Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Miłość to wybór. O terapii współuzależnień
Robert Hemfelt, Paul Meier, Frank Minirth




Kup teraz


Dowiesz się, na czym polega współuzależnienie i w jaki sposób może dotyczyć również Ciebie?
Poznasz 10 sposobów na rozpoznanie współuzależnienia
Odkryjesz, jak przełamać cykl współuzależnienia przechodząc przez 10 etapów procesu uzdrowienia
Dowiesz się, jak budować zdrowsze i wolne od współuzależnienia relacje z ludźmi

Być może nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak zranienia i niespełnione potrzeby emocjonalne z dzieciństwa wpływają na Twoje obecne relacje z ludźmi. Czy zastanawiałeś się, jak często Twoje relacje mają więcej wspólnego ze wzajemnym uzależnieniem niż z prawdziwą wolnością i miłością... Być może czujesz, że w Twoim życiu często obecna jest bolesna zadra, powodująca niewypowiedziane cierpienie i nieszczęście. Nieustannie starasz się wypełnić tę wielką, emocjonalną pustkę wewnątrz siebie. Próbując to zrobić, łatwo możesz wpaść w pułapkę uzależnienia od innych ludzi, alkoholu, narkotyków, pieniędzy, seksu, pracy.

Ten stan to współuzależnienie. Szacuje się, że z powodu problemów współuzależnienia cierpi nawet jedna trzecia ludzkości.

Czy współuzależnienie jest korzeniem Twojego nieszczęścia? Jeśli tak, to czy możesz w jakiś sposób się go pozbyć, aby ulżyć cierpieniu?

Autorzy tej książki, doświadczeni psychoterapeuci, opracowali dziesięciostopniowy program terapii uzależnień i współuzależnień. Pomógł on już tysiącom ludzi w Stanach Zjednoczonych. Teraz może pomóc również Tobie i Twoim bliskim.

Czytając tę książkę, masz szansę przełamać krąg współuzależnienia w Twoim otoczeniu i we własnych relacjach. Dzięki lekturze tej książki zobaczysz siebie w nowym świetle i nauczysz się budować odpowiedzialne, głębokie i pełne wolności związki z ludźmi. Sięgnij po nią już teraz i wyzwól się od współuzależnienia!

Robert Hemfelt - psycholog, oraz Frank Minirth i Paul Meier - psychiatrzy i absolwenci teologii, pracują w jednej z największych klinik psychiatrycznych na świecie - Minirth-Meier w Dallas (Teksas). Stworzyli autorski, dziesięciostopniowy program terapii uzależnień i współuzależnień. Opublikowali wiele książek na temat współuzależnienia.

FRAGMENT:

Gladys Jordan przycupnęła na krawędzi krzesła gotowa do ucieczki. Na przemian to splatała, to rozplatała zdeformowane palce, czasem tylko przerywając na chwilę tę czynność, by zdjąć z czoła spadający na oczy, siwiejący kosmyk włosów, po czym znów powracała do niespokojnej pracy dłoni. Akta podawały wiek: 53 lata. Wyglądała na 65.
Na krześle obok niej siedział mąż, John, ze skrzyżowanymi rękoma, lekko pochylony do tyłu, z grymasem na twarzy. Krępy, silny mężczyzna, nic gruby, ale laki co to lubi dobrze zjeść. Zmarszczki wokół oczu i opalenizna zdradzały z górą pięćdziesięcioletni staż pracy na świeżym powietrzu. Był przedsiębiorcą o doskonałej reputacji, zawsze na miejscu, zawsze na czas.
— Jestem tutaj, ponieważ Gladys chciała, bym przyszedł - oświadczył. — Nic sądzę, aby psycholog mógł pomóc. Jest na to za późno.
John Jordan nie okazał słabości.
W klinice Minirth-Meier, mając za sobą lata doświadczeń, dobrze rozumiemy niewypowiedziane obiekcje kryjące się za obronną postawą Johna Jordana, stąd też zaczęliśmy ostrożnie:
- Możesz mieć poczucie, że wizyta u nas to pomyłka. Szukanie pomocy u psychologa czy psychiatry często postrzegane jest jako słabość i nieumiejętność poradzenia sobie z trudną sytuacją; a może brak ci zdrowego rozsądku, przecież tym zajmuje się psychologia W końcu zdrowi ludzie potrafią kontrolować swoje postawy i emocje. Czy o to chodzi?
— Tak
John, wiem, że zbudowałeś swoją firmę od zera. Zacząłem zaraz po szkole średniej, miałem tylko jedną używaną ciężarówkę.
— Ile pojazdów masz dzisiaj?
Siedem ciężarówek, dwie wywrotki, parę furgonetek, ładowarkę i koparkę.
W głosie Johna słychać było wyraźną dumę — usprawiedliwioną, zdrową dumę.
Ach tak. Szkoda, że nie jesteś silniejszy. Gdybyś był wystarczająco silny, nie potrzebowałbyś tych wszystkich kosztownych narzędzi Mógłbyś przenosić ładunki samodzielnie, wyrównywać teren szuflą.
Twarz Johna mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Jej wyraz coraz to się zmieniał, przechodząc od zmieszania poprzez nagłe olśnienie (Aha! Więc o to chodzi! Światełko zabłysło) aż po szelmowskie iskierki w oczach. Dla nas był to pierwszy słaby sygnał, że być może jego wrogość nieco łagodnieje, jednak iskra szybko zniknęła.
— Wiem, co chcesz powiedzieć, że niby poradnictwo to narzędzie, ale i ono nic nie zmieni. Gdybym tylko mógł sam sobie wmówić, że to ma sens, albo gdybym miał większą wiarę — to nie byłoby nas tutaj.
- To nie jest tak. Nie można poruszyć góry za pomocą słowa; potrzeba narzędzi; nie dlatego, że brak nam wiary, ale dlatego, że tak właśnie, tu na ziemi, robi się te rzeczy. Chcemy pomóc tobie i twojej żonie poruszyć górę.
— Gladys — zwróciliśmy się do żony - trzydzieści jeden lat małżeństwa, troje dzieci — dwóch synów i jedna córka. Domyślam się, że wszyscy już na swoim. Co robią twoje dzieci?
Głos Gladys drżał, mówiła ze ściśniętym gardłem, cała roztrzęsiona
— John junior ma licencjat z narządzania i założył pralnie chemiczną. Mówi, że ma dużo pracy i mało czasu, ale idzie mu bardzo dobrze. Marsha jest pielęgniarką w Pogotowiu św. Józefa. Lubi, jak coś się dzieje. Świetnie radzi sobie w sytuacjach stresowych. No i James... — tu zwilżyła usta. — On ma pewne problemy, ale w tej chwili jest na odwyku i wszystko będzie dobrze.
— John, rozumiemy, że wiara jest bardzo ważna dla was obojga. Rozwód nie jest brany pod uwagę, czy tak? Moglibyście rozważyć morderstwo, ale nie rozwód.
Kąciki ust niezależnego przedsiębiorcy uniosły się w górę, bardziej jednak w grymasie aniżeli uśmiechu.
— Dobrze to ujęliście — grymas na twarzy Johna zmienił się nagle w prawdziwą łagodność. Niezgodność charakterów, różnice, których nie daje się pogodzić, to my, od zawsze. Małżeństwo powinno być zaaranżowane w niebie. Nasze nie jest! Gdybyśmy mogli wybrać rozwód — jedno z nas już dawno by odeszło.
Gladys zacisnęła usta.
— Gdybyśmy mieli wybór...
Nagle posmutniała, a jej ręce wykonywały wciąż te same nerwowe ruchy — wyglądała, jakby znalazła się w potrzasku.
— John nie słucha. W ogóle nie stara się usłyszeć tego, co mam do powiedzenia. To takie beznadziejne, ciągle walić głową w mur.
John zaoponował:
— Ona nie stara się dogadać. Rozmowa to dyskutowanie o dobrych i o złych rzeczach. A ona wszystko krytykuje. W jej oczach jestem kimś, kto nie potrafi nic powiedzieć czy zrobić dobrze. Cokolwiek jej daję, ona chce więcej albo co innego. Nigdy nie jest to właściwa rzecz, nigdy też wystarczająco dobra.
Życie małżeńskie Jordanów nie było usłane różami. Ciągłe kłótnie zniszczyły szczęście domowego ogniska. Oto na krzesłach w odległości półtora metra od siebie siedzi dwoje bohaterów prawdziwej tragedii: dwoje dobrych, szczerych ludzi, którzy chcą tylko wzajemnie się kochać, ale nie potrafią albo nie mogą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz