Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Motywowanie do leczenia


Kiedy mamy do czynienia z osobą uzależnioną niewątpliwie jednym z najtrudniejszych zadań jest zmotywowanie jej do podjęcia leczenia. Zaprzeczanie istnieniu problemu wynika z samych mechanizmów choroby, jaką jest uzależnienie od alkoholu. Chodzi tu głównie o mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Mechanizm ten sprawia, że osoba uzależniona, w miarę jak problem narasta zaczyna izolować się od negatywnych sygnałów płynących od osób z otoczenia i z samych sytuacji życiowych a także z własnego organizmu w taki sposób, aby bronić po pierwsze dobrego mniemania o sobie, po drugie aby bronić picia. Jest to wynikiem faktu, że picie przynosi oprócz szeregu strat także fundamentalne korzyści w postaci tego, że osoba uzależniona bez alkoholu przestaje radzić sobie z negatywnymi emocjami, w tym także z nudą a często również z pozytywnymi emocjami i doznaje stanu cierpienia, które z czasem może redukować jedynie alkohol. Uzależniony "broni" swojego uzależnienia, przenosząc odpowiedzialność za swoje picie i szkody z nim związane na innych: "gdybym miał lepszą żonę, nie musiałbym się denerwować i pić" "gdybym miał lepszą pracę" "gdybym miał mniej wrednego szefa" etc. W miarę, jak uzależnienie narasta, system mechanizmów obronnych rozbudowuje się coraz szerzej i coraz trudniej wejść w kontakt z realiami. Uzależniony, kiedy podejmuje się w rozmowie z nim problem picia minimalizuje szkody z nim związane, obśmiewa picie, wpada w gniew, obwinia rozmówcę, zaprzecza oczywistym faktom. Typowe stwierdzenie to np. „wszyscy piją” „ja piję tak jak wszyscy” „gdybym chciał, przestałbym pić, ale nie chcę”. Ponieważ negowane są fakty oczywiste dla innych, z czasem można zacząć odnosić wrażenie, że osoba uzależniona ma zaburzenia poznawcze dotyczące tego fragmentu rzeczywistości. Motywowanie do leczenia nie może opierać się na samych tylko informacjach, ponieważ ich sens jest bardzo starannie pomniejszany i wypaczany.
Nie znaczy to jednak, ze możemy zrezygnować z prób podejmowania motywowania od leczenia osoby uzależnionej dlatego, ze jest to trudne. W placówkach odwykowych jest bardzo dużo pacjentów, z tego wynika, że etap motywowania do leczenia udało się pokonać z sukcesem.
Chociażby dlatego, że są momenty, w których szczelny mur obronny się chwieje i przychodzą kryzysy, w których można podjąć próby motywowania do leczenia. Są to zazwyczaj momenty wyjątkowo złego samopoczucia, kryzysów zdrowotnych, tzw. kaca, przy czym bardzo często odgrywa tu rolę tzw. kac moralny po przepiciu, gdzie złemu samopoczuciu fizycznemu towarzyszy poczucie winy, sytuacje, gdy cos szczególnie trudnego czy niepokojącego ma miejsce, np. wpadek, inne negatywne zdarzenia związane z faktem nadużycia alkoholu. Na pewno okolicznością przyśpieszającą podjęcie decyzji o leczeniu jest zwinięcie parasola ochronnego nad alkoholikiem, zaprzestanie krycia jego nieobecności w pracy związanych z piciem, płacenia jego długów itp. Ważna jest tu jasna i czytelna informacja o tym, jak otoczenie odbiera problemy uzależnionego, że jest to choroba i jakie zamierza kroki podjąć. Np. może to być sytuacja, w której pracodawca stwierdzi: Albo się pan leczy, albo zwolnię pana, lub te informacja ze strony żony, ze zamierza się wyprowadzić. Najważniejsze w tym przypadku jest jednak zachowanie konsekwencji a także posługiwanie się prawdziwymi argumentami. Tzn. jeśli żona informuje męża, że się wyprowadzi, jeśli nie podejmie on leczenia, to musi rzeczywiście mieć ten zamiar i mieć możliwość jego realizacji. Dość często taka konsekwencja w postępowaniu pojawia się pod wpływem uczestnictwa w zajęciach terapeutycznych dla współuzależnionych, na których pacjentki uczą się , jak dbać o dobro własne i dzieci.
Można taki kryzys przyspieszyć prowadząc specjalną rozmowę z uzależnionym. Rozmowa ta powinna być przeprowadzona w kilka osób, które osobiście znają alkoholika i dotyczyć powinna faktów z jego picia. Istotnym jest to, że osoby te powinny mieć dobre nastawienie i intencję pomocy. Muszą one przygotować się do rozmowy wg specjalnego scenariusza, dobrze, żeby pomógł w tym terapeuta w poradni odwykowej.
Kolejną formą jest tak forma jak zobowiązanie do leczenia. Jest to forma wobec osób zakłócających porządek, demoralizujących nieletnich, powodujących rozkład życia rodzinnego. Osobę uzależnioną należy zgłosić do gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych przy urzędzie gminy/miasta. Komisja wszczyna wtedy stosowną procedurę zmierzającą do tego, aby sąd orzekł wobec danej osoby zobowiązanie do leczenia odwykowego. Jednak należy pamiętać, że jest to zobowiązanie, nie wyrok, więc ta procedura ma swoje ograniczenia, ale bywa też skuteczna.

źródło: Parpa

Po nocy przychodzi dzień


Mówi się, że alkoholik, aby przestał pić, powinien sięgnąć dna

Ale taki upadek nie dla każdego oznacza to samo. Dla jednego będzie to utrata pracy, dla drugiego – rozpad rodziny, inny ulegnie poważnemu wypadkowi lub ciężko zachoruje. Są też tacy, którzy muszą stracić dosłownie wszystko, aby wreszcie dostrzec, że przestali kierować własnym życiem i stali się bezsilni wobec alkoholu.

Nie jestem uzależniony!

Krzysztof długo nie zauważał problemu. Oburzał się, kiedy żona narzekała, że nie można na niego liczyć i nigdy go nie ma, kiedy jest potrzebny.

– Uważałem, że zwyczajnie się czepia, przecież facetowi wolno się napić – opowiada mężczyzna. – Miałem pretensje, że chce czegoś ode mnie akurat wtedy, kiedy szedłem do knajpy z kolegami, a nie kiedy miałem wolne od picia – dodaje żartem. – Tak, teraz to brzmi zabawnie, ale mojej rodzinie nie było do śmiechu. Pamiętam taki dzień, kiedy wyszedłem wcześniej z pracy, ponieważ zachorowało moje dziecko. Wstąpiłem do baru tylko na jedno piwo. Do domu dotarłem po dwóch dniach.

Zdeterminowana małżonka zażądała od niego, aby zaczął się leczyć. Zgodził się. Przecież nie uważał się za alkoholika, czego potwierdzenie spodziewał się otrzymać w przychodni. Długo stał przed budynkiem, bacznie obserwując otoczenie. Za nic nie chciał, aby dostrzegł go ktoś znajomy. Nasze społeczeństwo, wciąż jeszcze tolerancyjne wobec pijących, nieufnie odnosi się do osób decydujących się zerwać z nałogiem.

– Wszedłem do gabinetu z zamiarem uzyskania odpowiedniego zaświadczenia – relacjonuje Krzysztof. – Na szczęście trafiłem na mądrą panią psycholog, która tak pokierowała rozmową, że... sam przyznałem, iż jestem alkoholikiem. Wystarczyło, że uświadomiła mi, ile razy przez picie zawaliłem ważne życiowe sprawy.

W maju minęło 18 lat jego abstynencji. Nie zawsze było łatwo. Przyszedł moment, kiedy na skutek kłopotów finansowych jego firma rozpoczęła redukcję zatrudnienia. Wśród zwolnionych znalazł się Krzysztof. Bał się wtedy, że nie wytrzyma i zapije. Żeby nie ulec pokusie, poprosił lekarza o skierowanie do szpitala, aby na oddziale przetrwać najtrudniejszy okres.

Rodziny nie udało się utrzymać. Jednak nie dał się i dziś – zgodnie z tradycją Anonimowych Alkoholików – pomaga tym, którzy wciąż jeszcze cierpią. Pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia Katolickie Centrum Trzeźwości i Integracji Społecznej w Gdańsku-Wrzeszczu. Trafić tam łatwo, bo to tuż przy kolegiacie Najświętszego Serca Jezusowego. I co najważniejsze – można tam przyjść codziennie, po południu, nie tylko w czasie trwania mityngów. Czasem najlepszym lekiem na psychiczny dołek okazuje się rozmowa z drugim człowiekiem.
– Najważniejsze to uwierzyć, że można żyć bez alkoholu – mówi Krzysztof. – Świata nie zmienimy, ale sami możemy się zmienić. Oczywiście, każdy ma pewne opory. Czasem powstaje coś w rodzaju czarnej dziury, kiedy zastanawiamy się, co będzie dalej. Choćby taka obawa o reakcje kolegów. Facet, który nie pije? Wydawało mi się, że będą mnie wytykać palcami. Tymczasem okazało się, że wcale nie jestem jedyną niepijącą osobą w towarzystwie.

W ukryciu

Hania zaczęła nadużywać alkoholu po śmierci męża. Mieszkała sama, więc przez jakiś czas udawało jej się ukrywać to przed otoczeniem.

– Piłam w dzień, potem wstawałam w nocy i znowu piłam – opowiada kobieta. – A najgorsze było to, że kiedy budziłam się, po pewnym czasie znów miałam ochotę na wódkę. Ostatni ciąg trwał trzy dni, to było tuż po rocznicy naszego ślubu.

Niepokojące objawy zauważyła córka. Na początku próbowała perswazji, ale szybko zorientowała się, że to nie przynosi rezultatu. Traf chciał, że przyjechała do matki akurat wtedy, kiedy trwał ciąg. Zawzięła się. Powiedziała, że zrobi wszystko, aby to przerwać. Dyżurowała przy matce bez przerwy przez dwie doby. Nie pozwalała jej nigdzie wychodzić. Było bardzo ciężko, ale udało się.

– Co na mnie najbardziej podziałało? Przerażone twarze wnuczków, kiedy patrzyli na pijaną babcię – zwierza się Hania. – Pamiętam potworny kac moralny i żal do siebie, że dopuściłam do takiego stanu.

Mija dziesiąty miesiąc, odkąd uczęszcza na mityngi AA. Nie ma ochoty na picie; pamięta, jak trudno jest walczyć z objawami abstynencyjnymi. Nie chce tego przeżywać po raz kolejny.

W AA funkcjonuje takie powiedzenie: „Z kiszonego ogórka nie zrobisz świeżego”. Ktoś, kto przekroczył próg uzależnienia, nie odzyska już kontroli nad piciem. Każda walka zakończy się porażką. Jedynym wyjściem jest uznanie swojej bezsilności.

Zaczęło się od weekendów

Sławek jest z natury nieśmiały. Trudno mu było nawiązywać kontakty z ludźmi, czasem krępowała go nawet zwykła rozmowa. Odkrył, że alkohol pomaga przełamywać te bariery.

– Na początku piłem tylko w końcu tygodnia, kiedy miałem wolne – opowiada. – Ale potem przestało mi to wystarczać. Weekend rozciągał się na cały tydzień.

Zaczęły się problemy. Narobił długów, odwrócili się od niego koledzy. Stracił pracę. Na szczęście, w jego zawodzie o nowe zajęcie nie było trudno. Podejmował kolejne zatrudnienie i znów je tracił. Alkohol był na pierwszym miejscu. Sławek opowiada, że w Finlandii, gdzie przez pewien czas pracował, alkohole wysokoprocentowe można było kupić tylko do godz. 19, więc nie bacząc na nic, jeździł po wódkę w czasie pracy.
Po pewnym czasie zaczęły się lęki. Sławek coraz częściej miał wrażenie, że coś z nim jest nie tak. Stronił od ludzi, potrafił pić w jakimś odosobnionym miejscu, np. w lesie. Bał się, że traci rozum. Przychodziły nawet myśli o samobójstwie. Zdecydował się poprosić o pomoc specjalistę.

– Oczekiwałem, że dostanę jakąś tabletkę, po której wszystko mi przejdzie – opowiada Sławek. – Tymczasem psycholog zorientowała się, że mam problemy z alkoholem. – Poinformowała mnie o istnieniu AA, ale ja jeszcze wtedy nie uważałem, że jest mi to potrzebne. Później odwiedziłem psychiatrę, a on powiedział, że nie jest jeszcze ze mną tak źle. Odetchnąłem z ulgą i... piłem dalej.

Chwila opamiętania przyszła, kiedy na padaczkę alkoholową zmarł jego 37-letni kolega.

– Na cmentarzu zrozumiałem, że cierpię na śmiertelną chorobę – mówi Sławek. – Po pewnym czasie wpadła mi w ręce książka Wiktora Osiatyńskiego „Alkoholizm – grzech czy choroba?”. Jej autor to jedna z niewielu osób na tzw. świeczniku, które miały odwagę przyznać się do swojego uzależnienia. Uświadomiłem sobie, że ja też jestem alkoholikiem. Na początku piłem, ponieważ łatwiej mi było nawiązywać kontakty z ludźmi. Później straciłem kontrolę. Przeprowadziłem rachubę i wyszło mi, że dni picia było znacznie więcej niż tych, w których udało mi się zachować trzeźwość.

Zdecydował się przyjść na mityng AA. Przedtem jednak dla dodania sobie odwagi „walnął lufę”. Przyznał się do tego członkom wspólnoty.

– W zasadzie osoby pod wpływem alkoholu powinny być wypraszane, ale zadecydowaliśmy, że damy Sławkowi szansę – mówi Krzysztof, prezes Katolickiego Centrum Trzeźwości. – I całe szczęście, bo patrząc z perspektywy czasu, dobrze się stało.

Opamiętanie nie przyszło od razu. Sławek uczęszczał na mityngi, ale w chwili zdenerwowania potrafił wychylić setkę czy dwie. AA zabrało mu jednak komfort picia. Od 14 miesięcy utrzymuje całkowitą abstynencję.

Jak działa Bóg

– We wspólnocie AA bardzo przemówił do mnie pierwiastek duchowy – opowiada Sławek. – Wierzyłem, że Pan Bóg mi pomoże, ale na początku sądziłem, że po prostu ześle mi jakiegoś anioła, który mnie dotknie, i wszystko się zmieni. Później zrozumiałem, że Pan Bóg tak nie działa.

– Za to pomaga nam na inne sposoby, np. stawiając na naszej drodze drugiego człowieka – dodaje Krzysztof. – Trzeba także pamiętać, że Stwórca wszystkiego za nas nie załatwi. W takich sytuacjach przytaczam często anegdotę o powodzi i człowieku stojącym na dachu zalanego wodą domu. Trzy razy podpływali do niego ratownicy, a on trzy razy odmawiał ewakuacji, twierdząc, że Pan Bóg go uratuje. Kiedy zaczął tonąć, czynił wymówki Stwórcy, że pozwala mu ginąć. – Jak możesz tak mówić – odpowiedział Bóg – przecież trzy razy po ciebie wysyłałem łódź.

źródło: onet.pl

Jak pijemy


- Lekarz pije na zdrowie
- Matematyk na potęgę
- Grabarz na umór
- Ornitolog na sępa
- Poborowy na krzywego ryja
- Bankowiec na kredyt
- Polarnik na zimno
- Pediatra po maluchu
- Aptekarz po kropelce
- Filozof po namyśle
- Krawiec po naparstku
- Syndyk do upadłego
- Fryzjer do lustra
- Nurek do dna
- Anestezjolog do utraty tchu
- Kuba do Jakuba
Jakub do Michała
- Perfekcjonista raz a dobrze
- Kamerzysta aż mu się film nie urwie
- Tenisista setami
- Kolarz w kółko
- Higienistka tylko czystą
- Gastryk żołądkową gorzką
- Lunatyk księżycówkę
- Nocny stróż w ciemno
- Ichtiolog pod śledzika
- Pilot jak leci
- Mechanik z gwinta
- Hydraulik z grubej rury
- Medyk sądowy zalewa się w trupa
- Wędkarz zalewa robaka
- Woźnica wali końską dawkę
- Stolarz wali klina
- Żołnierz strzela lufę
- Sprzedawca paliw - wali w gaz
- Bezrobotny - na krechę
Czy znajdziecie jeszcze kogoś?

Szacunek


Szacunek, to uznanie godności osoby ludzkiej - kogoś drugiego i swojej własnej. Zasadą jest tu wzajemność, gdyż każda osoba ma prawo do uszanowania (...) Aby szanować innych, trzeba jednak najpierw nauczyć się szanować siebie samego.
Szacunek – stosunek do kogoś, nacechowany poważaniem oraz liczeniem się z jego opinią.

* "Każda historia o chłopcu i jego psie jest także historią o psie i jego chłopcu.
Żaden bliski związek nie może trwać bez wzajemnego szacunku."
Dean Koontz Ostatnie drzwi przed niebem

* "Każdy szanuje człowieka, który czyni, co przyrzeka."
przysłowie polskie

* "Szacunek? Nie cierpię tego słowa. Pewnie dlatego że na tym świecie trzeba szanować niewłaściwych ludzi z niewłaściwych powodów."
Melina Marchetta

* "Trzeba tak żyć, żeby można było mieć szacunek dla samego siebie."
Maksim Gorki

Ludzie różnią się między sobą – mają różny wygląd i przekonania. Każdy z nich inaczej rozumie wartości etyczne. Powinny być jednak granice, których ludzie nie powinni przekraczać, a ich wyznacznikami powinny być uczciwość, prawość i moralność. W swoim życiu stale dokonuje różnych wyborów, a najważniejszym wyborem staje się wybór między dobrem a złem, tym co właściwe i niewłaściwe. Z życiem wiąże się również jeszcze coś innego. Jest to pojęcie, które ma duży wpływ na osobowość i postępowanie, odnoszenie się do innych ludzi a także z postrzeganiem go przez innych ludzi. Jest to szacunek. Szacunek to postawa mówiąca o wartości drugiego człowieka. Szacunek ściśle wiąże się z obecnością człowieka, jest postawą wartościującą drugą osobę. Powinniśmy pamiętać, iż szacunek to nie jest rzecz, którą dziecku można nakazać. Na szacunek trzeba sobie zapracować, musi on wynikać z pewnych warunków, postępowania czy sposobu życia. To, jak rodzice oceniają innych, czy czują szacunek do siebie wzajemnie, do dziecka i do osób z bliższego i dalszego otoczenia kształtuje wizerunek świata dziecka. Należy pamiętać, iż postawę szacunku realizujemy również przez akceptację inności drugiej osoby, przez dostrzeganie wartości , jakie ona prezentuje. Wiąże się to z postawą tolerancji.
Życie Jezusa opierało się na postawie szacunku wobec wyznawców, a także wobec przeciwników. Jezus wytykał grzech , krytykował. Zawsze był pełen szacunku wobec stojącego przed nim człowieka.
Niestety „Szacunek” ma coraz mniejszą wartość, jest coraz niżej ceniony i zaczyna brakować go w codziennym życiu.
Widzimy to na każdym kroku w pracy a także w życiu rodzinnym.
Nierozwiązane problemy powodujące dyskomfort emocjonalny, czy też używanie środków zmieniających nastrój w istotny sposób komplikują postrzeganie własnej osoby i zaburzają zdrowe dążenie do samoakceptacji. A przecież w sposób naturalny każdy człowiek pragnie posiadać jak największy szacunek dla siebie samego. Tylko, że budowanie lub odzyskiwanie szacunku oparte jest na samopoznaniu i samo doświadczaniu własnej osoby oraz na obserwacji sposobu, w jaki traktują nas inni ludzie. Dlatego też im bardziej nierzeczywisty będzie obraz siebie lub im gorzej będą nas traktować inni tym szacunek dla siebie będzie mniejszy i tym większa będzie potrzeba jego odzyskania.




· Co czytasz mamo?

· Książkę , felietony pana Jacka Bocheńskiego.

· A to jest ciekawe?

· Tak, mnie to interesuje , ale dla ciebie jest jeszcze za trudne.

· A o czym teraz na przykład czytasz? Zobaczymy czy za trudne…

· Czytam o szacunku. O tym że zdolność odczuwania szacunku prawie zanikła w naszych czasach. Że nie szanujemy dziś nikogo niczego, niczego a kultura grecka i łacińska z której się wywodzimy, opierała się na tym fundamencie. Pisze że klasyka grecka była podstawowym składnikiem humanistycznego wykształcenia młodzieży. Pisze też o tym że w połowie lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku młodzież oszalała, zapuściła włosy i wypowiedziała wojnę rodzicom, fryzjerom, profesorom, rządom, prawu. Że potem oni pokończyli studia, i poszli zarabiać pieniądze, ówcześni terroryści poszli do wezień, albo popełnili samobójstwa ale jedno wydaje mu się pewne że od tamtych czasów po raz pierwszy w dziejach świata ustało wychowanie młodzieży. Rozumiesz coś z tego?

· Tak. I ja umiem odczuwać szacunek.

· A do kogo czy czego czujesz szacunek?

· Do starach ludzi.

· A dlaczego?

· Bo swoje przeżyli, są starzy i nie ma co im utrudniać życia. Ja jak rozmawiam z babcią to wstaję.

· Bzdura , nie wstajesz, każesz się do tego obsługiwać i nie słuchasz co mówi i nie bardzo cię to interesuje…

· Ale mam szacunek, taki głębiej schowany niż to co zauważasz. Mam też szacunek do wszystkiego co związane z Bogiem. Do księży i papieża na przykład.

· Dlaczego?

· Bo się tak poświęcili , całe swoje życie, no to mam do nich szacunek.

· A gdybyś mógł się spotkać z papieżem, to jak byś mu okazał szacunek?

· Ubrałbym się tak żeby zrobić dobre wrażenie i bym mu podziękował że się tak ładnie stara. Że wytrwał i że się nigdy nie denerwuje, a można się zdenerwować tym światem.

· Poczekaj, a propos ubierania, właśnie dlatego proszę cię żebyś się odpowiednio ubierał do szkoły, do teatru, do kościoła, żebyś się czesał i mył dokładnie , bo to także okazanie szacunku, do ludzi z którymi się spotykasz, do miejsc, do pracy którą wspólnie wykonujecie, do kolegów do nauczycieli. A ty się na mnie denerwujesz i mówisz że to nie ma znaczenia.

· No bo na razie nie ma, ja jestem dzieckiem.

· A do siebie, dziecka, masz szacunek?

· Tak. Do siebie tak.

· A ty do mnie mamo?

· Oczywiście !

· Nie zauważyłem.

· A dlaczego ty sam do siebie masz szacunek? Za co?

· Że nie popadłem w nałóg, nie palę , nie piję, dobrze się uczę i nic mnie nie skusiło.

· Jezus Maria ! A co miało cię skusić!? Nie palę !? Nie pije!? Przecież ty masz niecałe dwanaście lat!

· No właśnie, a mógłbym być okropny a nie jestem. Ale chodzić to sobie mogę w tym w czym mi wygodnie. Jak byłbym stary i miał zniszczony kapelusz, to bym go pomalował czarnym atramentem żeby nikt nie zauważył że jest stary, bo miałbym do siebie szacunek.

· A do kogo nie masz szacunku na pewno.

· Do jednego mojego kolegi co bije innych i potem ucieka. I napisz w Poradniku Domowym kto to jest, niech się skompromituje w oczach czytelników Poradnika Domowego! Bardzo bym tego chciał! Niech wie co o nim myślę!

· widzisz, a to byłby brak szacunku i do siebie i do mnie i do cztealników Poradnika Domowego i do drugiego człowieka i jego dóbr osobistych , bo naruszyłbyś dobra osobiste twojego kolegi podając jego nazwisko i…..

· Ale ja chciałbym żeby on wiedział co ja o nim myślę .

· To mu powiedz!

· Mówię ,ale to nie ma dla niego znaczenia! On nie ma szacunku do nikogo. A do nauczycieli to już w ogóle….A z tym ubieraniem się to przesadzasz. Ja się ubieram do szkoły bardzo dobrze. Z szacunkiem. Jak uważasz że nie , to ty chyba w życiu do szkoły nie chodziłaś….

· Ale w zeszytach piszesz jak kura pazurem, tak niewyraźnie, to dopiero jest brak szacunku do nauczycieli, przecież oni muszą się strasznie męczyć żeby to odczytać!

· Ale wszystkie dzieci tak piszą , a nauczyciele jakoś dają radę..

· Powtarzam ci, to brak szacunku!

· Ale jak jesteśmy we Włoszech i widzę te piękne rzeczy, architekturę to mam wielki szacunek i nigdy bym tego nie pomazał sprayem! To o to chodzi temu panu co napisał tę książkę?

· I o to też , ale to tylko mały szczegół….

· Mamo ja to wszystko rozumiem. Ja jestem mądrzejszy niż wielu ludzi starych , nawet wykształconych ale im nie daję tego do zrozumienia bo mam szacunek. Niech sobie żyją w spokoju. Nie ma im co zatruwać życia.

· Dziękuję ci łaskawco, w ich imieniu. A do mnie masz szacunek?

· Tak. Czasem mówisz nie wiadomo co, czasem mi każesz jakieś głupoty, mógłbym to olać, a ja to robię, bo mam do ciebie szacunek.

źródło: K.Janda O szacunku


Polecam tematy:

- Czy jestem asertywny?
- Dupościsk
- O nawrotach choroby. Perspektywa AA E.Woydyłło
- Oblicza samotności

Warsztaty kroków dla AA


Zaproszenie na Warsztaty

DLA ANONIMOWYCH ALKOHOLIKÓW
Temat: 12 Tradycji od I do VI
10-12 Wrzesen 2010r.
Adres warsztatów:“Polska Macierz Szkolna”w Comblain la Tour Rue du Parc 19

„…Naszym podstawowym celem jest trwać w trzeźwości
i pomagać innym alkoholikom w jej osiągnięciu…”

Pobierz zaproszenie na warsztaty.docx

Płacz przynosi ulgę, oczyszcza.


Potwierdzają to psychologowie, którzy są zdania, że płacz pełni rolę psychoterapii, pozwala uzewnętrznić skrywane uczucia, odreagować negatywne emocje, przynosi ulgę, bo ustępuje napięcie psychiczne, obniża się wtedy ciśnienie krwi, a mózg się dotlenia, ze łzami wydalane są z organizmu toksyny i uwalniane są endorfiny, czyli hormony, które pozwalają złagodzić ból.
Negatywnym skutkiem płaczu jest szybsze bicie serca i potliwość, które szybko mijają, a ulga zostaje.

Skutkom płaczu przyjrzeli się psycholodzy Jonathan Rottenberg i Lauren M. Bylsma z Uniwersytetu Południowej Florydy.
O to, jak się czują, kiedy się wypłaczą, zapytali 3 tysiące osób. Zdecydowana większość odpowiadała, że poczuła ulgę. Jedna trzecia badanych stwierdziła, że nie ma różnicy, a jedna dziesiąta odpowiedziała, że czuła się gorzej. Naukowcy tłumaczą to tym, że pozytywnych skutków płaczu nie odczują osoby z zaburzeniami nastroju lub tendencją do stanów lękowych. A także Ci, którzy są odcięci od uczuć, oni nie potrafią smutku przekuć w pozytywne emocje.

Z innych źródeł wyczytałam, że płacz długi, bezprzyczynowy, częste pochlipywanie .......... prowadzi do depresji.
Płaczmy więc wiedząc jaka jest płaczu przyczyna.

źródło: blog Cisza58a

Dupościsk


''Dupościsk to taka jednostka chorobowa, która charakteryzuje się
przesadnym i ciągłym uważaniem na to, co sobie ktoś o nas pomyśli i
żeby, nie daj boże, nie pomyślał źle. To bezustanna samokontrola, czy
aby na pewno w oczach innych zostaniemy uznani za NORMALNYCH''
Dupościsk jest dobry na krótką metę ale w wyjściu z nałogu muszę
rozpocząć powolne naprawienie wszystkich sfer życia a nie czekać
tylko ,aż abstynencja sama sobie to ogarnie. Samo niepicie to pryszcz
trudniej jest żyć nie pijąc. Przerabiałem to i przerabiam każdego
dnia ,chociaż mój perfekcjonizm domaga się radykalnych zmian.
Ciężko było mi uznać fakt ze nie jestem człowiekiem doskonałym - w pijanym
życiu byłem Bogiem i teraz też nim bywam. Zamiast zająć się sobą i
swoimi problemami bardzo często tyranizuje moich najbliższych swoim
trzeźwieniem. - to są też objawy mojego dupościsku. Tak ,że do
doskonałości jeszcze mi daleko ... i dobrze bo pewnie byłbym
już ,,Bogiem,, - Trzeźwienie to zmiany i na szczęście ja mam jeszcze
nad czym pracować - nie kierując do końca swoim życiem tym bardziej
nie pokieruję życiem innych .NADGORLIWOŚĆ czyli dopowiadanie innym co
mają robić i jak postępować mi nie służy a zajęcie się sobą i swoimi
problemami (wadami) dla mnie nie jest rzeczą łatwą .A ja idę na
łatwiznę .Chore i pijane jak najbardziej ...
Powiedzenie "Daj Czas Czasowi" oznaczało dla mnie kiedyś nic innego
jak lenistwo a teraz oznacza że to ... czas jaki mam dać innym aby
ujrzeli ,zobaczyli i uwierzyli w moje zmiany ...
Ot to taka" delikatna " zmiana mojego pkt. widzenia ...

Z Szacunkiem i Poważaniem
Alkoholik Robert.

BÓG PRZEMAWIA do Anonimowych Alkoholików


O Alkoholikach Anonimowych (AA) sławnej organizacji zrzeszającej pijaków, którzy podjęli godny szacunku wysiłek, by wydobyć się z choroby alkoholowej, pisaliśmy w ,,Buncie..." wielokrotnie i pisać będziemy nadal. Dlaczego? Bo jest to w istocie sprawa zdrowia społecznego i niepodległego bytu Narodu (Red.)


Bóg, zamiast zawiesić prawa natury przez bezpośrednią interwencję, wybrał w swej mądrości grupę ludzi, aby wprowadzili w życie Jego boską dobroć. A wybrał ich spośród najbardziej poniżonych, chorych i nieszczęśliwych: zwrócił się bowiem do słabych tego świata, do alkoholików, którzy mają upowszechnić Jego wielką sprawę! I tak oto zdaje się mówić do nas:
Waszym wątłym i słabym rękom powierzam siłę, jakiej się nie spodziewacie, siłę, której skuteczności nie przewidują najwięksi uczeni. Naukowcom ani politykom, wdowom ani matkom, ani nawet moim kapłanom nie dałem tego daru leczenia alkoholików, który powierzam wam. Ten dar nie może być użyty dowolnie czy nieroztropnie; nakłada on bowiem na was poważną odpowiedzialność. Dzień nigdy nie może być dla was zbyt długi, nie wolno wam zasłaniać się brakiem czasu ani ważnymi wydarzeniami czy też wymawiać się nadmiernym dla was wysiłkiem lub ciężarem nałożonego na was zadania. Dar mój musicie wykorzystać dla dobra ludzi w sposób umiejętny i cierpliwy, niezależnie od ich rasy, wyznania czy pochodzenia społecznego.
Nieraz wasz los wyda się wielu ludziom śmieszny, a wasze motywy będą źle oceniane; zaś wysiłki w pracy nad innymi alkoholikami nie zawsze zostaną uwieńczone sukcesem. Musicie być przygotowani na przeciwności, lecz pokonujqc je wspinacie się stopniowo, jakby po drabinie, ku duchowej doskonałości. Pamiętajcie, że w wypełnieniu tego dążenia nie będę od was wymagał niczego, co byłoby ponad wasze możliwości.
Nie zostaliście wybrani z powodu wyjątkowych uzdolnień. Starajcie się więc przypisywać osiągnięte sukcesy nie własnej osobistej wartości, lecz jedynie łasce wam udzielonej. Jeżeli chciałbym polecić wykonanie tej misji ludziom wykształconym, to łaską obdarzyłbym lekarzy i naukowców. Jeżeli zaś wolałbym mieć ludzi z darem krasomówczym czy pedagogicznym, znalazłbym bardziej przygotowanych od was. Zostaliście wybrani, ponieważ znajdujecie się niejako poza społecznością, a wasze długotrwałe pijaństwo uczyniło was, lub powinno było uczynić, pokornymi i czujnymi na rozpaczliwe wołanie waszych osamotnionych braci alkoholików. Miejcie zawsze w pamięci wyznanie, jakie złożyliście w dniu waszego przyjęcia do AA: że jesteście bezsilni i że w pełni dobrowolnie oddajecie wasze życie i waszą wolę pod moje władanie, abyście mogli odczuć ulgę. Skoro nie pijecie przez rok, dwa lub dziesięć lat, nie sądźcie, że jest to tylko wynik waszego osobistego wysiłku. Moc, która utrzymywała was w tej równowadze ducha i ciała, będzie trwała w was tak długo, jak długo będziecie żyli według planu życia, jaki Ja wam naznaczyłem.
Wystrzegajcie się pychy rodzącej się z poczucia wzrostu liczebnego, z coraz większych wpływów lub z porównań między wami i waszą organizacją a innymi, których sukcesy uzależnione są od liczby członków, ich pozycji i zasobów pieniężnych. To nie materialne składniki kształtują waszą wiarę i siłę! Gdy więc powodzenie materialnej organizacji polega na łączeniu wspólnych aktywów, waszym sukcesem jest jedność oparta na wzajemnej odpowiedzialności. Wezwanie, by wstępować do organizacji dających materialne korzyści, polega na chełpliwym powoływaniu się na dokonane czyny i osiągnięcia. Wasze wezwanie polega na pokornym przyznaniu się do słabości.
Dewiza dobrze prosperującego przedsiębiorstwa głosi: „Ten korzysta najwięcej, kto najlepiej obsługuje". Wasze zawołanie niech brzmi: ,,Ten służy najlepiej, kto nie szuka korzyści". Bogactwo materialnych organizacji mierzy się wedle tego, co pozostaje w kasie. Wasze - tym, co każdy z was dał z siebie.
Wśród praw wam przekazanych znajdują się nakazy, które mogą się wydać trudne do wykonania. Lecz jeśli wydają się one wam trudne, to tylko dlatego, że nie zrozumieliście lub zapomnieliście o właściwościach waszej słabości. Uleczenie choroby fizycznej wymaga niekiedy drastycznych środków, a w licznych przypadkach niebezpiecznej operacji. Wasza sytuacja w chwili wstąpienia do grupy ludzi leczących się, była poważniejsza niż sytuacja człowieka udającego się do szpitala z zakażoną nogą. Stawką ryzyka tego ostatniego jest jego życie, podczas gdy wy ryzykujecie nie tylko życiem, lecz również czymś o wiele cenniejszym: zdrowiem, pogodą ducha, szacunkiem dla samych siebie - waszą ludzką godnością.
Nie spodziewajcie się, że łatwo rozwiążecie wasz problem, który nauka uznała przecież za nierozwiązalny; to nie zepsuty ząb, który trzeba usunąć, lecz długotrwały proces rehabilitacji wymagający czynów odważnych i trudnych, samodyscypliny i cierpliwej wytrwałości, a zawsze bezwzględnego posłuszeństwa nakazowi sumienia. Wkracza tu więc Boska terapia, z którą człowiek ma współpracować. A ta współpraca wymaga wielkiej moralnej odwagi w wykonaniu trudnych zadań.

adaptował z języka angielskiego, według Gropevine, Zbigniew T. Wierzbicki


Uraza


Trwała uraza jest naszym głównym nieprzyjacielem. Doprowadza do upadku więcej alkoholików niż jakakolwiek inna przyczyna. Wywodzą się z niej różne choroby naszego ducha. Bo przecież byliśmy również schorowani na duchu. Przezwyciężając chorobę ducha wzmacniamy się jednocześnie psychicznie i fizycznie

Analizują przypadki naszych uraz i niechęci sporządziliśmy listę osób, instytucji i zasad moralnych, które wprawiały nas w złość wywoływały niechęc. Pytaliśmy samych siebie o przyczyny naszych wrogich uczuć. Większości przypadków okazywało się, że poczuliśmy się dotknięci lub zagrożeni w naszym poczuciu godności, pozycji majątkowej, naszych stosunkach intymnych, włącznie ze sferą seksualną. Stąd też byliśmy rozdrażnieni i wściekli.

Pełen żalów i zajadłych pretensji list może być cudownym wentylem bezpieczeństwa - pod warunkiem, że w pobliżu stoi kosz na śmieci.

Jak to widzi Bill, s. 39


Duma i pokora


"Pokaż trochę dumy!" "Bądź dumny!" "Chodź z dumą!" "Nie bądź słabeuszem!" "Bądź dumny, z tego kim jesteś!" "Wypnij pierś i idź z podniesioną głową!"

"Okaż trochę pokory!" "Nie wywyższaj się!" "Nie wychylaj się z tłumu!" "Duma kroczy przed upadkiem!" "Naucz się pokory!" "Uważasz, że kim ty jesteś?" Kiedy byłem młodym, poszukującym swojego miejsca na świecie człowiekiem, moja matka mówiła mi: Nie myśl zbyt dużo o sobie, bo Bóg cię ukarze. Brzmiało to dosyć groźnie i było również nie do końca zrozumiałe, ponieważ świat jest pełen religii, filozofii, psychologii i kultur o diametralnie przeciwstawnych punktach widzenia na temat dumy i pokory (często wewnątrz tych samych religii, filozofii, psychologii czy kultur).

Przez wiele lat kroczyłem przez labirynt sprzecznych ze sobą idei, usiłując określić jak być pokornym, nie tracąc jednocześnie szacunku do samego siebie i jak być dumnym bez utraty pokory. Zanim w końcu odkryłem, o co w tym wszystkim chodzi, podobnie jak wiele osób, które spotkałem, moje zachowanie zmieniało się od arogancji po deprecjację samego siebie (z wszystkimi wariantami „pomiędzy”).

W starożytnej Grecji, jednym z największych grzechów, jaki można było popełnić była pycha, bardziej rozwinięta forma dumy, którą można określić również mianem arogancji. Szczyt pychy stanowiło uważanie się za równego lub lepszego od bogów. W mitologii greckiej napotykamy wiele historii o śmiertelnikach, których pycha została „utrącona” przez bogów. Jeżeli chodzi o odbiór społeczny, przekładało się to na realne zagrożenie karą boską, którą reprezentowali kapłani, królowie i przedstawiciele rządu, jeżeli ktoś ośmielał się uważać, że jest równy czy lepszy od nich.
W końcu ten pogląd stał się nieodłączną częścią kultury zachodniej i został przeniesiony nie tylko do bogów czy Boga w nowszych religiach, ale również do systemów klasowych (szlachetnie urodzeni i chłopi czy biedni i bogaci). Wtedy wyrazem pychy było myślenie o sobie jako kimś lepszym od „tych lepszych”, postrzeganych przez społeczeństwo jako osoby o wyższym statusie społecznym czy majątkowym.

Słowo „pycha” wyszło z mody i zostało zastąpione słowem „duma”, którego słownikowe definicje są często sprzeczne. W końcu obecnie doszliśmy do takiego punktu, w którym dobrze jest być dumnym i źle jest być dumnym, dobrze jest być pokornym i źle jest być pokornym. Czy istnieje jakieś rozwiązanie tej zagadki?
Tak – jeśli tylko zaczniemy myśleć w inny sposób. Najpierw należy rozróżnić pomiędzy prawdziwą dumą, a fałszywą dumą, a następnie pomiędzy prawdziwą pokorą i fałszywą pokorą.

Prawdziwa duma wiąże się z uznawaniem i szanowaniem tego, kim dana osoba jest i co może zrobić – bez żadnego zewnętrznego potwierdzenia czy aprobaty. Fałszywa duma to utrzymywanie, że jest się kimś lepszym, niż się w to wierzy lub, że może się zrobić więcej niż faktycznie tak jest. Ten rodzaj dumy niemal zawsze wymaga zewnętrznego potwierdzenia tego faktu lub aprobaty, aby ukryć wewnętrzne poczucie niedosytu. Nie mówię, że czyjaś aprobata czy potwierdzenie jest złe. Chodzi mi o sytuację, w której bez tych elementów dana osoba nie odczuwa szacunku do samej siebie. Kolejnym aspektem fałszywej dumy jest arogancja. Ma ona miejsce w sytuacji, gdy ktoś uważa się za lepszego od innych w czymś, co nie da się sprawdzić. Jedna sprawa, to być faktycznie lepszym w jakiejś umiejętności, a druga to wymagać od innych przyznania, że jest się „lepszym rodzajem” istoty ludzkiej lub udawać, że tak jest. Na pewno zauważycie, że powtarzam wciąż słowo „udawać”. Nieważne, jak dobry ktoś jest w odgrywaniu wyższości, do tego stopnia, że ona lub on potrzebują potwierdzenia swojej wyższości, jest to wciąż udawanie. Ktoś prawdziwie dumny może być lepszy lub ważniejszy, ale nie ma to dla niego/niej znaczenia.

Prawdziwa pokora wiąże się z uznawaniem i szanowaniem, tego kim dana osoba jest i co może zrobić – bez żadnego zewnętrznego potwierdzenia czy aprobaty. Fałszywa pokora to utrzymywanie, że jest się kimś gorszym, niż się w to wierzy lub, że może się zrobić mniej niż faktycznie tak jest. Ten rodzaj pokory niemal zawsze wymaga zewnętrznego potwierdzenia lub aprobaty, aby ukryć wewnętrzne poczucie arogancji. Osoba powodowana fałszywą pokorą ma nieodpartą potrzebę przekonywania innych, jaka to ona jest pokorna. Czasami dzieje się tak, że osoba ta wierzy, że każda forma dumy jest zła, czasami również osoba na wskroś arogancka wykorzystuje fałszywą skromność jako sposób manipulowania innymi ludźmi. Prawdziwie pokorna osoba nie widzi potrzeby informowania wszystkich wokoło o swojej pokorze, ale nie obawia się również wiedzy innych o tym fakcie. Prawdziwie pokorna osoba nie czuje się ani lepsza ani gorsza od nikogo.

Co z tego wszystkiego wynika?
Proste spostrzeżenie: prawdziwa duma i prawdziwa pokora to jedno i to samo.

Serge Kahili King
Pobierz


Cytaty:

"Istnieją różne rodzaje dumy, lecz móc spojrzeć po latach na coś, co się zrobiło, i wiedzieć, że nadal jest dobre lub ważne, to najlepszy z nich."
J.Caroll

"[...] duma - ta niewidzialna kość, która usztywnia kark."
Stephen King — Mroczna Wieża I

"O, zbyt dobrze znam tych, którzy w upokorzonej dumie lub ślepym zapale zagnieżdżają się zawsze o milę ponad lub pod prawdą."
Georg Christoph Lichtenberg

"Ale proszę o rzecz niemożliwą: proszę przeto moją dumę, aby zawsze szła w parze z moją mądrością!
A jeśli kiedy opuści mnie moja mądrość - ach, ona lubi ulatywać - niech moja duma przynajmniej polatuje z moją głupotą!"

Fryderyk Nietzsche

"Obsesyjne odczucie własnej nicości to nie pokora, bynajmniej! Trochę, troszeczkę pokory - tego potrzebowałbym bardziej niż ktokolwiek. Ale od tego odczucia własnej nicości wprost pęcznieję z dumy."
Emil Cioran

"W tym, że nie jesteśmy zrozumiani, kryje się zarówno duma, jak i wstyd. Stąd dwuznaczny charakter wszelkiej porażki. Z jednej strony jest ona źródłem próżności, z drugiej - zgryzoty. Jak nieczyste są nasze klęski!"
Emil Cioran


"Ponieważ wyszliśmy sobie naprzeciw, skróciło to o połowę drogę, jaką duma każdego z nas musiała przebyć."
Raymond Radiguet

"Któż może być na tyle pozbawionym dumy, by ścierpieć, że cokolwiek poza nim istnieje? Czy miałbyś siłę przystać na tę myśl, że kiedy cię jeszcze nie było, już rozbrzmiewały pieśni, że kiedy ciebie nie będzie, trwać będzie poezja nocy?"
Emil Cioran

"Może największy wpływ wywierała tutaj ta osobliwa duma ubogich, sprawiająca, że przy niektórych obrzędach, obowiązkowych dla nas wszystkich i każdego z osobna, niejeden biedak wyłazi ze skóry i wyrzuca ostatni zaoszczędzony grosz, aby się tylko „postawić” i aby „drudzy” nie mogli nic „przyganić”."
Fiodor Dostojewski

Pijani kierowcy na zawsze stracą prawo jazdy


Jeżeli w wypadku spowodowanym przez pijanego lub naćpanego kierowcę będą ranni lub zabici, sąd musi orzec dożywotnią utratę prawa jazdy. Podobnie, jeśli kierowca zbiegnie z miejsca wypadku. Dla recydywistów – pięć lat więzienia.

Takie sankcje przewiduje nowelizacja kodeksu karnego, która wchodzi w życie 01.07.2010.

Szansa na złagodzenie

Do tej pory sędziowie mogli orzec dożywotnie odebranie prawa jazdy, ale nie mieli takiego obowiązku. Nowelizacja nie daje im dużego pola manewru. Tylko gdy pojawią się jakieś wyjątkowe okoliczności łagodzące, sędziowie nie będą orzekać dożywotniego odebrania uprawnień do prowadzenia pojazdów. Jednak w takiej sytuacji decyzję o odstępstwie od surowej sankcji będą musieli dobrze uzasadnić.
Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu, tłumaczy, że taką przesłanką do odstąpienia od dożywotniego odebrania prawa jazdy może być dotychczasowa niekaralność sprawcy zdarzenia. Dodatkowo sędziowie mogą nie orzekać odebrania prawa jazdy na zawsze, gdyby miało to dotyczyć kierowcy, który jest jedynym żywicielem rodziny. – Każda taka sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie. Można sobie np. wyobrazić, że sąd łagodniej potraktuje kierowcę, który po spożyciu alkoholu wsiadł za kierownicę, by zawieść kogoś do szpitala, bo nie było szans na przyjazd pogotowia – tłumaczy Rafał Puchalski.
Jednak takie odstępstwo będzie jedynie zawieszeniem dożywotniej kary odebrania prawa jazdy. Dlatego nawet z pozoru łagodniejsza decyzja sędziów będzie miała poważne konsekwencje. – Kierowca zostanie dożywotnio umieszczony w rejestrze skazanych – zaznacza dr Ryszard Stefański z Wyższej Szkoły Handlu i Prawa, ekspert od ruchu drogowego. Dodaje, że nowe sankcje, choć surowe, mają charakter populistyczny i niekoniecznie muszą wpłynąć na większe bezpieczeństwo na drogach. Kiedy w 2000 r. określono, że jazda w stanie nietrzeźwości jest przestępstwem, a nie wykroczeniem, spadek liczby kierowców przyłapanych za kierownicą pod wpływem alkoholu był widoczny tylko przez pierwsze dwa lata.

Za recydywę do więzienia

Do tej pory za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości przepisy kodeksu karnego przewidywały karę grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do lat dwóch. Nowelizacja kodeksu karnego przewiduje kary od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności, gdy kierowca zostanie przyłapany na jeździe pod wpływem alkoholu lub narkotyków, a wcześniej już miał wyrok za takie przestępstwo. Tak samo będzie, gdy jazdy pod wpływem alkoholu dopuści się w trakcie trwania orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. – Niektórzy ludzie prowadzą samochody pod wpływem alkoholu, dlatego że liczą na to, iż nikt ich nie złapie – uważa dr Ryszard Stefański. Zaznacza, że tylko skuteczne kontrole mogą ograniczyć ten proceder.
Statystyki policyjne pokazują, że liczba pijanych kierowców, którzy uczestniczą w wypadkach, spada. W 2009 r. nietrzeźwi kierowcy dróg uczestniczyli w 5346 wypadkach. W porównaniu z rokiem 2008 liczba ta spadła o 16 proc. Z danych policji wynika, że pijani kierowcy są sprawcami niecałych 10 proc. wszystkich wypadków.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Tradycja 7 Wspólnoty AA


„Każda grupa AA powinna być samowystarczalna i nie powinna przyjmować dotacji z zewnątrz”.

Every A.A. group ought to be fully self-supporting, declining outside contributions.

A w pełnej, długiej wersji:
Poszczególne grupy AA powinny być w całości finansowane z dobrowolnych datków swoich członków. Uważamy, że wszystkie grupy wkrótce powinny to osiągnąć. Uważamy również, że wszelkie publiczne starania o pieniądze, prowadzone zarówno przez grupy jak i przez kluby, szpitale czy inne instytucje spoza AA, podczas których korzystano by z imienia AA są wyjątkowo niebezpieczne. Uważamy ponadto, że przyjmowanie poważniejszych funduszy z jakiegokolwiek źródła oraz darów pociągających za sobą jakiekolwiek powiązania jest nie wskazane. Niepokoi nas także fakt, że niektóre grupy AA gromadzą w swych kasach nadmierne fundusze, ponad rozsądną rezerwę, bez jasno określonego celu, jakiemu pieniądze te posłużą w ramach AA. Doświadczenie przekonało nas wielokrotnie, że nic nie niszczy naszego duchowego dziedzictwa tak niezawodnie, jak daremne spory o własność, pieniądze i władzę.


1. Bądźmy szczerzy: czy naprawdę robię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Wspólnocie (mojej grupie, intergrupie, Biuru Służby Krajowej AA) zachować niezależność Finansową? Czy nic mógłbym wspomóc ich pod koniec mityngu nieco hojniejszym datkiem, może także w zastępstwie nowicjusza, którego jeszcze nań nie stać? Czyż nie szastałem pieniędzmi, gdy pijany przesiadywałem w knajpach?
2. Czy biuletyn „Zdrój” powinien odpłatnie zamieszczać reklamy wydawnictw i firm farmaceutycznych, aby czerpać większe zyski, dzięki czemu rozrósłby się zespół redakcyjny, podniósł poziom edytorski i obniżyła cena za numer tego czasopisma?
3. Czy gdyby kiedyś w przyszłości zabrakło funduszy Biuru Służby Krajowej, to należało-by pozwolić, aby państwo subwencjonowało grupy AA w szpitalach i więzieniach?
4. Co liczy się bardziej: zebranie większej sumy pieniędzy od niewielu uczestników AA czy mniejszej od wielu?
5. Czy sprawozdanie skarbnika o stanie finansowym grupy jest sprawą nieistotną? Czy przedstawienie go sam skarbnik uważa za konieczne?
6. Czy mojemu zdrowieniu nie służy bardziej poczucie własnej godności niż poczucie, że okazywana mi dobroczynność do czegoś mnie zobowiązuje, odbierając mi część niezależności?


Krok VII Programu Wspólnoty AA


"Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki."

Humbly asked Him to remove our shortcomings.


1. Co to jest pokora? (Przykłady z własnego życia)
2. Czy mogę uczciwie zgodzić się ze zdaniem, że szczęście można uzyskać niezależnie od materialnej sytuacji?
3. Czy dążę do tego, aby podstawą codziennego życia uczynić uczciwość, tolerancję i bezinteresowną miłość do ludzi i Boga?
4. Czy pragnienie poznania i czynienia woli Bożej to podstawowy składnik wszelkiej pokory?
5. Czym się różni pokora od upokorzenia? (Przykłady z własnego życia)
6. Co odczuwam, gdy nowicjusz po latach udręki uznaje swoją bezsilność?
7. Czy coraz bardziej słabnie we mnie przekonanie, że mogę żyć jak mi się żywnie podoba?
8. „Sam z siebie jestem niczym – Pan czyni działa”. Czy te słowa mają dla mnie sens i budzą nadzieję?
9. Czy chciałbym żyć w zgodzie ze sobą i z innymi? (Przykłady z własnego życia)
10. Czy chciałbym mieć pewność, że łaska Boża może uczynić dla mnie to, czego sam nie potrafię dla siebie zrobić?
11. Czy nadal moja postawa w stosunku do Boga jest roszczeniowa? Wymagam od Niego, czy Go proszę?
12. Czy oczekuję z nadzieją na uwolnienie mnie od nękających mnie problemów, skoro dostąpiłem łaski ustąpienia śmiertelnej obsesji?
13. Czy jestem pewien, że pokora nie myli mi się z cierpliwością, (fałszywą) skromnością itp.?
14. Czy zwracając się w pokorze jestem pewien, że wykonałem już moją część pracy (zadania)?


Siódmy Krok programu Anonimowych Alkoholików


Jak wyzdrowieć z alkoholizmu robiąc 12 kroków
w sposób opisany w Wielkiej Księdze


"Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki"

To nic innego jak tylko prosta modlitwa.

"Boże, Stwórco mój, oddaję Ci w posiadanie ...
... abym od tej chwili czynił Twoją wolę. Amen."
"W ten sposób postawiliśmy KROK SIÓDMY "
(Anonimowi Alkoholicy - str. 65, ostatni akapit w połowie)

Można ten Krok powtórzyć wielokrotnie. Krok Siódmy nie stwierdza, że Bóg usunie nasze braki tylko, że my go o to poprosiliśmy! Nie próbujmy również zastanawiać się jak On to zrobi, to już Jego sprawa zawodowa. Po raz kolejny pokora staje się kluczem do rozwiązania.

Uwaga: oryginalnie Krok Siódmy brzmiał:

"Zwróciliśmy się do niego w pokorze, na kolanach, aby usunął nasze braki"

źródło: 12krokow.webpark.pl