Dzielimy się informacjami, doświadczeniami narosłymi wokół programu 12 Kroków i stosujących go, by wymieniać je i by dać szanse zdobycia o nich wiedzy nieuzależnionym.

Kiedy mężczyzna kocha kobietę - When a Man Loves a Woman


Michael (Andy Garcia) i Alice (Meg Ryan) Greenowie są udanym i zgodnym małżeństwem. Wychowują dwie córki, 9-letnią Jess (Tina Majorino) z poprzedniego związku Alice i ich 4-letnią Casey (Mae Whitman). Rodzina mieszka w wygodnym, ładnym domu w San Francisco, stać ich na dostatnie życie. On jest pilotem linii lotniczych, ona nauczycielką. Pogrążona w alkoholizmie Alice powoli jednak rujnuje ich harmonijny związek, doprowadza do rozkładu szczęśliwej rodziny. Utrzymywany dotychczas w sekrecie problem, sięga zenitu, gdy Michael wyjeżdża służbowo na dłużej. Jak mówi sam reżyser filmu, Luis Mandoki, jego historia o miłości zaczyna się w momencie, gdy inne podobne opowieści zazwyczaj się kończą. Bohaterowie, którzy osiągnęli szczęście i stabilizację, stają przed najtrudniejszą życiową próbą, ich dramat dotyczy sfery uczuciowej i moralnej. Pijąca żona coraz bardziej oddala się od męża, zaniedbuje dzieci. Kiedy jednak mężczyzna kocha kobietę potrafi odrzucić fałszywy wstyd i urażone ambicje, by ratować rozpadającą się rodzinę i odchodzącą miłość. Pewnego dnia Alice wraca do domu kompletnie pijana. Nie panując nad swoim zachowaniem wszczyna awanturę, posuwa się nawet do rękoczynów wobec kochanej córki. Alice próbuje się leczyć ze zgubnego nałogu w specjalistycznej klinice. Małżonkę wspiera duchowo czuły i oddany mąż, który nie zapomina o odwiedzinach, prowadzi całe gospodarstwo i opiekuje się dziećmi, dając z siebie wszystko. Alice wraca do domu zupełnie odmieniona, rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. Pozostaje wprawdzie trzeźwa, ale jest krytyczna wobec rodziny, okazuje swoją siłę i niezależność. Michael nie wytrzymuje narastającego napięcia i wyprowadza się z domu. Wkrótce ich drogi krzyżują się znowu.

Link do filmu pisz lapetekpl @ gmail.com

Uzależnienie i łaska Gerald G. May


Kup teraz

Książka ta proponuje inspirującą i pełną nadziei wizję dla wszystkich, którzy chcą zgłębić tajemnice tego, kim są naprawdę. Uzależnienie i łaska jest subtelną, dojrzałą i mądrą refleksją na temat uzależnień, a zarazem pełnym wrażliwości i nadziei przewodnikiem pomagającym człowiekowi otworzyć się na działanie łaski i wypełnienie nią zamiast uzależnieniem do własnej pustki.

Gerald G. May ( dr nauk medycznych, psychiatra) w swojej książce " Uzależnienie i Łaska' pisze:
Potem zostałem dyrektorem środowiskowej poradni odwykowej. Z całą energią......zacząłem stosować do leczenia uzależnień najlepsze znane mi metody psychiatryczne. Wszystkie okazały się bezskuteczne. Potrafiłem pomagać ludziom, rozwiązywać ich problemy emocjonalne....., ale wszyscy nadal pozostawali uzależnieni od śrdków chemicznych.
I wtedy pewnego dnia, przypadkiem poznałem na jakiejś konferencji znachorkę. Nie wierzyłem w leczenie oparte na wierze.......powiedziała : nawet swego psa bym do ciebie nie przyprowadziła, bo myslisz, że to ty masz uzdrawiać.
...w tym samym czasie rozpocząłem niewielkie prywatne badania naukowe. Wybrałem kilka osób, które jak mi się wydawało, poradziły sobie z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków; pytałem ich, co im pomogło w tak niezwykłej przemianie życia. Wszyscy powoływali się na pewien rodzaj duchowego doświadczenia. Owszem, wyrażali uznanie dla pomocy profesjonalnej, ale nie ukrywali, że nie była ona bynajmniej żródłem ich wyzdrowienia. Upatrywali go raczej w czymś duchowym"

Alkoholizm. I grzech, i choroba, i... Wiktor Osiatyński


Kup teraz

Na początku lat 90. napisałem książkę na temat alkoholizmu, zatytułowaną Grzech czy choroba? Z biegiem lat dochodzę jednak do wniosku, że alkoholizm jest czymś więcej niż chorobą i że o nim można także mówić w kategoriach grzechu. Ale ani pojęcie grzechu, ani koncepcja choroby nie oddają w pełni jego istoty. Doświadczenie uzależnienia i wyzdrowienia sugeruje, by raczej postrzegać alkoholizm w kategoriach braku pewnych ważnych umiejętności życiowych. Nie oznacza to, że każdy, kto nie ma takich umiejętności, musi się uzależnić. Ale każdy uzależniony umiejętności tych nie ma i musi je nabyć, jeśli chce zachować trzeźwość. Program Dwunastu Kroków AA pomaga to osiągnąć. Uczy takich umiejętności duchowych, myślowych i społecznych, które pozwalają zastąpić destrukcyjne uzależnienie od alkoholu lub innych substancji twórczym poczuciem współzależności wszystkich ludzi oraz zależności od opiekuńczej siły wspólnoty lub jakiejś Siły Wyższej. W szerszej perspektywie cywilizacyjnej program Dwunastu Kroków AA może być pojmowany jako wielopłaszczyznowa odpowiedź na bolączki nowoczesności.

Przedstawiona w niniejszej książce interpretacja kroków jest subiektywna. Ma na celu przybliżenie czytelnikom kroków, a dokładniej - jednego z wielu możliwych sposobów ich rozumienia.
Wiktor Osiatyński

O nawrotach choroby. Perspektywa AA E.Woydyłło


Mało kto zdaje sobie z tego sprawę;, że Program 12 Kroków powstał; w istocie jako program zapobiegania nawrotom choroby.

Legendarni twórcy AA, Bill i Bob, nie wymyślili bynajmniej metody, żeby nie wpaść w alkoholizm. W pamiętnym 1935 roku obydwaj uznani zostali przez ówczesną medycynę za "beznadziejnych alkoholików", którym nikt nie rokował wyzdrowienia. I nagle 5 zaczęli robić coś, co powolutku, krok po kroku, nauczyło ich trwania w trzeźwości. Obydwaj aż do śmierci (a żyli jeszcze wiele lat) nie wypili nigdy ani kropli. Krótko mówiąc, znaleźli skuteczny sposób zapobiegania kolejnym "wpadkom".
A zatem perspektywa AA nie może być głupia. Przeciwnie, mimo zaledwie paruset stronom, na których sami alkoholicy opisali swój program zapobiegania nawrotom, wydaje się on całkowicie wystarczający do trwałego zaprzestania picia.
Pytanie, czy dla każdego? Odpowiem tak: dla każdego bez wyjątku. Program AA można uznać za uniwersalną szkołę dla ludzi z jakimkolwiek nieuleczalnym problemem, dla wszystkich spóźnionych w szkole życia uczniów lub dla tych, którzy kiedyś z jakiegoś powodu nie dojrzeli i nie nauczyli się żyć.
Warto się przyjrzeć konkretnym sposobom, jakie stosuje AA, by zapobiec nawrotom. Są wśród nich elementy behawioralne, jak choćby potoczne zalecenia: "Przynieś ciało, głowa przyjdzie później" czy "Wyjmij watę z uszu i włóż do ust". Są też, zwłaszcza w Dwunastu Krokach, elementy ukierunkowujące głębokie zmiany funkcjonowania na wszystkich poziomach.


Kroki
W Kroku Pierwszym – przyznanie bezsilności prowadzące z czasem do akceptacji własnych ograniczeń; w Drugim – pojawienie się wiary w coś dobrego poza nami; w Trzecim – wyrzeczenie się kontroli, a więc budzenie się ufności; w Czwartym – zdobycie się na odwagę stanięcia w prawdzie; w Piątym – pokora i zaufanie do siły wyższej i drugiego człowieka; w Szóstym – pojawia się "światełko w tunelu", na końcu którego jest nadzieja na zmianę; w Siódmym – ulga, bo nie musimy walczyć samotnie, bo ktoś lub coś nam pomoże; w Ósmym – opuszcza nas strach i wstyd przed obejrzeniem się wstecz i zobaczeniem tego złego, co zrobiliśmy; w Dziewiątym – ostrożnie i taktownie naprawiamy to, co się da naprawić; z tego rodzi się poczucie wartości i szacunek dla siebie, a w końcu dumy; w Dziesiątym - to samo, co w Krokach od Czwartego do Dziewiątego, tylko aktualnie, każdego dnia, tu i teraz; w Jedenastym – urealnia się obietnica spokoju i akceptacji tego, co los chce i może nam dać; i w Dwunastym – największy skok na drodze do odbudowy poczucia wartości, wynikającej z robienia dla innych tego, co nam samym pomaga.
W Krokach i Tradycjach nie ma co szukać Tajemnicy. Tajemnica owszem, gdzieś może się znajdować, ale myślę, że niełatwo ją odnaleźć z tej prostej przyczyny, iż tkwi w ludziach. W każdym z osobna, we wszystkich razem, i to w dodatku we wszystkich, którzy we wspólnocie trzeźwieli kiedyś, trzeźwieją obecnie i będą trzeźwieć długo po nas. Wszystko w AA jest chyba zbyt proste i dlatego im ktoś jest "bardziej uczony", tym trudniej mu uznać skuteczność tego programu. To znaczy, uznać w zasadzie musi, bo przecież chodzą po świecie tysiące żywych dowodów jego efektywnego działania; natomiast faktem jest, że niektórym trudno wytłumaczyć, jak się to dzieje. Myślę, że dość dobrze oddają to nawet nie Kroki i Tradycje, lecz hasła AA.

Hasła
Pierwsze i najważniejsze to: One Day At a Time, czyli "Dzień po dniu", "Z dnia na dzień", albo niekiedy kolportowane jako "24 godziny", czy "Tylko dziś" (w domyśle "Nie piję tylko dziś"). Najlepiej po polsku brzmi to chyba jako: "Żyj dniem dzisiejszym". Hasło to przypomina o bezcennej wartości czasu, jaki mamy tu i teraz. Każe porzucić roztrząsanie przeszłości i wystrzegać się rojeń o przyszłości. Wszak przeszłości nic nie zmieni, a przyszłości zawczasu nie poznamy.
Sentencja ta niesie jeszcze jedno przesłanie. Osobom uzależnionym zamiar zerwania z nałogiem musi początkowo wydawać się karkołomny. Najtrudniejsze jest podjęcie przez alkoholika decyzji o niepiciu (lub przez palacza o niepaleniu, itp.) i wytrwanie w niej do końca życia. Owo "na zawsze" może nawet stać się (i faktycznie, staje się nieraz) powodem rezygnacji z takiego zamiaru, gdyż graniczy z nieprawdopodobieństwem. Co innego, odstawić alkohol na jeden dzień. To każdy potrafi. Problem lęku przed długą perspektywą życia bez alkoholu znika. Człowiek myśli przede wszystkim o dniu dzisiejszym i dzięki temu nie przeżywa niepotrzebnego żalu na zapas, ani strachu, że mogłoby się nie udać. To jedno AAowskie hasło: "Dziś nie piję", jeżeli tylko zostanie przyswojone jako przewodnia mantra, a w rezultacie jako głębsza filozofia życia, może okazać się samo przez się skuteczną metodą zapobiegania nawrotom choroby.
Haseł wspólnota AA ma w zanadrzu więcej. Weźmy "Najważniejsze najpierw" (First Things First). Przypomina ono o właściwej hierarchii spraw i wprowadza ład w kolejności przedsięwzięć; można powiedzieć, że uczy racjonalnego planowania.
Kolejne hasło, po angielsku: KISS – Keep It Simple, Stupid, u nas krążące jako "Nie komplikuj", też jest pouczające. Zaleca myślenie o sprawach i zdarzeniach w sposób prosty, realistyczny, rzeczowy; bez domyślania się, przypuszczeń, wyobrażania sobie i wyszukiwania "drugiego dna".
Inne to: Let Go and Let God, znane jako: "Odpuść i oddaj Bogu". Odpuść, czyli rozewrzyj zaciśniętą dłoń, zwolnij uścisk, przestań trzymać się kurczowo. Czego? Swego zdania, swojej racji, swoich planów, przekonań, przyzwyczajeń, pryncypiów. I zaraz potem: oddaj Bogu - czyli zaufaj, że jak przestaniesz się upierać, to nie nastąpi katastrofa. Rezygnacja ze sztywnej pryncypialności i uporu wcale nie musi oznaczać samounicestwienia. Zrób miejsce na inne racje. Zgódź się na to, by nie wszystko działo się koniecznie wedle twojej myśli i woli. Sens tego hasła podobny jest do słów modlitwy: "Niech będzie wola Twoja" i podobnie jak ono uczy pokory.
O tolerancji przypomina hasło: "Żyj i daj żyć" (Live and Let Live). Cierpliwości, bez której nie ma mowy o zdrowiu emocjonalnym, dotyczy z kolei hasło: "Daj czasowi czas" (Give Time Time). W polskim AA dodaje się jeszcze niekiedy na końcu "do czasu…". Dzięki temu hasło brzmi odrobinę humorystycznie, a przy tym ostrzega przed całkowitym zdaniem się na bieg wydarzeń. "Daj czasowi czas, ale do czasu" zawiera zachętę do wzięcia sprawy w swoje ręce, gdy czekanie staje się zbyt długie i jałowe.

Modlitwa
AA zawłaszczyło też i spopularyzowało modlitwę, której autorstwo bywa przypisywane św. Augustynowi, a w innych przekazach sięga aż do Marka Aureliusza. Chodzi oczywiście o Serenity Prayer, czyli Modlitwę o pogodę ducha, która brzmi:

Boże, użycz mi Pogody ducha
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Oczywiście powtarzanie słów modlitwy jeszcze nie daje gwarancji wymodlenia czegokolwiek. Ale gwarancji spełnienia pragnień nikt w tym świecie nikomu przecież i tak nie może zapewnić. Pozostaje więc zwracać się o pomoc i ufać, że w swoim czasie i we właściwej formie nadejdzie. Taki ma sens ta modlitwa.

Tak jak Kroki i Tradycje, również hasła i wspomniana modlitwa, należą do tego, co ogólnie nazywa się "programem duchowego rozwoju AA". Zawiera on, jak z niniejszego omówienia wynika, bardzo wiele elementów behawioralnych, ale ma również charakter dość gruntownego i długoterminowego treningu psychologicznego. Jest on wprawdzie oparty na wzajemnej, a nie na profesjonalnej pomocy, nie pomija jednak żadnego z istotnych aspektów, jaki mógłby się pojawić w psychoterapii prowadzonej przez fachowca. Co więcej, praca nad sobą w AA odbywa się równocześnie na trzech płaszczyznach: w grupie (podczas mityngów), w kontekście indywidualnym (ze "sponsorem") oraz samodzielnie jako swoista autoterapia (pisemne przerabianie Kroków, pisanie dziennika, modlitwa, medytacja, czytanie literatury).
Zapewne najmniej można się doszukać w programie AA elementów klasycznej psychoanalizy. I nic dziwnego. Gdy sami alkoholicy obmyślali dla siebie i wypróbowywali najlepsze sposoby wytrwania w trzeźwości, mogli liczyć jedynie na siebie i swoje własne doświadczenia. Programu AA nie wymyślił psychiatra, psycholog czy psychoanalityk (choć założycielom AA listownie doradzał na ich prośbę sam Carl Jung). Kroki, Tradycje i cały program są przeto zupełnie nieprofesjonalnym ruchem. A co, jak co, ale psychoanaliza wymaga gruntownego i wieloletniego treningu zawodowego, którego zresztą większość psychoterapeutów także nie posiada.

Chcąc poprawić skuteczność naszej pracy, a przede wszystkim dla ułatwienia pacjentom lepszej motywacji do trzeźwienia, warto przyjmować wszystkie perspektywy, dobierając je indywidualnie do potrzeb konkretnych ludzi. Być może nie trzeba od razu, podczas pierwszego leczenia, rozważać ewentualności, które mogą (teoretycznie) przeszkodzić w trzeźwieniu. Na początku w zupełności wystarczy perspektywa behawioralna, tam gdzie trzeba wzbogacona perspektywą psychologiczną.


Sponsor
AA realizuje obydwie perspektywy i dlatego po leczeniu podstawowym należy kierować pacjentów pod opiekę wspólnoty. Tam bowiem ludzie mają największą szansę na kontynuację zapoczątkowanego procesu niezbędnych zmian. Odesłanie alkoholika (czy narkomana) po kilku tygodniach do domu, nawet z propozycją uczestnictwa w grupie podtrzymującej, to dla większości osób za mało. Problemy pojawiają się przecież także w inne dni niż te, w których odbywa się terapia poszpitalna, czasem kryzysy zdarzają się w czasie delegacji lub na wakacjach, czasem późno w nocy lub nad ranem. Absolutnie konieczna jest wtedy możliwość natychmiastowej rozmowy, może nawet spotkania, niekiedy wezwania do siebie kogoś, kto potrafi wyciągnąć z przejściowego kłopotu. Taką rolę spełnia w AA nawet nie grupa ani mityngi, lecz instytucja tzw. "sponsora". Sponsor daje podopiecznemu siebie: swój czas, swą uwagę, doświadczenia i mądrość. Pomaga w przerabianiu Kroków, pilnuje by nie ześlizgnąć się ze stromej początkowo wspinaczki. Jest przewodnikiem wskazującym bezpieczne wyjścia z trudnych sytuacji. Sponsor trochę pogania, trochę dyscyplinuje, zawsze podtrzymuje na duchu; jest dla swych podopiecznych na zawołanie o każdej porze dnia i nocy, nie bierze za to pieniędzy, bo sam przecież kiedyś od swego sponsora we wspólnocie dostał podobne wsparcie, bezwarunkową akceptację i gotowość pomocy w każdej sytuacji.


Drogowskazy
W programie AA znaleźć więc można drogowskazy niezbędne do trwałego wytrzeźwienia każdego, kto ma naprawdę szczery zamiar zrobienia wszystkiego, by skończyć z nałogiem. Nie znajdują ich w AA jedynie ci, którzy mówią, że tego chcą, ale woleliby, aby lwią część pracy wykonał za nich ktoś inny. To ci, którzy bardziej niż w pracę nad sobą wierzą w lekarstwa i sztuczki działające na nich bez ich udziału. Takie jak na przykład hipnoza, akupunktura, importowane ze wschodu "kodowanie", zachwalane przez uzdrowicieli zestawy azjatyckich ziół czy sprzedawane przez lekarzy nowoczesne blokery lub stary, ale jary, esperal.
Najbardziej drażliwe bywają spory o autorstwo dobrych rzeczy. Darujmy więc sobie wskazanie wyroczni, której mielibyśmy przypisać "pierwsze miejsce" w zapobieganiu nawrotom czy leczeniu uzależnień w ogóle. W tej sprawie nie trzeba się na nic godzić czy nie godzić. Bardzo możliwe, że to, co napisałam, nie sprawi, by ktokolwiek o jotę zmienił swą pracę. Wierzę jednak, że jeżeli czytelnikiem będzie ktoś, kto sam trzeźwieje lub właśnie powziął taki zamiar i wolałby nie lądować raz po raz na kolejnych detoksach lub odwykach, to tekst niniejszy da mu wiele do myślenia. Może pozwoli zobaczyć, jakim złożonym procesem jest wytrwanie w trzeźwości i pomoże wybrać dla siebie wartościowe sugestie. Miejmy nadzieję, że wybierze najlepsze rozwiązanie, jakim jest połączenie podstawowej terapii profesjonalnej z kontynuacją zdrowienia w AA, a jeżeli to okaże się niewystarczające, to poszuka z czasem pogłębionej psychoterapii.

zródło: Czasopismo: "Terapia uzależnienia i współuzależnienia" nr.5

Sekrety kobiet - Ewa Woydyłło


Kup teraz

Autorka Ewa Woydyłło pokazuje rzeczywistość na "tak" - uczy chcieć, pragnąć, wybaczać, oczekiwać, żądać, nazywać po imieniu, płakać bez wstydu, krzyczeć bez poczucia winy, być sobą bez strachu przed cudzą oceną. Uczy bycia kobietą. Demaskuje mity na temat związków sugerując realne sposoby budowania relacji między partnerami ("Jak kłócić się bez wrogości?", "Jak wybaczać?", "Jak wyrażać miłość i umieć przyjmować jej oznaki ze strony partnera?"). Pokazuje jak mimo różnić i konfliktów wspólnie przeżyć szczęśliwe życie.


Fragment:

Co takiego z nami jest, że tak często potulnie czekamy, aż utoniemy? Chyba wiem: kobiety są mistrzyniami adaptacji. Historie moich pacjentek alkoholiczek dowodzą, że kobiety potrafią przyzwyczaić się do najgorszych sytuacji


Kobiety są z powodu swej złożonej fizjologii bardziej podatne na uzależnienie od alkoholu niż mężczyźni. Krócej i w sumie mniej muszą pić, by osiągnąć zaawansowaną, ciężką fazę choroby. W trakcie nasilania się uzależnienia mniej się awanturują lub wdają w publiczne bijatyki, rzadziej są bywalczyniami izb wytrzeźwień i nie popełniają pod wpływem alkoholu zbyt wielu ciężkich przestępstw, ale swe zdrowie fizyczne i psychiczne rujnują doszczętnie. Niszczą więzi z bliskimi, zrażając do siebie, również prędzej niż mężczyźni, nawet najbardziej kochające i oddane osoby. Otoczenie, w tym także najbliższa rodzina, bardzo się wstydzi upijającej się "czarnej owcy". Wstydzi się nawet wtedy, gdy zdobywa się ona na odwagę szukania pomocy, a może zwłaszcza tego, bo wiąże się to z ujawnieniem wstydliwego faktu.

Tak jak żaden alkoholik nie przyczynia się do tego, by w domu było "miło i przyjemnie", tylko na odwrót, tak samo nie jest do tego zdolna alkoholiczka. A jednak patrzymy na nich niejednakowo i kobietę oceniamy zawsze surowiej, bardziej bezwzględnie. Nic więc dziwnego, że zasadniczą cechą alkoholizmu kobiet jest wstydliwe ukrywanie problemu i przede wszystkim picie w samotności.

Alina na przykład, która po długich wahaniach w końcu podjęła leczenie szpitalne, nie dokończyła go, gdyż akurat w tym czasie ojciec dostał zawału i oczekiwał, że córka będzie go codziennie odwiedzać. Alina nie mogła mu powiedzieć, że sama zaczęła terapię, ponieważ rodzice nic nie wiedzieli, że ma problem z alkoholem. Piła samotnie prawie dziesięć lat, z rodzicami rozmawiała codziennie przez telefon i widywała ich kilka razy w miesiącu. Mąż, który jej alkoholizmu już nie mógł wytrzymać, wyprowadził się z domu. O tym zresztą też rodzice Aliny nic nie wiedzieli. Mąż razem z Aliną spędzał u teściów co roku Wigilię, nawet przez ostatnie dwa lata, kiedy już mieszkał osobno.

Gdy ją poznałam, przyznała się, że z tych wszystkich powodów czuje się obrzydliwie, nienawidzi siebie i coraz częściej myśli, żeby ze sobą skończyć. Wydawało się, że odważny krok w stronę zmiany będzie przełomem w jej życiu. Nie stał się.

Gdy uzależnioną od alkoholu kobietę usiłuję nakłonić do leczenia, często przypomina mi się historia o żabach, którą w dzieciństwie opowiedziała mi moja matka, biolog. Otóż gdy żaby włożymy do płytkiego zbiornika z zimną wodą, a następnie zaczniemy tę wodę bardzo powoli podgrzewać, doprowadzając ją stopniowo do wrzenia, to one nie zauważą, że woda staje się coraz gorętsza i gorętsza. W końcu toną wszystkie ugotowane we wrzątku.

Najgroźniejszym środowiskiem dla kobiet popadających w alkoholizm jest dom. Dla mężczyzn alkoholików nie, ich do picia ciągną koledzy, wybujała zuchwałość, pijacki obyczaj towarzyski, moda na zakrapiany styl życia "na delegacjach", włóczenie się od knajpy do knajpy czy od pubu do pubu.

Widzę jeszcze jedną różnicę między alkoholizmem kobiet i mężczyzn. Nawet w najbardziej zaawansowanym stadium uzależnienia mężczyźni zachowują - a przynajmniej pozorują - dobre mniemanie o sobie, wisielczy humor, coś w rodzaju dumy z przynależności do pijackiego gatunku. Wśród kobiet, które mają problem z alkoholem, takich nie spotyka się nigdy. One czują inaczej. Nawet te, które podczas interwencji czy zbierania wstępnego wywiadu usiłują pomniejszać swój problem lub mu zaprzeczać, objawiają wyraźną pogardę dla siebie, brak wiary i wstręt do własnej osoby oraz obawę, czy dla kogoś takiego jak one w ogóle może być jakiś ratunek.

Weźmy Marię. Mąż Marii lubił romansować od dnia ślubu i dość prędko zaczął ją zdradzać, nawet specjalnie się z tym nie kryjąc. Jedno po drugim przychodziły tymczasem na świat dzieci i kiedy było ich już troje, a Maria zachorowała na raka piersi, mąż wyjechał za granicę na zarobek. Pobyt się przedłużał najpierw do roku, potem do dwóch lat. Po jakimś czasie mąż przestał wspominać o powrocie, a ostatnio już bardzo długo nie pisze i nie telefonuje. Maria zaczęła pić po operacji. Dziś jest wrakiem człowieka. Najbardziej walczy o uratowanie Marii jej szwagier. Zły jest na swoją żonę i teściową za to, że po kryjomu kupują Marii wódkę, że kilkakrotnie zapłaciły za domowe odtruwanie i zajmując się dziećmi, ułatwiają Marii całkowitą nieodpowiedzialność. To właśnie szwagier postawił Marii warunek, że jeżeli nie zgłosi się na leczenie, to poda sprawę do sądu o pozbawienie jej praw rodzicielskich. Poskutkowało. Dzisiaj, pół roku po kuracji, Maria nadal się trzyma.

Ale wróćmy do pytania. Dlaczego, kiedy sytuacja stawała się już coraz bardziej gorąca, kiedy musiała Marię parzyć, czemu wtedy - po pierwszej odkrytej zdradzie z jakąś panią na wczasach (która potem domagała się małżeństwa) albo po drugim romansie z cudzoziemką (która do firmy męża przyjechała na staż i nie chciała małżeństwa, tylko przygody), albo po trzecim skandalu, kiedy kolejna kochanka zaszła w ciążę i ogłosiła, że ojcem jest mąż Marii (sądownie przeprowadziła sprawę o uznanie ojcostwa) - czemu wtedy Maria nie "wyskoczyła" z tego wrzątku? .

Co takiego z nami jest, że tak często potulnie i biernie, nie próbując ucieczki, czekamy, aż utoniemy? Gdzie podziewa się wtedy nasza osławiona intuicja? Chyba wiem: kobiety przyzwyczajają się, są mistrzyniami adaptacji. Wiele znanych mi historii, między innymi moich pacjentek alkoholiczek, dowodzi, że kobiety potrafią przyzwyczaić się do najgorszych sytuacji. Owszem, płacą za to wysoką cenę - niekiedy właśnie uzależnieniem, innymi chronicznymi chorobami, nerwicą, depresją, beznadziejnym i jałowym życiem. Rzadko które jednak "wyskakują" w porę z zagrażającego zdrowiu i życiu środowiska.

Barbara, w szkole muzycznej uzdolniona pianistka, po wyjściu za mąż i urodzeniu dwóch synów zaniechała grania, bo przez piętnaście lat musiała obsługiwać od rana do wieczora rodzinę. Z tęsknoty za światem muzyki zaczęła popijać eleganckie trunki z domowego barku. W końcu przyzwyczaiła się do tego, by zawsze buteleczkę nosić ze sobą w torebce, nawet na zakupy, do lekarza i na wywiadówki. Zresztą na leczenie trafiła właśnie dzięki wychowawczyni starszego syna, która kilkakrotnie wyczuła od niej zapach alkoholu i rozpoznała również inne symptomy świadczące o problemie alkoholowym. Ulitowała się nad Barbarą, wezwała ją na rozmowę w cztery oczy i w rezultacie pomogła zobaczyć problem. Mąż Barbary wyznał, że nigdy nic w jej piciu ani zachowaniu nie wzbudziło jego niepokoju.

Przykład Barbary jest dobry, b o pokazuje, że do uzależnienia nie potrzeba tragicznych ani wstrząsających przyczyn. Bardzo mylący jest stereotyp alkoholiczki z meliny, chociaż oczywiście są i takie. Alkoholiczkami zostają kobiety długo znoszące przemoc psychiczną czy przemoc fizyczną, które w pewnym momencie już nie mogą wytrzymać swego bólu, strachu, poczucia przegranej. Zostają nimi kobiety porzucone, zdradzone, osamotnione, jeżeli jedynym źródłem sensu ich życia był mężczyzna. W alkoholizm wpadają te, które nie umieją pogodzić się z jakąś głęboką stratą - gdy umrze dziecko lub przyjdzie na świat dziecko kalekie i nikt matki w jej trudach nie wspiera, gdy ją samą dotknie jakiś nieodwracalny uszczerbek na zdrowiu. Bywa również, że w alkoholizm wpada kobieta, która zaczyna pić razem z mężem po to tylko, by go zatrzymać w domu, przy sobie, bo wie, że jeżeli nie będzie z nim piła, to on sobie pójdzie do innych.

Z opinii o alkoholu najbardziej fałszywa jest ta, jakoby "pomagał" w życiu. Komu brakuje pieniędzy, a zacznie się upijać, temu pieniędzy przecież nie przybędzie. Kto odczuwa brak miłości, a zacznie pić, na pewno nie sprawi, że ktoś go całym sercem i duszą pokocha. Kto nie ma pracy, nie znajdzie jej, jak zacznie się upijać. Kto cierpi z powodu nieudanych dzieci, nie pomoże im się zmienić, jeżeli zacznie je wychowywać po pijanemu. Kto ma nieuleczalną lub nawet uleczalną chorobę, z którą trudno żyć, nie przyspieszy odzyskiwania zdrowia, wlewając w siebie alkohol.

Na trudną dolę lub nawet na powszednie frustracje wszyscy ludzie reagują niegodzeniem się. Przybiera ono jednak różne postaci. Mężczyźni mają większą łatwość w wybuchaniu gniewem, kobietom zaś łatwiej przychodzi jego tłumienie. Za to z zapamiętaniem, by nie powiedzieć: z lubością, zmieniają swą złość w użalanie się nad sobą. Zamiast obracać złość przeciwko sprawcom przykrości, skierowują ją przeciw sobie.

Na ogół kobiety doskonale potrafią sprostać różnorodnym obowiązkom: córki, żony, matki, synowej, gospodyni, dekoratorki wnętrz, sprzątaczki, kucharki, nauczycielki, korepetytorki, pielęgniarki, nawet lekarza domowego. We współczesnej dobie wiele przykładów dowodzi też, że nie najgorzej potrafią łączyć powyższą listę z obowiązkami zawodowymi w niemal dowolnej dziedzinie. Kobiety wcale nie chcą się tych ról wyrzec. One chcą za ich wypełnianie - nie inaczej niż mężczyźni za wypełnianie swoich obowiązków - uzyskiwać potwierdzenie wartości, respekt, uznanie, docenienie.

Feministki dobrze myślą, domagając się dzielenia obowiązków z mężczyznami. Przeczuwają, że tą drogą łatwiej im będzie doczekać się owego "dziękuję". Mężczyzna, który umyje okna albo przez tydzień będzie gotował kolację, z całą pewnością uzna, że za coś takiego należy mu się przynajmniej "dziękuję". Może wtedy dotrze do niego, że dokładnie takie samo słowo należy się żonie i wszystko, co z tym "dziękuję" się wiąże: szacunek, wdzięczność, no i oczywiście wynagrodzenie materialne, co się powinno samo przez się rozumieć, choć nie jest tak zawsze. O to właśnie chodzi kobietom.

Trudno jest pomóc kobiecie alkoholiczce. Wyrzeczenie się lekarstwa, jakim jest alkohol, jeszcze jako tako może się udać. Ale żeby już dłużej nie być ofiarą, trzeba zdobyć się na bohaterstwo.

Zamiast potakiwania trzeba nauczyć się mieć swoje zdanie. Potulność i bierne posłuszeństwo muszą ustąpić miejsca świadomości własnych potrzeb i gotowości do zadbania o nie. Bezmyślne powtarzanie rutynowych zajęć, które nigdy się nie zaczynają i nigdy nie kończą, trzeba wymienić - na początek przynajmniej przez godzinę dziennie albo jeden dzień w tygodniu, albo jeden miesiąc w roku - na jakiś swój "projekt", którego realizacja mogłaby dać poczucie dokonania, spełnienia, sukcesu i uznania z zewnątrz. Niektóre kobiety po zakończeniu kuracji odwykowej idą na studia, inne odkurzają dyplomy i znajdują pracę, jeszcze inne rzucają palenie lub zaczynają czytać książki. Znam kilka, które napisały książki. Każda zdrowiejąca alkoholiczka diametralnie zmienia swoje życie. Siebie również.

Najbardziej lubię widzieć ich oboje po dłuższym czasie od jej leczenia. Już na pierwszy rzut oka są to zupełnie inni ludzie niż ci, których widziałam pierwszy raz. Nie chodzi o jakieś rewolucyjne zmiany. Ona nadal może prowadzić dom, on nadal może jej nie dawać samochodu. Patrzą jednak na siebie inaczej. Ona bez lęku i rezygnacji, on bez wyższości. Najczęściej jednak zmiana polega na tym, że on nie jest wpatrzony wyłącznie w swój pępek, tylko przynajmniej od czasu do czasu patrzy jej w oczy. Zaczyna widzieć w niej osobę, człowieka w sensie duchowym i psychologicznym takiego samego jak on. To jest największa różnica, jaka musi nastąpić.

Dlatego nawet najlepsza terapia osób uzależnionych i współuzależnionych nie gwarantuje natychmiastowej i gruntownej poprawy w życiu domowym. Do tego potrzebne jest nauczenie się umiejętności rozmawiania z szacunkiem dla słuchającego i słuchania z szacunkiem dla mówiącego. Trzeba nauczyć się toczyć spory i rozwiązywać konflikty bez dominacji i wykazywania za wszelką cenę przewagi, ale też bez rezygnacji ze swego stanowiska. W zdrowiejącej rodzinie wiele rzeczy trzeba na trzeźwo od nowa uzgodnić, omówić, zweryfikować i przewartościować. Najważniejszą jednak zdobyczą musi się stać umiejętność współpracy. Żeby rodzina przestała być poligonem bitewnym, gdzie ktoś zawsze musi zostać pokonany, i aby raczej stała się wspólnym zadaniem, za którego realizację odpowiedzialni są jednakowo on i ona. Dopiero w takiej rodzinie dobrze się będzie żyło wszystkim - z naciskiem na słowo "wszystkim"


Źródło: Wysokie Obcasy
Lapet



dodajdo.com

My - rodzice dorosłych dzieci Ewa Woydyłło


Kup teraz

Książka ta, to drugi - po "Sekretach kobiet" - pisany gabinet terapeutyczny. Jest to rodzaj poradnika dla rodziców, którzy nie są zadowoleni ze swoich dorosłych dzieci. Inaczej wyobrażali sobie ich życie, zamartwiają się ich wyborami, pielęgnują poczucie winy za błędy wychowawcze i w wpadają w pułapkę gniewu depresji i zgorzknienia.

Autorka Ewa Woydyłło radzi aby pozwolić dorosłym dzieciom odejść i zaakceptować ich samodzielność. Uczy mądrej miłości, która nie uzależnia, ale daje poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Przyznaje rodzicom prawo do samorealizacji i rozwijania pasji, na które wcześniej nie było czasu. Ostrzega przed pogrążaniem się w poczuciu winy za nieudane życie swoich dzieci.. Jednocześnie uświadamia, jak można unikać błędów i podpowiada sposoby ich naprawiania.. Podkreśla uprzywilejowaną sytuację dziadków i doradza, jak być dobrą matką i dobrym ojcem.

Książka, która uzdrawia relacje, uczy wybaczania i daje nadzieję na pojednanie.

Poprawka z matury Ewa Woydyłło


Kup teraz

Poprawka z matury to dramatyczne historie ze szczęśliwym zakończeniem.

W swojej najnowszej książce Ewa Woydyłło analizuje zdarzenia, które wpłynęły na odmianę losu ludzi krzywdzonych w dzieciństwie. Radzi, jak rozprawić się z traumami przeszłości. Namawia, by ponownie zdać życiowy egzamin dojrzałości. Przekonuje o tym, że z każdej sytuacji i w każdym momencie życia, mamy szansę zmienić swój los i żyć szczęśliwie.

Ewa Woydyłło - w jej rodzinnej biografii jest Katyń i Kazachstan. Mama nauczyła ją tolerancji, Ameryka tego, że życie można dowolnie kształtować i nigdy nie jest za późno na naukę. Jest doktorem psychologii, od lat zajmuje się leczeniem uzależnień jako psychoterapeutka w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jej dziełem jest rozpowszechnienie w Polsce leczenia według tzw. modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Autorka książek m. in: Sekrety kobiet. My-rodzice dorosłych dzieci. W zgodzie ze sobą, Podnieś głowę. Za osiągnięcia w dziedzinie terapii i profilaktyki uzależnień otrzymała medal św. Jerzego, za pracę z uzależnionymi w więzieniach - odznaczenie Ministra Sprawiedliwości.

Podnieś głowę Ewa Woydyłło


Kup teraz

Książka adresowana przede wszystkim do kobiet - zarówno tych, które borykają się

Z poważnymi problemami życiowymi, jak i tych, które są zaharowane, odporne i "normalne", ale maja - jak wszyscy ludzie - chwile smutku, rozżalenie i słabości.

Ewa Woydyłło kontynuuje otwarty w poprzednich edycjach "pisany gabinet terapeutyczny": opowiada o rozmaitych dolegliwościach duszy i ciała, o tym, jak radzić sobie z urazami z dzieciństwa, uzależnieniami, lękami, perfekcjonizmem, złością, starzeniem i śmiercią bliskich osób, daje wskazówki, jak zachować zdrowie i sprawność fizyczną.

Przekazuje wiarę w to, że trzeba tylko z odwagą "podnieść głowę", aby uczynić życie szczęśliwszym, lepiej zrozumieć siebie i innych.

O autorze

Ewa Woydyłło - w jej rodzinnej biografii jest Katyń i Kazachstan. Mama nauczyła ją tolerancji, Ameryka tego, że życie można dowolnie kształtować i nigdy nie jest za późno na naukę. Jest doktorem psychologii, od lat zajmuje się leczeniem uzależnień jako psychoterapeutka w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii

w Warszawie. Jej dziełem jest rozpowszechnienie w Polsce leczenia według tzw. modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików.

Autorka książek m. in: Sekrety kobiet. My-rodzice dorosłych dzieci. W zgodzie ze sobą.

Za osiągnięcia w dziedzinie terapii i profilaktyki uzależnień otrzymała medal św. Jerzego, za pracę z uzależnionymi w więzieniach - odznaczenie Ministra Sprawiedliwości.

Znikające mitingi AA


bohusz - Czw 12 Paź, 06 18:57
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
Witam



Dzis akurat zachciało mi sie pójśc na miting AA w moim ponad 100 tys. miescie.


Jeszcze rok temu W MOIM MIESCIE, było 5 grup AA, MITINGI BYĂ�ÂŁY 5 RAZY W TYGODNI. Ostatni rok w zwiazku z czestymi wyjazdami, nie chodziłem na mitingi w swoim miescie. Praktycznie nie kontaktowałem sie tez z znajomymi z tych moich miejscowych grup.


Dziś własnie mówie sobie pójde na miting, spotkam sie z starymi kumplami, pogadamy.


Ale jakie moje zaskoczenie, zachodze, a tu drzwi pozamykane, mówie co jest, pomyliłem godziny czy co?


Ale mysle podjade do Poradni przeciwalkoholowej, tam zawsze były wykazy mitingów, które zreszta sam nieraz drukowałem i rozwieszałem w róznych miejscach. Jednak w poradni terapeuta tez nie wiedział gdzie i kiedy sa mitingi AA, nawet był zaskoczony moim pytaniem.


No to mówie, pojade na izbe wytrzezwień, tam napewno bedzie wykaz mitingów. Jednak tam na izbie wytrzezwień też nikt nic nie wie na temat mitingów.


Kurde mówie co sie dzieje?


No to jade do Klubu abstynenta, tam moze spotkam kogoś, spytam pogadam. Jednak Klub zamkniety.



Wróciłem do domu, dzwonie do kumpla i pytam; co sie dzieje, to juz nie ma mitingów u nas w miescie?


Dowiedziałem sie, ze z 5 grup, została jedna i to mało kto przychodzi. Al-anon tez juz nie istnieje.





Tylko teraz nie wiem czy to jest powód do radości? Moze juz nie sa potrzebne nikomu w moim miescie grupy AA i Al-anon.





Co sie dzieje?


sonia - Czw 12 Paź, 06 21:11
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
Być może to moje subiektywne zdanie ale myślę,że dzieje się tak za sprawą ludzi udających trzeźwienie a pijanych na sucho.



Chodzą tacy na mitingi tylko po to,aby zasięgnąć informacji o tym,gdzie i kiedy jest zabawa albo jakaś rocznica z wyżerką.


Po moim domu chodzi taki właśnie osobnik,który potrafi rano jechać na miting a wieczorem polewać alkohol na przyjęciu rodzinnym.


Co sobotę potrafi jechać na zabawę omijając miting i mszę.Jedzie sam a na moje uwagi każe mi się nie wtrącać do swojego trzwźwienia.


Wybacz Bohusz,że żółć mnie zalewa gdy to piszę ale jestem wściekła na takie praktyki .


Cieszę się,że poruszyłeś ten temat bo myślałam,że dotyczy tylko małych miejscowości


pozdrawiam.Sonia


ulcia - Czw 12 Paź, 06 21:21
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
Bohusz to dobrze ze mieszkam w Warszawie bo w Warszawie sa mitingi al-anon i aa na ktore chodze, bo nawet chodze na aa poniewaz lubie czerpac informacje. Moze w Twoim miescie sa juz zdrowi Ludzie albo przeniesli sie do innego miasta spokojnej nocki ulcia


fordzik - Pią 13 Paź, 06 00:18
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
A u mnie jest terapia i grupa wsparcia.Nie ma AA,nie ma mityngów.Kiedyś było AA,zanim tu przyjechałam.Dowiedziałam się,że ludziom przeszkadzał program,kroki,tradycje,punktualność.Szkoda.

józef - Pią 13 Paź, 06 08:27
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
Widząc skałę problemu takich grup jest za mało.Może nie powinny znikać,a wręcz przeciwnie(ale to takie moje).Założenie grupy to prosta sprawa,ale trwanie,by grupa istniała jak najdłużej,dla wielu to problem.A może zanika niesienie posłania dla innych,którzy wciąż cierpią.Uwazam,że grupa AA ,to jak latarnia dla rozbitków,w której jest ktoś,kto w razie potrzeby pomoze.Wiążę to z odpowiedzialnością za siebie ,ale i za innych.Cóż rózni ludzie,różne potrzeby:jedni przychodza na kawę i poplotkować, a inni naprawdę ratunku dla siebie szukać.Własnie grupa AA powinna przede wszystkim bazować na krokach i tradycjach.Jeżeli komuś ten program nie odpowiada,to niech szuka innego towarzystwa.Pozdrawiam wszystkich.

cel33 - Pią 13 Paź, 06 10:09
Temat postu: Znikajace mitingi AA?
No cóż, sam kiedyś uczestniczyłem w grupie AA ktora na początku , pręzna i ciekawa zaczęła się zamieniac w grupę smutasów stęsknionych za piciem, zaczęlo przychodzic coraz mniej ludzi az wreszcie znikla , wielu z zalozycieli tej grupy pije dalej, lub udaje zaangazowanych aowców.



Osobny problem to male miasteczka w ktorych nadal leżacy w rowie ale dobrze ubrany pijany czlowiek nie ma zadnego problemu, i tam stworzyć grupe AA to chyba dostałbym Nobla AA jeśli takowy powstanie.Coraz częsciej tez problem alkoholizmu zamiata sie pod dywan, no ale w takim a nie innym kraju zyjemy, pozdrowionka, ja trzymam sie dobrze


pawel - Pią 13 Paź, 06 15:41

hmmm temat ciekawy...i dający do myślenia...bo by istniała grupa muszą w niej pojawiać się nowe osoby czyż nie ?? trzeba je nie tyle przyciągnąc co i zatrzymać...stworzyć atmosferę by chciało się im wrócić...a niewielu grupom to się udaje...z własnych obserwacji zauważam że wielu aowcom pomyliło się niesienie pomocy wciąż cierpiącym z dywagacjami na temat wyższości tradycji 6 nad 9 lub 8 nad 6 :))) - hehe smutne ale prawdziwe...ale znam przypadki prób omawiania 12 tradycji na detoksie gdzie 90 % uczestników nie bardzo wytrzeźwiało, 80 % pierwszy raz jest na mitingu, a reszta sama nie bardzo "jarzy" co to za sekciarskie zebranie...łatwo jest powiedzieć "jedynie twarde trzymanie się tradycji daje gwarancję sukcesu" hehehe - ale poprowadzić taki miting już niewiele osób wykazuje chęć...

Gość - Pią 13 Paź, 06 16:01
Temat postu: Re: Znikajace mitingi AA?
bohusz napisał/a:




Ostatni rok w zwiazku z czestymi wyjazdami, nie chodziłem na mitingi w swoim miescie. Praktycznie nie kontaktowałem sie tez z znajomymi z tych moich miejscowych grup.






No coz, Bogdan, najwidoczniej inni alkoholicy zrobili dokladnie to samo co ty... Przestali chodzic na mityngi.


A jak nie ma uczestnikow, to nie ma grup. 8)


Ale mysle ze jesli przez rok sobie bez mityngow radziles, to nadal sobie bedziesz bez nich radzil. Czego Ci zycze i pozdrawiam serdecznie.


:D



bohusz - Pią 13 Paź, 06 16:20
Temat postu: Re: Znikajace mitingi AA?
Jednak Poo, nie odczytałas tego co ja napisałem.


Moze ja napisałem niejasno, za co przepraszam.


Ja napisałem tak:


Cytat:
Jeszcze rok temu W MOIM MIESCIE, było 5 grup AA, MITINGI BYĂ�ÂŁY 5 RAZY W TYGODNI. Ostatni rok w zwiazku z czestymi wyjazdami, nie chodziłem na mitingi w swoim miescie. Praktycznie nie kontaktowałem sie tez z znajomymi z tych moich miejscowych grup.







Czyli chodze sobie na mitingi tam gdzie akurat przebywam. No ale nie wazne. To jest moje, gdzie chodzę i ile razy.





Istota tego co pisałem jest inna, przynajmniej moja intencja była inna.





Ja idac, na miting w swoim ponad 100 tys. miescie po tak długiej nieobecności, liczyłem ze mitingów (grup) bedzie 2 razy wiecej, no a uczestników z 5 razy wiecej i bedą to głównie osoby "nowe", które przejęły paleczke od "starych" załozycieli grup i wzieli sprawy w swoje ręce.





Bo przecież dostęp do informacji sie powieksza, wzrasta tez swiadomość i zrozumienie problemu.



Teraz praktycznie kazdy ma dostęp chociażby do internetu, moze poczytać o kluczowych dla niego problemach.


Jeżeli ma problem z alkoholizmem, lub zyje koło alkoholika, to szuka informacji na ten temat. Czyta gdzie sa poradnie, mitingi, itp.


Bo wie, ze to jest dla niego aktualnie najwazniejsze w zyciu.





Tak, jak kazdy, który ma doswiadczenia troche w trzezwieniu, lub wychodzenia z współuzaleznienie, to pragnie pierwsze podzielić sie tym z innymi. Bo zdaje sobie sprawe co czuja jeszcze cierpiacy i jak to jest im potrzebne.


Gość - Pią 13 Paź, 06 16:43

Rzeczywiscie, zle Cie zrozumialam.





Ja tez nie bywam regularnie na mityngach w moim rodzinnym miescie, poniewaz terminy tych mityngow pokrywaja sie z moimi zajeciami zawodowymi.


Ale z trzezwiejacymi alkoholikami z mojej rodzinnej miejscowosci utrzymuje kontakty i wiem co sie dzieje w tym srodowisku. W moim miescie dziala tylko jedna grupa AA. Bardzo nieliczna. W ostatnich dwoch latach nie rozrosla sie liczebnie. Nowych grup tez nie przybylo. W tej jednej jedynej grupie nie ma wcale alkoholikow pracujacych na programie 12 krokow.


Dlatego ci, ktorzy chca poznac program, szukaja dla siebie mozliwosci w innych miejscowosciach. Tak jak ja. Ja na mityngi jezdze do stolicy wojewodztwa. Bo tam znalazlam dwie grupy, ktore spotykaja sie w odpowiadajacych mi terminach. I z nimi czuje sie zwiazana.





W mojej miejscowosci dziala natomiast coraz aktywniej Klub Abstynenta, aktualnie dzwigajacy sie po ostrym ubieglorocznym kryzysie.


Gość - Pią 13 Paź, 06 16:52

Generalnie intencja mojej wypowiedzi jest taka: jesli ktos naprawde chce sie leczyc, trzezwiec, pomagac sobie i innym - ma obecnie tak wiele mozliwosci wyboru, ze nie musi opierac swojego rozwoju na jednym miejscu, jednej grupie, jednym specjaliscie, ani jednym autorytecie.



8)


darek4040 - Pią 13 Paź, 06 20:09

A ja właśnie wróciłem z mitingu!Kontakt przez internet jest tylko dodatkiem do mojego trzeźwienia nie wyobrażam sobie trzeźwienia przez internet.To jak jeść cukierka zawiniętego w papierek.Na to czy są mitingi w danym mieście czy nie wpływ mamy my ludzie.Władze miejskie,które wybieramy.Probostwa z którymi utrzymujemy kontakt.Przychodnie leczenia uzależnień,które są utrzymywane przez te władze,które wybieramy.Mieszkam w 35tyś miasteczku gdzie jest bardzo dobrze działająca poradnia dotowana przez władze miasta i pod jej kontrolą.W zeszły tygodniu było nawet zebranie po południu przedstawicieli władz miasta,kierownictwa przychodni oraz fundacji pomagającej najuboższym.Teraz też będę głosował na człowieka żywo zainteresowanego tymi problemami życia miasta.W moim mieście mogę iść na miting od Pn. do Pt. tak więc nawet pracując jestem dwa razy w tygodniu na mitingu.Na mitingi rocznicowe zapraszamy dużo ludzi z zewnątrz,którzy widząc jak AA działa zachęcają innych.Grupy AA mamy dwie.Obie bardzo prężnie działają i wspierają się a nie konkurują ze sobą.Jestem bardzo zadowolony,że tak trafiłem bo wiem jakie problemy są w innych małych miastach. :idea:

yoytek - Pią 13 Paź, 06 21:52

Moje uczestniczenie w mitingach bardzo dobrze koresponduje z aktywnością w Internecie. Nie tracę kontaktu z Programem, a jednocześnie idę "przygotowany" na miting, co nie przeszkadza , a wręcz pomaga spontanicznie się wypowiadać. Potwierdzam, że warto szukać grupy, w której dobrze się czuję, bo też swoje uczucia pielęgnuję.

cel33 - Sob 14 Paź, 06 16:49

Chciałbym jeszcze dodać słowo, mitingi nie zawsze daja szansę wypowiedzi, czasem temat jest inny niz byśmy chcieli, a to czas nam nie pasuje, różnie to bywa, sami dobrze wiecie jak to jest.



W moim miescie stwozyla sie taka grupa nieformalna, ot kilku trzeźwiejących facetów i jedna dama trzeźwiejąca , spotykamy sie jak mamy czas u kogos w domu, rozmawiamy o swoich problemach, dyskutujemy zażarcie czasami, ale ogólnie atmosfera jest swojska i rodzinna tak bym to określił.


Jedynym akcentem mitingowym jest zapalona świeczka bądź kilka, nam to odpowiada , co nie oznacza ze na mityngi nie chodzimy wogóle, każdy z nas ma swoją drogę i nikt za nas tą drogą nie pójdzie.


bohusz - Sob 14 Paź, 06 17:00

cel 33


Jest mi to bardzo bliskie co piszesz.





Zastanówmy sie moze, co to jest miting AA i jak działa, po co on jest i kiedy jest.





Pozdrawiam


józef - Nie 15 Paź, 06 12:43

Może od razu wejść na stronę AA i zacząć tam czytac.Są tam ciekawe materiały.Kazdego uczestnika mitingu obowiązują pewne zasady,które powinien przestrzegać.Myślę,że to fo rum,to nie najlepsze miejsce do dyskusji o mitingach A-owskich.Pozdrawiam

bohusz - Nie 15 Paź, 06 15:06

Oczywiscie sztandarowe zasady sa na oficjalnej stronie AA i tej Polskiej i tej kraju zamieszkania założycieli AA.


Chodzi bardziej o ich stosowanie i swoista interpretacje.






Mnie tylko zaskoczyło i zastanowiło, ze ilość grup (mitingów) maleje.


A wszystko by wskazywało, ze ilość powinna rosnąć. Ja wiem, ze to sa moze rozwazania czysto teoretyczne. Ale jako AA mam prawo nad tym sie zastanowić i mówić o tym otwarcie, szczególnie wsród, alkoholików i ludzi z problemem alkoholowym.


To nie jest temat tabu.


Promowanie i niesienie informacji według mnie jest podstawa istnienia i rozwoju ruchu Wspólnoty AA.


WSZELKIMI DOSTEPNYMI SRODKAMI INFORMACJI I PRZEKAZU.





A więc czy mozna mówić o zaniedbaniach?





Moze porozmawiajmy o tym.





Nie wiem, czy ja podnosze pierwszy ta kwestię, no ale podnosze, bo jako AA czuje taka potrzebe.


Limeria - Nie 15 Paź, 06 17:06

Witam :D


Dołączam się do rozważań. Dla mnie miting to podstawa mojego trzeźwienia, ponieważ wiem czym się zakończyło odejście od grupy. Zapiłam. Oczywiście nie był to jedyny powód, bo tak nie było, ale wiem, że od tego zaczęło się wracanie do zaprzeczania choroby, kombinowania, wróciły mechanizmy...



Teraz jestem co najmniej 1x w tygodniu na mitingu. Niestety musiałam opuścić moją macieżystą grupę , ponieważ zaczęłam pracować i godziny mi nie pasują. Ale dołączyłam do innej grupy, i nie zamierzam rezygnować. Wiem, że nie zawsze będą to ciekawe spotkania, bo jeden gada tak, że mnie zainteresuje, a inny będzie gadał o zepsutym kranie. Jednak jasne jest dla mnie to, że to, co mówi każda osoba, jest dla niego ważną sprawą, to mu pomaga. Sama nie chciałabym dowiedzieć się, że to co mówię jest bez sensu, nudne. Wypowiedzi innych ukierunkowują mnie (nie wszystkie oczywiście!), biorę coś dla siebie. W mitingach, na które teraz chodzę uczestniczy mój dawny terapeuta, którego wypowiedzi do mnie trafiają i skłaniają do refleksji, otwietrają oczy. W końcu on też jest AA, od 17 lat!!!


Czy grupy "znikają"? Na pewno tak jest. Niestety. Ale to wynika pewnie z niewielkiej frekwencji na spotkaniach, czasem też (miałam takie doświadczenie) niestosowaniu się do anonimowości niektórych z uczestników, co zraża i odpycha. Ja stosuje się do zasad AA, ale sa tacy nieszczęśliwcy, którzy nie umią za przeproszeniem japy zamknąć i paplają ozorem na prawo i lewo. Tak nie można, bo skutki są czasem nieprzewidywalne.


Pozdrawiam wszystkich i życzę dobrego wieczoru, Magda


xxx - Pon 16 Paź, 06 07:51

:oops: Pewnie są miejsca na świecie, gdzie alkoholicy wyzdrowieli w jakiś cudowny lub inny sposób niż we wspólnocie AA i istnienie grup jest zbędne. No i fajnie....bo przecież o wyzdrowienie chodzi.



Ale mnie, alkoholiczce do zdrowienia jest przede wszystkim niezbędny jest drugi alkoholik. By moja pupcia nie obrosła w piórka a główka(chora i przepita) nie pomyślała, że przestałam być alkoholiczką. Co wtedy?... :D ano powrót najpierw do prób picia kontrolowanego...a potem jedno z czterech wyjść:ooobłęd,więzienie, śmierć albo kolejna próba(jeśli SW pozwoli)zaprzestania picia z pomocą ludzi z AA.


I w tym miejscu wracam do pytania Bohusza


Z moich obserwacji i doświadczeń moich przyjaciół wynika, że grupy AA, które nie przestrzegają Tradycji, Koncepcji (czyli nie dbają o Jedność i Służby) najzwyczajniej w świecie rozpadają się albo przeistaczają się w grupy, o których trudno powiedzieć, że są to grupy AA - niech sobie są i niech pomagają. Z małą tylko poprawką - są to moim zdaniem grupy wsparcia lub skupiające ludzi, którzy nie chcą pić z rozmaitych powodów - abstynentów.Takie też są potrzebne.... :wink: Bo to co mnie może pomóc innego może zabić : mnie pomaga AA innym terapie, internet, spotkania w grupach wsparcia czy klubach abstynenta.


Grupy upadają - nowe grupy powstają.


Ważne jest aby pamiętać w grupie AA o 3(!) legatach: Zdrowienie, Jedność, Służba.


I jescze jedno moje przemyślenie: w grupie, gdzie zbierają się sami "BIORCY" a "DAWCÓW" brak, to ja czarno widzę jej przetrwanie.


Gdy zapomina się o jedynym celu" nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi - nie ma dopływu "świerzej Krwi" , "starzy odchodzą albo umierają - grupa przestaje istnieć.


Gdy nie ma kto pełnić służb - brak chętnych do mycia szklanek, skarbnikowania, prowadzenia, do utrzymywania kontaktów z intergrupą(a co przez to utrzymania jednośći) i przychodzą właśnie tylko "biorcy", by posłuchać, skrytykować, posympatyzować...nie ma siły - grupa musi upaść.



Może tak ma być? Może to "naturalna selekcja".


Ale wiem, że grupę tworzymy my: Ci, którzy tam się spotykają. I jak wygląda mityng zależy od wszystkich członków grupy.


I jeszcze jedno: kiedyś usłyszałam takie zdanie: jeśli uwarzasz, że ktoś "głupio" mówi, otwórz buzię i powiedz coś mądrego.


To dygresja do wcześniejszcej wypowiedzi, krytykującej "poziom wypowiedzi innych uczestników mityngu"


Z pogodnymi pozdrowieniami. M.


xxx - Pon 16 Paź, 06 07:56

Za ortografię...wielkie przeprosiny....nie miałam szans poprawić błędów ort ze wzgledu na ustawienia programowe....czyli zbyt krótki czas na modyfikację tekstu.



Pa. I do następnego spotkania.


Piotr-Apoli. - Sob 10 Lut, 07 22:09

Faktycznie jest jakiś kryzys w AA mało osób chętnych do służby czy do sponsorowania.Wiele osób przychodzi ale stoi z boku,nie mi oceniać tę sytuacje.Grupy mogą upadać własnie ze względu na brak służby.

Keszel - Sob 10 Lut, 07 22:50

Witaj Piotr.





Od przeszło 70-ciu lat Wspólnota Anonimowych Alkoholików rozwija się niezwykle dynamicznie.



Cytat:
jakiś kryzys w AA



Powiem tylko przykład z własnego podwórka. W moim 16-to tysięcznym miasteczku spotykają się Kobiety i Mężczyźni na mityngach grupy AA "Lotos".


Jakimś zbiegiem okoliczności, prawem Karmy, Opatrznością czy czymkolwiek to by nazwać, grupa rozpoczęła działalność w dniu,


gdy poszedłem poszukać drugiego człowieka z takim samym problemem.



Drugiego niepijącego alkoholika.


Od tego dnia, do dziś spotykamy się regularnie w niedzielę o 16-tej, oraz od kilku lat dodatkowo w środę o 17-tej.


I jest Nas co raz więcej.


Podobnie jest w okolicznych miastach i miasteczkach.





Pozdrawiam wieczorowo. Zostań w zdrowiu. Keszel - Leszek.


Keszel - Nie 11 Lut, 07 00:24

Jeszcze jedno w tym temacie.







Kiedyś, mając kilka lat abstynencji czytałem o alkoholiku, który pomimo parunastu lat trzeźwienia dalej regularnie uczestniczy w spotkaniach Anonimowych Alkoholików.


Myślałem Sobie wtedy tak - cienki z niego Bolek, tyle lat nie pije a dalej chodzi na spotkania AA. Ja to już właściwie wiem wszystko na temat AA i alkoholizmu. Wpadnę tam od czasu do czasu, na mityng. Pokazać się, wypić kawę i tyle.





To był okres jak zaczynałem coraz rzadziej uczęszczać na mityngi.


Dzisiaj zdaję sprawę, że pokrętnie Sobie tłumaczyłem: - Duże pieniądze zarabiam, a co za tym idzie, zaganiany, przemęczony. Mam mało czas na Rodzinę a co dopiero na mityngi. Zresztą ciągle to samo, Kroki, Tradycje, smutki i radości. Te same twarze. Te same teksty. Nuda.


Teraz już wiem, że choć teksty są takie same, to Ja za każdym razem znajduję w nich coś nowego.


Tak jak z wypowiedziami. Czasami ktoś mówi kolejny raz to samo i to samo na kolejnych mityngach, ale to Ja odnajduję za każdym razem w Jego wypowiedzi coś nowego.



Już nie jestem pępkiem Wszechświata.


Bo wiem,


że Wspólnota Anonimowych Alkoholików poradzi sobie doskonale bez mnie - - - a Ja bez Wspólnoty AA Sobie nie poradzę.


Zostańcie w zdrowiu. Keszel - Leszek.


jacekAA - Nie 11 Lut, 07 00:35

Bohusz to smutne co napisałeś. W moim rodzinnym mieście jest ok pod tym względem.I niech tak zostanie jak najdłużej. Codziennie jest miting w niektóre dni nawet się dublują . Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Nagle wszyscy wyzdrowieli do cholery??? - niestety to fantazja . Powiem Ci coś ale to jest moja własna interpretacja. Giną dinozaury bo im sie nie chce ,bo są znudzeni,bo świat pędzi i człek nie ma czasu na miting ale totylko tłumaczenia alkoholików.Ja myśle trochę inaczej. Większość z nas obrosła w piórka i nie chcą już służyć a chca rządzić myślą ,że są najmądrzejsi i tylko oni mają rację.U mnie podobny proces dojrzewa od kilku lat, a powiem Ci szczerze że mi już też sie nie chce przywracać niektórych do szeregu . Co prawda ostatnio powiernik służb powiedział mi jacek jak ty się poddasz to będzie kółko różańcowe lub miting brydżowy nie ubliżając nikomu ale samemu długo się nie pociągnie .A gro naszych ludzi stanęło na 1 kroku i za nic nie chcą iść dalej. Wiesz dobrze ,że na siłe nic nikt nie zrobi ja też. Po prostu oni nie czują wspólnoty tak jak Ty i ja, nie mówiąc już o tradycjach.Kiedyś mało mnie nie zlinczowali kiedy przypomniałem im że klub którego jestem prezesem a AA to dwie różne sprawy.Po prostu stanęli i nie rozwijają się. Ijak wtedy można przyciągnąć nowych jeszcze cierpiących . Myślę ,że to jest właśnie głowny problem!!! pozdrawiam przyjacielu!!!


jacekAA - Nie 11 Lut, 07 00:39

Jestem z Tobą LESZKU tak więc jest nas już dwóch

Franek - Nie 11 Lut, 07 07:33

INFORMACJA


dla grupAA woj.śląskiego.


Grupa AA"ZNICZ"w Będzinie,zaprasza na otwary miting spikerski z okazji 30 rocznicy powstania grupy,wdniu 16.02.2007r,o godz 18:00.


miting odbędzie się w siedzibie grupy:



Będzin/ oś. Syberka/ul.9 Maja przy Kościele NMP.


Jest to jedna z najstarszych grup w tym regionie.


Chętnych zapraszam.


Pozdrawiam.


Piotr-Apoli. - Pon 12 Lut, 07 00:06

a Ja bez Wspólnoty AA Sobie nie poradzę.


Zostańcie w zdrowiu. Keszel - Leszek.



Tak masz całkowitą racje,w tym co piszesz.W Polsce wspólnota rozwija się fantastycznie.Ale zauważam jakiś kryzys slużb.Starsi niechcą służyć bo mają 10 lat absty.to mówią że młodzi,a młodzi są zagonieni tyrają tak jak ja np.po 10 godzin mam jeden dzień wolny w tygodniu ale nie wiem który to co ja słuzbe moge podjąć nie da rady.Niedziele przeznaczam dla rodziny oraz pomagam koledze pisać kroki.Ale jak bym miał emeryture to co mam do roboty nawet jak bym miał i 25 lat absty.a miał czas to dlaczego nie zalożył bym grupe i sobie ją prowadził albo inne sluzby bym brał.Nie rozumiem takiego podejścia ja już mam tyle lat absty.to się za słuzbe nie biore.I widzisz w tym się dopatruje kryzysu jedni mają czas ale nie chcą a drudzy są za pracowani chcą ale nie mogą.


pozdrawiam


xxx - Pon 12 Lut, 07 10:57

Piotruś... Służba w AA jest jednym z narzędzi pomocnych przy trzeźwieniu. To ona mi pomaga w uczeniu się systematyczności(poprzez regularne bywanie na mityngu-nie wyszukuję "pretekstów" na nieobecność), to ona mi pomaga w nauce odpowiedzialności - gdy pełnię służbę na jednej z grup, muszę przyjść wcześniej, otworzyć i przygotować salę. Pełniłam też służbę prowadzącej - to ta służba pomogła mi "przestać być gwiazdą" i z pokorą udzielać głosu innym - sama, pozostając ze swoimi chęciami do wypowiedzi - mówię,jeśli starczy czasu. Służba prowadzącej niejako "zmusiłą" mnie do poznania Tradycji AA, by mityng przebiegał zgodnie z nimi.


Uważasz, że Weteranom teraz te służby są potrzebne? Moim zdaniem, to Weterani są mi potrzebni, by z boku - z taktem i delikatnością - wprowadzać mnie - nowicjuszkę w trzeźwość przy pomocy służb.


Potem ja...usunę się w cień, by służyć doświadczeniem tym, którzy przyjdą do AA po mnie.





Napisałeś...



*********************************************************


Ale jak bym miał emeryture to co mam do roboty nawet jak bym miał i 25 lat absty.a miał czas to dlaczego nie zalożył bym grupe i sobie ją prowadził albo inne sluzby bym brał.


**********************************************************


I Twoim zdaniem taki weteran powinien siedzieć i czekać aż "łaskawca harbia alkoholik znajdzie czas na mityng i przyjdzie trzeźwieć?


:D A może tak więcej samodzielności i odpowiedzialności za swoje trzeźwienie - coś z siebie dać a nie tylko brać? Hę?


Pozdrawiam.


Keszel - Pon 12 Lut, 07 13:12

Witajcie.






Sparafrazuję powiedzenie Prezydenta USA:


- - Nie pytaj się Leszek, co AA zrobiło dla Ciebie.


- - Co ty Leszek, robisz dziś dla AA?





Zostańcie w zdrowiu. Keszel - Leszek.


Piotr-Apoli. - Wto 13 Lut, 07 14:08

Uważasz, że Weteranom teraz te służby są potrzebne? Moim zdaniem, to Weterani są mi potrzebni, by z boku - z taktem i delikatnością - wprowadzać mnie - nowicjuszkę w trzeźwość przy pomocy służb.napisała mazajka.



----------------------------------------------------


Jaki weteran?Wszyscy cierpimy na tę samą chorobe i dzieli nas od niej jeden kieliszek liczy się dziś 24 godziny więc wszycy wobec służby jak i wobec trzeźwienia są równi sobie.


Służba pomaga każdemu.Mi się nie podoba to podejście nie ma komu służyć a gość ma czas i mówi ja mam 10 lat absty więc ja służby nie wezme to jest chore jakieś.


Ja mam absty 7,8 i przeszedłem wszystkie służby w AA i jak będe mial 10 czy 15 lat absty jak Bóg da to nie będe z siebie robił jakiegoś weterana ani dinozara będzie trzeba to pozmywam naczynia poprowadze czy wezme inną służbe.ps.teraz nie mam służby nie ze względu na staż na doświadczenie że kogoś tam chce pouczać ale ze względu na prace że nigdy nie wiem kiedy mam wolne i na jakim mitingu będe.Pozdrawiam.


mari - Wto 13 Lut, 07 19:43

To przykre,że zanikają mityngi AA,ale pocieszający jest fakt,że zawiązują się też nowe grupy.


Na temat służb mogę powiedzieć tylko tyle,że czasem musi być ktoś,komu AA jako całość"leży na sercu".Kto poświęci swój czas jeżdżąc na intergrupę i pełni swoją służbę sumiennie.Często uczestnicy grupy nie za wiele wiedzą o służbach i zamykają się na swojej grupie.Takie sytuacje spotykałam często.Kiedy urodziłam dziecko i nie mogłam już jeżdzic na intergrupę,to na krótko przejął to mój kolega.Niestety szybko zrezygnował,bo grupa tak naprawdę nie potrzebowała intergrupy.I smutne w tym wszystkim jest to,że zaciera się tradycja I,która mówi: Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze; wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności Anonimowych Alkoholików.Tym smutnym akcentem wypada mi zakończyć.



Pogody ducha-Mari aa.


Norbi - Pon 26 Lut, 07 00:11

Witam.


Oj Mari jakbym to już gdzieś słyszał? właśnie widzę siebie w tej całej gonitwie AA staram się dać wszystko co mogę , tu na obczyznie wyjazd na miting nie łączy się tylko z przybyciem i być może całkowitym czasem do 2 godzin,brania udziału w mitingu. U mnie jest zwykle tak ,że jak mamy miting o 19:30 to wyjeżdzam o godz 17-ej wracam ok 2 -3 w nocy, bo po spotkaniu jeszcze lużne rozmowy ,czasami kogoś trzeba podrzucić w przeciwnym kierunku i ani się człowiek nie obejrzy a tu soboty nima.Wiesz Mari tak jak piszesz nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze itd: i nic nie staje mi na przeszkodzie , bo jak kiedyś miałem czas na nocne chlanie ,tak teraz tym bardziej te długie godziny powinienem oddawać na chwile trzeżwienia i niesienia posłania. My nie bawem bedziemy mieli nowe lokum przy Holenderskiej Intergrupie AA i to myślę ,że jest fajna rzecz, Bóg pokierował mnie tam ,bo wie ,co ja potrzebuję i daję mi to właśnie ,a nie to co ja bym chciał dostać, czyli kasę ,samochód duży dom ,lotnisko i samolot chm... jakie to proste -prosisz i dostajesz to, co Ci jest potrzebne do Ducha Trzeżwośći !!!!


ewjan60 - Pon 26 Lut, 07 02:43

To smutne,że grupyAA podupadają.Ale na szczęście nie często kończą swój żywot.Od 3 lat jestem członkiem grupy,bywało różnie,czasami 30-tu ,czasami 2.Grupa pod każdym względem,miała wzloty i upadki.ALE ISTNIEJE.I to najważniejsze,dodam że jest jedyną grupą w 20 -to tysięcznym miasteczku.Wyobrazacie sobie jej brak? Ja nie!Chodzę regularnie.To tej grupie zawdzięczam 3 lata trzeżwego życia.To prawda,różni są uczestnicy spotkań.Bardzo wielu tylko bierze,umywajac rączki od jakiegokolwiek zaangażowania.Inni z niechęcią,no ijest małe grono osób bardzo aktywnych.Po kilku miesiącach spadku aktywności, znów ożywa.I to jest fajne, spotkania są ciekawe,wrócili Ci którzy uznali ,że wiedzą wszystko i szkoda im czasu[niektórzy "na tarczy"].I wróciła fajna , wręcz rodzinna atmosfera.Uważam,że jeżeli każdy z nas włoży odrobinę wysiłku\ 1/5 tego co wkładał w picie\ to grupę czeka jasna przyszłość! A le jedno trzeba pamiętać ,ze mną czy bez AA będzie istnieć.Bo zawsze będą mądrzy ludzie, którzy swoją aktywnością ten ruch podtrzymają!Patrz Norbi/brawo/jeżeli ktoś chce to może!Dla mnie jest sprawą pierwszej wagi ,aby grupa istniała.Przecież to moja,i nie tylko PODPORA! :oops:


mari - Pon 26 Lut, 07 08:23

Właśnie postanowiłam zacząć jeżdzić na intergrupę.W najbliższą sobotę jest spotkanie.Niezależnie od tego czy mojej grupie jest potrzebna intergrupa czy nie.Jest potrzebna mi.Zawsze przywoże stamtąd "Wartę" i "Zdrój"i choćby tyle wkładu jest w rozwój mojej grupy.Dla mnie służba na grupie jest czymś co na początku dało mi siłę do życia.Pogody ducha-Mari aa.

Limeria - Czw 29 Mar, 07 21:44

Witam!


Przytaczam ten temat, bo nie wiem, w którym mogłabym uzyskać odpowiedź na moje pytanie dotyczące właśnie mitingów. Otóż ciakawa jestem, jak wyglądają, jaki mają przebieg mitingi na jakie chodzicie. U mnie, na dzisiejszym spotkaniu, doszło do nieprzyjemnego sporu, w którym chłopaki - wg mnie słusznie - powiedzieli swoje zdanie jednemu z uczestników (który przeważnie jest prowadzącym, a dziś akurat prowadził terapeuta, też AA). Chodzi o to, że wg tego uczestnika, musi być sztywne trzymanie się zasad, nie ma swobody wypowiedzi, skraca nasze "radości i smutki",każdy musi dosłownie trzymać się ram czasowych (miting trwa godzinę, ani minutę dłużej - kiedy on prowadzi). Wszystko byłoby OK, ale żeby nie móc się do końca wygadać, powiedzieć o tym, co go "żre", zażartować, to chyba jest nie tak? Zresztą to nie jest tylko moje zdanie, bo cała dzisiejsza grupa zwróciła chłopu uwagę, żeby wyluzował trochę. A ten obraził się, zrezygnował ze służby skarbnika i powiedział, że on już więcej nie przyjdzie, bo to, co się dzieje, to cyrk. Ale chłopaki powiedzieli jeszcze, że gdy on jeszcze nie chodził na mitingi, wszystko wyglądało inaczej, swobodniej (ale bez przesady), czas można było wydłużyć i wszystko grało, ludzie byli zadowoleni. Zresztą ten człowiek nie tylko na naszej grupie jest taki zasadniczy i krytykujący, i nie wszędzie jest tolerowany... a że nikt nie chciał być prowadzącym, to padło na niego.





Powiedzcie mi, czy ja się czepiam? Być może nie mam racji, myśląc, że mitingi powinny być w pewnym sensie przyjemnością, zachęcały do przychodzenia, mówienia o sobie, sprzyjały trzeźwieniu. Ja osobiście nie mam przyjemności w tym, że ktoś wzdycha i siedzi załamany z głową w dłoni i patrzy tylko na zegarek. Czy są - oprócz zasad mi wiadomych, czytanych na każdym spotkaniu-jakieś niepisane zasady obowiązujące na miingu? Czy jest jakiś konkretny czas przeznaczony na wypowiedź, na spotkanie, czy forma wypowiedzi jest jakoś ustalona? Bo ja już nie wiem o czym mam mówić na spotkaniu, kiedy rzeczony prowadzący mówi mi, że to pierdoły nikogo nie interesujące. A dla mnie, do cholery ważne jest to z czego się chcę wygadać, czym podzielić z innymi! Może on nie bierze pod uwagę faktu, że on na każdym mitingu mówi o swoim wypadku (stracił rękę), o żonie, która ma go gdzieś, o tym co zhandlował dzisiejszego dnia... No, teraz pewnie się czepiam.



Ale proszę Was, napiszcie nie co, jak u Was na grupie prowadzi się mitingi. To dla mnie ważne.


Przepraszam, nie chciałam nikogo zanudzić, ale jestem, powiem szczerze dzisiejszym wydarzeniem na grupie poddenerwowana. Już się Wam wygadałam i mi lżej.


Pozdrawiam, Magda


bartloszek - Pią 30 Mar, 07 05:22

Limeria napisał/a:
i nie wszędzie jest tolerowany... a że nikt nie chciał być prowadzącym, to padło na niego. .... kiedy rzeczony prowadzący mówi mi, że to pierdoły nikogo nie interesujące
I tu jest pies pogrzebany..Nie w tym , że facet taki jest bo ma do tego prawo, ale w was, bo czemu się użalacie, zamiast zmienić prowadzącego ?. Ale nikomu się nie chce...prowadzić mityngu, lepiej niech robi to byle kto , aby nie ja. U nas mityngi mają sztywne ramy czasowe - 2 godziny. W pierwszej części są smutki i radości w drugiej omawiane są tematy przygotowane przez prowadzącego. Zasady są wszędzie podobne : nie przerywa się wypowiedzi i nie krytykuje, kiedy wypowiedź jest ewidentnie nie na temat - zdarza się , że prowadzący przerywa mówiącemu. Na jednej z grup na stole rozkładane są piramidki z napisami " z ze spisanymi praktyczymi zasadami typu : " proszę wrócić do tematu" Zdarza się , że jak prelegent ględzi to mu się ją podtyka pod nos, to mniej go peszy a skutkuje z reguły.



Smutki i radości dla których jak zauważyłem przychodzi większość alkoholików mają sztywne ramy bo muszą się skończyć przed przerwą , a ta z reguły jest ogłaszana 10-15 minut przed upływem 1 godziny. W zależności od prowadzących i ilości osób mają one charakter rundki albo albo sygnalizowane sa przez podniesienie ręki. Co się tyczy drugiej części to ja już dawno przestałem ubolewać , że większość alkoholików na mityngu nie przejawia ochoty do zabierania głosu w tematach trudnych świadczących o własnym rozwoju duchowym, a największe wzięcie mają 1 krok i co mi daje AA :)


mari - Pią 30 Mar, 07 08:06

U nas mityng trwa z reguły 2 godziny.Czasem,jak jest taka potrzeba 3.W pierwszej są smutki i adości,w drugiej tematy związane z krokiem i tradycją na dany miesiąc.Zdarza się,że jest propozycja"wolnej amerykanki"Tj,kiedy chcemy podzielić się czymś poza tematami.Czasem mityngi są tak pasjonujące,że przenosimy się do mieszkania,któregoś z naszych przyjaciół i tam potrafimy przesiedzieć jeszcze ze 2 godziny,w miłej i lużnej atmosferze.


Znam jednak grupę,gdzie czasem jeżdżę,gdzie we wtorki są mityngi wg,scenariusza.Natomiast w piątki są spotkania lużne.Ale to już zależy od danej grupy.Pogody ducha-Mari aa.


źródło: alkoholizm.jawnet.pl

Stracił fortunę przez nałóg



Charlie Sheen, fot. Riccardo S. Savi

Charlie Sheen stracił ponad 1,5 miliona dolarów podczas swojego pobytu na odwyku, w wyniku czego zrezygnowano z produkcji dwóch odcinków serialu "Dwóch i pół" z jego udziałem.

44-letni aktor, który należy do najlepiej opłacanych gwiazd amerykańskiej telewizji, trafił do kliniki odwykowej po awanturze w święta Bożego Narodzenia pomiędzy nim a żoną Brooke Mueller, kiedy to groził jej nożem.

Gwiazdor podczas kuracji odwykowej stoczył walkę ze swoim uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Chuck Lorre, producent wykonawczy "Dwóch i pół", potwierdził, że pobyt Sheena na leczeniu zaburzył grafik zdjęć do serialu.

"Zamiast 24 odcinków, w tym roku nakręcimy jedynie 22" - oznajmił. "Zwykle kręcimy dwa dodatkowe odcinki, jednak w tym roku nie będziemy w stanie tego zrobić" - wyjaśnił.

Sheen, który powrócił na plan tej produkcji w ubiegłym tygodniu, za udział w każdym odcinku dostaje kwotę 825 tysięcy dolarów. Jak donosi portal Contactmusic.com, gwiazdor zatrudnił podobno "trenera trzeźwości", który ma towarzyszyć mu na planie i pilnować tego, aby Sheen trzymał się z dala od używek oraz uczęszczał wieczorami na terapię.

"Charlie naprawdę chce być czysty. On ma swoje demony i zdaje sobie z tego sprawę. Jednak teraz robi wszystko, co w swojej mocy, by je zwalczyć" - powiedziała osoba z otoczenia aktora.

Tymczasem w poniedziałek aktor nie przyznał się przed sądem do ciążących na nim zarzutów dopuszczenia się aktu przemocy, naruszenia mienia oraz o użycia broni.

Kolejna rozprawa w tej sprawie została wyznaczona na 21 lipca. Od czasu grudniowego incydentu żona Sheena także przeszła leczenie odwykowe w domu pary w Kalifornii.

źródło: pomponik.pl

Wielkanoc




Samych radości, kolorowych jajeczek, białych owieczek, uśmiechu bez liku i bakalii w serniku, kiełbaski tłuściutkiej i atmosfery milutkiej...

Stanowczo, łagodnie, bez lęku Maria Król-Fijewska




Kup teraz

Nawet w bardzo trudnych sytuacjach można obronić własną godność i prawa osobiste, nie naruszając godności i praw drugiego człowieka. Książka Marii Król-Fijewskiej uczy, jak żyć po swojemu i wypowiadać bez lęku własne zdanie jak odmawiać, nie wywołując konfliktów, i złościć się, nie raniąc innych jak bronić własnych interesów, jak nie dać się wykorzystywać, poniżać ani lekceważyć. Jest w istocie obfitującym w praktyczne przykłady podręcznikiem wewnętrznej demokracji. Dzięki załączonej na końcu "mapce asertywności" czytelnik może określić, jak dalece umie wyrażać własne zdanie i bronić swoich praw.

Czy jestem asertywny?


W różnych sytuacjach, w różnych sprawach i wobec różnych osób – inaczej możesz rozwiązywać ten dylemat. Odmawiać może być Ci łatwiej lub trudniej. Ale mimo odmiennego przebiegu różnych sytuacji, można zauważyć pewne dominujące tendencje.
Jeśli chcesz sprawdzić Twoje tendencje do zajmowania postawy asertywnej, uległej, agresywnej i czy skłonność do manipulacji, odpowiedz szczerze na poniższe pytania.
Test zawiera 80 zdań. Jeżeli stwierdzenie uznasz za prawdziwe w stosunku do siebie, oznacz odpowiedź jako „TAK”, a jeśli za nieprawdziwe – „NIE”. Staraj się odpowiadać szczerze, nikt Cię nie sprawdzi, test jest anonimowy. Jego rozwiązanie zajmie Ci około 7 minut.

1. Mam wysokie poczucie własnej wartości.
2. Łatwo wpadam w gniew.
3. Jestem podejrzliwa/podejrzliwy wobec intencji innych ludzi.
4. Często na zadawane pytania odpowiadam krzykiem.
5. Uważam, że nie dorównuję moim kolegom i koleżankom, z którymi mam codziennie kontakt.
6. Zazwyczaj otwarcie mówię o tym, co czuję.
7. Mam zwyczaj udowadnia kolegom i koleżankom, że się mylą.
8. Zazwyczaj podporządkowuję się innym.
9. Wolę sytuację, gdzie inne osoby podejmują za mnie decyzje.
10. Czuję się lepiej, gdy inne osoby dyrygują.
11. Zawsze zdobywam to, na czym mi zależy.
12. Nie obdarzam często moich kolegów/koleżanek zaufaniem.
13. Myślę, że kiedy ktoś okazuje mi sympatię, czegoś ode mnie chce.
14. Podejmując decyzję, zawsze zasięgam opinii innych.
15. Uważam się za osobę wartościową.
16. Umiem prosić o coś w taki sposób, że inne osoby muszą mi to dać.
17. Niezbyt wysoko oceniam własne umiejętności.
18. Staram się zdobywać sympatię kolegów/koleżanek.
19. Często mówię innym, co mają robić.
20. Gdy coś mi się nie udaje, zwykle znajduję winnych wokół siebie.
21. Często ogarnia mnie przygnębienie.
22. Lubię siebie.
23. Otwarcie porozumiewam się z kolegami i koleżankami.
24. Starannie dobieram te fakty dotyczące mojej osoby, o których moi znajomi mogliby się dowiedzieć.
25. Zwykle moi koledzy i koleżanki okazują się gorsi niż ja podczas wykonywania różnych wspólnych zadań.
26. Rzadko odmawiam cudzym prośbom.
27. Bywam osobą złośliwą.
28. Umiem podczas konfliktów znajdować dobre rozwiązania.
29. Często odnoszę wrażenie, że ludzie mnie krytykują.
30. Często martwię się opiniami moich kolegów.
31. Nie potrafię powiedzieć w pewnych sytuacjach słowa ,,NIE”.
32. Lubię dyskutować.
33. Często sądzę, że najlepiej nadaję się do wykonywania pewnych zadań.
34. Potrafię docenić wkład innych ludzi we wspólną pracę.
35. Rzadko mówię wprost, co myślę.
36. Bardzo łatwo mnie urazić.
37. Zwykle zyskuję więcej niż inni ludzie.
38. Często traktuję innych ludzi tak, że czują się ode mnie ważniejsi.
39. Ludzie rzadko mówią mi wprost, że coś się im we mnie nie podoba.
40. Często krytykuję innych ludzi, gdy na to zasłużą.
41. Zdarza mi się, że nie potrafię jednoznacznie wyrazić swego zdania.
42. Mam pewność, że koledzy i koleżanki mnie szanują.
43. Akceptuję siebie.
44. Unikam otwartości w sytuacjach konfliktowych.
45. Łatwo okazuję niecierpliwość.
46. Noszę w sercu wiele zapiekłych uraz.
47. Często pozwalam sobą kierować.
48. Zwykle uwzględniam to, czego koledzy i koleżanki ode mnie chcą.
49. Często odczuwam wrogość wobec innych ludzi.
50. Unikam stresującego mnie patrzenia kolegom/koleżankom prosto w oczy.
51. Obawiam się ujawniania swoich pragnień.
52. Zakładam zazwyczaj, że otrzymanie tego, na czym mi zależy, jest niemożliwe.
53. Często uświadamiam sobie, że koledzy/koleżanki mnie zawiedli.
54. Miewam wątpliwości, czy uczciwie traktuję swoich przyjaciół.
55. Umiem tak zadawać pytania, że uzyskuję potrzebne informacje.
56. Mam zwyczaj omawiać swój punkt widzenia z innymi ludźmi.
57. Staram się być osobą uprzejmą wobec wszystkich.
58. Rewanżuję się zazwyczaj w myśl zasady ,,oko za oko, ząb za ząb”.
59. Mówię przyjaciołom, co myślę bez ,,owijania w bawełnę”.
60. Gdy popełniam błąd mówię: ,,przepraszam”.
61. Zwykle przyjmuję odmowę, czy protest bez złości.
62. Czasem pochopnie oceniam innych.
63. Rzadko ujawniam prawdziwe myśli.
64. Najczęściej robię to, czego chcą inni.
65. Często czuję się kimś gorszym.
66. Myślę, że traktowanie innych tak jak siebie po prostu się nie opłaca.
67. Zdarza mi się nie słuchać innych ludzi.
68. Często ogarnia mnie zwątpienie.
69. Okazuję szacunek także ludziom, którzy nie zgadzają się ze mną.
70. Często przyjmuję na siebie odpowiedzialność.
71. Wyrażam czasem lekceważenie wobec pomysłów gorszych niż moje.
72. Staram się, aby inni ludzie dobrze się czuli w moim towarzystwie.
73. Jestem osobą docenianą.
74. Często wybucham złością.
75. Rzadko ujawniam, co naprawdę czuję.
76. Traktuję innych ludzi jak osoby mniej ważne, ale nie wyrażam tego wprost.
77. Często obawiam się, że mogę stracić sympatię otoczenia.
78. Daję się wykorzystywać.
79. Często nie najlepiej myślę o ludziach.
80. Gdy popełnię błąd, staram się to ukryć.

Za każdą odpowiedź TAK policz sobie 1 punkt i sprawdź, ile ich masz przy każdej z postaw. Nie bierz w ogóle pod uwagę odpowiedzi NIE.
Postawa uległa – odpowiedzi: 5, 8, 9, 10, 17, 18, 26, 30, 31, 38, 39, 47, 48, 52, 53, 64, 65, 66,68, 78.
Postawa agresywna - odpowiedzi: 2, 4, 7, 11, 16, 19, 20, 25, 29, 33, 36, 40, 45, 46, 49, 59, 62, 67, 71, 74.
Postawa manipulacyjna - odpowiedzi: 3, 12, 13, 21, 24, 27, 35, 37, 41, 44, 50, 51, 54, 58, 63, 75, 76, 79, 80.
Postawa asertywna - odpowiedzi: 1, 6, 14, 15, 22, 23, 28, 32, 34, 42, 43, 55, 56, 57, 60, 61, 69, 70, 72, 73.

Interpretacja wyników: ta postawa, przy której masz najwięcej punktów, jest Twoim dominującym nastawieniem do siebie i innych.
Od 0 do 6 pkt. - rzadko prezentujesz tę postawę;
Od 7 do 13 pkt. - często myślisz i zachowujesz się zgodnie z tą postawą.
Od 14 do 20 pkt. - to postawa, którą stosujesz i preferujesz.

Zachowań asertywnych możesz uczyć się w ciągu całego Twojego życia. Z asertywnością nikt się nie rodzi. Mylne jest też twierdzenie, że asertywność lub jej brak wynika z Twojego charakteru…
Błędem jest uznawanie, że to zachowanie dotyczy tylko i wyłącznie odmowy, komunikatu NIE.
Asertywność to wyrażanie siebie, życie w zgodzie z własnymi prawami osobistymi, szanując jednocześnie prawa innych. Asertywność to też proszenie o pomoc. Nie ma nic gorszego w relacjach międzyludzkich, niż sytuacja, gdy jedna ze stron nie mówi dokładnie i jasno o co jej chodzi, skazując drugą osobę na domysły, błędną interpretacje jej zachowania, słów i postawy.
Jak rozpoznać czy dane zachowanie będzie asertywne czy też nie ?
Jeżeli masz dylemat jak się zachować, znajdujesz się w sytuacji trudnej, gdy nie wiesz co zrobić, jak postąpić przeanalizuj swoje przypuszczalne zachowanie pod kątem szacunku do samego siebie. Jeżeli okaże się, że dane zachowanie nie wywołuje u Ciebie straty szacunku do siebie – przypuszczalnie chcesz zachować się asertywnie. Jeżeli dojdziesz do wniosku, że stracisz chociażby odrobinę wewnętrznego szacunku – to prawdopodobnie owe zachowanie nie będzie zachowaniem asertywnym.

Nieasertywne zachowania


Oprócz postawy asertywnej wyróżnia się trzy możliwe sposoby zachowania. Analizując cechy poniższych postaw możesz określić własne skłonności do innych typów zachowania niż asertywne.

1. Postawa uległa, ugrzeczniona, bierna, pokorna, wynika najczęściej z lęku wobec innych osób,
z obawy utraty ich sympatii, z chęci uniknięcia konfliktów, z braku pewności siebie. Zasadą, która została wpojona osobom uległym i nadal się jej trzymają jest posłuszeństwo. Osoby uległe chętnie poddają się kierownictwu innych, łatwo ulegają cudzym sugestiom, a mając odmienne zdanie obawiają się je wyrazić. Zawsze mają jakieś zastrzeżenia wobec siebie i nigdy nie są z siebie zadowolone. Zawsze, gdy coś im się nie uda lub nie zostanie załatwione po ich myśli, obarczają za to winą siebie. Uważają, że nie były dość sprawne, dość wymowne, dość sprytne, żeby dobrze coś zrobić lub załatwić. Ich zdaniem inni ludzie lepiej sobie radzą, mają więcej szczęścia, lepiej umieją urządzić się w życiu itd. Bywa, że osoby uległe rezygnują z jakiejś części swojego wolnego czasu lub zaplanowanych przyjemności, ponieważ ktoś się do nich z czymś wrócił, potrzebował rady lub pomocy. I chociaż wiedzą doskonale, że inni stanowi to nadużycie ich dobrej woli, zgadzają się spełniać te oczekiwania. Najczęściej myślą o sobie: Ja? Jestem tylko takim sobie, szarym, przeciętnym człowiekiem.
Rezultatem postawy uległej jest utrata szacunku otoczenia, lekceważenie, utrata poczucia własnej wartości, poczucie krzywdy, silny stres i wykorzystywanie przez innych.
2. U podstaw postawy agresywnej leży poczucie wyższości, chęć zwrócenia na siebie uwagi,
wyładowanie złości, chęć zmuszenia do uległości oraz brak umiejętności innego zachowania się. W przypadku zachowań agresywnych sytuacje konfliktowe są spostrzegane jako pole walki, a celem staje się wygrana własna i pokonanie innych. W zachowaniach agresywnych dochodzi do respektowania własnych prawa przy jednoczesnym lekceważeniu praw innych ludzi. Osoby przyjmujące postawę agresywną nie liczą się z innymi, nie słuchają ich, podejmują decyzje bez uwzględnienia praw innych. Osoby te działają w myśl zasady „najlepszą obroną jest atak”. Ich strategia polega na naruszaniu terytorium fizycznego i/lub psychicznego drugiej osoby.
Rezultatem tej postawy są ostre konflikty z ludźmi (eskalacja zachowań agresywnych), utrata sympatii otoczenia, ośmieszenie się.
3. Manipulacja. Taką postawę przyjmują osoby, które musiały nauczyć się maskować, ukrywać swoje uczucia. Cechuje je brak otwartości, chęć wygrania cudzym kosztem, nastawienie na wykorzystanie innych, podejrzliwość, nieuczciwość, traktowanie ludzi jako głupszych.
Rezultatem tej postawy jest złość i agresja otoczenia osoby manipulującej, utrata oraz zaufania do niej.
Manipulacja rozumiana jako forma realizowania swoich interesów świadomie, kosztem interesów drugiej osoby, za pomocą oszustwa i przekłamania jest również rodzajem agresji.

Konsekwencją rezygnacji z bycia sobą i braku uczciwości wobec siebie, występujących zarówno w postawie agresywnej jak i biernej, mogą być zaburzenia zdrowotne: zmęczenie, bóle głowy, pleców, rozdrażnienie, a nawet depresja. Zachowania asertywne, jako realizacja przez człowieka jego osobistych praw w kontakcie z drugim człowiekiem, mogą być więc traktowane jako element i warunek zdrowego życia zawodowego i prywatnego.
Przyjęcie postawy asertywnej jest sposobem na życie, którego efektem jest osiągnięcie przez człowieka większego szacunku do siebie i poczucia własnej godności.

Jak zachowywać się asertywnie?


Czy warto? Co to jest asertywność? Jakie są zalety bycia asertywnym/ asertywną?

Postawa asertywna
- postępowanie, które chroni własne sprawy, w sposób bezpośredni, stanowczy i uczciwy, a jednocześnie respektujący uczucia, postawy, życzenia, opinie i prawa innych osób. Asertywność to: umiejętność wyrażania opinii, krytyki, potrzeb, życzeń bez poczucia winy, umiejętność odmawiania w sposób nie uległy i nie raniący innych, umiejętność przyjmowania krytyki, ocen i pochwał, autentyczność, elastyczność zachowania, świadomość swoich wad i zalet, wrażliwość na innych ludzi, stanowczość.
Człowiek zachowujący się asertywnie potrafi ujawniać różne uczucia - zarówno pozytywne, jak i negatywne, np.: gniew, strach, zaangażowanie, nadzieję, rozpacz, radość, oburzenie, zakłopotanie, entuzjazm itd., w sposób, który nie narusza praw innych osób.
Tą bardzo szczegółową definicję można również przedstawić nieco krócej: umiejętność otwartego i bezpośredniego wyrażania swoich myśli, uczuć, przekonań lub pragnień w sposób respektujący uczucia, poglądy i opinie drugiego człowieka (rozmówcy).

Jak to zrobić?
Oprócz wiedzy co to znaczy asertywnie, świadomości swoich potrzeb i praw, warto wiedzieć jaki sposób komunikacji może Ci ułatwić postawę asertywną.
Jeżeli wybierasz asertywną odmowę - możesz korzystać ze schematu, który ułatwi Ci to zadanie.
Asertywna odmowa składa się z trzech elementów:

* ze słowa „NIE”;
* z jasnego i konkretnego określenia czynności, której nie chcesz wykonać;
* z krótkiego i prawdziwego uzasadnienia odmowy.

Na przykład w sytuacji, gdy kolega chce zaplanować wspólny wypad na ten weekend. Lubisz go i chętnie byś z nim pojechał/ pojechała, ale w tym czasie masz zaplanowane ważne dla Ciebie spotkanie, odpowiedź może brzmieć:

* nie;
* nie pojadę z tobą tym razem;
* mam zaplanowane w tym czasie ważne dla mnie spotkanie z ojcem (prawdziwy powód!).

Ważnym elementem asertywnej odmowy jest udzielenie krótkiego wyjaśnienia, dlaczego czegoś nie zrobisz, ale bez tłumaczenia się. Bardzo często odmowy ludzi przybierają formę: „nie mogę, już się umówiłem”, albo „czemu nie powiedziałaś mi wcześniej ?” itp. Takie odpowiedzi prowokują do dyskusji: „jak to nie możesz, pokombinuj, coś się da zrobić”, albo „kiedy wcześniej, przecież dzisiaj dopiero wtorek, można jeszcze wszystko odkręcić...”. Użycie na początku Twojej wypowiedzi słowa „NIE”, i dalej „nie zrobię tego bo...” pokazuje drugiej osobie, że podjęłaś/ podjąłeś już decyzję, i że jest to Twoja decyzja , podczas gdy zwrot „nie mogę” zakłada, że ktoś Ci zabrania (a z tym zawsze da się coś zrobić) albo - zwalasz winę na rozmówcę – „mogłeś powiedzieć mi wcześniej”. Innym, dość często stosowanym sposobem radzenia sobie przez ludzi z sytuacją, na którą nie chcą się zgodzić jest odmawianie przy pomocy „Przepraszam, ale...”. Używając takiego sformułowania sugerujesz, że odmawiając robisz coś złego, jesteś nie w porządku i dlatego musisz przepraszać. Ludzie najczęściej zastępują „NIE” słowem „przepraszam, przykro mi” ponieważ obawiają się kogoś zranić, albo obawiają się komuś narazić. Efekt jest najczęściej zupełnie odwrotny: osoba, którą żarliwie się przeprasza z dużym prawdopodobieństwem uzna, że pewnie jest za co ją przepraszać i możemy to nawet wywołać jej pretensje.
To, co mówi człowiek, kiedy zachowuje się asertywnie ma cztery cechy:

* jest bezpośrednie;
* jest stanowcze;
* jest uczciwe;
* nie zawiera treści nastawionych na skrzywdzenie drugiej osoby.

Zwroty wyrażające asertywność (uwaga na odpowiednią intonację i język ciała!): nie życzę sobie; nie potrzebuję tego; nie zgadzam się na to; czuję się wytrącony/ wytrącona z równowagi; mam inne zdanie na ten temat; masz rację, ale nie pozwolę traktować się w ten sposób; zaskoczyłeś mnie i muszę się zastanowić; niestety muszę ci odmówić, bo już raz mnie zawiodłeś; proszę zrozum, że nie mogę tego od ciebie przyjąć; uważam, że to jednak jest złe.
Osoba asertywna to taka, która wierzy w siebie. Jest pewna siebie, ale nie zarozumiała. Jej pewność siebie jest oparta na przekonaniu, że poradzi sobie nawet w trudnej sytuacji, a jeśli nawet nie... cóż, ma prawo do popełniania błędów. Traktuje siebie z życzliwością, nie wstydzi się siebie i nie udaje kogoś innego. Stanowczo nie pozwala innym na naruszanie swojej godności osobistej.
Człowiek asertywny swobodnie ujawnia innym siebie, wyraża otwarcie swoje myśli, uczucia, pragnienia. Czyni to w sposób uczciwy, bezpośredni, śmiało, bez paraliżującego lęku. Jest aktywnie nastawiony do życia, nie czeka na cud, akceptuje swoje ograniczenia, niezależnie od tego, czy w danej sytuacji udało mu się odnieść sukces, czy też nie. Potrafi powiedzieć „nie”, zażądać czegoś, co mu się należy, nie lęka się nadmiernie oceny, krytyki, odrzucenia. Pozwala sobie na błędy i potknięcia, dostrzegając swoje sukcesy i mocne strony. Gdy jest w centrum zainteresowania, uwagi, potrafi działać bez niszczącego lęku. Akceptuje zmiany w sobie i innych. Potrafi się ,”dogadać”, potrafi też dochodzić swoich praw i egzekwować je.
Jeżeli zdecydujesz się na próbę przyjęcia asertywnej postawa - co zyskujesz w kontaktach z innymi:

* Masz odwagę zachować własną indywidualność;
* Odważnie też przyznajesz się do błędów i pomyłek we własnym postępowaniu;
* Jesteś tolerancyjna/ tolerancyjny wobec indywidualnych reakcji innych ludzi;
* Jesteś wolna/ wolny od perfekcjonistycznego oceniania zachowania własnego oraz innych ludzi;
* Krytycznie odnosisz się do pochwał, perfekcjonizmu i rutyny, akceptujesz życie, aprobujesz wszystko co odbiega od jego schematów;
* Uważni zachowujesz uwagę odnośnie narzucanych Ci norm społecznych.

Twoim prawem jest również możliwość zachowania nie asertywnego. Zarówno decyzja na „tak”, jak i na „nie” łączy się z wzięciem odpowiedzialności za to, co może się potem wydarzyć. Jest to jednak możliwe tylko wówczas, kiedy masz przekonanie, że Twoje potrzeby są równie ważne, jak potrzeby innych. Musisz zdawać sobie sprawę, że tylko świadomość tego, czego naprawdę chcesz i tego, czego sobie zdecydowanie nie życzysz, pozwala Ci zdecydować, co naprawdę chcesz zrobić.
Co się dzieje, kiedy nie jesteś świadoma/ świadom swoich potrzeb, albo nie umiesz przyznać sobie prawa do ich realizacji, albo zadowolenie innych z Twojego postępowania wydaje Ci się najważniejsze?
Ponieważ żyjesz wśród ludzi, a nie na bezludnej wyspie, jeśli nie zachowujesz się asertywnie to znaczy, że przyjmujesz jakąś inną postawę (nawet Twój brak reakcji jest sposobem zachowania).