Kup teraz
Księża w Polsce są często idealizowani, stawiani za wzór, podziwiani. W pewnych środowiskach na pewno trudno jest zaakceptować fakt, że problem z alkoholem dotyczy również tej grupy społecznej. Nie powinno to jednak dziwić, w końcu to też są ludzie i też mają problemy. Ksiądz to według wielu osoba, która powinna mieć idealną opinię, być moralnym autorytetem i człowiekiem bez skazy. Nie wyobrażamy sobie księdza, który pije, który walczy z nałogiem pijaństwa i który idzie na odwyk ! To dla nas po prostu zgorszenie na miarę światowego skandalu. I jak w Ewangelii chętnie wielu z nas rzuciło by w stronę uzależnionego kapłana po prostu kamień! A przecież kapłan bez względu na wiek, pochodzenie, skończenie seminarium czy odbycie drogi zakonnika w nowicjacie to też człowiek - taki sam jak my.
Książka omawia problem alkoholizmu wśród księży. Władze kościoła nie potrafią poradzić sobie z tą sytuacją i pomóc tym, którzy tego wymagają. Najczęstszymi działaniami jakie są podejmowane w sytuacjach problematycznych jest ostrzeżenie o tym, że ksiądz gorszy wiernych i przeniesienie do innej parafii. Bardzo rzadko zdarza się, że ksiądz kierowany jest na leczenie.
Opowiedzianych jest kilka historii księży, którzy mówią o sobie, że są alkoholikami. Większość z nich była na co najmniej jednej terapii odwykowej i chodzi na spotkania anonimowych alkoholików. Niektórzy, którym udaje się być od dłuższego czasu trzeźwym, starają się pomagać tym, którzy wciąż tkwią w nałogu.
Książka jest napisana w formie reportażu. Przedstawia kilka opowieści w tym historię księdza, który z powodu alkoholu został przeniesiony do stanu świeckiego. Publikacja ta jest warta przeczytania dla zwykłego człowieka, ale cenniejsza może okazać się dla przedstawicieli kościoła. Przede wszystkim mówi w łagodny sposób, że problem istnieje i należy się z nim zmierzyć, zamiast udawać, że wszystko jest ok. Książa przyznają się wiernym, że są alkoholikami i walczą z nałogiem. Pomagają nie tylko innym księżom, ale również ludziom świeckim.
Na pewno książka zawiedzie tych, którzy liczą na „nagonkę” na księży.
Zakrapiane wizyty duszpasterskie u gościnnych parafian, jazda samochodem po kieliszku, a nawet msze święte sprawowane „pod wpływem”. Potem kolejne odwyki, kolejne przenosiny na inną parafię. Wyznania księży alkoholików to wstrząsające historie o wstydliwie skrywanych sekretach wielu polskich parafii: odważne świadectwa upadków, nadziei, powstawania i ciągłej walki - już do końca życia.
Alkoholizm księży to temat tabu w polskim Kościele. Po kilku latach od wydania książki Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży Wydawnictwo Znak zapełnia kolejną białą plamę, podejmując tematykę niezwykle trudną, ale też bardzo ważną. Autor porusza temat bardzo kontrowersyjny, czyni to jednak w sposób wyważony i uczciwy.
”W Środę Popielcową od rana źle się czuł, bo we wtorek był na śledziku i znowu popił. W głowie kotłowały mu się różne myśli. „Może by jakieś postanowienie zrobić? W końcu Wielki Post” - zastanawiał się (...).
Gdy wchodził do kościoła, nie myślał wcale, żeby to powiedzieć. Teraz wyznał:
Pewnie też macie inny obraz mnie: wesołego, sympatycznego kapłana. Ale nie chcę być dłużej aktorem. Jestem alkoholikiem. Muszę podjąć terapię. Proszę o modlitwę.
Na tym skończył.
Ludzie stali jak wryci. Niektórzy płakali.”
Ksiądz Stanisław Kowalski, obecnie proboszcz parafii Świętej Trójcy w Działaniu (woj. wielkopolskie) doskonale pamięta, kiedy pierwszy raz posmakował alkoholu – 10 marca 1964 roku, gdy obchodził 18-te urodziny. Był w tym czasie ministrantem
- Za bardzo jeszcze w tym czasie nie znałem się na alkoholach, okazało się, że koledzy kupili cztery wina, dzisiaj znane pod nazwą "patykiem pisane" albo "wino marki wino" – wspomina w rozmowie z „Polską i Światem”.
Wtedy też pierwszy raz się upił, a rano obiecał sobie, że to pierwszy i ostatni raz. Danego sobie słowa nie dotrzymał. - Chciałem być takim księdzem i do tańca i do różańca, chciałem być akceptowany, dlatego też nie unikałem towarzystwa ludzi pijących. No i byłem akceptowany dzięki temu od samego początku – mówi.
Problemy zauważył przełożony biskup. Kazał wybierać, albo abstynencja od zaraz, albo leczenie. Wybrał to pierwsze, zobowiązał się do abstynencji nawet na piśmie. Ta nie trwała długo. - Rano wstałem, wypachniłem się, wyelegantowałem się, pojechałem do kurii, biskup mnie przywitał serdecznie i życzył mi powodzenia. Zaraz po wyjściu od księdza biskupa po drodze kupiłem alkohol z przyjaciółmi, by opić ten sukces. Ale to był początek mojego dna – przyznaje.
Ks. Kowalski w końcu poddał się terapii. Nie pije od 20 lat. Biskup zgodził się, by na mszy zamiast wina, używał soku gronowego.
Fragmenty
Lapet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz