"Każda grupa powinna być niezależna" - mówi Tradycja - i ma jeden główny cel, nieść posłanie alkoholikowi, który tego pragnie."
Grupa może, a nawet powinna nieść posłanie, ale nie jest do tego zobowiązana, nie musi. Może i musi, to dwie różne rzeczy.
Forma niesienia tego posłania też nie jest z góry narzucona, ani nawet specjalnie określona. Jedną z form niesienia posłania są mityngi.
Mityng czyli co?
Spontaniczne, niezorganizowane spotkanie co najmniej dwojga osób mających chęć zaprzestania picia. Chcących utrzymać trzeźwość.
W Polsce mityng to specjalne zebranie określonej liczby alkoholików, przebiegające według specjalnie opracowanego scenariusza, które regulują specjalnie opracowane zasady, które cechuje specjalny ceremoniał i specjalna obrzędowość.
Jak każda forma działalności AA wypracowało swoją, rozpoznawalną symbolikę.
Symbole są wykorzystywane przez AA-ców, ale tego nie można nikomu zabronić. Gdyby jakąś grupa postawiła figurkę świnki na stole, to też by nic się nie stało.
Większość anonimowych alkoholików przekonuje, że tylko chodzenie na mityngi pozwoli zachować trzeźwość.
Myślę, że tak naprawdę alkoholicy chodzą na mityngi bo jest to potrzeba serca - chcą pomagać - traktują to jako swoiste zadośćuczynienie.
Fizyczna obecność na mityngu (jedynie), pomaga utrzymać abstynencję poprzez równoważenie, a zwłaszcza podnoszenie bilansu emocjonalnego.
Oznacza to, rzecz jasna, nadal czynny mechanizm nałogowego regulowania uczuć, ale niewątpliwie łatwiej jest przy tym nie pić.
Wydaje mi się jednak że przekonywanie że bez mityngu człowiek będzie w niebezpieczeństwie i na pewno mu się nie uda może być destrukcyjne.
Alkoholik potrzebuje trochę wiary w niego, nie tylko ciągłej nieufności.
Lapet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz