działa także zasada jin-jang. Jesteśmy istotami ciemności i światła, zarówno dobrymi jak złymi. Jak tylko nasze umysły porzucają swoją ustawiczną obsesję dualizmu , będziemy mogli na powrót stać się całością – z radością przyjmiemy dwie skrajności, jako wyraz tej samej podstawowej natury.
Nie muszę wam mówić, jak zrobić listę deficytów. W większości sami już jesteście większości z nich boleśnie świadomi. Wiele z tych wad było wynikiem naszej choroby , będąc jednocześnie jej symptomami. Z chwilą, kiedy wasza choroba jest uspokojona i reintegruje się z naszym prawdziwym „ja” te negatywne symptomy także się cofają.
Czy jest to kłamstwo, złe traktowanie siebie i innych, czy po prostu zaprzeczanie ,że mamy problem. Zaakceptuj, ze twoja choroba i ty przeszliście już długa drogę w kierunku poprawy waszego charakteru.
Inne wady pochodzą sprzed choroby i są wynikiem waszego wychowania, kultury lub waszego własnego myślenia. Te są trudniejsze do zidentyfikowania i zaakceptowania od symptomów choroby. Jak tylko dowiadujemy się, że cierpimy z powodu choroby, większość poczucia winy i niechęci do samego siebie może zniknąć. Ale nie jest tak z naszym osobistym składem wad głęboko ukrytym. Musimy je wyciągnąć na powierzchnię i bez emocji obejrzeć, tak jak biolog ogląda i przypomina sobie nazwy znajdowanych okazów. Z nich można się dowiedzieć, kim jesteśmy i podpowiedzieć, w jaki sposób możemy ewoluować , w kierunku praw rządzących wszechświatem. Akceptując te wady, akceptujemy siebie samych.
To nasz umysł wytwarza poglądy na temat tego, co jest ładne a co brzydkie. Odłóż te pojęcia i spójrz na rzeczy obiektywnie. Są lustrem, które nie kłamie. „Lustro, lustro na ścianie, która jest najpiękniejsza?” Kłamliwe lustro naszego zaprzeczania i ograniczonych poglądów pokazywało nam niezbyt piękny obraz nas samych w końcowej fazie naszej choroby. Ten nowy obraz, choć może okrutny, jest o wiele bardziej przyjazny. Czas pozostawić za sobą bajki i zająć się o wiele ciekawszą i prawdziwą historią – naszą własną.
Rzadko nagradzamy się za coś dobrego, co robimy lub myślimy. Uważamy, że to jest jakoś nierzeczywiste, że to jakby nie należy do nas, że to maska, którą nosimy, aby oszukać świat, który tylko czeka na nasze potknięcie. Praktyka Zen pokazuje, że ten świat był przez nas samych wymyślony. Jesteśmy tym samym, co świat, którego się boimy. Zaleca się, abyśmy robili spis naszych wad i złych stron w odważnie i skrupulatnie. Czy tak samo dokładni i skrupulatni jesteśmy odkrywając i akceptując głębokie dobro w nas samych?
źródło: Instytut Prewencji Przemocy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz