Alkoholizm to choroba, możesz nauczyć się ją kontrolować ciesząc się pełnią życia
Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.
Geny przyjemności
Co sprawia, że jedni ludzie przyjmujący używki nie ponoszą z tego powodu żadnych konsekwencji zdrowotnych, drudzy dodatkowo dobrze się po nich bawią, dla innych zaś przygoda z używkami oznacza zrujnowane życie, a nawet śmierć?
Odpowiedzi na to pytanie być może udzielą nam geny. Przenieśmy się na chwilę w przyszłość.
Jest rok 2025, a ty podejrzewasz, że twoje dziecko bierze narkotyki. Lekarze trąbią, że niektórzy ludzie mają wrodzone predyspozycje do uzależnienia się od narkotyków. Zabierasz więc swojego pryszczatego nastolatka do nowo otwartej kliniki uzależnień. Seria badań genetycznych wykazuje, niestety, że jest on wymarzonym materiałem na narkomana. Przygnębiona idziesz do kawiarni, by zwierzyć się ze swoich kłopotów przyjaciółce. Zamawiasz martini z oliwką, a barman od razu sięga po dziwny przedmiot wyglądający jak skrzyżowanie telefonu komórkowego z suszarką do włosów. Nowe przepisy - wyjaśnia - muszę sprawdzić, czy nie jest pani przypadkiem zagrożona alkoholizmem. Przykłada ci instrument do głowy, rozlega się nieprzyjemny pisk... Bardzo mi przykro, nie mogę pani sprzedać drinka. Ma pani mózg potencjalnego alkoholika - stwierdza barman.
Czy wizja ta niebawem stanie się rzeczywistością? - Być może wkrótce będzie można wykryć potencjalnych alkoholików, badając ich fale mózgowe, a konkretnie, tzw. komponentę P3 - uważa Henry Begleiter, psychiatra z State University w Nowym Jorku. Komponenta P3 to mierzona przez umieszczane na powierzchni głowy elektrody fala elektryczna, pojawiająca się około 30 setnych sekundy po tym, gdy umysł zaalarmowany zostanie czymś nowym, na przykład błyskiem światła. U alkoholików i ich krewnych P3 jest zwykle niższa. Co więcej, da się zaobserwować wyraźna zależność: im niższa P3, tym cięższy alkoholizm. Inni badacze z kolei doszli do wniosku, że zarówno alkoholicy, jak i narkomani mają wyjątkowo wysoki poziom aktywności w części mózgu zwanej korą orbitofrontalną. Ośrodek ten jest częścią tzw. układu kary i nagrody. A wszystkie te różnice - zdaniem Begleitera - mają swoje źródło w genach.
Informacja o odnalezieniu genu alkoholizmu po raz pierwszy obiegła świat w roku 1990. "Winowajcą" miał być gen kodujący białko D2, będące receptorem neuroprzekaźnika dopaminy, jednej z cząsteczek chemicznych, za pomocą których komórki nerwowe porozumiewają się z sobą. Okazało się jednak, że alarm był fałszywy. Gdy inni badacze dokładniej przyjrzeli się D2, okazało się, że badania prowadzone były nierzetelnie. To tak jakby porównać DNA syberyjskiego Czukczy pijaka z DNA Pigmeja abstynenta, a potem ogłosić, że wszelkie różnice między nimi to właśnie geny alkoholizmu - komentowali złośliwi koledzy po fachu. Po tej wpadce poszukiwacze genu alkoholizmu są ostrożniejsi. "Pojedynczy gen alkoholizmu - sprawca wszelkiego zła - nie istnieje. Genów zaangażowanych w chorobę alkoholową jest najprawdopodobniej wiele, a wpływ pojedynczych jest niewielki" - mówi Kirk Willemsen z University of California w San Francisco.
Naukowcy zrzeszeni w projekcie COGA (Collaboration on the Genetics of Alcoholism) zamierzają rozstrzygnąć ten problem do roku 2005. Badania prowadzone są w rodzinach szczególnie obciążonych alkoholizmem. Od ponad 3000 osób pobrano komórki, które następnie "unieśmiertelniono" tak, by mogły służyć naukowcom jako niewyczerpane źródło DNA. Oprócz testów genetycznych badani poddawani są także serii testów psychologicznych, neurofizjologicznych oraz biochemicznych. Łowcy genów "pociągu do butelki" mają przed sobą nie lada zadanie - zbadanie dolegliwości powodowanych przez wiele genów. Na razie udało im się ograniczyć pole poszukiwań do dwóch chromosomów: pierwszego i siódmego. Oznacza to zawężenie grona "podejrzanych" z prawie stu tysięcy do kilku tysięcy genów. Program trwa już od jedenastu lat i finansowany jest przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH). Jego rezultaty mają posłużyć do opracowania skuteczniejszych metod leczenia nałogu.
Próby wyjaśniania zachowań uwarunkowaniem genetycznym mają również wielu przeciwników. "Ludziom wydaje się, że wszystko jest zapisane w genach, ale to bzdura. DNA stało się już ideologią i wyrocznią we wszystkim, co dotyczy człowieka, ale to naukowy absurd" - twierdzi Richard Lewontin, światowej sławy genetyk, profesor Harvard University. Korzyści płynące z projektu stworzenia mapy genów ludzkich są - według niego - mocno przereklamowane. Nawet jeśli poznamy wszystkie geny, nie przybliży nas to do zrozumienia natury ludzkich zachowań. Zarzuty te odnoszą się też do poszukiwania genów uzależnienia. Rozwikłanie, jakie geny odgrywają tu główną rolę, może się okazać niemożliwe.
Sceptykom trudno odmówić racji. Naukowe podejście do ludzkiego zachowania prowadzi czasami do absurdów. W 1993 r. gazety, opacznie interpretując wyniki pewnych doświadczeń, ogłosiły odkrycie genu odpowiedzialnego za zachowania agresywne. Niebawem amerykańscy adwokaci zaczęli stosować argument: "mój klient jest niewinny, winne są jego geny". John Hickney, zamachowiec, który w 1983 r. ciężko ranił prezydenta Reagana, został uniewinniony m.in. dzięki tomografii mózgu, która wykazała, że mózg Hickneya ma poszerzone bruzdy i powiększone komory (wówczas myślano, że różnice tego typu świadczą o schizofrenii, później okazało się, że to nieprawda).
Całkiem więc możliwe, że NIH wyrzuca miliony dolarów na mrzonki genetyków, zamiast dofinansować programy prewencji i poradnie alkoholowe. Przestrogą powinien być fakt, że choć badacze nieraz już obwieszczali odkrycie "genu schizofrenii", "genu towarzyskości" czy nawet "genu skłonności do oglądania telewizji", to do tej pory wszystkie te doniesienia okazywały się naukowym odpowiednikiem kaczek dziennikarskich. Jednocześnie nie należy zapominać, że wrodzone różnice w reagowaniu na różnej maści środki odurzające na pewno istnieją. Z punktu widzenia chemii używki są pewnego rodzaju lekarstwami. A lekarze dobrze wiedzą, że różnice genetyczne sprawiają, iż te same leki u różnych pacjentów mogą dawać bardzo różne efekty. Firmy farmaceutyczne liczą na to, że mapa ludzkiego genomu pozwoli zrozumieć te różnice i wyciągnąć z nich praktyczne korzyści. "Farmakogenetyka dzięki wykorzystaniu wiedzy o genach zrewolucjonizuje medycynę tak jak niegdyś antybiotyki" - uważa Daniel Cohen, szef francuskiej korporacji Genset. Jeśli będziemy znali garnitur genetyczny każdego człowieka, będziemy również wiedzieli, które leki są dla niego najlepsze. I zapewne dopiero wtedy zrozumiemy, na czym polegają indywidualne różnice w reagowaniu na substancje uzależniające.
źródło:Wprost 24
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz